-Jutro szkoła -pomyślałam. Muszę w końcu odrobic te głupie lekcje. Poszłam po książki i zeszyty po czym usiadłam do lekcji. Co niektóre były trudne ale jakoś dałam radę. Najbardziej nienawidzę matematyki. To najgorszy przedmiot jaki może istniec. Ledwo skończyłam lekcje i już zasnęłam.
Obudziłam się o 10;00, zaspałam. Jaka ja mądra... Stwierdziłam że dziś nie pójdę do szkoły. Zresztą miałam jeszcze dwie lekcje, ponieważ w poniedziałki zawsze szybko wracam. Wstałam, poszłam się umyc i zrobic porządek w pokoju. Potem ubrałam adidasy, jeansy i bluzę. Zeszłam na dół do kuchni i zrobiłam jajecznicę i kawę. Było bardzo cicho w domu. Byłam tam tylko ja pośrodku wielkiego domu. Było bardzo cicho i nudno. Żadnej żywej duszy oprócz mnie. Gdy wyszłam na dwór zobaczyłam w ogrodzie szczeniaka. Był malutki i bezbronny. Chyba się bał. Wyglądał na wychudzonego. Wyglądał jakby miał około dwóch miesięcy. Jego rasa to husky. Lekko padał deszcz i było pochmurnie. Podeszłam do pieska ale on się mnie przestraszył i uciekł w kąt ogrodu.
-Spokojnie, nie bój się- powiedziałam miłym głosem i wystawiłam rękę ku niemu.
Wtedy zauważyłam jaki on jest brudny. Miał chyba małą ranę na grzbiecie. Ciężko było mi go wyjąc. Dużo piszczał, ale jak go w końcu wyjęłam i przytuliłam to nawet sam się wtulił. Wzięłam go do domu i pierwsze co zrobiłam to dałam mu coś do jedzenia i picia. Jadł jak opętany. Jak zjadł to oczywiście biegał wesoło po całym pokoju. Śmiałam się, śmiałam się jak nigdy. On mnie rozweselał. Nie pamiętam kiedy się ostatnio śmiałam, ale to było dawno temu. Oczywiście pieska wykąpałam aż się błyszczał. No może bez przesady, że się błyszczał, ale był lśniący i pachnący. Wtedy musiałam opatrzyc jego ranę. Wcale nie była taka duża.
-Z kim ty się biłeś łobuzie, co?- zapytałam do psa śmiejąc się. On odpowiedział radosnym szczekaniem i kręceniem ogonka.
-Hmm...chyba trzeba ci dac imię- zamyśliłam się. Jesteś chłopczykiem.
-Nazwę cię Ares -krzyknęłam aż szczeniak podskoczył. Wtedy wybuchłam szaleńczym śmiechem. Po chwili usłyszałam dźwięk dzwonka.
-Kto to? Już idę -chyba nie powinno nikogo byc, przecież ogólnie miałam jeszcze jedną lekcję więc? Poszłam do korytarza a za mną Aresik. Otworzyłam drzwi i tam był... Michael.
-Hey Emi -powiedział radośnie.
-Hej co ty tu robisz? - zapytałam.
-Przyszedłem do ciebie. Chciałem cię zobaczyc -odpowiedział.
-Ty nie w szkole? -na mojej twarzy malowało się głębokie zdziwienie. Przynajmniej tak mi się zdawało.
-Baba od geografii zachorowała i skończyłem lekcje szybciej- uśmiechnął się słodko.
-Spoko -uśmiechnęłam się z przymusu.
-Wyjdziemy gdzieś? -zaproponował.
-Ale...ja teraz psa pilnuję i...- mówiłam, ale on mi przerwał.
-weźmiemy go- mrugnął.
-Ale nie mam smyczy- lekko posmutniałam, bo ciekawie by było wyjśc z Aresem na spacer. Zresztą nie byłam nigdy z psem na spacerze.
-Ale ja mam w samochodzie- wyszczerzył się.
Zaśmiałam się i poszłam za przystojnym wilkołakiem.
-Proszę - podał mi smycz.
Zawołałam szczeniaka a on zjawił się przy mnie w mgnieniu oka.
-Skąd masz tego psa?- zapytał nagle.
-Znalazłam go w ogrodzie przemoczonego, brudnego i lekko rannego.
-Niezły z niego wilk. Da się go może trochę wyuczyc, ale i tak nam nie dorówna- pogłaskał Aresa.
-To gdzie idziemy?- spytałam biorąc głęboki wdech.
- Do lasu, parku?
-Okej.
Szliśmy w stronę lasu, a pies mnie ciągnął że o mało co się nie przewróciłam. Ten pies był bardzo silny, nie miałam pojęcia że aż taki silny będzie. Michael jest całkiem miły, lepszy niż ten Nicolas. Bardziej go polubiłam niż wampira. Z zamyślenia wyrwały mnie ręce wilkołaka. Pies mnie zaplątał a mocne ręce alfy mnie złapały. Był taki delikatny i silny.
-Przepraszam i dziękuję- zarumieniłam się, gdy mnie postawił na ziemię.
-Nie ma za co - powiedział i się uśmiechnął.
-To gdzie ten Ares- szukałam psa wzrokiem. Puściłam go gdy złapał mnie Alfa, bo nie dawałam rady go już utrzymac.
-Oj mała, co ty taka słaba. A miałaś byc moją mocną alfą- złapał się za brzuch i śmiał się.
-Pff- parsknęłam i zrobiłam obrażoną minę.
-Oj nie gniewaj się mała -przejechał dłonią po moich włosach.
-Czy ja się gniewam? -przekrzywiłam twarz.
, , Jasne że się gniewam, ale chcę byc miła, Nie lubię jak ktoś się ze mnie śmieje. Na takie osoby jak ty pragnę się rzucic i wgryźc w jego szyję aż zdechnie''.
- Nie nie gniewam się- odpowiedziałam mu na moje własne pytanie i zaśmiałam się lekko.
-Taa...mnie nie oszukasz -mrugnął do mnie. Odwróciłam głowę i nawoływałam psa. Jakoś nigdzie go nie było, pewnie pobiegł gonic wiewiórkę czy coś.
-Gdzie ten pies?- zapytałam cicho. Nie wiem czy pytałam się Michaela czy siebie ale w każdym bądź razie się pytałam.
-Zaraz przybiegnie- Wtedy zobaczyłam jak Ares biegnie z jakąś...kaczką? W pysku.
-Boże, Ares!- krzyknęłam na psa a on zapiszczał i skulił uszy. Dawaj tą kaczkę !
-HAHAHA! -śmiał się Michael. Rzuciłam na niego złowieszcze spojrzenie i kazałam psu wymuścic kaczkę.
-Wypuśc ją- krzyknęłam a pies wykonał moje polecenie.
-Nie wolno ci polowac na kaczki ani inne żywe zwierzęta zrozumiano?- powiedziałam psu bardziej łagodnie.
-Z czego się tak śmiejesz? -podeszłam do Michaela i skrzyżowałam ręce trzymając jednocześnie psa na smyczy. Automatycznie alfa się na mnie spojrzał.
-Z...psa i...- dalej się śmiał i ledwo to wypowiedział, ale ja nie dałam mu dkończyc.
-Dobra nie kończ- poszłam dalej a on za mną.
-Chciałbym ci coś powiedziec Emi- nagle pojawił się przede mną a ja odskoczyłam w przestrachu.
-Nie strasz mnie tak! -krzyknęłam na niego.
-Jesteś stworzona do bycia alfą albo królową wampirów. Poza tym jesteś cudowna i piękna- zabłyszczały mu oczy.
-I co?- zaciekawiłam się.
-Chciałabyś iśc ze mną na bal?- wyszczerzył się. Wygląda tak słodko jak się szczerzy. Patrzałam się na niego dosyc długo i chyba zauważył, bo zaczął się śmiac a ja zrobiłam się czerwona jak burak. Przynajmniej mi się wydawało, że jak burak.
-No, no jasne- rzuciłam się mu na szyję, nie wiem czemu. Chyba zrobiłam się bardziej czerwona.
-A co z psem?- pocałował mnie w policzek. Nie wiem czemu. Zresztą myślałam że rzuci trochę lepszy tekst np., , Emi chciałabyś byc moją dziewczyną''? No nie wiem. Zresztą i tak w odpowiedzi na to pytanie odpowiedziałabym, , Nie'' i uciekłabym. Więc sądzę, że to dobrze że mi jego nie zadał.
-Emi, co z psem?- zaśmiał się, a ja się ocknęłam.
-Yyy...z psem...zostanie w domu albo go bierzemy- otrząsnęłam się.
-Dobrze. Pamiętaj że będą tam same wilkołaki. Możliwe że wyczują w tobie trochę wampira, dlatego trzymaj się blisko mnie.
-Zapamiętam- kiwnęłam głową.
-Ostatnio wampirom nie podoba się to, że z tobą rozmawiam. Możliwe że też nas obserwują- powiedział ciszej i zaczął się rozglądac.
Materiał zarchiwizowany.
Dodaj komentarz