To moje stare opowiadanie. Umieszczam je tu na prośbę M.
Minęli właśnie jakąś wioskę i wjechali w niewielki lasek, gdy Dom ukazał się ich oczom. Stał pośród sosen i brzóz. Podniszczony, zaniedbany, ale nadal pełen uroku. Na kutym, stalowym ogrodzeniu mignęła tabliczka.
„Na sprzedaż” - zdążyła przeczytać Rebeka.
- Piękny - szepnęła. Robert zerknął na nią kątem oka.
- Zajedziemy?
Spojrzała na niego starając się wyczytać coś z wyrazu twarzy. Uśmiechał się kpiąco. Nabijał się z niej, oczywiście. Dobrze wiedział jak marzła o własnym kawałku podłogi.
- Możemy zerknąć. Nigdzie się nam przecież nie spieszy – odpowiedziała ostrożnie.
Robert zawrócił i zaparkował pod bramą. Kiedyś furtka została spięta solidnym łańcuchem, ale w jakiś sposób jedno oczko zostało zerwane. Rozejrzeli się wokół. W pobliżu nie było nikogo kto mógłby się do nich przyczepić. Nie wiadomo też kogo można było prosić o pozwolenie. Weszli. Do dworku prowadziła droga ułożona ze zwykłych polnych kamieni. Z obu stron ktoś dawno temu posadził lipy, tworząc aleję. Sam dom był przepiękny. Pomalowany na biało, kryty czerwoną dachówką. Obrósł zdziczałymi kwiatami i nieprzycinanymi od dawna krzewami. Wszystkie okiennice zamknięto na solidne sztaby i nie dawało się zerknąć do środka. Obeszli go dookoła. Był znacznie większy niż to się wydawało od frontu, a z tyłu miał jeszcze rozległy park pełen starych kasztanowców, wiązów, lip i grabów. Co tu dużo mówić. Zakochała się.
Oczami wyobraźni widziała już gromadkę ich dzieci szalejącą po parku. Widziała olbrzymi stół przy którym będą siadywać z całą rodziną w niedzielne poranki. Wyobrażała sobie rozświetlone słońcem wnętrza, wieczory przy kominku. Wiedziała, że już się od tej wizji nie uwolni. Zerknęła na Roberta. W jego twarzy nie widziała zachwytu. Rozglądał się wokoło marszcząc brwi, a ona doskonale wiedziała o czym teraz myśli. Dom był stary. Może nie został nawet podłączony do wodociągu. Nie ocieplony, na pewno wymagał nowej instalacji elektrycznej. Jej praktyczny mąż szacował i podliczał koszty. Jego coraz bardziej kwaśna mina nie wróżyła dobrze. On widział problemy, a ona potencjał.
*
Rok. Tyle czasu zabrało jej namówienie Roberta na ten szalony krok jakim było kupienie dziewiętnastowiecznego dworku i to ponad sto kilometrów od ich rodzinnych stron. Użyła do tego absolutnie wszystkich znanych kobietom trików. Zrobiła to z rozmysłem i premedytacją, ale cel osiągnęła. Dom był jej.
Najlepsze w kupieniu nowego domu jest chyba jego urządzanie. Trzeba wybrać nowe, pasujące do okien firanki. Ustawić kwiaty, dobrać meble, kolory ścian. Oczywiście najpierw musiał być długi i kosztowny remont, ale o tym się jakoś nie przejmowała. Jej ukochany mąż nic się w tym względzie nie pomylił. Za to kiedy wszystko było wreszcie gotowe, nawet on przyznał, że było warto. Rebeka była w niebie.
Robert wziął dwa tygodnie wolnego żeby zadomowić się na nowym miejscu i było to jak drugi miodowy miesiąc. Chyba nawet lepszy od pierwszego. Do południa wylegiwali się w łóżkach kochając, powoli, spokojnie. Długo. Chodzili na spacery, jeździli rowerami, pili kawę na tarasie i pikniki w parku. Jednak urlop nieuchronnie się skończył i jej mąż musiał wyjechać w swoją tygodniową trasę. Została w domu sama. Też miała pracę, ale i to szczęście, że mogła ją wykonywać na miejscu, a mając taras, park i piękną altanę stało się to właściwie przyjemnością. Pierwszego dnia po wyjeździe Roberta nawet się nie ubrała. Zasiadła przed laptopem w samej pidżamie i z filiżanką kawy pod ręką, pracowała w rozświetlonej ciepłymi promieniami słońca kuchni. To było życie!!
W południe zrobiła sobie przerwę. Włączyła kojącą, nastrojową muzykę w odtwarzaczu i chodziła po jej własnym, wyśnionym domu. Najbardziej podobał jej się oczywiście salon. Olbrzymi z kominkiem, całą ścianą z półkami pełnymi książek. Na dębowych klepkach przed kominkiem, leżała biała owcza skóra. Uśmiechnęła się na wspomnienie tego, co na niej jeszcze wczoraj robili. Na koniec zaszła na strych. Nie robili remontu dachu. Fachura od budowlanki obejrzał go, opukał i stwierdził, że „takie drewno jeszcze pięćdziesiąt lat wytrzyma”. Ucieszyło ich to i prawdę mówiąc uratowało od ruiny i kolejnych kredytów. Zawsze to parędziesiąt tysięcy w kieszeni w której i tak nic nie było. Przez to nie wiedziała nawet dobrze, co się tam znajduje.
A znajdowało się chyba wszystko. Poprzedni właściciele wynosili tam każdy niepotrzebny mebel i rupieć. Postanowiła, że jak już się odbiją z kredytami to i tu urządzi pokoje, a może pokój zabaw dla dzieci?
Tym bardziej, że wcale nie wyglądało tu jak na klasycznym strychu. Kurzu i pajęczyn oczywiście było w nadmiarze, ale poza tym pełno światła i przytulnie. Zaczęła przeglądać meble, zaglądać do szuflad i kątów. Prawie od razu znalazła coś ciekawego.
W pięknej dębowej komodzie, pełnej zetlałych sukienek, halek, pończoch i bluzek, odkryła dość spore, rzeźbione pudełko. Z bijącym mocno sercem otworzyła wieczko i aż sapnęła zaskoczona. Wewnątrz była dziesiątki jeśli nie setki zdjęć. Wszystkie czarno białe i stare. Każde przedstawiało kobietę. Nagą lub w delikatnym negliżu. Usiadła wygodniej i zaczęła przeglądać zdjęcia kobiet, które dawno już odeszły. Pierwsze, co rzucało się w oczy to ich uroda. Wszystkie bez wyjątku były piękne, choć i to nie oddawało całej prawdy. Wszystkie miały w sobie to coś. Jakiś rys, który zwracał na nie uwagę. Najciekawsza jednak była pewna charakterystyczna cecha zdjęć. Na większości z nich dziewczyny były związane, a jeśli nie to zostały uwiecznione w pozycjach, które można było uznać za uwłaczające i poniżające. Klęczały z wypiętymi pupami, rozłożonymi szeroko nogami, rozkrzyżowane, przywiązane na ręce i nogi. Niektórym włosy zasłaniały oczy, lub odwracały głowy jakby chciały się skryć przed fotografującą je osobą. Inne patrzyły w obiektyw z jakimś na pół udręczonym na pół ekstatycznym wyrazem twarzy. Potwornie ciekawiło ją kim był mężczyzna, który robił te fotografie. Bo, że był to mężczyzna wiedziała od pierwszej chwili. Widziała to w oczach kobiet. Co jednak sprawiło, że dały się przywiązać do olbrzymiego łóżka, które ostatecznie wylądowało tu na strychu? Dlaczego zgodziły się na te fotografie i czemu patrzyły takim wzrokiem?
Stanęła przed olbrzymim lustrem w drewnianej ramie i przyjrzała się sobie. Czy tajemniczy fotograf zwróciłby na nią uwagę?
Była wysoką długonogą i długowłosą blondynką. Błękitne oczy wielkie jak spodki, świeciły figlarnymi iskierkami. Pełne usta i zadarty nosek sprawiały, że przyciągała uwagę. Wsłuchała się w dom. Cisza upewniła ją, że jest sama. Ściągnęła koszulkę, szorty i stanęła całkowicie naga na zakurzonych deskach. Podparła dłońmi piersi. Jak na tak szczupłą kobietę były imponująco duże. Zawsze zwracały uwagę mężczyzn. Pupa jędrna i zgrabna, choć niezbyt duża. Między udami malutka, schludna kępka włosów odrobinę tylko ciemniejszych niż te na głowie.
Zerknęła na porozrzucane bezładnie zdjęcia i przyszedł jej do głowy szalony pomysł. Weszła na łóżko ze zdziwieniem stwierdzając, że jest w zadziwiająco dobrym stanie. Uklękła i chwyciła za wezgłowie wyobrażając sobie, że jest do niego przywiązana jak modelki ze zdjęć. Tyłeczek wypięła jak najdalej i szerzej rozłożyła dogi. Wyobraziła sobie czarny staroświecki obiektyw aparatu skierowany na rozchyloną szparkę i poczuła, że robi się mokra, w dole brzucha rośnie ucisk, a serce przyspiesza. Usłyszała trzask aparatu, a w nosie zakręcił zapach wypalanej magnezji. Musiała zmienić pozę. Mężczyzna, wysoki, i ciemny stoi za nią patrząc w jej najintymniejsze zakątki, ale chce więcej. Przekręciła się na plecy i szeroko rozłożyła nogi. Błysk światła sprawia, że jej różowe płatki zostanę uwiecznione na zawsze. W tym momencie mężczyzna odrzuciłby aparat i wbił się w nią mocno i pewnie. Zamknęła oczy i wsunęłam dłoń między nogi. Starała się sobie wyobrazić twardego fiuta rozpychającego ciasne wnętrze, silne dłonie na ramionach i piersiach, ciężar jego ciała na jej drobnym ciele.
Zaczęła poruszać się tak jakby była z mężczyzną. Dłoń zataczała coraz szybsze kółeczka na nabrzmiałej łechtaczce.
- Nie proszę! – jęczała kręcąc głową. Jej wyobraźnia rozkręcała się coraz bardziej. Wyimaginowany kochanek wziął ją wbrew jej woli, a teraz zdobywał krok po kroku i ciało i umysł.
Przyjemność stawała się coraz intensywniejsza. Wiła się po olbrzymim łożu, czując nadchodzący orgazm. Wiedziała, że będzie wielki. Przyszedł nagle. Wybuchł gdzieś w głębi i ogarnął całe ciało. Krzyknęła, a przez całe ciało przebiegały dreszcze miotając nią na wszystkie strony.
Długo potem leżała rozleniwiona, zbierając siły. To było niesamowite. Doszła tak szybko jak chyba nigdy, a do tego ta rozkosz! Boże, nie miała do tej pory pojęcia, że może tak być. Roześmiała się cicho na myśl, że właśnie zdradziła swojego męża z nieistniejącym mężczyzną i to dzień po jego odjeździe, ale było tak cudownie. Najchętniej zwinęłaby się w kulkę pod zakurzonym prześcieradłem i przespała kilka godzin, ale miała jeszcze sporo pracy. Ubrała się niechętnie, zebrała porozrzucane zdjęcia i wróciła na dół. Postanowiła, że przynajmniej na razie zostaną jej małą tajemnicą.
*
Tego samej nocy wybudziła się na chwilę z głębokiego snu. Wydawało jej się, że gdzieś z głębi domu dobiegają jakieś głosy. Uniosła głowę i wsłuchała się w nie. Tak. Wyraźnie słyszała jęki i okrzyki uprawiającej seks kobiety, a pomiędzy nimi coś jak uderzenia po których kobieta jęczała głośniej. Potwornie nie chciało jej się podnosić, wciąż jeszcze tkwiła w objęciach Morfeusza, ale do diabła, co to mogło być? Nie bała się jednak. Zwykle dobrze wyczuwa atmosferę w danym miejscu, a tu nie czuła żadnego zagrożenia. Zeszła z łóżka, zarzuciła na siebie szlafrok, a wtedy głosy ucichły. Przeszła przez cały dom, zapalając po drodze światła. Nic.
Wróciła do łóżka i uspokojona zasnęła. Takie stare domy często skrzypią. Tu dodatkowo przeprowadzono duży remont, wprowadzono zmiany, a on musiał się do nich przyzwyczaić. To nie mogło być niezwykłego.
*
Następny dzień spędziła dzieląc czas pomiędzy pracę na komputerze, a ogródek. Na razie tylko grabiła liście i wyrywała uschnięte krzewy i chwasty. Już nie mogła doczekać się końcowego efektu, kiedy to zasadzi kwiaty, zrobi skalniak, może nawet oczko wodne . Trzeba będzie głęboko sięgnąć do kieszeni, bo ogród był w fatalnym stanie. Ale jeśli już się za coś zabierać, to na całego. Ponieważ temperatura nadal przekraczała trzydzieści stopni, miała na sobie tylko stanik, szorty i rękawice. Musiała przez to uważać, żeby się nie podrapać, ale wiedziała, że ubrudzona i zakurzona wygląda cholernie seksownie. Właściwie to chciała, żeby ktoś się napatoczył. Kurier, listonosz, sąsiad, ktokolwiek kto na jej widok zacząłby się ślinić. Strasznie lubiła robić wrażenie na facetach.
Może to przez słońce i intensywny wysiłek fizyczny, ale ciągle czuła się podniecona. Marzyła, żeby Robert wreszcie przyjechał. Nie to nie do końca prawda. Marzyła po prostu o kutasie. O kawałku twardego penisa wbijającego się w nią i zachłannych rękach na piersiach. Gdyby zjawił się ten sąsiad, trudno byłoby jej się opanować. Dziwne to było, bo zwykle tak się nie zachowywała. Miała całkiem normalne potrzeby i myśl o zdradzie nie zaświtała jej w głowie ani razu przez pięć lat małżeństwa, wczoraj zrobiła to pierwszy raz w myślach. Solennie obiecywała sobie, że wieczorem rozpali w kominku i zrobi coś fajnego z udziałem ukrytego w ostatniej szufladzie wibratora. Może nawet nagra mężowi jakiś film. Niech wie, co wyprawia w nowym domu.
Niestety ze wspaniałych planów nic nie wyszło. Okazało się, że była tak zmęczona, że po prostu padła na łóżko i zasnęła kamiennym snem, a w nocy znowu usłyszała głosy.
Obudziła się całkowicie przytomna z bijącym mocno sercem. Nie podnosiła się jeszcze, wpatrując się w ciemność szeroko otwartymi oczami, słuchała. Z głębi domy dochodziły wyraźnie kobiece jęki i cichsze westchnienia. Od czasu do czasu również uderzenie w miękkie ciało. Zaczęła drżeć. Nadal nie wyczuwała wokół nic złego, ale przecież mogła się mylić. Na całym ciele pojawiała się gęsia skórka. Bała się, choć nic nie wskazywało na to, że coś jej grozi. Bała się nieznanego.
Mimo to wstała i na palcach ruszyła w ciemność. To był jej dom do cholery i nic nie mogło jej stąd wyrzucić.
Głosy nie cichły. Słyszała je jakoś dziwnie z pogłosem, coś jakby z wielkiej dali, albo jak echo w studni. Wyraźnie dochodziły z salonu.
Gdy wieczorem kładła się do łóżka obeszła cały dom, gasząc wszystkie światła. Nie mogło być mowy, że przeoczyła salon, największe pomieszczenie w domu. Teraz, jednak pomieszczenie pełne było światła. Cichutko podkradła się do futryny, zajrzała i aż sapnęła z zaskoczenia. Widok był tak niezwykły, że aż niemożliwy.
Na wielkim łożu, które jeszcze wczoraj stało na strychu wiły się dwie postacie. Ciemnowłosa krótko ostrzyżona dziewczyna leżała na plecach przywiązana do narożnych słupków łóżka. Między jej nogami klęczała inna naga dziewczyna. Rebeka widziała tylko wypięty mocno tyłeczek, smukłe uda i ciemną plamkę zarostu między nimi. Klęcząca dziewczyna kręciła swoją zgrabną pupą w rytm tego, co najwyraźniej wyczyniała ustami z cipką czarnuli. Trzecią osobą w pokoju był olbrzymi mężczyzna. Miał dobre dwa metry wzrostu, olbrzymie bary, czarne włoski gęsto porastały wielkie ręce i klatkę piersiową. Równe ciemne włosy związał aksamitną tasiemką, a i tak sięgały ramion. Był nagi. Rebeka z fascynacją zahaczyła wzrokiem o jego krocze. Pomimo niesamowicie erotycznej sceny jego penis nie sterczał, ale zwisał między potężnymi udami w tym zachwycającym pól stanie. Był równie duży jak jego właściciel. Mężczyzna trzymał w ręku szeroki skurzany pas. Podszedł teraz do związanej dziewczyny. Ta śledziła każdy jego ruch szeroko otwartymi, pałającymi oczami. Olbrzym pogładził sterczący sutek, niewielkiej piersi końcówką pasa, a potem uniósł go i lekko w nią uderzył. Dziewczyna jęknęła i podrzuciła biodra do góry. Czarnowłosy uderzył w drugą pierś z podobnym efektem. Rumieńce na policzkach związanej mówiły wyraźnie jak bardzo jej się to podoba. Uśmiechnął się leciutko, widać usatysfakcjonowany reakcją dziewczyny i przysunął się bliżej jej twarzy. Ta prawidłowo odczytując intencje olbrzyma wyprężyła się starając dosięgnąć do jego penisa. Udało jej się to tylko częściowo. Niewygodna pozycja sprawiała, że mogła wziąć w usta tylko czubek sztywniejącego z wolna fiuta.
Mężczyzna patrzył z góry to na nią, to na wciąż skrytą między udami, drugą z kobiet. Uśmiechał się przy tym i gładził czarnulę paskiem po policzku, piersiach i brzuchu. Od czasu do czasu dawał lekkie uderzenia, tylko tyle żeby przypomnieć dziewczynie kto tu rządzi. Wreszcie odsunął się od niej i podszedł do kołyszącego się tyłeczka drugiej dziewczyny. Teraz dopiero Rebeka mogła się przekonać jak duży jest penis tajemniczego mężczyzny. Mokry od śliny i nabrzmiały podnieceniem, sterczał dumnie. Miała poważne wątpliwości czy jej ciasna cipka przyjęłaby takiego drąga. A jednocześnie, co stwierdziła z nutką przerażenia, zrozumiała, że chciałaby spróbować. Bardzo chciała.
Olbrzym położył swe dłonie na jędrnych pośladkach dziewczyny, sprawiając, że właściwie pod nimi zniknęły. Ta czując je na sobie zamarła. Rebeka skądś wiedziała, że tamta czeka na następną decyzję olbrzyma. Albo za chwilę poczuje w sobie twardego fiuta, albo uderzenie pasa. Rebeka wiedziała, że dziewczyna ma nadzieję, na oba scenariusze.
Czarnowłosy patrzył między rozchylone pośladki, na cipkę tak podnieconą, że biały nektar pojawił się między nabrzmiałymi wargami, lepiąc czarne włoski. Czekająca w napięciu kobieta drżała. Wreszcie chwycił swą pałę, przyłożył do wejścia i pchnął. Dziewczyna jęknęła i wyprężyła się jak kotka.
Razem z nią, zapominając o wszystkim jęknęła Rebeka. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że jej dłoń od dłuższego już czasu pieści cipkę. Mężczyzna zamarł w pól ruchu, a potem bardzo powoli obrócił w tył. Jego penis wyśliznął się z ciała dziewczyny, ta zachlipała zawiedziona, ale nie poruszyła się ani odrobinę.
Teraz dopiero do Reby w pełni dotarło w jakiej sytuacji się znajduję. Olbrzym odwrócił się, a w jego oczach zamigotało zdziwienie. Trwało to tylko ułamek sekundy po czym czarnowłosy uśmiechnął się kącikiem ust. Nie był to miły uśmiech, ale i tak zmiękły jej od niego nogi.
- Wiej – darł się słaby głos w jej głowie –uciekaj, bo skończysz jak one.
Głos cichł w miarę jak mężczyzna się zbliżał. Nie miał szans, bo właściwie to chciała poczuć w sobie tego kutasa. Chciała skończyć jak one, a może dołączyć do nich. Wreszcie stanął przy niej, a ona dopiero teraz zdała sobie sprawę, że nadal trzyma rękę w majteczkach. Wyjęła ją powoli. Chciała coś powiedzieć, ale naprawdę nie wiedziała co. Czarne, bezdenne oczy mężczyzny paraliżowały jej wolę. On tymczasem uniósł rękę z paskiem i musnął nim jej policzek. Poczuła zapach wyprawionej skóry i jej chłód. Zadrżała, a pasek zjechał po jej szyi na półkule piersi i musnął sutek, który natychmiast stwardniał jak mały kamyk. Krzywy uśmiech pogłębił się jakby mówiąc.
”Tak, wiem jak to na ciebie działa. Wiem o tobie wszystko.”
Mogąc tylko coraz szybciej oddychać i patrzeć w czarne oczy, stała czując jak pasek ześlizguje się niżej, między okryte materiałem majteczek, płatki cipki. Twarda krawędź wsunęła się między stulone płatki i musnęła guziczek łechtaczki. Dreszcz jaki ją od tego przeszedł podziałał jak porażenie prądem i uwolnił spod działania dziwnego czaru mężczyzny. Odwróciła się na pięcie i pobiegła w okryty mrokiem dom.
„Co robisz głupia – darł się głos w jej głowie – jeszcze chwila i byłabyś jego”.
Nie słuchała. Strach przed nieznanym odebrał jej zdrowy rozsądek. Wskoczyła na łóżko i przykryła kocem po sam czubek jasnej czupryny. Szczelnie otulona wsłuchiwała się w dom wstrzymując oddech. Nawet nie pomyślała, żeby zadzwonić na policję, albo po Roberta. Leżała tak drżąc i czekając aż przerażający i fascynujący nieznajomy po nią przyjdzie. Najgorsze, że wiedziała iż nie musiałby z nią długo walczyć. Oddałaby mu się ciałem i duszą na jedno skinienie. Jednak mijały chwile i nic się nie działo. Ostrożnie wystawiła głowę. Nic. W całym domu panowała cisza i ciemność. Po raz drugi tej nocy wstała z łóżka by przeszukać jej ukochany dom.
Po drodze do salonu sprawdzała każde pomieszczenie i kąt. Cokolwiek, co pozwoliłoby ukryć się nawet niewielkiej osobie. Po piętnastu minutach wiedziała już, że nikogo w domu nie ma. Zadawała sobie pytanie czy kiedykolwiek był? Może to wszystko było jednym wielkim urojeniem zmęczonego i podnieconego umysłu. Może zaczyna wariować? Co w takim razie miała dalej robić? Jedno wiedziała na pewno. Nie zrobi z siebie idiotki panikując. Poczeka spokojnie. Jutro wraca Robert, on zawsze był bardziej racjonalny i poukładany. Będzie go obserwować. Jeśli on nic nie zauważy, nie wyczuje to będzie znak, że coś jej się przewidziało.
Wróciła do łóżka o niebo bardziej spokojna i z mocnym postanowieniem przespania reszty nocy. Gdy jednak zamknęła oczy, natychmiast powrócił widziany w salonie obraz. Dwie kobiety. Jedna związana, druga posłuszna zabawka. I ten dziki, niebezpieczny mężczyzna. Jeszcze długo w noc starała się nie wyobrażać, jak by to było dostać się w jego wielkie ręce.
2
- Witam Pana domu – powiedziała Reba otwierając drzwi i zapraszając Roberta do środka. Uśmiechnął się zupełnie zaskoczony. Właśnie dla tej miny od godziny czatowała przy oknie. – Pozwoli Pan, że wezmę płaszcz i teczkę. Kolacja już czeka – dalej grała swoją rolę.
- Oczywiście. Czy po kolacji przewidziany jest deser?
- Z przyjemnością mogę Pana zapewnić, że tak. - Ujęła lekką, letnią sukienkę za rąbek i uniosła na tyle, by ukazała się jej naga cipka. – Zaserwowałabym go od razu – tu oparła się o drzwi i wypięła pupę – ale wiem, że jest Pan głodny. – Wywinęła się spod jego dłoni, ze śmiechem rzuciła mu się na szyję i pocałowała.
- Podobają mi się takie powroty do domu.
Jedli kolację dzieląc się przeżyciami całego tygodnia. Ona opowiadała mu, co już zrobiła w ogrodzie, a w co drugim słowie zaznaczała jak bardzo jest tu szczęśliwa. On przeważnie o swojej pracy, podpisanych kontraktach i ciekawostkach jakie widział po drodze. Zawsze tak było, gdy spotykali się po całym tygodniu. Oczywiście rozmawiali przez telefon, ale nie ma to jak patrzeć na drugą osobę, widzieć na jej twarzy uśmiech i emocje.
- Muszę ci się do czegoś przyznać – wypaliła w pewnej chwili, nim zdążyła pomyśleć – bawiłam się troszkę sama, gdy nie było cię w domu.
- Naprawdę? – w głosie Roberta usłyszała zdziwienie i podniecenie. Bardzo lubił patrzeć na nią, gdy zabawiała się sama.
- Tak – włożyła dłoń pod sukienkę i pogładziła świeżo ogoloną na jego przyjazd, cipkę. Mógł się tylko tego domyślać, bo stół zasłaniał prawie wszystko, ale i tak śledził każdy jej ruch. – Chyba zasługuję na karę – sama nie wiedziała, dlaczego to mówi. Zupełnie jak nie ona.
- To prawda, będę musiał cię ukarać, żeby nie weszło ci to w nawyk – podjął grę.
- Najpierw muszę cię zaprowadzić na miejsce przestępstwa. - Wzięła go za rękę i poprowadziła na strych. Zapaliła światło i wskazała wielkie łoże - to tu, na tym łóżku.
Zsunęła ramiączka sukienki, a ta spłynęła z niej na chwilę tylko zatrzymana przez sterczące sutki. Naga, odwróciła się do Roberta tyłem i uklękła na łóżku. Wypięła mocno pupkę, tak jak to najbardziej lubił.
- Jestem gotowa przyjąć karę.
Usłyszała jak Robert odpina pasek, wyjmuje go ze spodni i podchodzi do niej. Czuła, że zaczyna drżeć z podniecenia. Zacisnęła powieki i czekała. Najpierw pogładził pośladki końcówką paska, a jej przypomniał się czarnowłosy olbrzym. To wspomnienie sprawiło, że momentalnie zwilgotniała. Pasek był chłodny, wzbudzał dreszcze, szczególnie, gdy jego krawędź przesunęła się po płatkach cipki. Niespodziewanie usłyszała trzaśnięcie paska, a po chwili pośladki zapiekły lekko od uderzenia. Za lekko.
- Mocniej – szepnęła.
Odsunął się krok do tyłu i uderzył. Jęknęła i wyprężyła się cała. Miała wrażenie, że jej pośladki są super wrażliwe, ale oprócz bólu czuła niesamowitą rozkosz. A może to ból sprawiał jej rozkosz? Z napięciem czekała na kolejne uderzenie, a gdy następowało już pragnęła kolejnego, mocniejszego. Jej pupa płonęła, a dłoń, która nie wiedzieć kiedy wsunęła się między nogi, szaleńczo pieściła mokrą cipkę.
- Mocniej, mocniej, proszę mocniej – jęczała po każdym uderzeniu.
Robert robił to czego żądała. Każde następne uderzenie stawało się mocniejsze, brutalniejsze. Pasek przyklejał się do jej pośladków jakby je obejmował. Czuła, że jeszcze chwila i dojdzie, a chciała jeszcze poczuć w sobie jego fiuta. Robertowi po całym tygodniu postu należała się cieplutka dziurka.
- Weź mnie – poprosiła.
Robert pchnął ją na łóżko i przygniótł sobą. Jego fiut bezbłędnie trafił w mokrą cipkę, wślizgując się w nią od razu w całości. Wrażenie było piorunujące. Biodra uderzyły o płonące pośladki wzniecając kolejne fale rozkosznego bólu. Wiła się pod nim nie mogąc pomieścić wypełniającej ją rozkoszy. Dłonią nadal pieściła cipkę, czując na końcach palców penis Roberta, gdy się w nią wbijał. Wiedziała, że jęczy i krzyczy. W starym domu nie mogła sobie na to pozwolić. Sąsiedzi słyszeliby wszystko. Tu mogła wreszcie sobie pofolgować. Robert przyspieszał ruchy, jego też podniecała cała scena i krzyki rozkoszy. Rebeka wiedziała, że za chwilę w nią strzeli. Nagle poczuła jak wilgotne od jej potu prześcieradło staje się twardsze. Miała wrażenie, że przybiera kształt męskiego ciała. Zdawała sobie sprawę, że to tylko majaki rozgorączkowanego, podnieconego umysłu. Mimo to czuła się tak jakby leżała między dwoma mężczyznami, gnieciona i pocierana z obu stron. Była tak napalona, że wyraźnie czuła dodatkową parę silnych dłoni pełznących po jej udach, wsuwających we włosy. Wiedziała, że są niecierpliwe i głodne. Chcą zrzucić z niej Roberta i dobrać się do bardziej intymnych zakątków jej ciała. Na wzgórku łonowym, pośród kępki kręconych włosków spoczął długi twardy jak kamień fiut. Miała pewność, że gdyby tylko Robert z niej wyszedł, ten drugi natychmiast zająłby jego miejsce. Wdarłby się w nią bez pytania i ceregieli. Zerżnął ją brutalnie, aż błagałaby o litość. Brał …
W tym momencie wybuchła. Orgazm szarpnął jej ciałem, wyrwał krzyk. Kopała i darła paznokciami pościel. Gdyby nie przygniatający ją Robert chybaby spadła z łóżka. Trwało to dłużej niż kiedykolwiek. W pewnej chwili chyba gdzieś odleciała, bo gdy ponownie mogła myśleć jej mąż leżał obok niej i gładził po włosach, a w sobie czuła jego ciepłe nasienie.
- No i co zrobiłeś? – Zaśmiała się do niego – teraz będziesz musiał mnie stąd znieść. Kompletnie nie mam siły.
*
Weekend minął jak we śnie. Kochali się dwa, trzy razy dziennie, (przy czym Rebeka miała ochotę na więcej) wylegiwali w łóżku, spacerowali. Robert żartował, że teraz każdy weekend będzie kolejnym miesiącem miodowym. Rebeka była z siebie cholernie dumna i postanowiła, że następnym razem wymyśli coś jeszcze bardziej pikantnego. Co do dziwnych zjawisk, które wydawało jej się, że widzi, to nie powtórzyły się. Jej mąż słodko przesypiał całą noc zmęczony seksem. Ona budziła się po kilka razy nasłuchując, ale w domu zawsze panowała cisza. Spokój Roberta udzielił się jej na tyle, że gdy w poniedziałek rano żegnała go całusem nie myślała już o dziwnych głosach i widziadłach.
Ponieważ przez te dwa dni prawie nie ruszali się z domu, a właściwie z łóżka, w ich spiżarni hulał wiatr. Popracowała kilka godzin i postanowiła wybrać się do miasteczka na jakieś zakupy. Założyła na siebie coś wygodnego, ale seksownego. Miasteczko było malutkie, każdy nowy mieszkaniec był sensacją, a ona chciała być i wyglądać naprawdę sensacyjnie. Nie rozczarowała się. Gdy szła ulicą wszyscy zwracali na nią uwagę. Kobiety szeptały, gdy obok nich przechodziła, a mężczyźni odwracali głowy w ślad za nią. Wprost czuła jak jej samoocena pikuje w górę.
Wychodziła właśnie z marketu dźwigając torby pełne zakupów, gdy w jednej pękło ucho. Kilkanaście produktów potoczyło się po betonie. Zaklęła brzydko myśląc, że trzeba było jednak wziąć wózek. Ale oczywiście nie chciało jej się odprowadzać go z powrotem. Teraz musiała zbierać rozsypane produkty czując się wyjątkowo głupio. Cieniutką sukieneczkę co chwila podrywał mocniejszy podmuch wiatru i miała wrażenie, że wszyscy gapią się na jej gołe nogi.
- Pomogę pani – usłyszała nad sobą i spojrzała w górę. Obok niej stał wysoki blondyn o intensywnie niebieskich oczach. Uśmiechał się tak miło i ciepło, że od razu poczuła do niego sympatię. W rękach trzymał jej zakupy.
- Dziękuję – odpowiedziała wstając i przyglądając się nieznajomemu, a było na co popatrzeć. Wysportowana, szeroka w barach sylwetka mężczyzny sugerowała, że nie spędza wiele czasu za biurkiem. Przewyższał ją o głowę i czuła się przy nim, niczym porcelanowa laleczka. W zasadzie był zupełnym przeciwieństwem jej Roberta, szczupłego, wręcz chudego szatyna.
Razem zanieśli wszystko do samochodu. Gdy pomagał jej wkładać zakupy do bagażnika, poczuła jego intrygujący zapach. Sama nie wiedząc czemu pochyliła się bardziej, niby to sięgając po coś. Miała pełną świadomość, że jej sukieneczka podjechała w górę i widać teraz jej uda, a może i coś więcej. Wstając otarła się o niego udając, że to przypadek.
- Jest Pani nowa w mieście, prawda?
- Tak, niedawno się sprowadziliśmy. Mieszkamy w tym starym dworku.
- Tak, wiem. Tu wszyscy wiedzą o wszystkim.
- Może napijemy się kawy? Nie znam tu nikogo, a przecież trzeba poznawać sąsiadów – zaproponowała nim zdążyła pomyśleć. Gdyby Robert wiedział…
- Bardzo chętnie. Tu niedaleko jest kawiarnia. Nawet nie musimy jechać samochodem.
Rebeka musiała przyznać, że Aron, bo tak się nazywał, jest wspaniałym kompanem. Przez całą drogę zarzucał ją śmiesznymi anegdotami na temat miasteczka, a gdy już usiedli przy kawie, słuchał z uwagą, gdy ona mówiła. Pół godziny zleciało nie wiedzieć kiedy i z żalem stwierdziła, że musi już jechać.
- Dziękuję za mile spędzony czas, mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy.
- Ja też i to bardzo. Jestem tu jakby złotą rączką, gdybyś czegoś potrzebowała dzwoń.
Przy słowach „ gdybyś czegoś potrzebowała” dotknął jej dłoni i wpatrzył w oczy. Wiedziała, że nie miał na myśli tylko pomocy przy cieknącym kranie. Zarumieniła się pod tak wygłodniałym spojrzeniem, myśląc jednocześnie, że nie miałaby strasznych oporów. Gdyby nie obrączka na palcu chyba już dzisiaj skorzystała z jego „usług”. A tymczasem mogła jedynie wziąć wizytówkę i pomarzyć, co też prawdę mówiąc robiła przez całą drogę do domu.
Flircik z Aronem tak ją rozpalił, że zastanawiał się czy nie pobawić się chwilkę na strychu. Wielkie łoże i przeżyte tam wspaniałe orgazmy, kusiły, ale tym razem to ona nie chciała kusić, tyle, że losu. Wieczorem grzecznie położyła się spać wypiwszy przedtem kubek zielonej herbaty na dobry sen.
Tym razem nie obudziły jej głosy, a dłonie. Na początku wydawało jej się, że nadal śni, a dłoń w jej majteczkach to część tego snu. Instynktownie wyprężyła się szerzej rozkładając nogi by dać sprytnej, małej rączce więcej dostępu. Jednocześnie śniła najdziwniejszy sen w swoim życiu. Wydawało jej się, że leży na wielkim łożu, a wokół niej klęczą piękne, nagie kobiety. Niektóre poznawała ze zdjęć znalezionych w komodzie. Ich szczupłe dłonie sunęły po całym jej ciele, delikatne gdzie trzeba i stanowcze tam, gdzie potrzebowała. Szczególnie szczupła dłoń obciętej na chłopaka brunetki, która na stale zagościła między jej udami pozwalała sobie na wiele. Jej długie paluszki daleko wnikały w cipkę Rebeki. Wyszukiwały w niej najbardziej wrażliwe miejsca, takie po których dotknięciu drżała i wyginała się jak struna.
Rebeka jeszcze nigdy nie czuła się tak wspaniale. Wydawało się, że dłonie kobiet doskonale wiedzą, co zrobić by sprawić jej jak największą rozkosz. Słyszała, że coś do niej szepczą, ich głosy zlewały się ze sobą i chociaż się starała, nie mogła ich zrozumieć. Raz wydawało się, że są to ostrzeżenia innym razem, że obietnice i zachęty. W pewnym momencie jedna ze ślicznotek przesunęła się odrobinę i Rebeka zobaczyła, że naprzeciwko łoża i naprzeciw jej rozwartych nóg zarazem, siedzi tajemniczy nieznajomy, ten sam którego widziała w salonie. Siedział w fotelu całkowicie nagi. Palce złożył w piramidkę i oparł na nich brodę. Wpatrywał się w nią intensywnie z uśmiechem satysfakcji.
Zupełnie jak na dany znak wszystkie kobiety odwróciły się do niego, a wtedy mężczyzna wstał. Leżącej na łóżku Rebece wydawał się istnym kolosem. Zbliżał się do niej. Jego penis sterczał w górę niczym maczuga i Rebeka wiedział, że za chwilę zostanie na nią nabita. Zafascynowana patrzyła jak kołysze się na boki podczas, gdy mężczyzna do nich podchodzi. Kobiety przesunęły się by zrobić mu miejsce. Nagle to wszystko przestało jej się podobać, szarpnęła się chcąc zerwać z łóżka, ale teraz te wszystkie kobiece dłonie pieszczące ją do tej pory pochwyciły ją i unieruchomiły. Miotała się na wszystkie strony, ale równie dobrze mogłaby być zakuta w kajdany. Jakaś blondynka o smutnych oczach nachyliła się do jej ucha i szeptała uspokajająco, gładząc jednocześnie po włosach.
- Nie bój się, oddaj mu cała, a zobaczysz jak wielka może być rozkosz. Zostań z nami. Zostań.
Mężczyzna już klęczał na łóżku między jej rozwartymi przemocą udami i pocierał swego penisa wpatrując w jej cipkę. Jeszcze chwila i już był nad nią, przed sobą widziała jego dziką twarz. Jego oddech łaskotał jej policzek, a do płuc docierał subtelny zapach. Już czuła jak główka jego fiuta odnajduje w nią wejście. Szarpnęła się ostatni raz w daremnej nadziei odwleczenia tego co nieuniknione. Olbrzym uśmiechnął się wyrozumiale i pchnął ponownie. Tym razem główka jego fiuta trafiła bezbłędnie.
Krzyknęła i wyrwała się z koszmaru. Tyle, że niewiele się zmieniło. Silne dłonie nadal ją więziły, a w sobie nadal czuła coraz głębiej wciskającego się fiuta. Jęknęła, bo jej ciasna cipka nie mogła pomieścić takiego olbrzyma. Próbowała odsunąć się do tyłu, ale wezgłowie łóżka nie pozwalało na to. Twardy kutas cięgle wdzierał się w nią, dłonie nadal ściskały za ramiona, pełzały po piersiach. Tyle, że wokół nikogo nie było!
Nawet słabe światło księżyca wpadające przez okno wystarczało jej by to widzieć. Wydawało się, że więzi ją sama skłębiona na niej pościel. Jęknęła, gdy penis wszedł w nią do końca. Czuła go w sobie tak głęboko jak jeszcze nigdy żadnego. Wydawało jej się nawet, że wyczuwa dwie kule jąder na pośladkach. Zaczęła się bać. Przypomniały jej się te wszystkie straszne filmy, które tyle razy oglądała, a mimo to była podniecona. Jej głupie ciało reagowało nawet pomimo dziwaczności całej sytuacji. Policzki płonęły jej rumieńcami, piersi nabrzmiały. Penis w niej zaczął ślizgać się łatwiej. Zawstydziła się tej gotowości, bo świadczyła, że nawet brana wbrew swej woli jest napalona. Cipka rozluźniła się i przystosowała do niesamowitych rozmiarów penisa. Teraz sprawiał jej wyłącznie przyjemność i to niebagatelną. Poddała się mu całkowicie pozwalając robić ze sobą wszystko. Pościel przestała ją więzić i mogłaby spróbować teraz uciec, ale już o tym nie myślała. Jęczała głośno w ciemny, pusty dom wiedząc, że nikt jej nie usłyszy, nie zgani, ani nie osądzi. Roberta nie było, nigdy nie dowie się o tej „zdradzie.” Trwało to bardzo długo. Kilka razy krzyczała, gdy przychodził orgazm, jednak za każdym razem olbrzymi penis od nowa wzbudzał w niej pożądanie i prowadził na nowy szczyt. Sama nie wiedziała skąd znajduje na to siły i dlaczego tak łatwo ją rozpalić.
Obudziła się cała obolała, ale o dziwo wypoczęta i usatysfakcjonowana. Energia wprost ją rozsadzała i wszystko wydawało jej się bardziej kolorowe. Tyle, że teraz już nie mogła udawać, że w domu nic się nie dzieje. Pulsująca po ostrym rżnięciu cipka była aż nadto rzeczywista. Tylko co miałaby dalej zrobić? Została zgwałcona, ale wcale się tak nie czuła. Wręcz przeciwnie. Tyle, że takie myślenie było chore! Nie można przeżyć tego co ona i przejść nad tym do porządku dziennego. To nie normalne!
Gdyby to był film powinna teraz wezwać księdza żeby odprawił egzorcyzmy. Problem w tym, że na pewno musiałaby opowiedzieć o wszystkim co ją spotkało i to więcej niż raz. A o ostatniej nocy nie opowie nikomu. Nigdy. Mogła zadzwonić po jakieś medium, wróżkę czy innego świra. Jednak prawdopodobieństwo trafienia na kogoś rozsądnego było minimalne. Z domu nie wyprowadzi się za żadne skarby świata. Był jej. Wtedy pomyślała o łóżku i zdjęciach. Wszystko zaczęło się właśnie od nich. Gdyby zniknęły, to może wraz z nimi zniknęłyby problemy.
Zwlokła się na dół i zaparzyła kawę. Mocny znajomy zapach zakotwiczył ją w rzeczywistości. Musiała nad tym pomyśleć. Dziś było już po południu, słaby czas by coś zaczynać. Zdecyduje jutro.
3
Na szczęście, następną noc przespała spokojnie. Nie wiedziała jak przeżyłaby kolejny taki „koszmar”. Nadal była zbyt obolała. Ranek przywitał ją ciepłym słońcem i śpiewem ptaków wpadającym przez uchylone okno. Przeciągnęła się pod lekkim kocem. Strasznie nic chciało jej się wstawać. Żałowała, że nie ma kogoś, kto przyniósłby jej kawę i książkę. Przymknęła powieki dając sobie jeszcze pięć minut. Nie chciała wybudzać się z tego rozkosznego rozleniwienia. Przez chwilę, malutką chwilę zapragnęła, aby pojawiły się usłużne dłonie, które tak dobrze wiedziały jak sprawić jej przyjemność. Pod powiekami zagościła wizja siebie leżącej na łóżku jak na stole do masażu i poddającej się pieszczotom i penetrującemu ją penisowi. Wizja kusiła tym bardziej, że w takim układzie nie musiałaby się o nic martwić, ani niczym przejmować. Żadnych lodów, wygibasów. Po prostu to co lubi, orgazm i dobry humor na resztę dnia. Co najgorsze, a może najlepsze czuła, że wystarczy tylko wyrazić takie życzenie. Zerwała się z łóżka jak oparzona. Senność przeszła jej momentalnie. O czym ona do cholery myśli.
Musiała coś postanowić, to nie powinno dłużej trwać. Co będzie jak wróci Robert, a jej się „coś” przydarzy? Już sobie to wyobrażała. Jej kochany mąż budzi się w środku nocy i widzi jak jego żona kocha się z łóżkiem, albo wpada w środek następnej wizji. Od razu zażądałby wyjaśnień, a wtedy żegnaj domku. Tylko co miała zrobić? Wtedy przypomniała sobie o Aronie. Mówił coś o tym, że jest złotą rączką. Wyjęła z portfela wizytówkę, Aron wielki, przystojny i co najważniejsze pomocny. Znalazła swoją komórkę i wbiła numer.
- Tak słucham – odezwał się miły głos Arona.
- Hej tu Rebeka, poznaliśmy się ….
- Pamiętam – jego głos ożywił się wyraźnie. Z przyjemnością stwierdziła, że ucieszył się z jej telefonu.
- Mówiłeś, że gdybym czegoś potrzebowała.
- Oczywiście, co tylko sobie życzysz – ‘życzysz’ zabrzmiało baaaaardzo dwuznacznie.
- Chcę się pozbyć starego łóżka ze strychu. Pewnie trzeba będzie je rozebrać by znieść na dół.
- Kiedy chcesz to zrobić?
- Jak najszybciej.
- Niestety, nie dam rady wcześniej niż w piątek. Może być w południe?
- Tak, oczywiście – starała się by nie usłyszał zawodu w jej głosie – to do zobaczenia.
No cóż, będzie musiała wytrzymać trzy dni, a właściwie noce. Postanowiła, że do tego czasu będzie pracować po dwanaście godzin na dobę żeby o dwudziestej drugiej padać ze zmęczenia. Nie będzie reagować na głosy, widziadła, zjawy. Gdy podjęła decyzję, poczuła się odrobinę lepiej. Postanowiła dokończyć porządki w ogródku, a potem umyć podłogi i przede wszystkim zmienić pościel. Aż klepnęła się w czoło zdumiona, że nie pomyślała o tym wczoraj. Zabrawszy się do działania poczuła się o niebo lepiej. Myśl, że odzyska panowanie nad własnym losem była kojąca. Uśmiechnęła się do własnych, coraz bardziej wesołych myśli. Z filiżanką kawy usiadła przed komputerem i zajęła nowym projektem, czuła że ma wenę.
Kobiece jęki usłyszała zaraz po dwudziestej.
Stała zmywając naczynia po skromnej kolacji dla jednej osoby, gdy rozbrzmiały. To było zupełnie jakby, ktoś nagle włączył radio. Zacisnęła dłonie na krawędzi zlewu z całych sił walcząc by nawet nie odwrócić głowy. Uszu jednak zamknąć nie mogła. Stała kilka minut mając nadzieję, że za chwilę wszystko ucichnie. Jednak kobieta nie przestawała. Rytmiczne okrzyki wskazywały, co jest ich powodem. Rebeka zamknęła oczy i w jej wyobraźni natychmiast pojawił się obraz. Olbrzymi mężczyzna klęczy za jakąś kobietą i wbija w nią raz za razem, mocno, głęboko. Otrząsnęła się i wbrew rozsądkowi podążyła w kierunku głosów.
Było dokładnie tak jak to sobie wyobraziła. Byli tam, ona klęczała na dywanie naga. Każde pchnięcie olbrzyma kołysało jej pełnymi piersiami, wywoływało grymas rozkoszy na twarzy. On klęczał za nią. Jedną dłoń we władczym geście położył na plecach kochanki, druga zwisała mu swobodnie wzdłuż ciała. Rebece kojarzył się z kowbojem dosiadającym narowistej klaczki. Obok nich leżała szpicruta i Reba domyślała się, że jeszcze niedawno była używana. Z trudem oderwała wzrok od kochającej się pary i rozejrzała po salonie. Wszystko oświetlały lampy naftowe. Na ścianach wisiały obrazy przedstawiające kobiece akty i sceny seksu jakby wyjęte z kamasutry. Część mebli w tym łóżko widziała już na strychu, reszta musiała zaginąć przez lata. Teraz rozumiała, że to co widzi to zaledwie echo silnych emocji mieszkających tu kobiet i dominującego charakteru mężczyzny. Zupełnie jakby wsiąkły w ściany domu, tak jak wypala się muzykę na płycie CD. Nie wiedziała jakim cudem poprzednim razem to echo zdołało jej dotknąć. Może ich czasy jakoś się przemieszały? Nieważne.
- Rebeko – usłyszała szept i spojrzała w kierunku skąd dochodził. Przez odmalowaną na beżowo ścianę przebijały się kobiece rysy. Piękna twarz miała zamknięte oczy i wydawało się, że jest anielsko spokojna. Poruszały się tylko usta, szeptały do niej
– Rebeko zostań z nami. Potrzebujemy cię, pragniemy. On cię pragnie, zostań z nami, a odkryjesz co to prawdziwa rozkosz. Zostań – a po dłuższej chwili tak cicho, że prawie niesłyszalnie – pomóż.
Używając całej siły woli odwróciła się plecami do mglistej sceny i wciąż szepczącej twarzy. Strych i komoda. Przynajmniej tyle może dziś zrobić. Szkatułka była ciężka i chłodna w dotyku. Rebeka zaniosła ją do salonu. Wizja kochającej się pary zniknęła. Teraz w całym domu czuć było oczekiwanie. Otworzyła wieczko i spojrzała na pierwsze ze zdjęć. Młodziutka i delikatna dziewczyna klęczy na podłodze, ręce ma przypięte łańcuchami do sufitu. Ubrana jest tylko w pończochy, głowę przechyla lekko w bok jakby nasłuchiwała. Usta uchyliła odrobinę przez co wyglądała jeszcze bardziej młodo i niewinnie. Patrząc na zdjęcie Rebeka od razu wiedziało się co zdarzyło się dalej. Za obiektywem stał on. Trzymał w dłoni rózgę. To musiała być rózga, bo idealnie pasowała do drobnych, krągłych pośladków dziewczyny, Amelii. Będzie ją bił aż ta zacznie go błagać, żeby mogła go zadowolić.
Cisnęła zdjęcie w płonący w kominku ogień. Po nim kolejne, a gdy się wypaliło, następne. Patrzyła jak zdjęcia kobiet, które już odeszły zwijają się i czernieją w pożerającym je ogniu. Po policzkach płynęły jej łzy. Mogły to być jedyne świadectwa, że te kobiety kiedyś żyły, były piękne, pełne energii. Teraz płonęły po kolei. Dom był cichy, a jednocześnie odnosiła wrażenie, że cały trzeszczy. Zupełnie jak wściekły człowiek z całych sił zaciskający zęby. Mimo to nie przestawała dopóki ostatnie zdjęcie nie zniknęło, a potem wrzuciła w kominek również szkatułkę. Nie chciała ryzykować. Na szali było jej życie.
Myślała, że będzie trudniej, ale nic jej już nie niepokoiło, żadnych scen seksu, snów, ani szeptów. Miała nadzieję, że jej prymitywny egzorcyzm pomógł. A jednak pod skórą miała wrażenie, że dom przyczaił się tylko i zbiera siły. Jednak co mógł zrobić? Nic, absolutnie nic.
W piątek postanowiła popracować w ogrodzie. Nowe zlecenie zostało wykonane w ekspresowym tempie i mogła sobie pozwolić na cały dzień nic nie robienia dla kasy. Za to przy fizycznej robocie świetnie się myślało. Chciała przygotować dla Roberta coś super specjalnego. Rozważała kilka opcji. Mogła powitać go naga tylko z wielką czerwoną kokardą na wypiętym tyłeczku i namalowanymi strzałkami wskazującymi ciaśniejszy otworek. Co prawda wolała tradycyjnie, ale czego się nie robi dla ciężko pracującego męża. Drugą opcją było podanie mu kolacji w samym fartuszku, a gdy usiądzie, ona zejdzie pod stół. Chociaż wątpiła, czy wszystko wtedy nie wystygnie. Wymyślanie coraz to nowych, bardziej sensacyjnych scenariuszy przerwał jej warkot samochodu. Przeszła przed dom ciekawa czy to Aron. Wyskakiwał właśnie z szoferki dostawczaka, gdy ją zobaczył. Gwizdnął głośno.
- No kurczę. Widok za który warto zabić – stwierdził z zadowoleniem lustrując ją wzrokiem.
- Pracowałam – wyjaśniła rumieniąc się odrobinę. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak wygląda. Kuse i cienkie leginsy oraz staniczek od kostiumu kąpielowego sprawiały, że pod jego wzrokiem czuła się prawie naga. Do tego odrobina brudu tu i tam, pot…
- No, to gdzie to łóżko.
„ Łóżko – pomyślała czując dreszcz, bo od razu skojarzyło jej się to z seksem. Potrząsnęła głową by pozbyć się głupich myśli.
- Na strychu, zaprowadzę cię to obejrzysz tego rupiecia.
- Rany, to naprawdę kawał łoża. Musiało widzieć niesamowite sceny - powiedział, gdy tylko ujrzał mebel.
- To prawda, kilka nawet ostatnio – wypaliła i zamarła zdumiona. Aron spojrzał na nią z ukosa i uniósł brwi nie mniej zaskoczony niż ona.
- Chciałbym być wtedy tym łóżkiem.
„Cholera – pomyślała Rebeka rumieniąc się po raz kolejny – jak ten facet na mnie działa”.
Jednak ten flirt bardzo jej się podobał. Półsłówka, zawoalowane, ukryte podteksty, uśmiechy. Wszystko to było niewinną grą, ale bardzo emocjonującą. Bezwiednie oparła dłoń na wezgłowiu łoża, czując jak przepływa po niej przyjemny dreszcz. I nagle wiedziała jak bardzo Aron jej pożąda. Płynęło to ku niej jak niepowstrzymana fala tsunami. Udawał swobodę, ale wewnątrz aż płonął. Patrzył na nią i myślał tylko o jej nagim ciałku, zastawiał jak smakuje i jak wyglądała naga na tym łóżku. W duszy aż krzyczał z frustracji, że nie może jej mieć. Tak wielka żądza przerażała ją i podniecała jednocześnie.
- To wyglądało mniej więcej tak – usłyszała swój odległy głos i zorientowała się, że zsuwa leginsy i rozpina stanik. Kopnięciem zrzuciła sandałki i wskoczyła na łóżko. Aron patrzył na nią jak zamurowany, w szeroko otwartych, cudnie błękitnych oczach widziała wyłącznie zachwyt. –Klęczałam w ten sposób. Ręce trzymałam na wezgłowiu. Pupę wypinałam, wyobrażając sobie, że ktoś na nią patrzy. Patrzysz?
Patrzył z wysiłkiem przełykając ślinę. Uśmiechnęła się widząc, gdzie zawędrował jego wzrok. Dokładnie tam, gdzie go pragnęła. Wyciągnęła się w jeszcze bardziej kuszącej pozycji. Piersi zakołysały się celując sutkami prosto w dół.
- Wyobrażałam sobie, że ktoś podchodzi i wbija się we mnie, ale wtedy nikt nie przyszedł i musiałam bawić się sama. Teraz – odwróciła się do niego i na czworakach podpełzła na krawędź łóżka – nie jestem sama – zatrzymała się nosem dotykając wybrzuszenia na jego spodniach - ale nadal czekam.
Aron rozpiął spodnie i zsunął tylko na tyle żeby jego penis z nich wyskoczył. Rebeka patrzyła jak kołysze się przed jej twarzą muskając jej policzek i usta. Wysunęła język i polizała nabrzmiałą główkę, czując jak jej właściciel drży. Połykała go powoli, po kilka centymetrów, rozkoszując się nie tylko smakiem, twardością, ale i widokiem zaciśniętych pięści i napiętych muskułów Arona. Cieszyło ją, że z ledwością się kontroluje. Zaraz, ale czy tego właśnie chciała, żeby się kontrolował?
Zaczęła ciągnąć mocniej, połykać głębiej. Prężyła się przy tym prezentując mu swoje smukłe ciałko ze wszystkich stron. Wiedziała, że patrzy na nią z góry i to dodawało jej jeszcze więcej energii. Tak jak liczyła, nie wytrzymał. Był tak wielki i silny, że podniósł ją po prostu i odwrócił do siebie tyłem jak laleczkę. Cipka była mokra, gotowa i miała nadzieję, że nie będzie się z nią bawił. Klęczała z kolanami na krawędzi łóżka dysząc z pożądania jak suczka, gdy wbił się w nią. Krzyknęła czując ulgę tak wielką, że aż załkała. Boże, jak tego pragnęła. Wpiła palce w pomięte, zakurzone prześcieradło. Od razu wyczuła, że zapadają się w nim, a jednocześnie zaplatają się z innymi, wychodzącymi jej naprzeciw. Było tak mokro, tak gładko, tak intensywnie. Pomimo sporych rozmiarów, penis ślizgał się w niej szybko i łatwo, a mimo to i tak miała wrażenie, że czuje wszystkie jego żyły.
Posuwał ją coraz mocniej. Jego biodra uderzały o jej pośladki. Żadne nic nie mówiło. Na strychu słychać było jedynie ich jęki, okrzyki i uderzenia jąder o cipkę. To był zwierzęcy pełen pasji seks, tylko dla przyjemności. Każde z nich troszczyło się tylko o siebie i starało zawłaszczyć dla siebie jak najwięcej. Rebeka nigdy nie kochała się w ten sposób. Bez czułości, zaangażowania, tylko seks. Przez sekundę zastanawiała się czy tak się czują prostytutki, a to tylko podnieciło ją bardziej. Ciągle chciała więcej, mocniej i głębiej. Miała nieodpartą chęć wskoczyć na niego, jeździć na nim ocierając cipką o jego biodra mocno aż do bólu. Chciała orać paznokciami klatkę piersiową, plecy, żeby tylko wszedł głębiej, brutalniej. Chciała żeby ją uderzył.
Kątem oka zerknęła w bok, bo coś przykuło jej uwagę. To lustro w którym przyglądała się sobie nago po raz pierwszy w tym domu. Patrzył z niego czarnowłosy olbrzym. Był nagi, jego penis sterczał dumnie w górę. Uśmiech na grubo ciosanej twarzy wyrażał satysfakcję i przyjemność. Przez chwilę patrzyli na siebie i jakby wszystko zamarło. Wiedziała, że jest pieprzona, bo jej ciało odpowiadało na uderzenia bioder, a z ust wyrywał się jęk. Mimo to nic nie czuła, czas zwolnił, liczyły się tylko oczy mężczyzny w lustrze i to, że patrzy i jest zadowolony. Wreszcie uwolnił ją i wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Opadła twarzą na pościel wypinając tyłeczek jeszcze bardziej. Przyjemność była tak wielka, że gdyby nie silne ręce Arona trzymające ją za pośladki to drżące nogi już dawno rozjechałyby się pod nią.
Dawno nie miała takiego orgazmu. Bez pomocy paluszków, tylko za sprawą kutasa. Krzyczała szarpiąc się w uścisku mocnych dłoni Arona, nadal wbijającego się w jej wrażliwą cipkę. Jej kochanek doszedł chwilę po niej, ale tyle wystarczyło jej by odzyskać energię. Wpełzła na jego spocone, dyszące ciężko ciało i lizała więdnącego penisa, czując na języku resztki spermy i jej soków. Aron drżał i szarpał ją za włosy, gdy trafiała na wrażliwą główkę. Mimo to nie protestował i po chwili jego maszt znów się podniósł. Wskoczyła na niego, gdy tylko się dało i zaczęła jazdę. Pozwolił jej na to przez kilka minut, tylko tyle by odzyskać energię.
Zrzucił ją i nakrył sobą. Z ochotą rozłożyła dla niego nogi, a on wbił się w nią bez wahania. Pchnięcia jego bioder były mocne i stanowcze aż skrzypiało od nich łóżko, a wezgłowie uderzało o ścianę. Każde z nich sprawiało, że jej piersi podskakiwały. Gdy uderzył jedną z nich po raz pierwszy aż jęknęła od dreszczu, który ją przeszedł. Po chwili uderzył drugą pierś, a ona chwyciła go za włosy i przyciągnęła do swoich ust. Czuła zbliżający się kolejny orgazm.
Dzień z wolna zamieniał się w wieczór, a wieczór w noc. Księżyc stał już wysoko na niebie, gdy zasnęli wyczerpani. On na plecach, jedną ręką obejmując nagą Rebekę. Ona wtulona w jego bok, malutka i krucha przy jego potężnej postaci. Żadne nie widziało jak łóżko faluje. Na zmiętej pościeli pojawiają się twarze, fragmenty torsów, dłoni, nóg. Zupełnie jakby chciały wyrwać się do dwojga kochanków.
*
Gdy się obudzili było południe. Wspomnienie tego czego się wczoraj dopuszczała uderzyło ją jak młot. Obrazy jak migawki scen z pornosa. Bardzo brutalnego pornosa. Zwlokła się z łóżka okrywając nagość kocem. Dopiero teraz poczuła, że boli ją niemal każdy mięsień. Nie dziwiło ją to, te wszystkie pozycje. Boże. Ubierając się starała nie patrzeć na Arona. Czuła wstyd, niesmak, ale i tkwiące głęboko uczucie satysfakcji. Chyba właśnie ono upokarzało ją najbardziej.
- Aron, wiesz o tym, że mam męża, prawda? Nie wiem co we mnie wczoraj wstąpiło, ale proszę nie mów o tym nikomu. Szczególnie jemu.
Aron już ubrany stanął przed nią i uniósł jej brodę do góry. Chcąc nie chcąc spojrzała w jego bezchmurne oczy. Pocałował ją w kącik ust.
- Dziękuję za wszystko i nie martw się, to co było. Wszystko zostanie między nami. Muszę tylko powiedzieć, że nigdy w życiu nie przeżyłem czegoś takiego. Wiem jak to zabrzmi, ale po prostu muszę to powiedzieć. Jeśli kiedyś będziesz chciała to powtórzyć…
- Nie Aron, nie mogę. - Uśmiechnął się do niej i pogładził po policzku jakby chciał powiedzieć- „będę czekał”.
Stała tak dopóki nie usłyszała trzasku zamykanych drzwi. Wtedy opadła na łóżko i ukryła twarz w dłoniach. Co tu mówić, była w szoku. Zdrada nigdy jej nie kusiła. Owszem czasami lubiła sobie fantazjować, ale to zawsze były tylko fantazje. Jeszcze, gdyby nie zrobiła tego w taki sposób. Gdyby to był jakiś szybki numerek, najlepiej pod wpływem alkoholu, nie byłoby to tak straszne. Jednak oni pieprzyli się prawie całą noc, a obrazy których przypominała sobie coraz więcej, wprost zwalały z nóg. Musiała coś robić, zająć czymś, przestać myśleć. Za kilka godzin wraca Robert i nie może domyślić się co tu zaszło. Najpierw weźmie długi gorący prysznic. Zmyje z siebie pot Arona, oczyści umysł. Popełniła błąd, nawet jeśli była pod wpływem atmosfery tego domu, ale to wszystko da się naprawić.
Odwróciła się by wejść do środka i przypomniała sobie, że łóżko nadal jest na strychu. Aron, jedyny znany jej sprzymierzeniec w tym miasteczku jest jednocześnie człowiekiem, któremu będzie wstydziła się spojrzeć w oczy. Została zmanipulowana. To co zrobiła nie było w całości jej winą.
- Na razie ci się udało – mruknęła schodząc na dół z powrotem do Domu.
4
- Witam w domu – powiedziała otwierając drzwi. Robert uśmiechnął się szeroko widząc jak jego żona jest ubrana. Rebeka miała na sobie tylko króciutki, czerwony szlafroczek ledwie zakrywający pupę. Nie spełniał jednak swego zadania ponieważ nie został zawiązany i teraz wyposzczony wzrok pana domu chłonął wszystkie wspaniałości swojej małżonki. Reba pozwoliła mu na to przez chwilę prężąc swoje piersi, a potem pchnęła go na ścianę i szybko wydobyła gotowego penisa.
- Dziś zaczniemy od deseru. I Robert, mam namyśli siebie, wiesz co chodzi, prawda?
- Jesteś tego pewna?
Rebeka mruknęła coś w odpowiedzi. Usta miała już zajęte. Na początku była bardzo spięta. Wspomnienie zdrady wciąż do niej wracało, zatruwając myśli, nie pozwalając się skupić. Między innymi właśnie dlatego wybrała ten sposób powitania, wciąż była za bardzo obolała by się kochać. Jednak w miarę jak twardy penis Roberta ocierał się o jej podniebienie, policzki i język, powoli się podniecała. I jeszcze obietnica, którą mu złożyła. Zawsze chciał skończyć w jej ustach, a ona zawsze odmawiała. Dziś klęcząc w holu ta myśl coraz bardziej ją pociągała.
Nie wypuszczając z ust penisa, zsunęła szlafrok z ramion. Teraz zostały jej już tylko czerwone szpileczki. Spojrzała w górę na Roberta i ucieszyła się, że nie spuszcza z niej oczu. I że te oczy są coraz bardziej zamglone.
„Co mi tam – pomyślała – też mogę coś z tego mieć”.
Wsunęła dłoń między rozwarte nogi i bezbłędnie odnalazła łechtaczkę. Mruknęła z rozkoszy, gdy zaczęła ją pocierać. Płatki rozchyliły się w tej pozycji i pieszczoty sprawiały jej ogromną przyjemność, zwłaszcza, że Robert jakby słysząc jej myśli ujął ją za głowę i zaczął posuwać. Ułożyła usta tak by sprawić mu jak najwięcej przyjemności i aby jego penis jak najszczelniej je wypełniał.
Po chwili oboje zajęli się tylko sobą. W domu słychać było tylko przytłumione jęki. W miarę jak Robert tracił nad sobą kontrolę, jego penis wdzierał się w jej usta coraz głębiej. Czuła już jak o jej brodę obijają się jego jądra, a główka dociera prawie do migdałków. Krztusiła się i robiło jej się niedobrze, ale nie cofała głowy. Tylko jej dłoń coraz bardziej szaleńczo pieściła nabrzmiałą cipkę. Podniecała ją jego niezamierzona brutalność, fascynowała myśl, że stracił nad sobą kontrolę. Przyspieszyła ruchy dłoni czując, że właśnie tego jej teraz potrzeba, że jeszcze sekundę.
Tak, orgazm targnął jej ciąłem, ale nie wypuszczała z ust twardej pały. Mieć ją w ustach podczas, gdy przyjemność każe ci krzyczeć, potęgowała doznania. Wreszcie, gdy już myślała, że zemdleje z braku tlenu, wystrzelił. Ciepła sperma falami uderzała o jej podniebienie i spływała w głąb gardła. Nie czuła nawet jej smaku, czego zawsze najbardziej się bała. Kiedy z niej wyszedł połknęła wszystko i opadła na dywan dysząc ciężko.
- Nie żałuję już, że kupiliśmy ten dom. Gdybym wierzył w takie rzeczy pomyślałbym, że to on tak na ciebie wpływa.
„Tak – pomyślała leżąc nago w przedsionku swojego nawiedzonego domu, obok bardzo zadowolonego męża – też bym tak pomyślała”.
*
Siedziała w głębokim fotelu z podkulonymi nogami wczytana w fascynującą książkę. Obok na stoliczku stała filiżanka parującej herbaty, którą dosłownie przed chwilą przyniósł jej Robert. Słyszała jak chodzi po domu pogwizdując coś bez sensu. Sielanka, idylla, wymarzony sposób spędzenia wieczorów. Obrazek jak z bajki, tyle że Rebeka już od jakiegoś czasu nie zrozumiała z czytanej książki ani jednego słowa. Nasłuchiwała, czy z głębi domu nie rozlegną się jęki lub okrzyki. Wczuwała się w atmosferę panującą w pokoju. Czy włoski na jej karku nagle nie zjeżą się, a na ramionach nie wystąpi gęsia skórka. Gdyby zauważyła to wcześniej może zabrałaby gdzieś Roberta. O tym myślała w każdej chwili. Obojętnie czy gotowała, oglądała telewizję, śmiała czy kochała. Nie mogła skupić się na czymś innym niż czuwanie.
Leżąc w łóżku ostatniej nocy weekendu, powoli pozwalała sobie na nadzieję. Przeżyć jeszcze tę noc, a jutro rano Robert wreszcie wyjedzie. A ona, ona zrobi to co trzeba. Była już dziesiąta, jej ukochany mężuś mruknął coś przez sen. Uśmiechnęła się czule i przytuliła do ciepłego ramienia. Wspomniała to co mu przed chwilą zafundowała na dobry sen. Jednego tylko się wstydziła. Ponieważ nie mogła się skupić na seksie, udawała. Pierwszy raz naprawdę udawała orgazm. Podniosła się na łokciu i pocałowała Roberta w policzek. Wynagrodzi wszystko sobie i jemu jak już wszystko się ułoży.
*
Na początku myślała, że to po prostu przyjemny sen. Jak to często bywa rzeczywistość i sen mieszały się ze sobą. A w tym domu granica między nimi była wyjątkowo cienka. Wydawało jej się, że leży na rozłożonym w parku kocu, a Robert bawi się jej muszelką. Jednak, gdy przyjemność stałą się zbyt intensywna, zbyt prawdziwa, wybudziła się by stwierdzić, że część snu jest prawdą. Leżała na brzuchu przytulona do boku swojego męża z jedną ręką przerzuconą przez jego szyję, ale to nie on ją pieścił. Ciągle słyszała jego ciche pochrapywanie. Zamarła przerażona. Wyraźnie czuła szczupłą, zręczną dłoń, która jakimś sposobem wsunęła się w jej majteczki. Dwa paluszki zagłębiły się między płatki cipki i okrężnymi ruchami pieściły łechtaczkę. Bała się choćby drgnąć. Każda zmiana mogła sprawić, że obudzi Roberta. Mogła tylko wtulić twarz w poduszkę, by stłumić jęki i starać się nie poruszać w nadziei, że widmowa dłoń zniknie. Tak się jednak nie stało i Reba musiała się z tym pogodzić i jakoś przetrwać.
Noc, cisza i powolne, delikatne pieszczoty sprawiły, że w końcu się rozluźniła. Jeśli to była próba sił między nią, a Domem to właśnie przegrywała kolejne starcie. W końcu musiała pozwolić sobie na cichutkie westchnienie w poduszkę by upuścić choć trochę pary, bo paluszki zaczęły naciskać mocniej jej pobudzoną łechtaczkę. Czuła, że nadchodzi orgazm. Wielki orgazm. Zagryzła wargę zdecydowana nic po sobie nie pokazać, a mimo to ciche jęki i tak wyrywały się z jej ust.
To było niezwykłe uczucie. Przyjemność buzowała w niej przelewając się od czubków palców po cebulki włosów, a ona musiała trwać nieporuszona niczym alabastrowa rzeźba. A miała ochotę krzyczeć i wić się tak jak zawsze. Wreszcie wszystko ustąpiło i Rebeka opadła rozluźniona, dopiero teraz czując jak mokra od potu jest pościel pod nią.
- Bądźmy razem - zaszeptał zmysłowy, proszący głos przy jej uchu jeżąc włoski na karku. - Nie rób nic, czego kiedyś możesz żałować – powiedział drugi zimny i stanowczy. – Będziemy o ciebie dbać tylko, nie rób nic by go rozwścieczyć – kolejny przestraszony kobiecy głos.
Długo jeszcze nie mogła zasnąć bijąc się z myślami. Nadzieja, że jeszcze będzie dobrze mieszała się z niechęcią do odstawienia wrażeń jakie oferował Dom. Będąc częścią tej tajemnicy czuła się wyjątkowa, a jednocześnie marzyła o spokojnym, szczęśliwym życiu z Robertem. Zasnęła dopiero o świcie.
Rano pożegnała Roberta i dopiero teraz poczuła w jakim stresie żyła przez cały weekend. Patrząc jak jego auto znika za odnowioną bramą dojrzewała do tej trudnej decyzji. Z garażu, który był królestwem Roberta (choć trzeba przyznać, że niezbyt często używanym) wzięła ręczną piłkę do drewna i udała się na strych. Zdjęła z łóżka ciężki materac i przyłożyła ją do ramy łóżka. Najtrudniej było przeciągnąć ją pierwszy raz, potem poszło łatwiej.
Trzy godziny później patrzyła jak kawałki łóżka płoną w szerokim kręgu kamieni i czuła ulgę. Postawiła się siłom zamkniętym w ścianach domu. Pokazała, że jeśli nie odpuszczą to ona posunie się jeszcze dalej. Gdy ogień wygasł odwróciła się i bez wahania weszła do domu.
*
Minęły dwa miesiące i nie wydarzyło się absolutnie nic niezwykłego. Rebeka cieszyła się każdym takim dniem. Znów czekała na męża z niecierpliwością i żegnała ze smutkiem. Znów mieli dom tylko dla siebie i korzystali z tego tak, jak o tym zawsze marzyła. Spali nago, wstawali późno. Niedzielne obiady przyrządzali wspólnie i za każdym razem było to coś nowego. Gdy padało, rozpalali w kominku i grzali stopy pijąc wino, czytając, albo tańcząc. To były ostatnie piękne dni w jej życiu.
Nadeszła złota jesień i stare wiązy, lipy i klony zaczęły gubić liście. To co wyglądało pięknie i miło szeleściło pod nogami, okazało się mordęgą, gdy przyszło zagrabić opadłe liście. Jednak ją cieszyło nawet to. Tego dnia stała w kuchni przyrządzając spaghetti i nucąc razem z przystojniakami z Il Divo. Co jakiś czas zerkała przez okno na Roberta, który usiłował grabić liście. Uśmiechała się pod nosem, bo była pewna, że gdyby teraz do niego podeszła usłyszałaby coś w stylu.
„Zachciało jej się parku, alei lip, bo jak to pięknie wygląda, jakie jest eleganckie, wyszukane, stylowe. Ale liści nie ma kto zgrabić, bo to już nie takie fajne.”
Wyjrzała przez okno po raz kolejny i aż upuściła trzymany w dłoni widelec. Jej mąż stał oparty o trzonek grabi w pozycji mówiącej jaki z niego macho i rozmawiał z szczupłą rudowłosą dziewczyną. Coś w mowie ciała obojga mówiło jej, że flirtują ze sobą. Rebeka nie widziała dobrze twarzy nieznajomej, ale przysięgłaby, że oto pojawiła się jedna z kobiet których zdjęcia spaliła. Nawet sukienka jaką kobieta miała na sobie o tym świadczył. Robert oczywiście nigdy by tego nie zauważył, ale ona od razu dostrzegła, że taki krój wyszedł z mody kilka dziesięcioleci temu. Nagle nieznajoma uniosła głowę i spojrzała prosto na Rebę. Przez chwilę stały tak mierząc się wzrokiem, a potem rudowłosa uśmiechnęła się do Roberta, powiedziała coś i odeszła.
- Kto to był? – Zapytała męża, gdy tylko wszedł do domu
- Alicja, mówiła że mieszka gdzieś niedaleko. Podobno macie wspólnych znajomych. Kazała ci nawet przekazać pozdrowienia. W sumie to fajnie. Mieszkamy tu już prawie pół roku i nikogo nie znamy. No przynajmniej ja nie znam.
- A od kogo niby te pozdrowienia?
- Od Arona. Podobno dobrze się poznaliście.
*
- Dobrze, wygrałeś – krzyknęła w głąb cichego domu – wygrałeś słyszysz – w jej głosie brzmiały długo tłumione łzy i gniew. Cały weekend myślała o tym co może się stać jeśli dalej będzie się buntować. Kochała swojego męża i bardzo nie chciała, żeby dowiedział się o jej zdradzie, nie chciała go skrzywdzić. Dlatego zdecydowała się zawrzeć pokój z Domem, choć bardziej przypominało jej to kapitulację. - Nic nie odpowiesz, bydlaku?
Cisza i nagle kroki. Ktoś schodził ze strychu.
„Lustro, zapomniałam o lustrze” – pomyślała ze strachem.
Wbiła wzrok w drzwi czekając kto zza nich wyjdzie. Serce przyspieszało w miarę jak kroki stawały się głośniejsze, na całym cele pojawiła się gęsia skórka i zimny pot. Klamka ugięła się pod naciskiem czyjejś ręki i drzwi otworzyły się wpuszczając do JEJ domu obcego mężczyznę.
To był on. Ten, którego widywała w snach, lustrach i wizjach. Podszedł do niej nagi, olbrzymi, niebezpieczny. Penis kołysał się między jego nogami, na ustach błąkał znajomy uśmiech. Nie chciała na niego patrzeć, więc spuściła wzrok w dół. Okazało się to jeszcze gorsze, bo patrzyła teraz na jego wielkiego penisa. Nigdy jeszcze nie widziała tak dużego. Do tego ta duża, dobrze widoczna purpurowa główka. Rebeka poczuła jak nagle słabną jej kolana. Olbrzym delikatnie uniósł jej brodę do góry tak by patrzeć jej w oczy i pochylił by pocałować.
Szarpnęła się w bok, a wtedy jego dłoń wystrzeliła jak żmija łapiąc ją za szyję. Jego usta zmiażdżyły jej w brutalnym pocałunku.
- Zaprosiłaś mnie – wysyczał jej do ucha – zaprosiłaś, a teraz jesteś niegrzeczna? Mam sobie pójść? Wziąć cię sobie siłą? Uwierz mi, mogę. Tak wolisz?
- Nie – spojrzała na niego – ale zawrzemy umowę. Będę wasza cały tydzień, lecz kiedy w domu będzie Robert żadne z was nie wytyka nosa. Żadnych kuszeń, wizji, głosów inaczej spalę ten dom. Bóg mi świadkiem, zrobię to!
- Żądania? Dobrze, niech będą żądania. Zgadzam się.
Rebeka patrzyła jak olbrzym przymyka oczy, wciąga w wielką owłosioną pierś ogromny haust powietrza i nagle dom wokół zmienia się. Jej nowoczesne, ale przytulne wnętrze ustępuje przed wspomnieniami zapisanymi w ścianach. Wspomnieniami czasów, kiedy ten mężczyzna był tu panem. I teraz znowu będzie.
- Rozbierz się – rozkazał.
Rebeka zaczerpnęła głęboki oddech, jak przed skokiem w zimną wodę i sięgnęła do gumki leginsów. Mężczyzna obserwował ją uważnie, gdy pozbywała się kolejnych ciuchów. W jego dzikich, czarnych oczach płonęła szalona radość, niecierpliwość i pożądanie. Gdy stanęła przed nim całkowicie naga jego ciało aż drgało niekontrolowanie. Chciał się na nią rzucić i wziąć tam gdzie stała. Opanowywał się tylko siłą woli. Obszedł ją dookoła muskając czubkami palców, pośladki, piersi brzuch i nagle szarpnął za włosy. Uniosła brodę, a on przejechał wargami po szyi, wciągnął w płuca jej zapach. Ścisnął pierś, aż jęknęła z bólu. Na udzie czuła jego podnoszącą się, gorącą męskość. Unosząc się wsuwał między jej uda. Zaczął poruszać biodrami. Główka penisa rozsuwała płatki jej cipki, naciskała na łechtaczkę, ocierała na otworek wejścia jakby przypominając, że może się w nią wbić w każdej chwili.
- Chodź za mną – rozkazał.
Poszła za nim. Tylko raz spoglądając na tych kilka ciuchów, leżących na podłodze. Nie wiedziała czemu, ale czuła jakby były jej kotwicą w realnym świecie, który właśnie opuszczała. Przeszli do salonu, a tam tak jak to widziała w wizjach stało łoże które spaliła dwa miesiące temu. Poczuła ukłucie strachu. Jeśli wejdzie do tego starego salonu, to jakby wchodziła w przeszłość. Stanęła niezdecydowana na progu . Wyczuwając jej wahanie przystanął i obejrzał się za siebie. Nic nie mówił po prostu patrzył i w końcu musiała opuścić głowę i wejść. Uśmiechnął się i skinął głową. Gestem wskazał jej, że ma stanąć przy narożnych słupkach łoża i oprzeć na nich ręce. Patrzyła bezsilnie jak przywiązuje jej nadgarstki do gładkich słupków, a potem klęka i to samo robi z kostkami nóg. Nie mogła się teraz ruszyć inaczej niż wypinając biodra, kręcąc ramionami i głową, a to nie było wiele.
Gdy go ponownie zobaczyła trzymał w ręku pas przesuwają palcem po jego gładkiej powierzchni. Szybko odwróciła wzrok i wbiła spojrzenie w przeciwległą ścianę. Bała się. Była zdana na łaskę i nie łaskę nieobliczalnego, nieznajomego człowieka. Przymknęła oczy, gdy poczuła jak pasek przesuwa się po jej karku, plecach i pośladkach. Był ciepły i twardy, tam gdzie dotykał jej ciała pojawia się gęsia skórka. Niekontrolowane drgawki przebiegały przez całe jej ciało. Myśli goniły jedna drugą w panice.
„Czy będzie bolało. Czy dobrze zrobiła proponując ten układ. Czy ma szansę się jeszcze wycofać?”
Wtedy uderzył. Piekąca błyskawica przecięła pośladki Rebeki, a ta jęknęła i wyprężyła ciało. Sutki stwardniały jej momentalnie, piersi nabrzmiały. Z całą mocą poczuła swą nagość i bezradność. Po pierwszym razie padło kilka następnych. Nie było jednak tak źle jak się obawiała. Olbrzym nie bił mocno. Przynajmniej jeszcze nie. Na razie dawał jej przedsmak tego co może zrobić. Przerwał, a ona zawisła na więzach dysząc. Chwilę później poczuła jego dłoń wsuwającą się między pośladki. Palce rozsunęły mokre płatki cipki, zatoczyły kółeczka wokół łechtaczki, a ona wstrzymała oddech czekając, kiedy jej w końcu dotkną. Pieścił ją przez kilka minut aż zaczęła cicho jęczeć. Wtedy zabrał dłoń, a pasek znów spadł na jej piekące pośladki. Każde nowe uderzenie wyrywało z jej ust już nie krzyk, ale jęk. Tym bardziej, że olbrzym przestawał co chwilę, a wtedy jego palce zagłębiały się między jej uda i pieściły łechtaczkę, albo wciskały w mokrą cipkę. Czasami wślizgiwał się w nią tylko jeden palec, innym razem dwa lub trzy. Nie chciała się do tego przyznać, ale najbardziej lubiła to uczucie, gdy próbował w nią wepchnąć aż cztery palce. Nie mieściły się oczywiście, była za ciasna na coś takiego. Ale to uczucie, gdy próbował, wkręcał się, wiercił zachłannie, to jak przyciskał się do jej pleców, by wniknąć jak najgłębiej, bardzo ją podniecało. Wzdychała wtedy przepełniona jakąś niesamowitą perwersyjną energią. A potem znów zabierał się do bicia, a ona prężyła się by nadstawić jak naj miej bolącą część pośladka, a jednak pragnęła kolejnego uderzenia, czekała na nie.
Wreszcie bicie ustało. Usłyszała jak na podłogę obok upada pasek, a wielkie dłonie ujmują ją za biodra. Tyle, że wtedy była już gotowa. Tak psychicznie jak i fizycznie. Teraz oddałaby mu się bez oporów. Poczuła jak jego fiut bez problemów odnajduje wejście i po chwili załkała z nagłej ulgi gdy wbił się w nią mocno i bez wahania. Przecież tak bardzo teraz tego pragnęła. Musiał poprawić jeszcze dwa razy nim jej płonące pośladki zetknęły się z jego biodrami. Poruszyła na próbę biodrami wczuwając się w tego wielkiego fiuta, tak szczelnie wypełniającego jej wnętrze. To przebijało wszystko czego kiedykolwiek doświadczyła. Przysięgłaby, że wyczuwa każdą wypukłość powoli wycofującego się z niej penisa. Przejechała językiem po spierzchniętych wargach, bo jego fiut poruszał się coraz szybciej i szybciej.
Pozwoliła sobie jęczeć i krzyczeć za każdym razem, gdy w salonie rozlegało głośne klaśniecie uderzanych o siebie ciał. Drapała paznokciami lakierowane drewno słupków, szarpała więzy. Mokre włosy lepiły się do jej czoła. W nozdrzach czuła zapach rozgrzanej seksem cipki, na biodrach silne dłonie. I tego wielkiego fiuta wbijającego się tak niesamowicie głęboko. Wiedziała, że za chwilę wystrzeli w nią falą spermy. Czuła jak mężczyzna drży, jego ruchy stają się coraz bardziej chaotyczne, gwałtowne, a palce trzymające ją za biodra wbijają się w nią coraz mocniej. Sama też odpływała. Już nie dbała o to co się z nią dzieje. Liczyła się tylko fala przyjemności powoli ogarniająca całe ciało. Wreszcie eksplodowała i Rebeka zawisła całkowicie wycieńczona na podtrzymujących ją taśmach.
Otworzyła oczy dopiero, gdy poczuła wysuwającego się z niej penisa. Wokół siedziało, lub stało kilkanaście kobiet. Wszystkie patrzyły na nią pałającymi z podniecenia oczyma. Pierwsza podeszła do niej drobna blondyneczka. Pogładziła mokre od potu, pozlepiane włosy, pocałowała jej gorejący policzek, a na koniec wyszeptała.
- Witaj jako jedna z nas.
6
Robert czuł niepokój. Dopiero niedawno dotarło do niego, że tak naprawdę czuje go od dawna. Postarał się sięgnąć pamięcią od kiedy to się zaczęło. Chyba, choć oczywiście nie mógł być pewny, pierwszy raz wyczuł to kiedy zbił Rebekę pasem na strychu. Po tym wszystkim strasznie się wstydził, choć to ona prosiła go o mocniejsze uderzenia. Niby nie było w tym nic złego, a jednak było to jakieś nienaturalne. Nawet na drugi dzień jej pupa była czerwona, ale Rebeka nie zwracała na to najmniejszej uwagi. Ona która panikowała nad najmniejszą nawet ranką!
No i to jak siadała na ich łóżko. Ostrożnie jakby naszpikowane było ostrymi drzazgami. I sen miała niespokojny. Mamrotała coś niezrozumiale za każdym razem, gdy się budził. Takich drobnostek było dużo. Choćby ta wypalona plama na trawniku przed domem. Zapytana odpowiedziała, że chciała spalić stare graty! Na nowym trawniku! I czy mu się wydawało, czy wyglądała coraz gorzej. Jakby bledła z tygodnia na tydzień.
Pokręcił głową zaciskając dłonie na kierownicy. Co się do diabła działo. Romans, oczywiście to pierwsze przyszło mu do głowy, ale to była najmniej prawdopodobna opcja. Wierzył Rebece, może głupio i naiwnie, ale wierzył. To nie była osoba która zdradziłaby go pod wpływem chwili. Zresztą nawet gdyby coś takiego jej się zdarzyło to wybaczyłby jej. Kiedyś nawet rozmawiali o tym niby żartem i po drugim winie, ale on mówił serio. Wybaczyłby jej skok w bok pod warunkiem, że nie byłoby w tym uczucia. Musiała o tym wiedzieć. Co więc się działo do diabła.
Wreszcie zajechał pod dom i otworzył drzwi. Reba stała na progu tak jak witała go każdego tygodnia po powrocie do domu. Aż cofnął się przerażony. Jego ukochana miała na sobie koronkowe body, kiedyś seksownie opinające jej ciało. Teraz, teraz było strasznie. Rebeka uśmiechała się w jej mniemaniu uwodzicielsko, ale przypominało to grymas szaleńca. Sztuczny uśmiech na który nie nabrał by się nawet przedszkolak nie był jedyną zmianą jak zmroziła mu krew w żyłach. Niegdyś piękne włosy ułożyła w misterny kok mający odsłaniać szyję i ramiona, ale wyglądało to jak splątane gniazdo myszy, pokryte smalcem i brudem. Makijaż, w jej mniemaniu wyzywający sprawiał wrażenie jakby robiła go pięcioletnia dziewczynka.
- Witam Pana domu – wychrypiała nienaturalnie – zaraz podamy obiad. Najpierw jednak postaramy się odprężyć Pana po podróży.
Robert stał skamieniały patrząc jak jego żona przyklęka przed nim i stara się rozpiąć rozporek i pasek. Było w tym tyle bezradności i rozpaczy, że dopiero gdy poczuł jej dłoń na skurczonym penisie otrząsnął się z letargu i siła podniósł ją do pionu.
-Reba, co ci jest? Dlaczego tak się zachowujesz?
- Jak kochanie? Cieszę się, że wróciłeś. Bardzo za tobą tęskniłam.
Rozejrzał się i dostrzegł narzutę na kanapie. Szybko zdarł ją i okrył nią żonę. Miał wrażenie, że zsiniała z zimna. Nie wiedział jak jej pomóc, znał tylko jedno pewne lekarstwo. Szybko nalał do szklanki alkoholu dorzucił cytrynę i colę, bo Rebeka nie wypiłaby czystej wódki i siłą zmusił ją do wypicia.
Efekty pojawiały się w oczach. W chwilę później język plątał się jej, gdy zapewniała jak bardzo chce się z nim kochać, pięć minut później już spała.
6 komentarzy
M.
Dzięki Horus Doceniam
trantolo
Fajne, inne, ciekawe. Bardzo mi się podoba. Czas na kolejne.
Margareth
Cudo 🤩😍
eksperymentujacy
Świetne opowiadanie. Końcówka trochę rozczarowująca - czy to zapowiedź dalszej części?
horus33
@eksperymentujacy Tylko tyle napisałem zanim zacząłem pisać coś innego.
andy144
Nieźle się czyta. Dawaj dalej 👍
Obserwatorzy
Fajny pomysł... niezły warsztat i dynamika !
Tylko za długie.....
horus33
@Obserwatorzy To długa historia (z tym opowiadaniem)
ZY
@horus33 Bardzo dobre. Daj kolejne części, jeśli masz