Wszytko zawsze toczyło się powoli. Raz lepiej raz gorzej, lecz tego dnia wszystko się zmieniło....
To był pochmurny poranek Eliza obudziła się zalana potem. Miała sen niby rzecz normalna lecz ten był inny. Śnił się jej chłopak niezwykle urodziwy, biło od niego jasne ciepłe światło. Lecz gdy Eliza myślała o tym przy śniadaniu czuła że coś jest nie tak, czuła że coś się wydarzy, nie wiedziała co myślała "Może mama coś szykuje na jej 20 urodziny ". Ta myśl szybko odpędziła, gdyż jej matka nigdy o tym nie pamiętała, zawsze była pogrążona w swoim świecie, który zamykał się za drzwiami jej pokoju. Niezwykle ciemnego i jak według niej przerażającego pokoju. Dlatego też nigdy tam nie chodziła po prostu wolała tamtego miejsca unikać. Tak siedząc i rozmyślając spojrzała na zegarek było już późno godzina 8.33 a na 9 musi być w szkole. Szybko dokończyła śniadanie i dokonała porannych rytuałów kobiecych i pobiegła do szkoły. Tak się spieszyła że nie zwracała na nic uwagi. Wbiegła do szkoły przebrała się z zimowych ubrań gdyż był środek mroźnego stycznia. Nigdy nie lubiła tej pory roku, ale nic nie mogła poradzić. Szatnia tętniła życiem, ludzie wchodzili i wychodzili. Najstarsze klasy miały ten przywilej, że posiadały tzw. boxy w których siedzieli grali w karty. A ona jako jedna z nich również posiadała ten przywilej. Do lekcji miała jeszcze 5 minut, więc bez zastanowienia po krótkim przywitaniu poszła pod salę. Tam spotkała Izę swoją dobrą koleżankę. Gdy Iza zobaczyła Elizę od razu rzuciła się jej na szyję.
- Wszystkiego najlepszego kochana z okazji urodzin. Eliza cała zaczerwieniona podziękowała w tym czasie reszta klasy ruszyła z życzeniami, lecz nieubłagany nauczyciel matematyki przerwał tą sielankę i ogłosił początek zajęć. Jubilatka ucieszyła się była osobą, która szybko się peszyła. Po wejściu do klasy zajęła swoje ulubione miejsce pod oknem i obserwując ludzi za oknem odpłynęła.
Obudził ją dopiero kusiec w bok od Izy, gdyż Edek nauczyciel od matematyki bacznie jej się przyglądał i w tym momencie poprosił ją do tablicy. Eliza miała dziwny dar jak sama o tym myślała wystarczyło jej chwilowe spojrzenie w zeszyt, podręcznik koleżanki i już wiedziała na czym polega dane zagadnienie zadanie. Nikomu o tym nie mówiła skrywała to od zawsze w sobie, a gdy ktoś o to pytał wzruszała ramionami z odpowiedzią "Uczę się dużo w domu, mama wywiera na tym duży nacisk". Początkowo miała z tym problem była szykanowana w klasie. Lecz z czasem ludzie przywykli a ona nie zwracała na to uwagi. Nigdy nikomu się nie zwierzała nie posiadała przyjaciółki. Lecz gdy wróciła do ławki i spojrzała na okno aż przetarła oczy ze zdziwienia na szybkie pojawił się malunek "dziadka mroza" miewała takie zwidy wcześniej więc w celu sprawdzenia czy znowu jej się zdaje zagadała do Izy.
- Widzisz tamtego ptaszka na gałęzi? Wskazała go tak że na kierowała jej wzrok na mroźny malunek.
- Gdzie? Ja nic nie widzę. Iza przyglądała się wytężała wzrok i nic nie widziała.
- No tam na gałęzi koło okna.
- Nie widzę nic znowu mnie w konia robisz. Iza zajęła się dalej lekcja a Eliza obserwowała malunek, który zmienił się z wizerunku róży w ludzką twarz. Już domyślała się gdzie ja widziała lecz wtedy zadzwonił dzwonek na przerwę. Zebrała rzeczy i nie wzruszona poszła na korytarz czekała ją lekcja z godziła czyli godzina wychowawcza dużo pogadanek i nic więcej. Stała tak zamyślona gdy nagle usłyszała pisk dziewcząt z klasy.
- Słyszeliście będziemy miały nowego faceta w klasie, Daga słyszała że jest z Estonii będzie u nas od jutra. Ta wieść poruszyła wszystkich. Każdy myślał jak będą się z kim dogadywać.
- A tam na pewno zna polski a jak nie to nie będziecie mogły z nim romansować. Męska część klasy nie okazała takiego entuzjazmu jak kobiety.
-Gadanie jakoś się dogadamy mogę iść o zakład że biegle zna polski. I w tym momencie powstały zapisy zakładów każdy bronił swojej racji na nic zdały się próby zorganizowania lekcji pani nauczyciel. Udało się jej zdobyć głos słowami " Będziemy mieli w klasie nowego ucznia..." Klasa słuchała lecz tylko w połowie chłopcy krytykowali ogólne poruszenie a Eliza zastanawiała się czy to nie o nim śniła. Poczuła wibracje w kieszeni to była mama. Wyszła z klasy za przyzwoleniem i odebrała.
-Hej córciu, przepraszam że dzwonie ale moja przyjaciółka Danuta znasz ją, zaprosiła nas na wieczór będzie u niej jej daleki bratanek od strony męża i jak słyszałam będzie w waszej szkole od jutra. Prosiła mnie byś pomogła mu się tu odnaleźć.
- Eh... Mamo ale ja dziś wieczorem....
- Dobrze że się zgadzasz, jesteś wspaniałą córka. Po tych słowach rozłączyła się bardzo szybko.
- Świetnie zawsze to samo. Wróciła wściekła do klasy z mina zabójcy.
Iza od razu ja zakatowała.
- Co się stało? Znowu matka?
- Tak a jak inaczej... Musimy przełożyć wypad do kina dzisiejszy, Tomek się wkurzy chciał byśmy szły z nimi.
- Ale dlaczego przecież dziś są twoje urodziny...
- Moja matka tego nie rozumie ona nawet nie pamięta że dokładnie 20 lat temu wydała mnie na świat. Za to powiem ci coś lepszego, Ten nowy będzie mieszkał u przyjaciółki mojej matki to jakiś jej daleki bratanek od strony męża. Iza zrobiła oczy jak pięcio złotówki.
- Co ty pitolisz.... ale ci zazdroszczę też bym chciała go poznać jako pierwsza. Zasmuciła się tu bardzo lecz Eliza miała inne zdanie na ten tamta.
- Cieszyć się że będę musiała go niańczyć pf...
Zadzwonił dzwonek reszta dnia minęła jak co dzień lekcje przerwa i tak dalej. Dopiero w domu gdy wróciła uświadomiła sobie że na taka okazje nie pójdzie w byle spodniach. Wyszukała sukienkę wyprasowała ją gdyż męki materiał był podatny na zagniecenia. Na godzinę 19 była już gotowa makijaż granatowa sukienka z zamkiem na plecach. Tak ubrana wsiadła do samochodu matki i ruszył w drogę, gdy przyjaciółka matki wpuściła je do środka i wprowadziła do salonu Eliza oniemiałą był tort balony kokardki napis STO LAT ELIZO i ten tajemniczy nieznajomy ze snu i szyby....
CDN
Dodaj komentarz