Sobotnie porządki cz. 2

„Czy tak dobrze szefie? Podoba się Panu? Co teraz mogę zrobić szefie? Dziękuję szefie”- i tak dwie godziny odkąd wstałam. Zuza była bardzo inteligentną młodą kobietą i pewnie właśnie dlatego tak świetnie potrafiła przez moim mężem udawać słodką idiotkę. Ale jak dla mnie tej słodyczy było już dzisiaj za wiele…

- Pani Zuzanno, mogę panią prosić?- oczywiście nie była to prośba, lecz polecenie o czym doskonale wiedziała. Po chwili stanęła przede mną. Nie powiedziała nic, ale uśmiechała się zalotnie. Wiedziała, że kiedy tracę cierpliwość i atmosfera staje się dla mnie zbyt cukierkowa następuje ten jeden z nielicznych momentów, kiedy nie posługuję się formalnymi i grzecznościowymi zwrotami.

Mój rozkaz był krótki i stanowczy. Nie ociągała się, uklęknęła przede mną, a jej głowa wsunęła się między moje uda. Zrobiło mi się gorąco. Namiętnie pieściła językiem moją coraz bardziej mokrą i rozpaloną cipkę. Wodziła nim po niej w górę i w dół, w górę i w dół… kiedy lekko uniosłam nogi zatrzymała się na dłużej przy drugiej dziurce. Spenetrowała ją wilgotnym językiem…

- Zajebiście suczko- zasłużyła na pochwałę, raczej wyjęczaną przeze mnie w podnieceniu niż wypowiedzianą.  

- Zasłużyła na nagrodę?- mój mąż jak dotąd tylko nam się przyglądał masując dłonią nabrzmiałego ponownie fiuta.

- Jeszcze nieeee…- jednak kiedy chwilę później Zuza splunęła na moją cipkę i zaczęła lizać ją bez opamiętania byłam zmuszona zmienić zdanie – zerżnij ją kochanie…

Wojtkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, liczył się ze zdaniem żony. Patrzył mi głęboko w oczy, kiedy klękał za nią i wbijał się w jej wyeksponowaną cipkę. Wiedziałam co Zuza czuje, wiedziałam jak zajebiście jest z moim mężem w tej pozycji. Kiedy zaczęła rozkosznie jęczeć odruchowo złapałam ja za włosy i docisnęłam ją do swojej szparki. Teraz jej pieszczoty były mniej skoordynowane, uzależnione od silnych, intensywnych pchnięć Wojtka. Ale przy tym były jeszcze przyjemniejsze…

Straciłam poczucie czasu. Nie wiedziałam ile to trwało: minutę, pięć czy pół godziny. Wiem tylko, że rozkosz rozedrgała nasze ciała dokładnie w tym samym momencie. Powiedziałabym, że to były trzy mega orgazmy, ale nie… to był jeden potrójny mega orgazm.

- Jest pan zajebisty szefie – powiedziałam z uśmiechem przedrzeźniając Zuzę, kiedy Wojtek opuścił jej wypełnioną spermą norkę.

Martysia

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 461 słów i 2533 znaków.

3 komentarze

 
  • Użytkownik Kali74

    No fajowe 😁😁👍👍

    19 gru 2019

  • Użytkownik andkor

    Sporo tego słodzenia ze strony Zuzy żeby tylko nie skończyło się cukrzycą.

    30 lis 2019

  • Użytkownik 001

    ZAJEBISTE

    29 lis 2019