Hikikomori IV

- Co ty bredzisz? – warknąłem do Miry.
Dziewczyna zmarszczyła brwi. Podeszła do Yukiko i mnie, przyglądając się dziewczynce. Kucnęła tak żeby być na wysokości jej oczu.
- Królowa Śniegu, to jedna z najpotężniejszych zjaw, w końcu ciężko wygrać z mrozem. Bardzo rzadko łączy się z ludźmi. Wiesz to ekscentryczka, rzadko kiedy pojawia się człowiek, który mógłby się z nią zsynchronizować i do tego wytrzymać jej hmmm… upodobania? Oczywiście też wszystko, już jasne czemu Yukiko trzyma się swojego dziecięcego wyglądu. Ann pewnie myślała, że jesteś jakimś pierwszym z brzegu idiotą, którego wciągnie w swoją chorą grę, bo potężnych zawsze odnajdujemy. Niespodziankę miała. Już taka niestety jest i nikt, ani nic tego nie zmieni.
Wziąłem dziewczynkę na ręce, przyciskając do siebie.
- Dacie nam spokój czy nie? – zapytałem tylko.
- Nie. Dopóki nie przejdziesz szkolenia nie ma mowy. Poza tym nasza obecność odstraszy na blondynę, bo stwierdzi że jesteś po naszej stronie.
- Ona jest po drugiej stronie barykady? – zapytałem lekko się uśmiechając.
- Nieeee – Mira roześmiała się. – Walczy po tej samej stronie co my, tylko ma trochę zakrzywione poglądy i należy do tych chorych ruchów. Wszystko ci wytłumaczę, w końcu to nie jest tajemnica. Po szkoleniu będziesz mógł wrócić, prosto do domu i żyć starym życiem.
Czując, że i tak nie mam wyjścia usiadłem z powrotem na krześle. Mira usiedła naprzeciwko mnie.
- Gdzie będzie to szkolenie?
- Gdzie tylko zechcesz – powiedziała śmiejąc się. – Wezmę wolne i sama cię przeszkolę, nie powinni mieć jakiś wątów do tego. Lotna polecisz do bazy z informacją?
Indianka skinęła głową wychodząc z kawiarni. Przez szybę zobaczyłem, jak się rozgląda i po chwili zmienia w sokoła. Rozpostarła swoje skrzydła i odleciała.
- Każdy może przeprowadzać takie szkolenia? – zapytałem gładząc Yukiko po włosach.
- Nieee – srebrnowłosa pokręciła głową. – Tylko dowództwo, albo osoba specjalnie powołana. – Spojrzałem na nią zaskoczony. Nie wyglądała, na jakąś władczynię, a zachowanie blondyny wobec niej też na to nie wskazywało. – Jestem generałem – powiedziała z lekkim rumieńcem. – Ann o tym nie ma zielonego pojęcia, uważa mnie za najzwyklejszego szeregowca, bo Lotna nie jest zbyt potężna. Nawet jej Marry jest potężniejsza. Dla tych na górze oczywiście to drugoplanowe. Ich zdaniem najważniejszy jest stosunek do ludzi, charyzma, stosunek do zjaw, więź ze zjawą i skuteczność. Ostatecznie wyszło, ze w te siedem lat stałam się najmłodszym generałem, w ciągu ostatnich pięciu stuleci.
-Gratuluje – mruknąłem, przyglądając się grze świateł w jej włosach.
- Ann, non stop ci zarzucała, że zepsułeś swoją zjawę i potraktowałeś ją jak zabawkę. Mam racje? – kiwnąłem głową. – Nie słuchaj jej pod tym względem. Dla niej zjawy to są słudzy, bezmyślne istoty, stworzone do walki. Spotkałam wielu strażników, ale żaden nie potraktował swojej zjawy jako obuwie – prychnęła.
- Jednak mumia słucha jej poleceń i ją broni – powiedziałem.
- Bo musi braciszku – wtrąciła Yukiko. – Ta głupia blondynka jest jej panią. Są związane paktem. Ale Marry jest bardzo nieszczęśliwa. Współczuje jej. Na szczęście jej pani jest bardzo okrutna, a Marry lubi sprawiać ból. Chyba to zauważyłeś. Prawda braciszku?
Mruknąłem coś pod nosem, pocierając się po tyle głowy. O sadyzmie mumii już się przekonałem.
- Twoja relacja ze zjawą jest pod tym względzie wzorowa. Obustronne zaufanie, szacunek, przyjaźń. Ale patologiczne pod względem, że boisz się jej użyć, z czasme samo to się naprawi jak poznasz lepiej jej możliwości.
Srebrnowłosa spojrzała na zegarek.
- Musze już iść. Wiecie robótka czeka. Przyjdę wieczorem do was. Do zobaczenia.
Pocałowała mnie w policzek, a Yukiko poczochrała i wyszła z kawiarni pędem.  Po chwili podeszła do nas kelnerka, z rachunkiem. Zapłaciłem szybko i wyszedłem.
- Maleńka wiesz jak trafić do domu? – zapytałem. Dziewczynka pokiwała głową ciągnąc mnie, w stronę zatłoczonej ulicy. Kilka minut, później wchodziliśmy do domu. Gdy tylko zamknęły się za nami drzwi poczułem, ogromną ulgę. Osunąłem się po ścianie na ziemie.
- Nigdy więcej nie wyjdę z domu Yukiko – powiedziałem wpatrując się w sufit.
- Oczywiście, że nie wyjdziesz – usłyszałem chłodny głos. Szybko usiadłem. Przede mną stała blondyna, trzymając w ręku coś w kształcie noża, ale owiniętego bandażem, przyłożonego do szyi Yukiko. – Oni cię wyniosą, w częściach.
Dziewczynka patrzyła spokojnie, w moje oczy. Kiwnąłem lekko głową. Blondyna przeszyła mnie lodowatym spojrzeniem.
- Niech tylko spróbuje, przybrać formę bojową, to ją zabije. W końcu zjawa, może zabić zjawę. Wstawaj. Ręce na głowie.
Posłusznie wstałem uśmiechając się lekko. W głowie, kiełkował mi już plan.
- Co cię sprowadza, w moje skromne progi blondi? – zapytałem lekko.
- Załatwiam swoje sprawy.
- Jakie sprawy? – oparłem się wygodnie o ścianę.
- Pozbycie się problemu. Skoro nie chcesz być moim towarzyszem i przyłączasz się do nich tych spaczeńców, co nic nie robią, a nazywają się strażnikami bramy i do tego mnie atakujesz, takiej prowokacji nie mogę puścić płazem. Po prostu cię zabije – powiedziała uśmiechając się okrutnie. – Marry ukształtuj drugi nóż. Najlepiej taki żeby dobrze się nim rzucało. Moja zjawa bardzo lubi krew, dlatego dałam jej imię Krwawej Marry. Szkoda, że nie trafiła mi się prawdziwa Krwawa Marry, muszę się tylko zadowolić Cleopatrą. Wielka szkoda…
Patrzyłem jak w jej drugiej ręce formuje się kolejny bandażowy nóż.
- Masz może ochotę na lody? – Zapytałem. Blondyna wytrzeszczyła na mnie oczy. Uśmiechnąłem się lekko. – Bo ja mam. Yukiko byłabyś tak miła? – Dziewczynka kiwnęła głową. przekręciłem zawór przeciwpożarowy.
Z sufitu chlusnęła woda, zalewając wszystko. Temperatura gwałtownie spadła, a woda wokół blondyny i Yukiko zmieniła się w lód. Patrzyłem jak Ann pokrywa szron i lód. Po chwili zmieniła się w lodową rzeźbę. Zakręciłem zawór.
Drzwi otworzyły się gwałtownie. Spojrzałem na nie. Do środka wpadła Mira, a za nią wleciała Lotna.
- Odsuń się. Lotna widziała, jak Ann włamuje się do twojego do… - srebrnowłosa zawiesiła się widząc, posąg lodu zrobiony z blondyny. – Czy ona?
- Za godzinę się rozmrozi – powiedziała Yukiko, odsuwając się od posągu.
- Przepraszam – powiedziała cicho Mira. – Nie pomyślałam o tym. Powinnam od razu was ukryć. Zapomniałam, że Ann wyleciała z wojska za poderżnięcie gardła, jednemu chłopakowi. Zabiorę, was do świetnego lokum. Ona, o nim wie, ale tam nie bywa. Wiecie boi się, plus właścicielka jej nie znosi. Ale  was na pewno polubi. To świetna osoba. Ale lekko dziwaczna. Chodźmy – powiedziała wesoło. Lotna usiadła jej na przedramieniu.  

Komentujcie piszcie do mnie oceniajcie udostępniajcie, bo to bardzo motywuje !!!

ChateFranciase

opublikowała opowiadanie w kategorii fantasy, użyła 1282 słów i 7201 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik Vinyl3

    To jest po prostu super!!!!!!!!!!!!!!! :jupi:  <3

    27 kwi 2016

  • Użytkownik Demen

    Bardzo ciekawe czekam na następna część

    15 wrz 2015