Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Pracownia czarnoksiężnika

Widok łąki był po prostu przepiękny. Z jednej strony drogi porastały ją złote łany pszenicy z drugiej żółte pole rzepaku. Pośród nich kryła się jednak niezwykła grupa. Składała się ona z pół-ludzi pół-zwierząt oraz trójki rodzeństwa które znalazło się tutaj szukając swojego domu. Czekali na wóz który miał zaraz nadjechać.- Dobrze zatem potrzebujemy przynęty -oświadczył czarnowłosy chłopak o imieniu Jasio. - Przynęty? - zapytał pół- człowiek pół-wilk. - Przynęta to… - zaczął Jasio - Wiemy co to przynęta -odpowiedziały chimera - To wtedy kiedy próbujesz coś od kogoś uzyskać ale musisz to zrobić przebiegłym sposobem. - Prawda chłopcze? - Tak prawda -stwierdził coś wyraźnie niezadowolony Jasio. - Za chwilę będzie tutaj przejeżdzał wóz kierujący się do zamku czarnoksiężnika. - odezwał się kot. - Chimery ukryją się w krzakach i kiedy będą widziały wóz napadną na niego z bronią. Małgosia się zatrwożyła.- Czy to na pewno potrzebne? Przecież to może skończyć się … tak jak lepiej nie opowiadać dzieciom. Chimery pokręciły głową. - Idealistka się znalazła. Niby jak chcesz to inaczej zrobić? Jasio podszedł do swojej siostry i złapał się za brodę. - Chyba wiem jak to zrobić - powiedział

Na dróżce pojawił się wóz. Ciągnął go potężny rumiany rumak poganiany przez przystojnego woźnicę w workowatych spodniach. - Jaki piękny dzionek - stwierdził woźnica. - Zaraz będziemy w zamku i wypełnimy nasze zlecenie. Woźnica przymknął oczy a kiedy je otworzył zobaczył przed sobą trzy osoby. Jak najszybciej uderzył biczem a wóz w ostatniej chwili stanął przed tajemniczymi nieznajomymi. Byli nimi niscy  mężczyzna i kobieta a obok nich człapała puszysta dziewczynka. - Dzień dobry - powiedziała dziewczynka wyglądająca jak Małgosia. - Dzień dobry - odpowiedział nieco zakłopotany mężczyzna - Przyszliśmy tutaj poprosić o trochę chleba i wody -odpowiedział futrzasty mężczyzna - Och dobrze ale dlaczego jest pan … - Taki futrzasty? - dokończył mężczyzna - Och po prostu jestem chory na… - rozglądnął się zakłopotany - Hirsutyzm - dobiegł głos z krzaków - Co? Kto to powiedział? Głos ucichł. - Jestem chory na hi.. - rsutyzm - dobiegł kolejny szept z krzaków. Woźnica skierował wzrok w stronę krzaków. Kiedy nic tam nie zobaczył ponownie odwrócił się do tajemniczej trójki. -No dobrze, to na co jest pan chory? - Na…schizofrenię , tak jestem chory na schizofrenię, to dlatego mam tyle futra. - Futro, futro! - wykrzyknęło dziecko. Miało na twarzy wymalowane kocie wąsy - Miau, miau! - dodało - To Kicia- zuzanna córka kociego wojownika i ludzkiej, pięknej kobiety. Została odrzucona przez swoich i zdecydowałam się ją zaadaptować - powiedziała Małgosia. Woźnica na chwilę po prostu zgłupiał. - Czy wy naprawdę myślicie że ja w to … - nie dokończył ponieważ z krzaków wyskoczyły chimery i otoczyły stojący wóz. - Rączki do góry - powiedziała chimera- świnia. Przestraszony woźnica wypełnił polecenie i uniósł ręce. Chimery zabarały się do przeszukania wozu i znalazły w nim trójkę służących którzy mieli się udać do zamku czarnoksiężnika. Zmusili ich do zdjęcia ubrań i dały je dzieciom które się w nie przebrały. -d\d\Dobrze dzieci - odrzekł kot - wyruszycie do zamku czarnoksiężnika a kiedy się tam znajdziecie otworzycie nam bramy abyśmy mogli zaatakować. Wkrótce potem wóz z chimerą przebraną za woźnicę wyjechał w stronę zamku.  

Kiedy wóz dotarł do zamku zastali przed nim strażnika w modnym mundurze. - Dzień dobry - powiedziała śpiewnie Małgosia - Dzień dobry, dzień dobry a może wcale mój dzień nie był dobry - odpowiedział poirytowany strażnik - Och to w takim razie … witam. Strażnik się zasmucił i spuścił głowę. -Też witam - powiedział - Przepraszam po prostu jestem głęboko zasmucony. Moja żona wkrótce będzie rodzić - Och naprawdę ? - powiedziała Małgosia - Ale to nie o to chodzi - stwierdził strażnik - Och a co? - Moja żona żywi się jabłkami z naszego sadu. Wczoraj na sad napadła drapieżna alpaka i zniszczyła wiele jabłoni - O nie! - odpowiedziało rodzeństwo tym razem zgodnie - Alpaki! Głupie alpaki! - wykrzyczała mała Kasia tupając nogami. Strażnik zapłakał. Po chwili jednak podniósł głowę i zapytał : - Zaraz a co wy właściwie tutaj robicie? - My przybyliśmy tutaj aby dołączyć do służących tego zamku- stwierdziła pewnie Małgosia - Naprawdę? A jak się nazywacie? -odparł. Dzieci podały swoje imiona.- Dziwne nie mam takich imion na liście - stwierdził strażnik- To pewnie dlatego że podano tam nasze pseudonimy - stwierdził chłopak - Pseudonimy - spytał strażnik - Tak pseudonimy. To znaczy że nie podajemy naszego prawdziwego imienia ale wymyślone. Z powodu bezpieczeństwa oczywiście. - Hmm z powodu bezpieczeństwa -powtórzył strażnik -Dobra wchodźcie nie ma co dłużej czekać - odparł. Dzieci grzecznie weszły do zamku i strażnik wskazał im ich komnaty. Następnego dnia ich nowy pan miał im wskazać obowiązki. Kiedy dzieci weszły do Sali głównej ich oczom ukazał się potężny mężczyzna w niebieskiej szacie. Właśnie dokańczał kurczaka a z brody kapały mu krople tłuszczu. - Ach to wy jesteście tymi nowymi sługami. Jego głos rozbrzmiewał na całą salę. - Jakie z was urocze dzieci. Pewnie dużo umiecie? - Tak oczywiście. Posprzątamy panu tak że aż Pan od tego oślepnie - powiedziała Małgosia - To pochwała czy groźba? - spytał czarownik - Pochwała oczywiście - odpowiedział Jasio. - Przecież nie mówimy poważnie że zrobimy panu coś złego - Dobrze, dobrze - stwierdził czarownik - Czyli zatem umiecie sprzątać? - Tak poza tym ja umiem naprawiać różne rzeczy, mój brat zna wiele informacji a nasza mała siostrzyczka dobrze pana zabawi - wymieniała swoim śpiewnym głosem Małgosia - Ach tak -powiedział czarownik pocierając swoją brodę i jakby głęboko się nad czymś namyślając - Zatem dobrze, chodźcie pokażę wam wasze przyszłe obowiązki. Oprowadził ich po zamku pokazując im wielkie komnaty zdobne w szmaragdy i piękne dywany, salon zdolny pomieścić czterocyfrowe liczby gości oraz bogatą kolekcję obrazów na ścianach. - I to by było na tyle - stwierdził kiedy doszli do końca zamku - Ale jest jeszcze jedna rzecz jaką muszę wam pokazać - mówiąc to ściszył głos. Powoli otworzył kłódkę na drzwiach i zaprosił ręką rodzeństwo do środka. Weszli oni do ciemnego pomieszczenia u którego góry błyszczały kryształowe lampy i zdawało się ono rozpościerać w nieskończoność.

Kiedy weszli w nie głębiej usłyszeli jęki i skowyki roznoszące się na całe pomieszczenie. - Tutaj przeprowadzam moje badania - stwierdził czarownik. Wszedł wraz z rodzeństwem do wielkiej Sali gęsto wypełnionej klatkami. W klatkach znajdowały się zwierzęta rozmaitych gatunków i rodzajów. Niektóre miały pyski pozbawione wąsów i dziobów, inne były pozbawione sierści, jeszcze inne stały na dwóch nogach i patrzyły się smutno wielkimi oczami w dzieci.  Te nie wiedziały jak mają na to zareagować. Bały się zarówno widoku zwierząt jak i tego że mogły zostać zwabione w pułapkę i stać się jego następnymi ofiarami. - Nie macie się czego bać - odpowiedział czarownik - Znaczy jeśli nie zaczniecie robić problemów wtedy będą musiał was hmm…odpowiednio ukarać  - na jego twarzy ukazał się obrzydliwy uśmiech. - Pewnie się przestraszyliście tego widoku ale nie ma w nic złego naprawdę. Jestem bowiem … badaczem. Badaczem życia i śmierci a zwłaszcza zmian zachodzących w przyrodzie. W ciągu kilku milionów lat skakająca po drzewach małpa mogła przemienić się w nas dwunożnych ludzi. Ja chcę to przyspieszyć - Przyspieszyć? Ale jak? - zapytał zatrwożony Jasio - Podaję tym zwierzętom eliksiry i przeprowadzam na nich operacje aby przyspieszyć te zmiany. - Operacje? Ale przecież to znaczy że … - powiedziała Małgosia. - Tak jest dokładnie tak jak myślicie. Wykręcam im nogi aby uczynić je dwunożnymi, zmieniam ich pyski aby uczynić je ludzkimi. To bolesne i pewnie się wam nie podoba … ale jest konieczne. Rodzeństwo popatrzyło się na zwierzęta zamknięte w klatkach. Ich pyski a u niektórych twarze wyrażały smutek i chęć ucieczki. Rodzeństwo chciało im pomóc ale co mogli zrobić? - A poza tym - ponownie zaczął czarownik - jestem w stanie wyrobić w nich dzięki temu wierność i posłuszeństwo i tego samego oczekuję od moich służących jak wy. Bo jeśli nie… to cóż możecie trafić do tych samych klatek które teraz obserwujecie. Rodzeństwo zatrzęsło się w przestrachu i zbliżyło do siebie aby dać ochronny uścisk.

marzycielskafoka

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy i przygodowe, użył 1643 słów i 8900 znaków. Tagi: #baśń #przygoda

Dodaj komentarz