żołnierze nie odważą się zabrać za mnie przed swoim szefem...
Wąsaty major prowadzi mnie do swego gabinetu.
Najpierw jest dystyngowany, całuje po rączkach, częstuje alkoholem.
Prawi komplementy:
Że jestem damulka... że ładna... że kształtna...
- Moje żołnierzyki gapiły się na panią, jakby chciały panią zjeść!
Ale z czasem robi się nachalny.
Zaczyna sugerować, że podpadłam w jego niewolę.
- Ale co się robi z takimi eleganckimi paniusiami, które popadły w niewolę? - łopoczę rzęsami.
- Najpierw trzeba je obszukać, czy czegoś przy sobie nie mają?! - huknął major.
I nuż się zabierać za mnie. Obmacuje mi tyłek.
(jak go komentuje?)
Potem chwyta mnie za biust.
- O tu się kryją chyba jakieś bomby!
Wreszcie wpycha łapę pod spódniczkę.
- A czy tu są jakieś kryjówki?
Po czym bezczelnie unosi moją kiecuszkę w górę i gapi się na koronkowe majteczki opinające moją cipeńkę.
Potem zaczyna się żmudne przesłuchanie.
(jak ono przebiega?)
Jeńca trzeba zmiękczyć, więc pewnie dostaję serię klapsów na tyłek - stoję wówczas wypięta, a moja spódniczka zostaje zadarta.
I to przepytywanie:
-Gdzie są przeciwnicy i ilu ich jest?
Co klaps to pytanie:
-Ilu? Gdzie?
-Ilu, gdzie?
Wszystko jasne.
Ilu mnie mialo? I gdzie?
(co ja mam mu odpowiedzieć? że miało mnie tylko dwóch? czy że kilkunastu?)
2 komentarze
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto
gejorg
pomysl super -kazdy -podziwiam [zachwycony] mmmmrrrr
enklawa25