Miecz i zmora cz. 3

Miecz i zmora cz. 3-a więc. Mogę prosić o jakiś dokument potwierdzenia?- spytał baron Rybiego Grodu po obejrzeniu papierów, które pokazał Jonas.
-proszę- odparł Jonas, położywszy na biurku kolejną kartkę. Mężczyzna poprawił okulary I zaczął mamrotać czytając.
-Na polecenie Lorda Vagana Harta, władcy I namiestnika Północy ble ble ble... Spis gospodarstw, mieszkańców, finansów ble ble ble.. - skończył czytać- no cóż. wszystko się zgadza. Witam w Rybim Grodzie Panie Jonasie. Mój księgowy sporządzi kopię ostatnich formalności. Odpowiedni ludzie zajmą się resztą spraw. Do jutra otrzyma pan raport.- baron zdjął okulary I wziął solidny łyk herbaty.
-dziękuję. Poza tym mam jeszcze jedną sprawę. Ludzie w Chmielownicy powiadają, że w tutejszej starej latarni morskiej zmora się zalęgła.
- aaach to.. przykra sprawa. Po nocach, to jakieś jęki cholerne słychać, które z wieży dobiegają. Potworność. W oknie czasem stoi ta jędza I patrzy na ludzi. Straszy i prześladuje. Znajomy uczony z Withan specjalnie przyjechał, by tego stwora zbadać. Okazało się, że to faktycznie zmora jakiejś zmarłej baby. Najgorsze jest to, że Ona ludźmi się żywi. Jak zgłodnieje, to zacznie zabijać I cały gród Trzeba będzie wyludnić.- Jonas przypomniał sobie jak jeden czarodziej, goszcząc w Withan opowiadał mu o takich potworach. Zwykle zmora zostaje magicznie przywołana do życia przez kogoś, kto zna się na czarach. Bardzo rzadko te stwory ożywają same.- co wy na to paniczu?- spytał baron.
- sądzę, że ten upiór Sam nie wrócił do żywych. Myślę, że to ktoś obeznany w magii go wskrzesił- odparł Jonas.
-na bogów! Kto? Po co miałby to robić?- zdziwił się mężczyzna.
-nie mam pojęcia... Zostanę dłużej w Rybim Grodzie I przyjrzę się tej zagadce.
-uważajcie na siebie paniczu. Cała ta sprawa mi się nie podoba.
-dam sobie radę drogi baronie.- Jonas wstał, uścisnął mężczyźnie dłoń I wyszedł.  
Rybi Gród było małym miasteczkiem położonym nad brzegiem morza, otoczony dookoła drewnianym murem. Znajdował się tu mały dom ludowy, świątynia, kilkadziesiąt domów, dwie karczmy I magazyn rybaków wraz z niewielkim portem., oraz jarmark. Jonas po wyjściu z urzędu znalazł się na wąskiej uliczce. Kira I Gama powinni znajdować się teraz na straganie. Tam więc postanowił ich poszukać. Ruszył wzdłuż ulicy, minąwszy dwa wozy z beczkami. Przeszedł obok kościoła, paru domów I ulica zaprowadziła go na plac jarmarku, gdzie rozłożywszy swoje stanowiska handlarze wykrzykiwali głośno swoje oferty. Było tłoczno I gwarno. Jonas wtopił się w tłum mijając stragany I ludzi. Kręcił głową w poszukiwaniu Kiry I Gamy. Wkrótce ją dostrzegł. Stała przy wystawie chlebów I rozmawiała z kupcem. Podszedł do niej ochoczo I się przywitał.
-wróciłem
- nareszcie. Dosyć długo z panem baronem rozmawiałeś. Załatwiłeś co miałeś?- odpowiedziała Kira.
-jeszcze nie. Po otrzymaniu raportu zostanę tu jeszcze ze dwa dni I pomyszkuję. Sprawa tej zmory wysoce śmierdzi.- Kira spojrzała na niego I zmrużyła oczy.
-Jonas. Uważaj na siebie. Nie wydaje mi się, że ta zmora jest bezpieczna.- powiedziała- do tego Gama gdzieś zniknął. Od rana go nie widziałam. Wyszedł z pokoju, jeszcze zanim wstałam.
- zejdźmy z jarmarku. Masz już co ci Trzeba?- spytał Jonas
-czekaj. Jeszcze tylko kupię ten zakwas na chleb. To Ile to będzie proszę pana?- spytała przekupnia dziewczyna.
-dla panienki to sześć miedziaków- odparł kupiec. Kira wręczyła mu sześć brązowych monet I odeszła z towarzyszem.  
-ach ta bryza! Kocham to! I zapach morza- powiedziała dziewczyna, siedząc z Jonasem na molo, jakiś czas później.
-denerwuje mnie ten skrzek mew- odparł Jonas patrząc w niebo na białe, drące się ptaki.
-nigdy w życiu jeszcze nie pływałam łodzią po morzu. Bardzo bym chciała- powiedziała Kira I odgarnęła z czoła czarne włosy.
-następnym razem wynajmę łódź I oboje wybierzemy się w rejs po morzu- odparł chłopak.
-trzymam cię za słowo!- po tym zdaniu milczeli przez chwilę dając się ponieść dźwiękowi fal. W oddali na horyzoncie dało się dostrzec małą sylwetkę statku.
-spójrz! Statek- powiedziała dziewczyna wskazując palcem w tamtym kierunku.
-widzę. To pewnie kupiecka jednostka, która płynie z zamorskich miast do naszego kraju- odparł Jonas.
-byłeś kiedyś za morzem?
-raz w życiu. Gdy miałem dziesięć lat. Podziwiałem egzotyczne miasto Magal leżące na wschodzie. Jeden z moich najlepszych przyjaciół jest żeglarzem. Sabal Blackwatter, który non stop przemierza wodne zakątki tego świata.- Jonas nie chciał jednak rozmawiać o Sabalu. Bał się, że palnie pewne głupstwo, o którym Kira nie wiedziała. Natalie, kasztanowłosa wybranka Jonasa, o której nie wspominał szatynce, była siostrą Sabala.
Wieczorem, gdy zaszło słońce, chłopak siedział przy biurku w swoim pokoju pijąc kubek grzańca. Pomieszczenie oświetlały płomyki świec, oraz księżyc, który w bezchmurną noc rzucał białą poświatę na pokój. Jonas był po południu w tutejszej bibliotece I wypożyczył kilka zwojów pergaminu, w tym he dotyczące upiorów I historii Rybiego Grodu. Otrzymał również wcześniej raport od sekretarzy barona. Wyczytał z niego, że w okolicy grasuje Banda zbirów, którzy od czasu do czasu łupią przejezdnych handlarzy, sprzedających sprzęt górniczy. Zaciekawiony tym faktem, przeglądał stare zapiski z historii miasteczka. Nagle natrafił na coś bardzo ciekawego.  

"Baron Lucyan, w 1236 roku zarządcą będąc, dostrzegał w potokach okolicznych zarodki złote. Zaciekawiony Począł on badać sprawę przy pomocy magistra Leona Gardona, który zgodził się na pomoc w tejże sprawie. Po wnikliwej analizie gleby I pomocy czarodzieja, ustalono, że pod grodem znajduje się nieokreślonej wielkości, lecz bardzo duże złoże hydrzego złota. Sprawa nie została jednak rozpatrzona pozytywnie przez Lorda Withan, który zakazał budowy jakichkolwiek kopalni na miejscu grodu"

Jonas wziął spory łyk grzańca I oparł się o krzesło. Począł myśleć. A myślenie to było niezwykle intensywne i intrygujące. Nagle go olśniło.  
-przecież to takie proste! Złoże złota. Ci zbójnicy. Rabowanie sprzętu górniczego. Ta zmora. No tak!- powiedział sam do siebie, po czym wstał, ubrał buty, kaftan, do pasa uwiązał miecz i zabrał ze sobą lampę oliwną. Następnie zdmuchnął świecę I wyszedł z pomieszczenia na korytarz.  
-a ty dokąd?- spytała zaciekawiona Kira, która akurat przechodziła przez drewniany korytarz.
-do latarni morskiej. Zabraniam ci iść za mną rozumiesz?!- odparł Jonas ostrym tonem.
-chwila! Przecież tam jest ten upiór! Co się stało?!
-wyjaśnię ci jak wrócę!- chłopak nie oglądał się. Wyszedł z budynku na dwór. Po chwili opuścił bramę do grodu. Szedł przez chwilę drogą, a potem skręcił w prawo, w polną ścieżkę. Prowadziła Ona przez dwa niewielkie wzgórza do stromego klifu, na którym wznosił się stary budynek latarni morskiej. Był on zamszony I stary. W oknach brakowało szyb. Dach magazynu był potłuczony I brakowało w nim dachówek. Upiorne miejsce. Idealne na żywot zmory. Jonas chwycił za klamkę drzwi I pchnął je ostrożnie. Zawiasy zaskrzypiały potwornie. Chłopak wszedł do pustego magazynu połączonego z latarnią. W środku roiło się od pajęczyn, starych lin, poprzewracanych beczek, sieci rybackich I szczurów. żółty płomień lampy oświetlił wnętrze. Pusto. Zdawało się nie być nikogo w środku. Jonas spostrzegł drabinę prowadzącą na strych. Podszedł do niej I ostrożnie chwycił za szczebel. Wydawała się solidna, mimo swojego wieku. Jonas zaczął bardzo powoli wchodzić na górę, a pod jego nogami skrzypiały szczeble drabiny. Będąc już niemal na samej górze, chłopak położył lampę na drewnianej podłodze. Wychylił głowę. Strych był pusty. Stała tu tylko olbrzymia, dębowa szafa, którą dawno przeżarły korniki. Delikatnie wszedł na górę. Podłoga trzeszczała nieco. Ująwszy lampę w dłoń, postanowił się tu rozejrzeć. Stąpał bardzo powoli. Mijał kolejne krokwie podtrzymujące dach. Wkrótce się zatrzymał. Czuł, że coś go obserwuje, więc zamarł w miejscu. Następnie wziął głęboki oddech I odwrócił się. Przed nim stała zmora. Szkaradna karykatura młodej kobiety z ostrymi zębami, jaszczurczymi oczami I zakrzywionymi szponami. Miała na sobie podartą sukienkę
-no I wybiła godzina co? Wyświadczę ci przysługę. Odeślę cię z powrotem tam, skąd te chciwe skurwysyny cię przyzwały.- rzekł, dobywając miecza.
-usmażę cię w czeluściach piekła gnido!- rozległ się przerażający syk zmory. Potem upiór zawył I ruszył z impetem do ataku. Jonasa zaskoczyła prędkość stwory. Natychmiast rzucił się w lewo, by uniknąć starcia. Nie zdążył do końca umknąć, szpony przejechały mu po plecach rozdzierając kaftan. Jonas zawył I poturlał się po ziemi. Zmora znów zaatakowała. Tym razem chłopak zdążył zareagować. Kopnął upiora z całej siły w kolano, a ten upadł. Błyskawiczny zamach mieczem, ale rękę coś przyblokowało. To dłoń zmory zacisnęła się na nadgarstku. Oślepiający ból w ręce Jonas wypuścił ostrze I z całej siły smagnął potwora lampą przez twarz. Ten puścił I odskoczył. Lampa rozbiła się na podłodze, rozlany olej zajął się ogniem. Zmora znów zaatakowała. Chłopak kopnął płonącym strzępem w stronę upiora, który odskoczył lekko. To dało Jonasowi czas na sięgnięcie po miecz. Zaatakował! Ciął niezbyt pewnie z lewej od góry, nie trafiając. Zmora była niezwykle szybka. Raz po raz drapała Jonasa po różnych częściach ciała, raniąc ohydnie. Nagle pokaleczonemu chłopakowi udało się zablokować uderzenie. Ręka zmory nabiła się na ostrze, tworząc szramę, z której nie pociekła krew. Zawyła I zaatakowała, ale stanęła na zwęglonej już od ognia desce i pół podłogi wtem się zawaliło. Jonas runął na dół, upadając na stos min I beczek. Ciało zmory trzasnęło o kamienną podłogę, ale upiór błyskawicznie się podniósł. Chłopak chwycił za miecz i ledwo wstał. Zmora była już gotowa do ataku.
-zjem ci flaki głupcze- huknęła stwora i rzuciła się do kolejnego ataku. Jonas błyskawicznie przypomniał sobie o nożu który schowany był w kieszeni. Wspiął się na beczkę, kopnął potwora w twarz I popchnął jedną z beczułek, tak by zwaliła go z nóg. Sięgnął po nóż I chwycił go za ostrze. Zmora znów zaatakowała. Jonas poczekał na odpowiedni moment. Cisnął nożem w upiora. Celował w brzuch, rzut przyniósł jednak lepszy efekt, potworzyca dostała w lewe oko. Zawyła przeraźliwie. Chłopak ostatkami sił podniósł miecz I odrąbał zmorze ohydny łeb. Głowa poturlała się po ziemi, a ciało upadło nieruchome. Jonas wypuścił z ulgą powietrze I szybko odsunął się od płomieni. Utykając, dotarł do drzwi, lecz zabrakło mu sił. Cały ociekał krwią I zwalił się z nóg na posadzkę. Usłyszał kroki. Następnie do Sali weszło czterech ludzi w kominiarkach z mieczami oraz... Gama, który dzierżył w rękach nóż.
-no no Jonas... Nie sądziłem, że pokrzyżujesz mam plany. Cooś czułem, że zjawi się ktoś, kto zacznie węszyć. Widziałem twoje notatki w pokoju. Jesteś bystry, ale twoja ciekawość cię zgubiła.- rzekł zimno Gama.
-ty! Chodzi ci tylko o jakieś pieniądze. Dla nich pozwoliłbyś zmorze zabijać. Plądrowałeś wozy górnicze... Chcieliście się dobrać do hydrzego złota a zmora miała przegonić stąd mieszkańców.- jęknął Jonas czując krew na wargach.
-to nie są jakieś tam pieniądze. To hydrze złoto. Jedno z najrzadszych na świecie. Będę się pławił w luksusach! Ty całe życie tak spędziłeś, a ja?! Byłem biedny I głodowałem. Te pieniądze mi się po prostu należą!-huknął Gama- a teraz wybacz, widziałeś zbyt wiele. Muszę cię zabić- w powietrzu zabłysnął nóż, lecz nagle coś świsnęło I szatyn zawył przeraźliwie z bólu. Jego towarzysze padli na ziemię ranieni bełtami od kuszy, dwaj pozostali unieśli ręce w geście poddania się. Do budynku weszło dziesięciu strażników I Kira.
-zakujcie ich w kajdany- rozkazał brodaty dowódca. Jego podkomendni poczęli wykonywać rozkaz, jednak Gama otrząsnął się z bólu, jaki zadawał mu bełt sterczący z pleców. Pośpiesznie chwycił Kirę za włosy I przystawił do gardła nóż
-dajcie mi odejść, albo ją zabiję!- ryknął. Dziewczyna zaczęła płakać
-Niee!- krzyknął Jonas. Wartownicy cofnęli się
-spokojnie. Nie rób Jej krzywdy- rzekł dowódca. Nagle Jonas z całej siły walnął Gamę w tylną część kolana. Ten zawył I upadł. Rozpoczęła się szarpanina. Bijatyka, między dwoma chłopakami. Jonas znalazł miecz I wbił go w serce Gamy. Ten jęknął I znieruchomiał na ziemi. Kira jęknęła cicho. Spomiędzy żeber wystawał nóż. Dziewczyna leżała w kałuży krwi.
-Kira!- wrzasnął Jonas przerażony I podbiegł do niej.
-widzisz głupku? Uratowałam cię.- wyszeptała.
-nie! Nie! Nie zasypiaj!- darł się chłopak.
-pamiętasz obietnicę? Że przepłyniemy się łódką?
-tak. I jeszcze popłyniemy na koniec świata, ale nie zasypiaj!
- a nade wszystko... Nigdy ci nie powiedziałam... Jonas. Kocham cię...- wyszeptała ostatkiem sił I znieruchomiała. Jonas poczuł łzy na policzkach. Dlaczego Ona? Czym zawiniła? To się nie dzieje naprawdę. A najgorsze było to, że Jonas nie mógł Jej odpowiedzieć "ja ciebie też", bo tak naprawdę nigdy nie wiedział, Czy naprawdę ją kocha.

KONIEC
-

hejszyszki

opublikował opowiadanie w kategorii fantasy, użył 2462 słów i 13809 znaków, zaktualizował 8 kwi 2016.

2 komentarze

 
  • kar

    Tyle czasu upłynęło odkąd mi je pokazałeś ja nadal do niego wracam

    23 maj 2018

  • .

    ''Niczego nie czuję, stwierdził ze zgrozą, niczego, najmniejszego wzruszenia. To, że teraz obejmę jej plecy, to gest rozmyślny, wyważony, nie spontaniczny. Obejmę ją, bo czuję, że tak trzeba, nie dlatego, że pragnę. Niczego nie czuję.(…) Trochę poświęcenia, pomyślał, tylko trochę poświęcenia. To ją przecież uspokoi, uścisk, pocałunek, spokojne pieszczoty… Ona nie chce więcej. A nawet, gdyby chciała, to co? Trochę poświęcenia, bardzo mało poświęcenia, przecież jest piękna i warta… Gdyby chciała więcej… To ją uspokoi. Cichy, spokojny, delikatny akt miłosny. A ja… Mnie przecież jest wszystko jedno, bo Essi pachnie werbeną, nie bzem i agrestem, nie ma chłodnej, elektryzującej skóry, włosy Essi nie są czarnym tornadem lśniących loków, oczy Essi są piękne, miękkie, ciepłe i modre, nie płoną zimnym, beznamiętnym, głębokim fioletem. Essi uśnie potem, odwróci głowę, otworzy lekko usta, Essi nie uśmiechnie się z tryumfem. Bo Essi… Essi nie jest Yennefer.''

    21 wrz 2016