Wojsko

Ogniem i mieczem
cccccccccccccccc
wizjer i fallus - kolaska pod spódnicę - proboszcz - biskup - kwatera z Longinem - Tatarzy  
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

u biskupa
1 Podbipięta - religujny, Rzędzian - towarzystwo pań i wymagający
2 odźwieny - święta inkwizycja - kobiety przyprowadzane, wyłacznie biuściaste
3 do koniuchów - inkwizycja w Hiszpanii, cnotliwość biskupa - kobety upokarzane, rzeczy niebywałe, nietypowe
4 karczma - inkwizycja w hiszpanii - seks hiszpański

Podbi[ięta, robiąc minę pobożną, zapowiedział:
- Słyszałem, że ksiądz biskup to człek wielce pobozny i niezwyczjny obrońca wiary katolickiej.
Rzędzian
- A ja słyszałem zupełnie przeciwstawne opinie. A to takie, że ksiądz biskup wielce wdzięlom białogłowim rad! Mało tego, że nawet jest okrutnie wybredny! I pono tylko jeden rodzaj niewiast sobie upodobał. I jeno takie do siebie zaprasza.
- Nie może to być! - Bronić gotów własna piersią Longinus. - Słyszałem, że cnotliwy i w tej materii i powiadał że skoro czystość ślubował to ją dotrzyma!
- Azali to ciekawe... skąd tak sprzeczne opinie...
- Może się akurat do tej kategoryi załapię?

Zagłoba zagadał jednego z żołnierzy stojących na traży. Wybrał tego który wygladał ne mniej bystrego, przez co lepiej rokującego, że coś wychlapie.
- Oficyjerze, Zagadkę mam wielce filozoficzną konceptum, tylko taka tęga głowa mi poradzi... Religin=jny, a i kobietki... Wyglądasz mi na takiego, co znaczny i na awanse predystynowany...
- Ha, no możem ja nie dowódca... ale rzeczywiście Obrońva wiary to mało! On jest wielka figura w świętej Inkwizycyi! Wiele po krajach katolickich podróżował, tam zadobył znajomości i horyzontów. Sam ojciec święty poprosił go o wzięcie odpowiedzialnośći w naszej świętej...
- A kobiety?
- W wielkiej tajemnicy powiem, że są przyprowadzane do pałacu... I masz waszmość racje, że tylko jedna ich kategoria się liczy...  
- Jakaż to?
- Ano, jak by tu rzec... niewiasty obdarzone...
- Obdarzone? Co to znaczy? Osoba taka jak wy umie klarownie...
- Obdarzone... wielkim biustem... Przywoziliśmy co raz taką do pałacu biskupiego. Każda jedna miała czym dychać.  A ksiądz biskup brał każdą jedną na konsultacyję. Zawsze po takiej konsultacyi był wielce kontent. Niektóra to miała takie wielkie te cycy, że aż mi jej szkoda było, bo się musi biedaczka ciężaru nadźwigać.
- A ksiądz biskup czystość ślubował...
- Ano ślubował...

Nieobecność Marty jeszcze mocniej się przedłużała. Zagłoba wiercił się jak...
- Rzędzian, spryciarzu, zajdź do służebnej popytaj co więcej o naszego gagatka księdza biskupa. Podobno to wielka persona nie tylko w polskiej ale i europejskiej świętej inkwizycyi.
A ty Longinusie, zajdź do stajen, zobacz czy nasze konie tam stoją. I kolaska.
Onufry przechadzał się po korytarzu, patrzył na portrety osób w purpurze. Wszysce mieli mądre lub uduchowione miny.

Pierwszy wrócił Podbipięta.
- Ano, konie stoją, nawet obrok dostały. o księdzu biskupie prawią, co on w Ispanii został przyjęty do inkwizycyj, tam się wiele napatrzył. Pono sam niewiernych przesłuchiwał i do słusznej wiary prowadził. Sam ojciec święty był zadziwion ile sztuczek, ciekawostek z tej Hiszpanii nawiózł. Potwierdzają, że jak święty, zawsze powtarza, że czystość ślubował...
Gdy wrócił Rzędzian, ust by mu nie zamknął!  
- Kuchty prawią, co rzeczywiscie biskup kobiety sobie każe zwozić! Rzeczywiście jeno biuściaste! Z cycami, jak się śmiały - jak cebrzyki! I gadały, co ten biskup im coś dziwnego robi... jakby je upokarza... Ale co? Albo gadać nie chciały? Albo tamte im się nie przyznały.

- Ciekawa persona z tego biskupa... I parzcie, jak on długo tę naszą biedaczkę trzyma! Ileż to pacierzy by zmówił!
- Może bysmy tak tu zostawili na straży Longinusa, a sami do karczmy.

W szynku Rzędzian szybko znalazł kumotrów. I dlaejże wypytywać o biskupa.
Zrazu rozgadani kompani zamilkli. Ale kilka kolejnych kufli piwa skłoniło ich do wyznań.
- Tylko cicho! Bo to lich nie śpi! Tak się dziwujecie, że ksiądz biskup i czystość zachowuje. I w świętej inkwizycji. A dziwki bałamuci! Cycaste dziewki. A tu nijakiej kolizyi nie ma...
- Jak to?! - Zagłoba nijak nie był w stanie rozwikłać zapętleń tego wywodu.
- A no tak to. Oj, chyba za dużo piwa wychyliłem. - Wysoki i chudy jak szczapa mężczyzna, którego trudno było ocenić, czy to wiarus, czy uboższy szlachciura usmiechał się chytrze. - Otóż nasz księżulek, przebywając w Hiszpanii do świętej inkwuizycji się zapisał. Bardzo mu się tamtejsze praktyki spodobały. A w szczególności - obcowanie z nieiwastami, po hiszpańsku!
- Cóżesz to znaczy? Po hiszpańsku? Może jeszcze można z dziewkami obchodzić się po niemiecku? A może jeszcze uprawiać miłość po francusku?! Ha! Ha! Ha! - Zarechotał Zagłoba, ale jakoś tak niepewnie, zastanawiając się, czy aby z niego nie drwią.
- Ano... - Wyłuszczał drugi z kolesi, wyglądający na pospolitego, drobnego złodziejaszka, któremu jeszcze mocniej dymiło z czupryny. - Można wychędożyć kobitkę, nie tracąc czystości! Ha, ha, ha! - Sprośnie zaśmiał się. - Wiesz mi... sam przywodziłem na dwór biskupi Wystarczy dorwać białogłowę hojnie obdarzoną, z dużymi cycami i zapakować jej między nie swój korzeń! Ha, ha, ha!  
- Przyznam się, żem podpatrzył, jakom przywiódł na dwór biskupi Liubę, Rusinkę, długowłosą blondynkę, która miała takie ogromniaste bimbały, że ja cie nie mogę...
Podpatrywałem zza zasłony. Liuba musiała ukleknąć przed biskupem, rozpiąć koszulę, a potem trzymać przed nim swe piersi na dłoniach, jak na tacy. Jego dostojność raczył coś powiedzieć, jakby po łacinie, może się pomodlił... potem raczył wyciągnąć na wierzch swój pastorał ha... ha... ha... biskupi i... zasadził go między te dwie wielkie kule Rusinki. Po czym jął nim, nie mniej ni więcej jeno ją... w te cyce chędożyć! A Liuba musiała mu zaciskać piersi na tym jego korzeniu, tak, żeby miał jak najciaśniej! W czym jej nasz dostojnik pomagał, bo też ją za cycuchy ucapił... i ściskał, aż dziewka popiskiwała!

Zagłobie i Rzędzianowi nieźle się z czubów dymilo, gdy słyszeli jak hierarcha koscielny raźno młócił młodą niewiastę w piersi. Kręcili głowami z niedowierzenia.
- Nigdyśmy o takiej dziwocie nie słyszeli...
- Ja wtedy też pierwszy raz żem co podobnego zoczył... A przestać się gapić nie mogłem... Potem Liuba leżała na plecach, a biskup siedział na niek okrakiem i dalej ją w cycki chędożył... a przy okazji jej te bimbały tarmosił... aż kobitka piszczała...

- Ano prawili nam, że ksiądz biskup niewiastom upokorzenie czyni...?
- Ano coś w tym jest... raz, że mają być uległe, kiedy im te biusty oporządza... a sekundo biskup jest niedelikatny i je nęka, kiedy Rusinka protestowała, że za mocno jej gniecie piersi, odpowiedział jej, że to mu sprawia największą przyjemność i pastwił się nad jej cycuchami jeszcze mocniej je męczył...
- Długo tę ruską dziewuchę niewolił?
- Oj... wiele pacierzy by odmówił... pastwił się nad nią aż do czasu jak nie pocieklo z niego księże nasienie... prosto na cyce i twarz Rusinki...
Zagłoba wzniósł oczy ku górze...
- Rzędzian, też myslisz o tym co ja? Że ten katabas to samo z naszą Martusią czyni?  
- Ano ona spełnie te warunki... ma biust taki, co do tych deprawacyji pewnikiem by się nadał... No miałby ksiądz biskup gdzie poswawolić...

Już zmierzchało gdy Martę przyprowadził Podbipięta. Kobieta miała wyraz twarzy, jakby robiła dobrą minę do złej gry.  
- Uddałło się? - Zagłoba ledwie trzymał się na nogach.
- A i owszem - uśmiechnęła się białogłowa.
- Wesprze Jaremę nasz wielmożny biskuppp... - Starszyk wstał i zaytaczał się z lekka.
- Obaczym... - Posmutniała. - Przebiegły li... wytrawny dyplomata z księdza biskupa. - Po czym rozchmurzyła się. - Za to konie i kolaskę oddaje. Nawet nocleg nam jako taki zaproponował.
- Rozerwany kubraczek
- A... niezdara ze mnie... widocznie gdzieś o coś zaczepiłam...
- O i... Pochlapana czymś koszula...
- A... nie ważne... gapa ze mnie... coś mi się musiało ulać...


Wnętrze pałacu biskupa było piękne Wielkie sale były wypełnione drogocennymi dywanami, rzeźbami, obrazami i antykami. Złote kandelabry, świeczniki i lustra odbijały światło pochodni i wprowadzały do wnętrza ciepłą i przyjemną atmosferę.

Wysokie sufity zdobiły malowidła przedstawiające sceny biblijne i mitologiczne, a okna były ozdobione kolorowymi witrażami. W salonach stały piękne fortepiany i klawesyny, a wokół nich ustawione były kanapy i fotele wyłożone jedwabnymi tkaninami.

W pałacu znajdowały się także pomieszczenia służące biskupowi do pracy i modlitwy, takie jak prywatna kaplica, biblioteka i gabinet. Wszystkie te pomieszczenia były urządzone z wielką dbałością o detale i wyposażone w luksusowe meble i sprzęty.

Rekwiruję konie
Marta: - To ja sama się udam do jego eminencji, księdza biskupa
Rzędzian rozglądał się nerwowo - coś długo jej nie ma…
Zasięgali języka. W karczmie, gdzie czekali,  
podający piwo jeden  
Zagadali jarmarcznego sprzedawcę - A to, ale powiem wam w tajemnicy, ksiądz biskup lubuje się w tym by upokarzać białogłowy.  
Dopytywany, niewiele więcej dodał, poza tym, że “srom wielki im czyni”
Zaniepokojeni udali się w stronę siedziby biskupiej. Onufry zakomenderował, żeby rozdzielili się, co by każdy gdzie indziej języka zasięgał. Rzędzian miał przepytać w służbówce, Podbipięta w stajni, a Zagłoba strażników.
Gdy spotkali się po godzinie, a może nawet i dwóch, dziwili się, że panna nadal nie opuściła komnat biskupich. Mogli się jednak podzielić wiedzą.
Podbipięta rozmawiał - inkwizycja
Zagłoba - - Ano słyszelim, choć moze to fa


XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

Ledwie zaświtało, a Rzędzian już czuwał przy szparze w ścianie. Wiercił się, nie mógł się doczekać momentu kiedy Marta wstanie z łóżka.
- Ależ słodko śpi... takie miny robi... jakby ją kto srogo ucapił...
- Może jej się śni, że ją kto za te jej kopułki tarmosi...
- Ale ona wzdycha... - Zachwycał się młodzian. - A nawet, pojękuje!
- Widno jej się śnu że ją jaki Kozak grzechocze.
- Słuchać hadko.


- Wreszcie... mospanowie... Budzi się, odnosi się z łoża.
- Naga?
0- Nie. w koszuli, ale... mocno rozsznurowanej... oj widać... wiedać jej bujne skrby przez nią! A tera... oj, co za widok! Imaginujcie sobie, zakłada na nózki te pończoszki... Ojej! Jaki to rarytas! Ale zgrabnie naciąga ten jedwabny materiał na stópki... potrm coraz wyżej... i wyżej... aj...
- Odsuń się chuncwocie! Staremu żeś smaka narobił...
Starzyk brutalnie odepchnął Rzędziana.
- Waszmość, jako cham, nie szlachcic się zachowujesz!
Zagłoba przytknął jedno zdrowe oko do dziury.
- Ha... nic smakowitego wam nie zdradzę. Jeno jedno. Panna znowu papierzyska rozwinęła i coś w nich pisze... Podejrzewałem, że dokądś ona wierze pisma od Jaremy... ale teraz to nie dokumenta Wiśniowieckiego, jeno jej ręką preparowane! Cóżesz to za intryga!
Postał jeszcze chwilę i odpuścił. Sięgnął po bukłaczek.
- Medycy prawią, że od samego rana winno się zdrowie pielegnować.

Gdy za jakiś czas Rzędzian zajrzał, był niepocieszony.  
- Marta już ubrana! Spódnica, gorset. Spódnica strojna, z wstążeczkami. I dalej pisze! O, a teraz sięga do tego kuferka, z gorsetu wyciąga kluczyk!
- A tegom ciekaw, co ona w tej sekretnej skrzyneczce ze sobą wozi. Nawet żem ją wypytywał. Ale tylko jakoś tak się uśmiechała. No i co z niej wyciąga...?
- A grzebie cóś... jakby sporo statków tam miała. O. Wyciąga. To zdaje się pieczęć.
-Pieczęć? Co za pieczęć! Przecie kniaź by jej swojej nie darował! Nie może to być! Zali podrobiona? A mo ze jakaś inna niźli książęca? Niech no zerknę.
Znów jedno oko sledziło poczynania damuli.  
- Taak... przybija pieczęć na tym dokumencie! Dla kogo on? Jak i komu podeśle?
Podbipieta przysłuchiwał się i drapał po czuprynie. Zaś Zagłoba relacjonował.
- Teraz znów sięga do kuferka. Co ona tam jeszcze ma?
- Mów nam waćpan... - Rzędzian czuł się tak, jakby sam podglądał pannę. Przymknął oczy i wyobrażał ją sobie.
- Ano wyjęła naszyjnik. Ciężki on! Z dużym wisiorkiem. Cudny!
- No panna Marta to strona dama... - Wyszeptał Longin.
- A teraz... kolczyki! Też takie wielgaśne. Kiedyś widziałem jak takimi Wenecjany handlowali. Prawili co - bizantyjskie!
- Oj, ślicznie musi panienka wyglądać... - Rzędzian stanął obok starego. - Daj waćpan popatrzeć.
- Czekaj. Cierpliwości ucz się chłystku! Jeszcze coś wyciąga... Ale dziwota!
- A co to? - Młodego każda informacja dotycząca Marty ciekawiła niepomiernie.
- Nigdym takiego dziwu nie widział... Jakby skórzane, czarne... nie wiem co to... wygląda...
- Jak?  
- Jak? - Dopytywali obaj towarzysze.
- Jakby berło... ale nie... Wstyd gadać... jakby...
- Jak co?
- Jakby co? - Ciekawość zżerała kompanów.
- Jakby przyrodzenie tęgiego męża...
- Nie... no daj waść popatrzeć!
- Chuncwocie, poczekaj na swoją kolej. Olaboga! Nie... to się nie dzieje...
- Gadaj!  
- Mówże waść... - Cicho prosił Longin.
- Panna trzymając owe monstrum w dłoni... położyła się na plecach. I... no to nie do wiary...
- Co?!
- Zadarła kieckę do góry!
- Dalibóg... nie...
- Ano tak! Jezusieńku nazarejski! Co to za widok! Co za nogi... a w tych pończochach... nieziemskie! Dalibóg, nie z tej ziemi... I ta spódnica w górze...
- A owo monstrum?
- Ano... Kieruje go sobie między nogi... Ale powoli... Jakby się sama ze sobą droczyła...
- Ma fantazję... i co?
- Ano... suwa nim po udach...
- Ojoj... Daj waść popatrzeć...
- Cichaj smarku! Już przykłada go sobie do swej damskiej słabizny... Ale wzdycha!
Podbipięta zbliżył się do kompanów. On też ciężko oddychał.
- Wkłada sobie! - Zagłoba był mocno poruszony. - Aż jęknęła! Ależ go sobie pakuje. W tę i nazad. Powoli, ale mocnemi ruchami. Słyszycie jak jęczy?
Wykorzystał tę chwilę Rzędzian, by dopchnąć się do szpary.
- Ależ szturmuje swoją niewieścią dziurkę! Jakoby taran druzgotał wrota.
A coś tam sobie popiskuje.  
Tu zmienił głos na jakby dziwczęcy i cieniutko symulował głos Marty.
- Ojojoj... ty okrutniku... jak możesz wykorzystywać mą bezbronność niewieścią...
- O Jezus Maria! -Przeżegnał się Podbipięta.
Tymczasem Rzędzian kontynuował.
- Jakiśżesś wielki! Jam na to monstrum zbyt ciasna... Ojoj!
Towarzysze pokiwali z uznaniem nad talentem aktorskim młodziana.
- Ach ja biedna! - Nadal popiskiwał karykaturalnie. - Ma cześć niewieścia zbrukana.... ma dziewicza świątynia... spustoszona!
Rzędzian sam musiał odetchnąć, po czym już swoim głosem opisywał.
- Panna coraz mocniej nadziewa się tą grubą piką. Szeroko rozłożyła nogi. Te jej wstążki od spódnicy, kolczyki i wisiorek cięgiem podkakują, jak oszalałe... A jak panna jęczy!
Znów zmienił głos.
- Ach ty okrutniku... ty zbóju! A... aaaaa.... - Niezwykle sugestywnie pojękiwał udając kobietę. - Dręczysz mnie srodze! Ależ boli mnie ma niewieścia norka, gdy jest tak nielitościwie ciemiężona! Aaaa... aaa...
- Daj popatrzeć Longinusowi. Niech ten święty mąż się nadziwuje... - Zagłoba zadbał o kompaniona.
Ten, gdy przybliżył oko do wizjera, jakby zamarł.
- Tera to dopiero...  
- Co dopiero, co żeś waść zawisł jak skazaniec na szubienicy?!
- Dopiero... fruwają te wstążki i kolczyki.


Najpierw jechali bbez słowa. Mężczyźni wpartywali się w Martę i w myslach odtwarzali sytuację z karczmy.
Przerwał Zagłoba.
Ruś - Polska, Chmielnicki Wiśniowiecki
- Waćpanna nie dość, że urodziwa i zgrabna, to jeszcze mądra. Patrzcie, ja żem nie wpadł na taką oczywistość. Zmieszane te losy.
Marcie zrobiło się miło, odwajemniła komplement.
- Waść wojownik Pono po Kamieńcem i Chocimiem.
- Ano upierał się hetman, alem go przekonał
- Podziwiam takich przebiegłych mądrych, Mam słabość do starszych...
- A miło słyszęć, stary ale jary jeszcze tam diabeł w piecu pali, jeszcze szabla nie zardzewiała w pochwie...
Wyglądała na zmitygowaną
- Echże waść to językiem potrfi po mistrzowsku władać
- Dalibóg, nie tylko językiem! Nie tylko...
Wzniosła oczy ku górze
- portafi białogłowę zmitygować
- takiej ponętnej jak pani to jeno bym prawił nie tylko komplimenta ale aż korci, żeby i co nieobyczajnego rzec
- a co takiego
- ano nie ch się nie obrazi... na to co rzeknę... - Na chwilę zawiesił głos. - Jak sobie tak patrzę na waćpannę, to jeno grzeszne myśli mi w głowie.
Marta rozdziwiła usta. Już miała cos powiedzieć, ale powstrzymała się. Po czym uśmiechnęła się i zapytała.
- A jakież to grzeszne myśli waćpan miewasz?
- Ha! - Ucieszył się Zagłoba, że kobieta sama go wciąga w temat, w którym by chętnie poswawolił. - Ano jak patrzę na waćpannę i jej smakowite kształty... - Zrobił małą pauzę, usmiechając się pod wąsem. - I jescze jak waćpanna mówisz, że do starszych mężów masz słabość, to od razu sobie myślę o tym, żebym pannę poprzytulał... oj wyprzytulał.
Marta starała się ukryć uśmieszek.
- Doprawdy... kto wie, jak nas deszcz zastanie albo wicher tęgi... to nie będzie innego wyjścia niż się do siebie przygarnąć...
- Oj to wiele bym dał, żeby się zerwała burza! Najlepiej z piorunami! Chętnie bym poczuł, jak się mościapanna do mej starej piersi przyciska!
- A to z waści figlarz. Coś mi mówi, żeś waść niejedną niawiastę zbałamucił.
- A, nie chwalac się, nieco damskich trofeów żem zebrał!
- A jakież to panny trafiły się w pańskie okowa milosne?
- Ha, nie tylko panny, ale i wdowy... a nawet mężatki... I szlachcianki... i dziewki... A nawet raz pewną wysoce urodzoną białogłowę żem strzałą Amora ugodził! Ha, ha, ha!
- Ugodził... - Machinalnie powtórzyła Marta.

- A czy także woloby mi było, mnie staremu, do martowego serduszka pukać?
- Pukać? Cóż… Pukać zawsze wolno… Czy mam rozumieć, że także mnie chciałby asan dołączyć do owego grona panien przez waszeć zbałamuconych? Do owych ugodzonych?
- No nie wiem, zali ten podbój by mi się udał… coś mi podpowiada, że nie byłoby łatwo…
- Miałabym nie być łatwa? Ale skoro z wasze ci zdobywca na równi z Aleksandrami czy Cezarami… To gdzież, ja, skromna białogłowa, miałabym jakowe szanse się oprzeć…? Azali nie uległabym rychło okrutnemu podbojowi? Nie zostałabym rychło zniewolona?
Zagłobie krew uderzyła do głowy po takim wyzwaniu.  
Ośmielony schwycił kobietę za kolano. „Ciekawe czy odepchnie moją rękę?” – pomyślał.
Nie odpychała. Poczuł się pewniej.
- A czy także do komnatki wolno mi będzie zapukać?

- Co tam waść szukasz pod moją spódnicą?
- Ano te pończoszki nie dają mi pokoju…
- Nie jesteś waść nadto odważny?
- Wszak samaś mówiła, żem jako Cezar czy Aleksander…
- Ano mówiłam… Utalentowany z waści dyplomata! Złapałeś mnie za słowo.
Ręka scisnęła kolano.

- Nie tylko za słowo...

- Ale… co, jeśli nasi towarzysze to dostrzegą? Uznają, żem ja, cnotliwa panna, pozwalam sobie wtarabaniać łapska pod kieckę?
Zagłoba tylko się uśmiechnął.
- Kto tu miesztrzem forteli?
I natychmiast zarzucił derkę, która okryła kolana zarówno mężczyzny jak i damy.
Marta zadrżała. Ręka wsunęła się wyżej, nad kolano i trzymała udo.
- Aleś waćpanna zgrabna i kibić i nóżęta…
Ręka zaczęła suwać się po udzie
Rzeczywiście rasowy z waści bałamuciciel… Pewnie nie zliczy waszmość spódnic, pod którymi harcowała waści prawica…
- Spódnic… sukien… haleczek…

Onufry potraktował to jako zachętę i sięgnął wyżej do miejsca gdzie tasiemka mocowała pończochę.
- Niech waść uważa, żeby się tasiemka nie zsunęła, boby mi pończocha opadła.

Wtem nadjechali
Zagłoba wiedział, że przy nich żadnych reprymend nie będzie mu czynić.
Śmiało wjechał poza pończochę.
Marta aż się wzdrygnęła.
Zagadywali.
Zagłoba masował nagie uda. Celowo dopytywał Martę, żeby musiała więcej mówić.

Zaczął ściskać.
- Czy panny na dworze noszą pantalony.



-Niech panna wyzna nam!

- Czy magnaci nie pukali do waćpanny komnatki? Czy nie próbowali wtargnąć do łoża?
Czuła że drży.

Nie miała wyjścia.
- Ależ oczywiście, że noszę… przeciem porządna panna.
- Jakie przyjemności

- Czy wpuszczają do swego łoża?!
Oburzyła się.

Skoro do ich komnatek pukali to i do waćpanny

- Pukali.
- W żadnym wypadku nie otworzyłam!

Gdy odjechali, czyniła mu wyrzuty.
- Jak mogłeś waść tak wykorszystywać sytuacyję! Ja porządna bialogłowa byłam narazona na takie afekta!  
Onufry nie wiedział co odpowiedzieć, ale patrzył spod oka.
Marta tymczasem, jakby chciała go udobruchać.
- A ja tak waści cenię! Za to że rycesz i wódz taki... i urodzony dyplomata...  
Na twarzy Zagłoby pojawił się usmiech.
- Azali wierzy mi waszmość, że przy nim moje serduszko mocniej mi bije?
- Ano... musiałbym sprawdzić...
- Ależ z waści jest sowizdrzał! - Udawała że się droczy, lecz wkrótce się przesiadła na drugą stronę kolaski, do grubego towarzysza. Z trudem się zmieściła, bardzo ciasno było obojgu.
Onufry natychmiast wykorzystał okazję i położył dloń na jej kaftanik, zrazu pod biustem, ale wkrótce uniósł dłoń wyżej.
- Trzymałem reke pod kaftanikiem, to mogę i pod spódnicę.

- Panna zmarzła
Gnótł jej cycuszki
nie pozwolił się oswobodzić

pod spodnicę

- Alez waćpanna mokra! Zdaje się potrzebujesz by mąż wtargnął do twojej kmnatki. dziś ta karczma... Wpuść mnie, a zobaczysz, że i tę mokrą bruzdkę lemiesz przeorze... nie paluszek...

nie wpuściła
ale za kwaterke wódki zorganizował klucz

No wiesz waszmość

mówiłaś
mówiłam, ale ja nie z tych co tak od razu...
słyszelim, że pleban wyobracał

- jakże mozna przemocą
wąż sflaczał
jak niepyszny


to cię palcem wychędożę!
uwielbiam twoj głosik, twoje jęki

pchał brutalnie palca
- Chcę bys jęczała głośniej...
Sama nie wiedziała czy to podniecenie, czy konieczność wymuszona.
























Sen Rzędziana
Zagłoba z Podbipietą . Marta - ratuj mnie... zmacają mnie... A nie mógł się ruszyć ani wydać głosu.

Rzędzian - panna na koń, przyznała się, że wiedziała, ne spała
- A zrobiłbyś co, jakbym cię kiedyś poprosila.
- Wszystko!
- A gdyby się zto zdało niegodne?
-Wszystko, nawet niegodne!
- To jak dziś będziemy nocować, to możesz zapukać w nocy do mej komnaty... Może ci pozwolę na to samo co i w namiocie?

- Wnijdź. Już żem w łożu.
- Mogę waćpanna do ciebie, pod pierzynę...?
- Jest tu trochę miejsca.
Milczał, stremowany do cna.
- Mówiłam ci już, że podziwiam właśnie takich jak ty... Młodych, z dowcipem, towarzyskich... Podziwiam.
Wiesz, że przy tobie serduszko mi szybciej bije? Dotknij. O tu.

Ręce mu dygotały.
- Jeszcze żadnej białogłowy nie miałeś?
- Nie... pani... nie miałem.
- A widziałeś jaką niewiastę obnażoną?
Nakierowała jefo dłoń tak, by się wsunęła pod pierś.
- Podglądałem służebne dziewki, jak się kąpały... - Wstydził się wspomnieć o nocy w karczmie.
- Podobało ci się takie podglądanie?
- A jakże, zwłaszcza, jak im oglądałem gołe cycki...
Nieśmiało, bardzo delikatnie dotykał jej piersi od spodu.
- Cóżeś jeszcze widział? Pewnie nie raz żeś zaglądał dziewkom pod spódnice? Prawda?
- Prawda... Jak na stryszek po kaszę, albo po co wchodziły... to żem spoglądał.
Nieco śmielej ocierał dłonią o biust Marty, przez koszulę.
- Raz widziałem, jak służebną Marynę zaciągnął do stodółki, taki Maciej, co robił za karbowego.  
- I co podejrzałeś?
- Jak ją pchnął na siano. Zadarł kiecę wysoko. I na nią wlazł.
Teraz odważył się złapać pierś Marty nieco mocniej. Bał się, że ta go skarci, ale ona tylko spytała słodkim głosem.
- I co jej zrobił? Opowiesz?
- Groził jej, że jak mu nie da, to ją ze dwora wyrzuci... Wlazł na nią... I długo nie złaził...
- Widzisz jaka ciężka jest dola biednych niewiast... Co musimy znosić...
- Gadały, co to nie pierwszy co ją do stodółki zaciągnął.
Jeszcze bardziej osmielony zaczął masować pierś Marty.
Kobieta wzdychała.
- Achhh... łatwo ci wzbiera odwaga.
- Kiej my tu z waćpanną o takich materiach prawim...
- A lubisz chłopcze o takich materiach prawić?
Który chłopak nie lubi. Gadaliśmy o tym i z parobkami i z kolegami w karczmie po kościele.
Chętnie bym kiedy tak podsłuchała, co o nas niewiastach gadacie.
A to że ta ma ładne lico, tamta duże… piersi. Że by ją ucapili... Zmacali...

Którą by któren wyobracał...

W tym momencie zaczął masować biust Marty.
A moje ci się podobają chya widzę
Oj, jak bardzo. Jak bardzo! Mogę włożyć rękę pod koszulę?
Zganił się w myślach - “Wiadomo, że nie pozwoli!”
A co gdybym nie pozwoliła? - Powiedziała to jednak tak łagodnym i kuszącym tonem, jakby zachęcała.
A co, bez przyzwolenia bym włożył!
Ach ty huncwocie! - Nie zdążyła dokończyć zdania, bo już jego dłoń wsuwała się w dekolt koszuli. Objęła piersi bez zagradzającego dostępu materiału.  

Dotykał delikatnie, ale zchłannnie, jakby chciał badać kształt i jędrność.
- Wypada to tak niewiastę obłapiać bez jej zgody? - Droczyła się.
- Nie wytrzymałbym. Są takie cudne. Anielskie... boskie!
- Miło mi to słyszeć. - Szeptała, ciężko oddychając.
- Nie mogę się powstrzymać... - Szepnął chłopiec, po czym wyciągnął piersi z koszuli kobiety.
- Ach ty, agresorze...
Rozochocony, działający jakodurzony chłopiec ściskał piersi Marty.
- Jakiś ty niedelikatny... - Przygany w jej słowach nie potwierdzał miły ton głosu.
Młodzieniec działał jak w transie.
Na przemian macał je i calował.

Powiedziałeś że za mną jak w dym, że nawet straszne rzeczy gotóweś
Potwierdzam.
Wobec tege tka ci się podobają i że ten rycerzyk taki gotowy… To coś co robią w Hiszpanii.
- Możesz wsunąć swój groci między moje kule...
Chłopak nie wierzył swemu szczęściu. Oto nie tylko ma w dłoniach jej cyce, ale może między nie zapakować swoją męskość!
- Pani, jak dobrze, że miesiąc świeci. Dzięki niemu mogę twe dostojne skarby podziwiać...
- Podobają ci się zaiste?
- Och, tak!
- Zatem do tych skarbów dokompletujmy jeszcze jeden klejnocik...
Rzędzian szybko wyłuskał ze swych szarawarów dumnie prężacy się maszcik.
- Jaki wojowniczy jest twój rycerzyk... Niech atakuje zatem, niech wdziera się w dolinę...
Młody mężczyzna, mimo że cały rozedrgany, szybko ulokował swoją pałkę między piersiami Marty.
- Ależ cudownie! Bosko!
- Podoba ci się? - Kobieta zacisnęła na jego członku swoje dwie obfite półkule. - A teraz... możesz chędożyć je... jak karbowy Marynę.
Młodzian nie czekał na ponaglanie.Suwał niem w tę i z powrotem. Opór, jaki znajdował między piersiami, sprawiał mu niebywałą przyjemność. Zaczął rozpędzać się, ale gdy poczuł, że lada moment może wytrysnąć, spowalniał tempo.
- Kłujesz, jako szermierz... niejedną białogłowę pewnie przeszyjesz swym pałaszem...
- Pani... ciebiem chciałbym przeszyć... - Powiedział cicho i zawstydził się, jednak, gdy nie usłyszał przygany, dodał. - Dasz mi się?
- Ano... obaczym kiedy... jak mi się zasłużysz, to, może, może... - Uśmiechnęła się.
Na samą myśl o tym, że mógłby posiąść Martę, nie wytrzymał ciśnienia i w tej chwili wytrysnął obfitym strumieniem.

Wkrótce Marta poprosiła go żeby wyszedł z jej komnaty.
- Nie chcę, żeby nasi towarzysze widzieli, żem do swej komnaty cię wpuściła.
Rzędzian usmiechnął się w duchu. alez bardzo pragnął pochwalić się i Zagłobie i Podbipiecie. Uznał, że jednak nie warto, mogłaby mu sprzed nosa uciec nagroda, którą wszak Marta mu mglioście obiecywała.


ccccccccccccccccccccccccccccccccccc































A pani jeździ konno - jeszcze by spódnicę zadarło - i jescze jakieoweś dziwy pod nią schwane byśmy obaczy;lli
\bałamutnik z pana
aw siodle to pewnie i w co by panienke uwierało

Aj wy gołowąsy - gdybym był na waszym miejscu - to bym nic nie robił tylko adorował panną martę, nie dałbym chwili wytchnienia.
ach - podp[bipieta - jam śluował
psu na budę to waści slubowanie, tej dzieweczce byś lepiej slubował, ślubował, że nie minie roczek, a pannie marcie będzie kwilił osesek!
niech wasc przestanie - wstydno mi
a bo to źle mówię? Panna, piękna jak sen, z figurą prawdziwej Wenus, która ma czym oddychać. nie ma narzeczonego, i się za nią nie brać! Grzech! Grzech piekielny jakem Onufry herbu Zagłoba.  
A to rzeczywiscie panna marta nie ma narzeczonego? - ciekawsko zapytał rzedzian
ano nie mam - uniosła głowę kobieta, jakby chciała oświadczyć - jestem do wzięcia. Bierz mnie…
ja nie mogę, a to nie trafiali się jakowiś zalotnicy?
a może i trafiali 0 westchnęła głeboko - alem a panną bez posagu, to kto by chciał na poważnie? jeno oczajdusze i sowizdrzały, co to im nie żeniaczka a co innego było w głowie…
a co inego - z głupia frant zapytał Rzędzian
ej głupiś, wszedł w słowo Zagłoba - tacy co to tylko pannie chcą zawrócić w głowie, zbałamucić, skubnąć jej cnotę, wianek świsnąć… Azali wiernie prawię? Mościapanno?
-ech… doświadczony człek z ciebie panie… Wiesz na co my białogłowy żeśmy narażone… na jakie podstępne…
- Zwłaszcza taka boska - zakrzyknął a skończył szeptem - i bez posgu



- Tu jest dogodne miejsce, woda czysta jak łza, rzeka ma takie zakole, brzego porośnięte są gęsto. Najlepsze miejsce żeby się wykąpać. Możemy się podzielić, chłopy na prawą stronę tego półwyspu, a panienka na lewo. Po tym forsownej podróży Marta miała wielką ochotę na kąpiel, choć w głowie zaświtała jej myśl, że mogą ją chcieć podglądać. Najpierw wzburzyła ją, potem skonsternowała, a na koniec podnieciła. "No tak... chcielibyście zobaczyć mnie taką, jak mnie Pan Bóg stworzył... Możliwe, że podglądaliście mnie wtedy w zajeździe... Widzielibyście wtedy zupełnie nagie moje piersi... Ach... A czy to nie ekscytujące, że młodziak, olbrzym-prawiczek i stary sprośny pryk... oglądaliby moje golusie cycuszki? Albo całą mnie nagą... Ach!"
- Dobrze... zgoda bardzo potrzebuję tej kąpieli. - Zgodziła się kobieta, co wywołało natychmiastowo uśmieszek u Rzędziana.
Mężczyźni, poza Longinem, anie chwili nie zamierzali dotrzymywać ustaleń. Podążyli w ślad za kobietą i ukryli się w krzakach.
- No dalejże dzieweczko, ściągaj gorsecik i spódnicę! - Mruczał pod nosem Wojtek.
- Spokojnie... wszystko zrzuci, zaraz nasycisz oczyska. Byle by ci na wierzch nie wylazły, bo niepolitycznie będziesz się prezentował.
Marta najpierw sprawdziła dłonią wodę, czy ciepła. Potem zadowolona zaczęła rozpinać gorset, stojąc tyłem do krzaków.
- Ojoj! No ładne te plecy... Aleć tylko to zobaczę?
- Patrz, jak ściąga spódnicę! Widzisz!?
- Ale zadek! Ojoj!
- Pewnikiem pierwszy raz gołą babską rzyć widzisz? Ha ha! Ale racja, tył jak marzenie... toż samo co z piersiami, spory, ale zgrabny... Nie chciałbyś chwycić za taki kuperek?
- A jużci...
- Albo przyrżnąć na to gołe siedzenie klapsa!  
- Ojoj, z waszmości też widzę wielki rozpustnik... Och! Wreszcie odwróciła się przodem! Jakie piękne te cyce! Zwłaszcza jak się tak pochyla, żeby nabrać wody... Ale jej dyndają!
- Co młody! Chciałoby się tak je pochwycić?!
- Ojojj! Ile ja bym dał!
- A tu jak na złość cała do wody wlazła... Jeszcze cię jaki raczek tam w co uszczypnie! Ha ha!
- Abo jaki węgorzyk swoją jamkę pomyli!
- Uczysz się młody dowcipu ode mnie starego wygi... Ale chyba chciałbyś być takim węgorzykiem, co?
- Oj szukałbym takiej jamki... oj wiłbym się tam i mościł...
- Wyjdzie w końcu z tej wody? - Niecierpliwił się stary.
- Wyszła! Jakby się bardziej odważyła. Patrzcie, jak myje swoje cycuchy!
- A teraz! Och! Włożyła rękę między nogi!
- A popatrz se młody, jak baba myje psiochę...
- Jezus Maria! Nie wytrzymam!

Ciężar otyłego mężczyzny przeważył. Gałąź pękła i Zagłoba spadl ze skarpy na sam brzeg.

- O Matko! - Zakrzyknęła kobieta. - Jak waszmości nie wstyd podgladać nagą białogłowę!
Zdała sobie sprawę, że została podejrzana doładnie w tym momencie, kiedy myła się między nogami.

Podczas kąpieli oddaliła się od miejsca gdzie pozostawiła ubranie.

Zagłoba podniósł jej spódnicę
- Podam waćpannie...

- Sam waszmość mnie podglądał, czy jesteście tu we trzech?!

Rozmowa o Tatarach
Marta - Wiem że niewola tatarska dla piekła, ale dla kobiet to samo dno odchłani. Jako dumacie waszmoście? Cóż by mnie w takim jasyrze spotkało?
Kobieta zapytała nieco prowokacyjnie. Domyślała się, że wyposzczeni wojownicy tatarscy nie przepuściliby żadnej urodziwej brance.
Szepnął Rzędzian Zagłobie: - Każdy pohaniec by poużywać na niej sobie chciał!  
Natomiast głośno powiedział: - Moja waćpanno, nie łudź się, te bisurmany pokosztować twoich słodyczy chcieliby... Nie wyłgałabyś się...  

Marta wzniosła oczy ku niebu i boleściwym tonem potwierdzała:  
- Ano tak... Gdybym trafiła w ich szpony, nie miałabym wielkich szans uchronić swą cześć niewieścią...
Rzędzian, jakby rozochocony potakiwał:
- O uchronieniu cnoty - mowy nie ma! Każden jeden psubrat chciałby cię posiąść...
Marta nadal załamanym głosem, ale jakby z podnieceniem na twarzy mówiła:
- Każdy ordyniec by mnie miał...  
- Każden by ją nadział na rożen! - Szeptał do ucha Zagłoby młodzian, głośno dodając: - Każdy psubrat chciałby z wdzięków tak nadobnej białogłowy skorzystać.
- Nie dość, że zostałabym pohańbiona, to zapewne umęczona wielce...
- Jak amen w pacierzu! - Wymądrzał się Rzędzian, mocno ożywiony taką wizją. - Chędożyliby tę nasz pannę, zajeździliby ją! - Dorzucił już tylko do ucha Zagłoby.

Zagłoba z miną mędrca odparł. - Nie. Nie takie to oczywiste. Są trzy możliwości.
- Jakież to? - Zdumiał się Rzędzian.
- Pierwsza to taka, o jakiej prawicie. Że pannę pochwyciłoby żołdactwo bisurmańskie i sobie z nią poswawoliło.  
- To są onne możliwości?
- Cichaj gołowąsie! Nie przerywaj, kiedy mądrzejsi prawią. Drugie primo, to takie, że wódz zagonu tatarskiego zechciałby ją zachować dla siebie, nie dzieląc się...
- A trzecie primo?
- A to jesnt samo wielce prawdopodobne. Wiedzcie, że Tatary wielce cenią złoto i wielce cenią dziewice...
- A to pewne! - Włączył się Podbipięta. - Choć nie wiem dlaczego tak cenią pohany czystość u niewiast?
- Dlaczego? A niesłyszał waść o hurysach?! To niebiańskie dziewice, które dbają o przyjemność wojownika. A niektórzy, zwłaszcza ci mający złoto, chcieliby sobie zapewnić takie wygody nie czekając na pójście do raju! Ha, ha, ha!
- Zatem naszą pannę mogliby sprzedać do seraju?
- Prawicie waszmoście, jakbym już została przez Tatarów pochwycona, którzy już deliberują, jako to ze mnie korzystać. - Marta wtrąciła, jakby nie chcąc, żeby dyskusja skręciła na dywagacje o jej dziewictwie.

Rzędzian natomiast właśnie do tego parł.
- To oni jakoś sprawdzają to czy niewiasta jest dziewicą?
Marta spąsowiała.
- Ano mają... - Pokiwał głową Onufry. - Znają się białogłowach, jak handlarze na koniach.
- To oni te biedne dziewczęta na targu, jako zwierzęta wystawiają? - Oburzała się Marta.
- Nie inaczej! - Z miną znawcy peorował Zagłoba. - Są takowe targi w Stambule. Targi niewolnic. Niewiasty spętane, wystawione na widok, stoją, czekając na handlarzy, którzy je oglądają i oceniają.
- To oni je nagie oglądają? - Rzędzian ożywiał się jak nigdy.
- Ano. Na zawołanie, panna ma pokazywać, co zechce kupczyk, obnażać piersi... pokazywać rzyć i swoją słabiznę...
- O matko! - Westchnęła Marta, najwyraźniej wczuwając się w rolę branki oglądanej na targu niewolnic.
W rolę uczestnika takiego targu wczuł się także Rzędzian.
- To i dotykać do woli może taki handlarz... na ten przykład piersi im macać?
- Może. Co chce. - W tym momencie popatrzył starzyk na twarz Marty i natychmiast zaczął uszczegółowiać. - Ano może iza cyce ją pochwycić i między nogami też ją badać.
- Okropieństwo! - Egzaltowała się kobieta. - I to wszystko na oczach gapiów?!
Wyobraziła sobie handlarza o twarzy obleśnego nadzorcy nad stajnią u Wiśniowieckich, starego Ambrożego, który zadziera jej spódnicę na oczach tłumu, wystawiając jej cipkę na widok publiczny, po czym maca ją tam z szelmowskim uśmiechem na twarzy.

Gdy płożyli się spać w namiocie, Marta nie mogła zasnąć wciąż rozpamiętywując to co słyszała o niewoli tatarskiej czy tureckiej.
Gdy wreszcie zasnęła, przyśniło jej się, że została pochwycona przez ordyńców, dzikich, nieokrzesanych i zaślepionych żądzą. Wszyscy bez wyjątku chcieli ją pohańbić. Wojownicy ci okazali się być jakby zrośnięci ze swoimi wierzchowcami, ich przyrodzenia były wręcz końskie...
- Nie! Nie! - Krzyczała, ale oni tylko się cieszyli.
- Weźmiemy cię do galopu! - Straszyli.
Rzeczywiście wszyscy chcieli ją posiąść podczas galopu... wręcz czuła jak leży plecami na końskiej grzywie, a między jej rozwarte uda próbuje wedrzeć się, krzywy jak tatarski jatagan i gruby jak pika, bisurmański kutas.
Wręcz czuje jak ją przeszywa. Czuje się jak nadziana na pal. Słyszy tentent kopyt. Koński galop po stepie powoduje, że czuje pompowanie tłoka w sobie. Mocniej i mocniej.
Gdy jeden wojownik kończy przejmuje ją natychmiast drugi. Okazuje się, że działa jakiś szamański czar, zaklęcie, które powoduje, że za każdym razem jest dziewicą... i każdy z Tatarów może delektować się pozbawianiem jej cnoty... Każdy chce się nacieszyć swą hurysą...
Potem przychodzi kolejny sen. Stoi na jakimś wielkim wschodnim bazarze, zdaje jej się, że czuje zapach wschonich kadzideł i wonności. Jest wystawiona na sprzedaż. Każdy, kto potencjalnie chciałby sobie wziąść ją jako nałożnicę, może ją do woli oglądać. Podziwiają jej piersi, ma wrażenie, że w tym śnie są o wiele większe niż w rzeczywistości. Kupcy komentują je. Każą jej pochylić się, by mogli zobaczyć jak zwisają...
Jest powtwornie zawstydzona, gdy słyszy ich słowa:  
- Jej wielkie dzbany jasno wskazują, że została stworzona, by być używaną przez mężczyzn!
Jeszcze bardziej czuje się skrępowana, gdy mówią, że chcą sprawdzić, czy aby na pewno ma jescze cnotę. Każą jej by uniosła spódnicę. Czuje ich palce między udami. To jednego, to drugiego.
Spierają się, każdy ma inne zdanie.
- Wygląda mi na cnotkę! Nieruszana!
- Bujda! Nie ma śladu po wianku. Używana już! Czuję. Już jej jakiś rozerwał błonkę.

- Za droga! Nie stać mnie na nią. -szepął do towarzysza. - Ale przynajmniej pomacam sobie jej cyce!
Marta czuła, że przez koszulę dotyka jej piersi. Obejmuje ją. Wydało jej się to takie realne.
Nawet bardzo realne. Czuła jak po materiale przesuwa się dłoń, jest ściskana jest jej pierś.
Wtem obudziła się. Sen prysł, lecz reka nadal tkwiła na jej biuście. Była to ewidentnie ręka Rzędziana. Zrazu Marta chciała odepchnąć rękę, ale uznała, że przecież sprawia jej to przyjemność. Natychmiast postanowiła, że będzie udawała, że śpi. Dłoń powoli wędrowala po piersi, co raz ją delikatnie ściskając.
Kobieta oddychała miarowo, lecz coraz to głębiej. Jej oddechy zaczęły przeradzać się zrazu w ciche, a potem coraz głośniejsze westchnienia.  
Te z kolei powodowały, że ręka stawała się śmielsza, do tego stopnia, że powędrowała na drugą pierś.
Kobieta jęknęła, nadal nie otwierając oczu. Co z kolei zmotywowało dłoń do dokładniejszych badań. Gdy zaczęła mocniej chwytać biust, Marta nadal udając że śpi, zaczeła jakby przez sen coś mamrotać. Jakby szeptała - Tatarzynie… niechaj mnie… powsciągniej swe okrutne szpony oszczęź mą cześć niewieścią...
Rzędziana to nie tylko podnieciło, ale też rozbestwiło. Pomyślał: "Jak śpi, to se mogę używać... a jak udaje jeno, to znaczy, że przyzwala!"
I natychmiast ścisnął piersi mocniej.
Kobieta stęknęła, po czym wyszeptała:
- Wyznawco Allaha... oszczędź mą cnotę… mój największy skarb niewieści...
Natomiast, mimo żałosnych błagań, nie broniła swych piersi, co pachołek łacno wykorzystywał, coraz silniej je ściskając, wręcz ugniatając.
Wydawalo mu się, że ten brak oporu, to jakby jeszcze większa zachęta, więc badał je jeszcze dokładniej, przez materiał koszuli próbując sprawdzić wielkość brodawek, sutków.
Kobieta wzdychała coraz głośniej, jakby namiętnie:
- Ach wojowniku, takam bezbronna, a ty tak ciemiężysz srodze me piersi, czuję się taka zniewolona, taka niemocna…  
Wtedy Rzędzian odważył się na więcej - wsunął dłoń pod koszulę.
Kobieta westchnęła najgłośniej, jak do tej pory, ale ku uciesze młodziana, nadal go nie odpychała. Był w siódmym niebie.
Bezkarnie macał nagie piersi Marty, słuchając muzyki jej jęków. Wymacał je dokładnie. Nie powstrzymał się przed ściskaniem jej sutków.
Gdy Marta jęczała głośniej, junak zaczął obawiać się, czy nie obudzi towarzyszy. Jednak kobieta też opamiętała się.
Szeptała już tylko ciszej:
- Ach... wojowniku Allacha, wziąłeś w niewolę me... cyce. Zgniatasz je jak w imadle... Cóż jeszcze zechcesz mi uczynić?
Rzędzian miałby sporą ochotę na więcje, ale na to nie starczyło mu odwagi. Zwłaszcza, że Zagłoba najwyraźniej zaczął przecierać oczy.


Rano, gdy jedli śniadanie - wpatrywał się w nią. Chciał uzyskać odpowiedź - czy rzeczywiście śniła, czy może nie…
Marta wyznała: - Miałam przedziwne sny... najpierw, że zostałam porwana przez Tatarzynów, potem, że wystawiono mnie na targu na sprzedaż...
Miałam wrażenie, że czuję wręcz dotyk handlarza...

Tatarzy

- Ślij posłańca, zaraz mu list napiszę. Jeśli twój wódz uzna, żem nic nie warta... będziesz mógł mnie mieć... Będziesz mógł darować mnie swoim wojownikom, oni też mnie posiądą... będziecie mogli ze mną zrobić, co zechcecie...

Dowódca zagonu pogładził się po brodzie.

Taniec derwisza. Włosy - rozpiąć - fruwają.
Polecenie zdjąć kaftanik i koszulę.
Taniec derwisza, gdy piersi fruwają.
Polecenie zdjąć spódnicę.
Tańczy w samej haleczce koronkowej. Taniec brzucha.
Tańczy naga.

Tatarzy wydają okrzyki i palcem złożonym w kółeczko pokazują co by z nią zrobili.

Dowódca każe jej iść do dwego namiotu. Gdy odmawia, na arkan i jest prowadzona naga wśród gwizdów wojowników.

W nocy deliberują  
- Widzieliście jak na nią gapił
jaką radość dawało mu jak ciagnał ją na powrozie
nae=wet jak mu by się dziewka opierała, to ją zwiąże i wtedy będzie mógł ją używać i swawolić do woli
- To ani chyby naszą Martę tam będzie używał
pomęczy
całą noc chędożył
Będą się ją dopytywać... kiedy małego ze skośnymi oczami berbecia będzie chowała

- Waćpanno co ci uczynił?
- Nastawał na twoją cześć...?
- Nastawał.
Ale nie myślcie, że codostał.
- Nic, jeno kazał mi tańczyć tylko dla niego.
- Zalotów nie czynił?
- Czynił.  


Na plebani
Wejście prowadziło do przedpokoju, w którym stał drewniany stół, krzesła i ława. Przestrzeń ta była otwarta i dobrze oświetlona dzięki kilku oknom, które dawały możliwość swobodnego przepływu powietrza. Z przedpokoju można było przejść do innych pomieszczeń, takich jak kuchnia, salon i sypialnie.

Salon był wyposażony w skromne meble, takie jak krzesła, kanapy, stoliki i komody. Na ścianach wisiały proste obrazy przedstawiające sceny religijne, a okna były osłonięte bawełnianymi zasłonami. W salonie znajdował się także mały kominek, który zapewniał ciepło i przytulność w chłodniejsze dni.

Sypialnie były prostsze w porównaniu do salonu, ale wciąż wygodne i schludne. W każdej z nich stało łóżko z mosiężnymi stojakami, przy którym znajdowały się drewniane szafki nocne. Wszystkie meble były starannie wykonane z drewna i ozdobione rzeźbieniami.
- Waćpanowie, ja się boję... wstyd mi mówić, ale boję się, że ksiądz do mnie w nocy zawita...

- Jednak tam mi zimno, muszę do waćpanny
- Zmarzłem, muszę się przytulić...

- Ale ty cieplutka jesteś...
_ Prosze księdza... nie...za bardzo się ksiądz do mnie przytula...

- Niechże mnie ksiądz tak nie ściska...
- Nie... nie... niech ksiądz zabierze rękę...

- Sikoreczko... ależ delikatny materiał tej koszulki, to koroneczka?
- Jestem porządną panną...
- Ale ja lubię cnotliwe dzierlatki...


- Nie nie... niech ksiądz tam mnie nie łapie...
- Gołąbeczko, no nie bądź taka nieprzystępna...

- Dieweczk będzie ci cieplej, jak cię wyściskam...
- Jeno mi ciepło..
- A, znaczy się, żeś gorąca dzieweczka, a gdzie ci cieplo???

- Gołąbeczko... tylko trochę wsunę...
- Nie... nie...
- No wsunę trochę więcej...
- Niech ksiądz wyciągnie...
- Ależ się ksiądz rozpycha...
- Bo ja lubię się tak porozpychać...
- Cóże ksiądz się na mnie gramoli...
- Ależ  mi niewygodnie...
- Niechże ksiądz ze mnie złazi...
- Ależ z was mąż ciężki... zagniecie mnie... ledwie ducha nie wyzionę...
- Och... och... ależ księdza mocno czuję...
- Lubię jak mnie dziewka mocno czuje...
- Ależ z księdza waryjat!
- Niech ksiądz uważa... jeszcze mi krzywdę uczyni...
-Dlaczego krzywdę? Może co dobrego zrobię?

- Zatem... prześpię się z panem Longinusem... Jemu ufam najbardziej. Czystość  ślubował...
- Ajajaj... - Żalował Rzędzian.
- Ale ja żem stary... palcem bym waćpanny nie tknął - zachęcał Zagłoba.
- O nie nie - Stanowczo postawiła Marta.
----------------------------------------
Już w komnacie.

Okazało się, że ludzie biskupa przygotowali im dwie małe izby, każda z dwoma łóżkami.
Zagłoba przymróżył oko.
- Widzisz waćpanna zatem, że nie ma innego sposobu, a musisz dzielić pokoik z jednym z nas!  
Popatrzył na kompanionów. Rzędzian ewidentnie się cieszył, Podbipięta wyglądał na zmieszanego.
Jeszcze bardziej zmieszaną była Marta, nie wypadało jej wszak poprosić, by któryś z nich spał na trzeciego na podłodze.
- Cóż... trudno, nie po raz pierwszy mój wstyd niewieści mnie czeka...
- Ale może pani wybrać sobie towarzysza do noclegu. - Onufry był pewien, że to on zatryumfuje przed kompanami i słodkie usta panny wypowiedzą jego imię.

Rzędzian przygryzł wargi i czekał niecierpliwie.


Podbipięta, jakby chcąc wyazać się pannie, że taki z niego siłacz , sam wniósł jej kuferek, trzymając go pod pachą.
- Ależ z waćpana mocarz! - Zaklasnęła w dlonie. - A ja przecie nie podziękowałam panu za to, że mnie wyratował w tej karczmie od owych ochlapusów! Jak chciałby waszmość, żeby panu taka jak ja białoglowa podziękowała? - Filuternie patrzyła na niego łopocząc rzęsami.
Longinus stał się czerwony jak burak, nie był w stanie wydusić z siebie słowa.
- Cóż. Czy mogę podziękowac całusem?!
Schwyciła.


Uśmiechała się do niego.

Przysiadła na zydelku, po czym podwinęła spódnicę i zaczęła poprawiać pończochy.  
Wiedziała jak efekt to wywoła, ale chciała tego.
Ciężko oddychał.

- Podziwiam takim mężów jak waćpan. I silnych i prawych...  
A taka samotna niewiasta jak ja zawsze bezradna, bezbronna się czuje... Brakije mi męskiego ramienia, na którym bym się wesprzeć mogła...
Usiadła mu na kolanach i objęła go, przytulając się blisko. Znów, jak wtedy gdy niósł ją przez rzekę, miał jej piersi tuż pod nosem. Tak jak wtedy nie mógł oderwać wzroku od pełnych półkul, które zdawały mu się niebywale kształtne i jędrne, od rowka który wyraźną linią rozdzielał dwa skarby.
O tej samej chwili pomyslała też kobieta.

- Muszę wyznać waszmości, że kiedy mnie waść na rękach trzymał, od razu serduszko mi szybciej biło...
Kobieta poczuła pod sobą, że w tym momencie mężczyźnie coś drgnęło w spodniach.
- I teraz, kiedy tak samo, jestem z waszmością, serduszko bije mi mocniej...  
W tym momencie ujęła dłoń żołnierza i położyła sobie tuż pod biustem, tak, że o jej pierś mocno zahaczyła.

Pobipięta zagryzł wargi.  
"Matuchno najświętsza, daj siłę zdzierżyć! Daj siłę!" - Modlił się w duchu. Jeszcze nigdy w swoim życiu nie był tak podniecony jak teraz.
Martę ta sytuacja podniecała wcale nie mniej. Zdawała sobie sprawę, że wielu wyposzczonych wojaków na miejscu Longinusa co najmniej wytarmosiłoby jej cycki... a najchętniej rzuciło na łoże i zadarło spódnicę. Nie dbałoby ani chwilę o jej cześć niewieścią.
Jednak przy tak prawym mężu i do tego niespotykanie nieśmiałym czuła się bezpieczną.

Tym bardziej sprawiało jej przyjemność wiecenie się na jego kolanach, tak by piersiami zahaczać o jego dłonie, a na pośladkach wyczuwać prężącą się męskość.
Kobieta nie podejrzewała, że jeszcze dziś rano Podbipięta zobaczył ją przez dziurkę w ścianie. Zwłaszcza nie pomyślałaby, że dostrzegł jej cipkę i sztucznego czlonka, którego mocno pakowała w siebie.
Właśnie dlatego wzwód rycerza był aż tak silny.

- Czy rozsznurwać gorsecika by mi waszmość nie pomógł? - Wyszeptała Marta. Od tyłu jest waszmości łacniej, niźli mi.
Tego było aż nadto wiele. Longin aż zamknął oczy by się jeszcze bardziej nie rozogniać.

- O, za ten sznureczek trzeba pociągnąć, aby damę wyłuskać z okowów sztywnego gorsecika... - Namiętnym głosem szeptała Marta.
- Pewnie zastanawia się waszmość, po co nam niewiastom te gorseciki? Ano cóż... unoszą nasze piersi... to ich zajęcie...

Każde słowo działało na Podbipiętę jak ukłucie sztyletu. Jak grot godzący w serce.

- A zwłaszcza, gdy która białogłowa ma takie duże te kule jak ja... nieboga... wtenczas jest przydatny niebywale.

Longin głośno przełknął slinę.

- Czy waszmość sobie z mym gorsetem nie radzisz?

Wtedy rycerz pociągnął za wiązanie. Ręce drżały mu jak w ukropie. Tak, że gorset upadł na podłogę.
Marta schyliła się po niego, mając na górze jedynie koszulę. W tej pozycji, przez dekolt w odzieniu, Podbipięta ujrzał piersi kobiety w pełnej krasie.

Jęknął.
"Jezusie Nazaejski! Jakie one cudne! Jak pyszne bułki! Czy tak wyglada raj? Jak bosko byloby ucapić za te niebiańskie kule!"

Marta dostrzegła podniecenie wyrażane przez twarz żołnierza. Powiesiła gorset na krześle.
- Niechże się waćpan odwróci... będę zdejmowała spódnicę...

Mocno ją kręciła taka gra w kotka i myszkę, wiedziała, że gdyby był tu którykolwiek z tamtych dwu, tak łatwo by jej nie przepuścił.

- Uwaga... bo teraz zdejmuję halkę...
"Szkoda, że jej nie widziałeś rycerzyku, ze ślicznego materiału, dzieło mistrzów koronkarstwa. Pewnie niejeden żołdak by ją na mnie porwał."

- Teraz to już zupełnie o nieodwracanie się upraszam... bom zupełnie naga...
Podbipięta zgrzytał zębami.

- Wytrzyma waszmość trochę... niechże się opłuczę w cebrzyku...

Plusk wody wskazywał, że myła łono. Zagłuszał nieco mocne sapanie Longina.

- Ach rycerzu, nie odwracaj się zwłaszcza teraz, bo pozycyję mam szczególnie niepolityczną...
W tej chwili Marta poczuła wyjątkowe podniecenie, miała świadomość, że jeden ruch głowy Podbipięty, a zobaczy jej nagą cipkę. Nie zdawała sobie sprawy, że taki widok nie byłby dla Longinusa czymś nowym tego dnia.

- Już... już kończę... jeno się tylko wytrę... tam, gdziem mokra. - Dodała pozornie bez potrzeby, ale tak na prawdę z ukrytą intencją.

Już po chwili leżała obok wysokiego towarzysza.
- Nie spodziałabym się, że przyjdzie mi podczas tej peregrynacyi dzielić łoże z mężczyzną...  pod wspólną pierzyną...
- I jam pierwszy raz w jednym łożu z niewiastą...
- Szlachetny z waści człek... gdyby nie to, nie zgodziłabym się na to... ale... ale... co ta kołdra tak w górze sterczy....
- Daruj mi pani... ale ja nie tylko miecz mam... długi...
- Ach! - Westchnęła głośno, jakby przerazona.
- Widzisz waćpanna, noszę tę swoją potrzebę... zdałoby się ulżyć... ale jak?
- Ach... gdymym jakoś mogła asanowi ulżyć... w tej potrzebie... - Uśmiechała się.
- Kiedy, jak ja na waćpannę patrzę, to tylko mi ta potrzeba wzmaga... Nawet panna nie wie, jak to mi doskwiera... jak bardzo chciałbym...
Oboje ciężko oddychali leżąc pod kołdrą.  
Oddechy kobiety w pewnym momencie zaczęły przyspieszać. Longinus zaciekawiony próbował przypatrywać się. Sojusznikiem był miesiąc w pełni.
Marta najwyraźniej miała jedą rękę pod kołdrą i... poruszała nią. Usta miała zaciśnięte i wydawała z nich jakby cichy półjęk.  
Podbipieta był potwornie poruszony. Czuł że jego męskość twardnieje mu jak skała.  

Obrócił się w jej stronę... Jego męskość dotknęła pośladków,
- Cóżże waćpan czynisz, chyba nie chcesz mi tego... drąga... gdzie to wściubiać...?

Pokręciła tyłkiem, maszt Longinusa mimowolnie wsunął się między uda kobiety.
Mężczyzna poczuł na nim ciepłe łono Marty.

- Och pani... gdybym nie złożył przysięgi... i gdyby nie to żeś panna cnotliwa wielce...
- Czyżbyś wtedy waszmość chciał mnie owym mieczem ugodzić...

Zadrzała. Znów zakręciła tyłkiem, jednocześnie ocierając się wargami sromowymi o twardy trzon.

- Och... waćpanna... nawet nie wiesz jak bardzo... Jak bardzo bym chciał waćpannę ugodzić! Oj, nadziać!

Rozogniony, jakby nie panując nad sobą samym, naparł na jej szparkę... zwłaszcza, że ku jego zaskoczeniu, kobieta nie uciekała, jakby gotowa przyjąć jego lancę. Nabrzmiały miecz tarł o wejście do kobiecej pochwy.
Marta pojękiwała cichutko.
- Ach... ach...  
Nie odsuwała się ani o włos.

Działało to niesłychanie na wojaka, który dalej szorował swym przyrodzeniem o łono wzdychającej panny. Nie był w stanie znieść takiego napięcia. Wreszcie stęknął. W stronę Marty popłynął strumień gorącej lawy, zalewając jej uda i koszulę.

Przy śniadaniu Zagłoba z Rzędzianem nie ustawali w żartach z Podbipięty. Obrywała też Marta.  
- Cnotliwy kawaler, cnotliwa panna...? W jednym łożu... Azali takie rzeczy to jeno w noc poślubną!  
- Może niebawem zaproszenie na chrzciny dostaniem?

- Jakże waćpanna spała z takim drągalem, podobno nie tylko wzrost mianuje go do tego zasczytnego miana... Ha ha ha! Prawda to?

- Długi miecz głęboko szyje. Białogłowa ledwie żyje! - Naprędce zrymował Onufry.


POCZĄTEK
Podpowiedzcie mi - co może spotkać elegancką panią nauczycielkę w wojsku?

Razem z chłopcami z liceum, jako ich opiekunka,  przyjeżdżam do szkoły wojskowej na jakiś dzień otwarty...   Co się tu może wydarzyć?

1.KOMPLEMENTY
Najpierw niezwykle długie komplementowanie - co do mnie mówią te napalone żołnierzyki?
-że odwiedziła ich śliczna pani? - eee... na pewno coś więcej wymyślicie... jakich żołnierskich słów mogliby tu użyć...
-dżaga? lufa? niezła suczka?
Potem flirtowanie, potem wreszcie uwodzenie... - jak flirtują? jak uwodzą?
Żołnierze mogą być też bardziej trywialni - mówić, np. "przeczyścić wyciorem lufę..." "wystrzelić całą amunicję" "zabralibyśmy paniusię do okopów" - co jeszcze?
Żołnierze stoją jak struny. "Ciekawe czy ich karabiny też im tak stoją?" Uśmiecham się do nich milutko. W odpowiedzi szeroko szczerzą zęby.
2. BELKA
-dobrym miejscem byłby jakiś mały poligon - miejsce ćwiczeń żołnierzy - musiałabym przejść po jakiejś belce... i to w wysokich szpileczkach, które by się ślizgały na niej... w dodatku chybotliwej! traciłabym ciągle równowagę! machała rekami... omal bym nie spadła! - a żołnierze? a to by sobie zaglądali pod tę moją spódniczkę... (spódnica jak zwykle - rozkloszowana, np czarna - skórzana) a ja biedna, zawstydzona - czerwieniłabym się jak cnotliwa nastolatka... - zastanawiałabym się - co udało im się zobaczyć? - pewnie koronki moich pończoszek... a może nawet moje majtki!? Co za wstyd! To wszystko oglądaliby uczniowie... W dodatku nasłuchałabym się głupawych uwag żołnierzyków - ładnie paniusia wygląda w tej kreacji na belce! Szkoda, że spódniczka nie jest jeszcze krótsza! Ha ha!
-co jeszcze mogliby zrobić na miejscu ćwiczeń?
3. CIEMNE POMIESZCZENIE
-gdzie jeszcze mogliby mnie np. wymacać? - jakie to mogłoby być pomieszczenie? ważne żeby było ciemno, żebym nie wiedziała, kto wpycha mi łapy pod spódnicę... może jakieś wnętrze czołgu - do którego zwabiono mnie na przejażdżkę? Uczniowie potem gapią się, jak wychodzę z pojazdu i natychmiast wygładzam tę kieckę, która, co z daleka widać - jest mocno pognieciona... Ależ się wstydzę, gdy słyszę głos moich uczniów: - Ciekawe, jak to się stało, że spódnica naszej pani jest taka pomięta?
Jakie jeszcze "ćwiczenia" wojskowe mogłyby naruszyć moją strefę bliskości?
Pomysł Oodona: mogą Ci pokazywać jakieś składziki broni np, pomysł z czołgiem też jest niezły -
zaklinujesz się w wieżyczce, wystając górną połową na zewnątrz a w środku czyjeś ręce będą coraz śmielej badały co masz pod spódniczką... zaklinowana będziesz rozmawiała z uczniami udając, że wszystko w porządku, a tam na dole ośmieleni żołnierze, będą obmacywać Cię bezlitośnie...
-to bardzo kuszący pomysł! ależ się w niego wczuwam - pomyślcie - jak załamuje mi się głos, gdy rozmawiam z uczniami! Na początku żołnierze nie odważyliby się nic mi zrobić... ale po chwili... czułabym, że spódniczka mi się porusza... co się dzieje? Może podwinęli ją i mnie podglądają? A potem? Jeszcze bardziej by się rozzuchwalili! Nawet nie wiem, czyje dokładnie łapy czuję pod spódniczką! Co one mi tam robią? Chyba nie dotkną moich majteczek?
4. STRZELANIE LEŻĄC
Mogą kazać mi strzelać - to idealna sytuacja do "układania mnie" do strzału. Muszę leżeć - a żołnierze oglądają moją pupę... - komentują ją teatralnym szeptem... - jakie strzępy słów do mnie dolatują?
Instruujący mnie strzelec tłumaczy, że powinnam nabrać mocno powietrza do piersi... i nie wypuszczać... jak to gestykuluje? gdzie kładzie na mnie swoją dłoń?
5. DRUT KOLCZASTY
Coś z drutem kolczastym... tu może się zaczepić moja spódniczka...ależ bym się zawstydziła gdyby zawisła w górze... a moja pupa została odsłonięta na ich widok...
może też puścić oczko w pończosze... - wtedy ostentacyjnie wychodzę do baraczku obwieszczając, że "idę zmienić pończoszki..." Mieliby pole do popisu do podglądania jak zdejmuję jedne pończochy, a zakładam drugie... Czy mogłoby okazać się, że te drugie to kabaretki?
6. SZTUKA WALKI
Może jakieś chwyty podstawowe sztuk walk? Można mnie złapać... można przerzucić... tak, aż bym upadła... oczywiście w sposób taki, że moja spódniczka podwinęłaby się i wszyscy zobaczyliby moją sporą, choć kształtną pupę... opiętą koronkowymi stringami...
Jakich jeszcze mógłby użyć wobec mnie chwytów? Oczywiście dobierałby specjalnie takie wyszukane... żeby jak najbardziej sobe mnie podotykać... Jakie to byłyby chwyty? Gdzie mógłby mi położyć rękę? Jak chwycić?
7. KTO MA NA MNIE CHRAPKĘ?
Kto ma chętkę na wytwornie ubraną panią belferkę? - stary pułkownik (może jednak major), razem z adiutantem (stary miałby chrapkę na młodą lalunię - elegancką nauczycielkę... - żołnierze... - ilu ich może być? ale mogą być mocno wyposzczeni... gdyby wcześniej widzieli, jak dosiadał mnie pułkownik... -kadeci - zobaczyli jak żołnierze używają mnie metodą "na kolejarza"... odczekali na swoją kolej... są bardziej niewyżyci niż oni... ależ dają mi popalić! -a to z kolei podejrzeli moi właśni uczniowie!- zobaczyli swoją porządną i elegancką panią nauczycielkę - z podciągniętą do góry spódnicą... ze ślicznymi nóżkami w eleganckich szpileczkach i pończoszkach, rozłożonych szeroko... i co teraz będzie?
co do uwodzenia - to tu myślę o panu majorze... gruntownie wykształcony, w końcu uczy kadetów...
może przypomniałby jakieś przedwojenne żurawiejki?
np.:
Lance do boju, Szable w dłoń,
Bolszewika goń, goń, goń!
Nigdy trzeźwi, zawsze wlani, to Kaniowscy są ułani.
Hej dziewczęta w górę kiecki,
jedzie ułan jazłowiecki.
Kto w Suwałkach robi dzieci? Szwoleżerów Pułk to trzeci.
Dziewiętnasty tym się chwali:
Na postojach wioski pali.
Gwałci panny, gwałci wdowy
Dziewiętnasty pułk morowy
W jakim miejscu mogę zostać zdobyta? W gabinecie oficera? W koszarach? Jakie miejsca są szczególnie ekscytujące?
Może jakieś urządzenia wojskowe, na których można mnie dosiadać... ujeżdżać...
Czy jakieś urządzenie wojskowe mogliby wsadzić mi do pochwy?
8. PODPOWIEDŹ OODONA
Odon: Z wojskiem może być niezłe. Żołnierze będą Cię zagadywać, flirtować. Z początku będzie Ci schlebiać ich zainteresowanie, ale będą coraz bardziej bezczelni i natrętni. Zaczną Cię obmacywać, zmuszą Cię, żebyś obnażyła się przed nimi w jakimś magazynku. Nakłonią Cię, żebyś im obciągała, ale wbrew Twoim nadziejom to nie uchroni Cię przed gwałtem. Kiedy już się zmęczą rżnięciem Cię na wszystkie sposoby, zostawią Cię tam, w poszarpanym ubraniu, zeszmaconą, upokorzoną, z ich spermą wyciekającą spomiędzy szeroko rozłożonych nóg. I tak właśnie znajdą Cię Twoi uczniowie. Elegancka pani Marta, wypieprzona jak tania dziwka, spocona i dysząca, jeszcze oszołomiona po orgazmach jakie przeżyła nadziana na wielkie, żołnierskie kutasy. Nie pomogą Twoje protesty, znów zostaniesz wzięta mocno i brutalnie. Chłopcy, którzy kilka godzin wcześniej kłaniali Ci się grzecznie i uśmiechali się do Ciebie wpompują do obolałej, wymęczonej cipki kolejne strugi spermy. A Ty będziesz mogła tylko oddawać im się po kolei, zastanawiając się, czyja sperma z tego koktajlu Cię zapłodni...
-jak zawsze genialna propozycja Oodona! - jak jeszcze można ją uszczegółowić?
-jak będą mnie zagadywać? - w jaki sposób okażą mi swe natręctwo? - gdzie mogą mnie jeszcze obmacywać? i jak? co będą wtedy mówić? - jak zmuszą mnie do obnażenia się? - na jakie sposoby będą mnie rżnęli? - jakie teksty mnie spotkają?
9. JAK TRAKTOWAĆ KOBIETY NA TERYTORIUM WROGA
A to rada sierżanta dla żołnierzy, jak traktować kobiety....
-Na podstawie tej laluni pokażę wam, co się robi z kobietami na terytorium wroga. Pamiętajcie, bo to ważne, nic im tak nie złamie psychiki, jak pohańbienie ich kobiet. I nic tak nie podbuduje własnego morale, jak udowodnienie, że wzięliście ten obszar we własne władanie. Tak właśnie trzeba wziąć kobietę. Pokazać jej, kto tu rządzi! Pokazać jej, że nie ma nic do gadania. Że jej jedyne wyjście - to ulegać. Ulegać każdemu żołnierzowi... Musi do tego stopnia wiedzieć, że nic jej nie uchroni przed wydymaniem, że na sam wasz widok sama się będzie rozkładała, podciągała spódnicę i szeroko rozkładała nogi... A wy macie je traktować po żołniersku. Ostro. Bez żadnych pieszczot. Macie im pokazać, że ich pizdy służą tylko po to, żebyście mogli się na nich wyżyć.
I pamiętajcie, bo to ważne. Spuszczajcie się zawsze do cipy. Nie ma lepszego dowodu ich klęski, jak zbrzuchacona przez nas ich kobieta.
-Jak wezmą sobie do serca instrukcję sierżanta? I jak mnie wezmą?

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 11513 słów i 64316 znaków, zaktualizowała 10 lip 2023.

4 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Historyczka

    A co jeszcze widziałbyś w tym o wojsku?

    6 lis 2018

  • Użytkownik Aladyn

    @Historyczka Może coś takiego. Marta z jakiegoś powodu traci orientację i gubi się na terenie jednostki. Zabłądziła do strefy zakazanej. Wartownik ją zatrzymuje, grożąc bronią każe kłaść się twarzą do ziemi. Ręce i nogi szeroko. Wzywa innych i po kolei dokonują bardzo dokładnej rewizji, zwłaszcza cipki i odbytu. Marta nie widzi ilu ich jest. Zasłaniają jej oczy i prowadzą na wartownię. Tam ją wiążą na krześle, ale tak by było dobrze widać co ma pod krótką spódnicą. Informują Martę, że ją puszczą, ale musi zaspokoić ich wszystkich. Prosi, płacze, ale nie ma wyjścia. Biorą ją jak chcą, także na "dwa baty". Sponiewieraną i zaspermioną odstawiają  na miejsce, gdzie czekają uczniowie. Widok ich pani powoduje liczne komentarze i domysły.

    6 lis 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @Aladyn doskonałe!

    6 lis 2018

  • Użytkownik Aladyn

    @Historyczka Dzięki za pochwałę. Miło by było, gdyby któryś z moich pomysłów został wykorzystany w jakimś Twoim kolejnym opowiadaniu. Czy jesteś zainteresowana dalszą "współpracą" ?  Mam w zanadrzu jeszcze inne pomysły (zarysy) opowiadań, które dzięki Twojemu talentowi mogłyby się spodobać. Czytając Twój profil, mam wrażenie, że mamy podobne fantazje i trafiam ze sporą celnością w Twoje oczekiwania. Pozdrawiam.

    7 lis 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @Aladyn Absolutine jestem zainteresowana! Podeślesz te pomysły? Moje są na cyberromansie wypisane :)

    7 lis 2018

  • Użytkownik Aladyn

    Cieszę się, że mój pomysł się spodobał.  Być może, podbudowany Twoją opinią, coś jeszcze wymyślę.
    Co do drugiej sprawy, odnośnie depilacji. Jasne, że mam pole do własnych fantazji. Ale chciałbym o tym przeczytać w Twoim opowiadaniu.

    6 lis 2018

  • Użytkownik Aladyn

    Jestem mocno dojrzałym, wieloletnim czytelnikiem i wielbicielem różnych stron z opowiadaniami erotycznymi. Twoje, Historyczko, zaliczam do tych najwyżej przeze mnie ocenianych. Zawarłaś w nich moje "klimaty", a więc główna postać, Marta, jest nauczycielką (jakże częsty obiekt seksualnych fantazji uczniów, mój też). Lubi zabawę w "te klocki", a im bardziej wyrafinowaną tym lepiej, czy to z młodym, niedoświadczonym chłopakiem, czy też ze starszym, wiedzącym czego potrzebuje kobieta, mężczyzną. No i ubiera się zgodnie z moimi kryteriami, rozkloszowana spódniczka, pończoszki (mój fetysz), obcisłe majteczki i szpilki. Obfity biust i zgrabne nogi dopełniają wygląd tej kobiety, a gdyby jeszcze miała owłosioną cipkę (mój kolejny fetysz), to byłby ideał.
    Gratuluję Ci Historyczko niewątpliwego talentu i czekam na dalsze opowiadania z Martą w roli głównej. Pozwalam sobie na podpowiedź tematu, może go wykorzystasz.
    "Jeden z uczniów sprawia kłopoty. Marta idzie do jego mieszkania. Trafia na libację męsko-damskiego towarzystwa. Typy pijane i cuchnące, a ona jak zwykle elegancka. Zmuszają ją do picia, a potem w różnych układach robią z nią co chcą. Dołącza się też jej uczeń."
    Może wykorzystasz, pozdrawiam.

    6 lis 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @Aladyn doskonały pomysł! zastanawiałam się nad "opcją meliniarską" :)

    6 lis 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @Aladyn Co do depilacji - tu można dowolnie fantazjować, przecież w jednej części roku elegantka może być zupełnie wydepilowana, w innej mieć paseczek wąski, w innej szerszy, a w innej mieć więcej włosków :)

    6 lis 2018

  • Użytkownik Jerzy

    Podoba mi się

    5 lis 2018

  • Użytkownik Historyczka

    @Jerzy ale topytania... podpowiesz jakieś wskazówki?

    5 lis 2018