Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Przyłapany w rzece

Przyłapany w rzeceNagość lubiłem od dzieciństwa. Gdy nie było rodziców, często paradowałem na golasa po domu. Szczęśliwie nikt mnie na tym nie przyłapał, a mnie andrenalinka i podniecenie mówiło, aby spróbować coś mocniejszego.
Historia, którą opowiem, wydarzyła się po skończeniu szkoły podstawowej. Zdałem do technikum, nastały wakacje. Nigdzie nie wyjechałem, więc nudziłem się w domu. Od czasu do czasu pomagałem ojcu przy domu. Gdy kończyliśmy, najczęściej po zmroku wskakiwałem na rower i jechałem nad rzekę. Rzeka była płytka, lecz co jakiś czas znajdowały się na niej sztucznie zrobione małe wodospady i pseudo baseny, gdzie można było zażyć kąpieli. Woda była do ramion, co wystarczało, aby sobie popływać. W nocy ludzi nie było, co najwyżej jakieś pary w samochodach oddające się burzliwym doznaniom seksualnym. Odczekiwałem wtedy chwilę, rozglądałem się wokoło czy nikogo nie ma, rozbierałem do naga i oddawałem się boskiej kąpieli. Było to ekscytujące doświadczenie, ptaszek sterczał pomimo zimnej wody. Szczególnie fajnie wyglądało, gdy płynąłem na plecach. Sterczący penis wyglądał wtedy jak peryskop łodzi podwodnej. Czasami po wyjściu z rzeki, będąc mocno podniecony, onanizowałem się w pobliskich krzakach, czasami zabawiałem się sam ze sobą w wodzie. Parę razy przechodziły obok jakieś osoby, lecz ja zanurzony w wodzie odczekiwałem chwilę, nie wzbudzając ich zainteresowania. Trwało to jednak do czasu…
To było w drugiej połowie sierpnia, pogoda typowo letnia. Parno, słonecznie. Pomagałem ojcu przy rozbiórce szopy. Skończyliśmy około 21:30.
Spocony i delikatnie zmęczony rzuciłem po skończonej pracy zdawkowe „Jadę nad rzekę” i pomknąłem po rower. Ubrany w T-shirt, krótkie spodenki i adidasy wskoczyłem na rower i po kwadransie dojechałem do swojego baseniku.
Wokół panowała ciemność, było spokojnie. Woda szumiała, tworząc mistyczny nastrój. Nad głowami rozpościerały się gwiazdy. Słowem idylla. Rozglądnąłem się dookoła. Obwodnicą od czasu do czasu przejeżdżały samochody, lecz była ona dość znacznie oddalona od kamienistego brzegu.
Teren czysty – pomyślałem i zacząłem się rozbierać.
Po chwili tuż przy opartym o krzaki rowerze wylądowały buty, slipki i podkoszulek. Nagusieńki ze sterczącym penisem powoli zanurzyłem się w wodzie. Uf, jaka ulga. Zacząłem pływać tam i z powrotem, rozglądając się, co chwila, czy ktoś nie nadchodzi. Było spokojnie, jakiś motocykl przejechał po pobliskim moście i zniknął po chwili. Przerzuciłem się na plecy i zacząłem pływać w mojej ulubionej pozycji. Uszy zanurzone w wodzie spowodowały, że słyszałem tylko szum wody, wzrok skierowany ku górze lustrował gwiazdy na nieboskłonie. Przerzuciłem wzrok ptaszka, sterczał, a jego znaczna część wystawała nad powierzchnię wody. Po chwili zakończyłem pływanie i stanąłem przodem do wodospadu. Palcami rąk odetkałem zatkane uszy i wtedy usłyszałem.
—Te golas, wyłaź z wody.
Byłem zanurzony do sutków, więc zaraz się odwróciłem. Głos, który usłyszałem, był kobiecy.
Kto u diabła mnie nakrył – pomyślałem, szukając postaci w mroku.
Było ciemno, lecz nie tak, abym nie zauważył dwóch sylwetek stojących w miejscu, gdzie oparłem rower. Kawałek dalej stały oparte o siebie dwa rowery.
— Wyłaź z wody — usłyszałem ponownie.
— Nie mam zamiaru wyłazić — odparłem bez zastanowienia.
— Jak nie chcesz to nie, Justyna zabieraj jego ciuchy i jedziemy — usłyszałem w odpowiedzi.
Ta groźba podziałała na mnie natychmiast.
— Dobra, wychodzę — odparłem.
Czułem dziwne podniecenie. Powoli, zasłaniając rękoma genitalia, dotarłem do brzegu. Teraz dokładnie zobaczyłem obie postacie. Dziewczyny były starsze ode mnie o rok może dwa, nie znałem ich.
Całe szczęście, że obce — pomyślałem.
Jedna z nich mająca moje ubrania cofnęła się o jakieś parę metrów w tył. Ta, która stała bliżej była wysoką szatynką z włosami upiętymi w koński ogon. Obydwie ubrane w T-shirt, krótkie spodenki, skarpetki i sportowe buty.
— Stój! — rozkazała ta, która była bliżej mnie.
Stanąłem w odległości około trzech metrów przed nią. Mokry, z gęsią skórką na ciele.
— Co golasie, pewnie chcesz swoje ubranka? — zapytała z uśmiechem.
— Yhm — odparłem, czując, jak jeszcze bardziej sztywnieje mi ptaszek.
— Jeśli chcesz dostać swoje ciuchy, to podnieś obie ręce do góry — odparła, chichocząc i wykonała krok do tyłu.
W głowie kotłowało się mnóstwo myśli. Na chłodno oceniałem sytuację. Odległość do tej drugiej, która miała moje ubrania była znaczna, po drugie kamienie. One obydwie miały buty, na bosaka nie zdołałbym je dogonić. Do rowerów miały znacznie bliżej niż ja. Dodatkowo były dwie, szanse, by odzyskać ubrania raczej znikome.
— Jak nie to nie, pójdziesz do domu nago — usłyszałem głos tej drugiej.
Podeszła do opartego roweru i wrzuciła moje ciuchy do kosza przymocowanego na tylnym bagażniku. Stojąca bliżej mnie odwróciła się i zaczęła zdążać w kierunku swojego bicykla.
Sytuacja była nieciekawa. Powrót na rowerze, na golasa przez ulice miasta odpadał z założenia. Ludzie mnie znali i wstyd na całą okolicę. Czekanie do rana na golasa jeszcze gorsze. Rodzice, gdy się zaniepokoją zaczną szukać i co – znajdą gołego syna nad rzeką. Jak im wytłumaczę, że kąpałem się nago. Nie pozostało nic innego jak przyjąć warunki tych dziewczyn.
— Nie odjeżdżajcie, zgadzam się — krzyknąłem, gdy już miały wsiadać na rowery.
Odwróciły się obie. Wymieniły jakieś zdania między sobą i ponownie oparły rowery o siebie.
— Chodź tutaj za krzaki — powiedziała ta, która pilnowała moich ubrań.
Powoli i ostrożnie, zasłaniając rękoma genitalia dotarłem do krzaków, które teraz osłaniały mnie od trzech stron. Jednak one tak się ustawiły, że miały z tej jedynej strony dobry widok. Stałem blisko nich, może jakieś dwa, trzy metry. Ta, która pilnowała moich ubrań miała włosy do ramion, była nieco niższa niż jej koleżanka.
— No, czekamy — rzuciła, chichocząc przy tym.
Powoli podniosłem obie ręce w górę i zaplotłem za karkiem. Penis sterczał naprężony. Nie dało się ukryć podniecenia.
Chichotały obie ich obu, po chwili śmiały się jeszcze bardziej.
— Patrz ma już włoski — zauważyła ta z kucykiem.
— Paulina zobacz, jak mu sterczy, chyba się podniecił — zaszczebiotała druga.
— Nie myślałam, że będziemy mieć takie widoki w wakacje — dodała ta z kucykiem, czyli Paulina jak się domyśliłem.
— Możecie mi oddać moje ubrania? — zapytałem zażenowany.
Nie czułem zimna, tylko wstyd i zażenowanie. Nie wiedziałem, co robić dalej.
— Nie tak szybko kolego — odparła Justyna.
— Była umowa, zrobiłem, co chciałyście, więc oddajcie mi moje ubrania — poprosiłem błagalnym głosem.
Ta z kucykiem podniosła z ziemi patyk. Zwykły długi patyk długości około metra. Przeraziłem się i cofnąłem gwałtownie, opuszczając ręce.
— Co chcesz zrobić?— zapytałem.
— Stój i podnieś ręce do góry, bo inaczej nie oddamy ci ubrania — odparła rozkazującym tonem głosu, trzymając patyk w dłoni.
—Ja się tak nie bawię, była umowa — odparłem.
— Justyna zabieraj ubrania i jedziemy, jak nie chce się nam podporządkować to jego sprawa, zobaczymy czy będzie taki chojrak, jak nago będzie szedł przez miasto — zostałem natychmiast przygaszony przez Paulinę.
Zdałem sobie sprawę, że mają mnie w garści. Jakakolwiek próba negocjacji nie miała szans. One miały moje ubrania, a ja nagusieńki nie miałem żadnego atutu.
— Czego chcecie — zapytałem zgaszonym głosem, podnosząc ręce w górę.
— Dobrze się pobawić, taka okazja nam się już więcej nie trafi — odparła Justyna.
— Ale, konkretnie co? — zapytałem ponownie.
— Rób wszystko, co będziemy chciały, a dostaniesz swoje ubrania — usłyszałem odpowiedź z ust Pauliny.
Dominowały bez dwóch zdań. Byłem na straconej pozycji, a na dodatek ptaszek zaczął produkować preejakulat. Skórka delikatnie odsłoniła główkę. Nie zostało nic innego jak przyjąć ich warunki.
— Dobrze, ale przysięgacie, że oddacie mi ubrania — przystałem, mówiąc to zgaszonym głosem.
—Tak — odparły prawie razem.
Tkwiłem z rękami zaplecionymi za karkiem, czekając, co będzie dalej.
— Nie ruszaj się, jeśli zrobisz coś nie tak Justyna odjedzie z twoimi rzeczami — ostrzegła mnie Paulina, zbliżając się z kijem do mnie.
Dotarła na odległość, która wystarczała, aby dotknąć mnie patykiem. Delikatnie wyciągnęła do przodu rękę uzbrojoną w kij i jego końcem dotknęła fallusa. Drgnął delikatnie, odkształcając się w kierunku, w jakim został pchnięty. Sterczał bardzo mocno i gdy kij ześlizgnął się z niego powrócił na swoje miejsce.
— Zobacz, jaki twardy — skwitowała Paulina.
Nie poprzestała na jednym razie, parokrotnie drażniła penisa kijem, próbując go przesunąć w prawą i lewą stronę. Byłem podniecony, takiego doświadczenia jeszcze nigdy nie przeżyłem.
— Daj ja spróbuję — poprosiła koleżankę Justyna.
Paulina obeszła mnie od tyłu, rzucając kij na ziemię. Justyna podniosła go i zaczęła robić to samo, co jej koleżanka wcześniej. Ptaszek przesuwał się w prawo i w lewo, zawsze powracając na swoje miejsce. Zabawa wyraźnie dziewczynom się spodobała.
— Połóż się na ziemi — usłyszałem zza pleców głos Pauliny.
Powoli położyłem się na plecach, mając nadal ręce splecione za głową.
— Patrz dalej mu sterczy — fascynowała się sterczącym organem skwitowała Paulina.
Kontynuowały zabawę, odginając naprężonego fallusa patykiem. Przyjmowałem to bodźce i czułem narastające podniecenie, co obie dzierlatki zauważyły, gdy ciągnący się śluz przylepił się do kija.
— Zobacz, chyba ma już śmietankę? — skwitowała Paulina.
Odłożyła patyk na bok i zbliżyła się do moich stóp.
— Rozszerz nogi — rozkazała.
Szeroko rozwiodłem kończyny. Weszła pomiędzy nie, przykucnęła i dłonią dotknęła moszny.
— Dotknij mu jajeczek, pobaw się nimi — zachęcała koleżankę Justyna.
Zaczęła dotykać jąder, poprzez skórę moszny chwytała raz jedno, raz drugie i palcami próbowała je podbijać do góry.
—Justyna, choć dotknij, jakie to fajne piłeczki — skwitowała swą zabawę.
Zmieniły się. Teraz Justyna ugniatała i tarmosiła jądra. Obie śmiały się od czasu do czasu, oceniając mojego ptaszka i jajeczka.
— Dobrze, teraz stań na czworaka, przejedziemy się na tobie — rozkazał Justyna, gdy zakończyła tarmoszenie jąder.
Podniosłą się, a ja posłusznie przyjąłem nakazaną postawę.
— Siadaj Paulina — poleciła swojej przyjaciółce.
Ta ostrożnie usiadła okrakiem na moich plecach.
— Wio, koniku — szepnęła i uderzyła mnie ręką w pośladek.
Poczłapałem na czworakach wkoło krzaków w asyście śmiechu ich panienek. Oczywiście musiałem przewieźć obie.
— Połóż się — usłyszałem rozkaz tej niższej dziewoi, gdy ze mnie zsiadła.
Ponownie położyłem się na plecach. Dziewczyny zbliżyły się do siebie i zaczęły szeptem naradzać. Miałem nadzieję, że to już koniec zabawy. Jednakże po chwili wiedziałem, że się myliłem.
— Masz już śmietankę, to znaczy, czy już ją produkujesz? — usłyszałem zapytanie z ust Pauliny.
Kiwnąłem głową na tak. Obie wybuchły śmiechem.
— Pokaż nam jak robisz to, żeby śmietanka wypłynęła, jak się zabawiasz ze sobą — bez krzty zażenowania wypaliła Justyna.
Miałem się na ich oczach onanizować. Zawahałem się przez chwilę, lecz momentalnie przywróciły mnie do porządku.
— Bo zabierzemy ubrania — zagroziła Paulina.
Wyciągnąłem spod głowy prawą rękę i ująłem ptaszka. Rozpocząłem trzepanie, wykonując wiadome ruchy. Skórka bez problemu zsuwała się z mokrego żołędzia. Dziewczyny przyglądały tym czynnościom się z ciekawością, to, że patrzyły jak to robię jeszcze bardziej mnie nakręcało.
— Zobacz, ta skórka mu schodzi — zauważyła Paulina.
— Przestań to robić! — rozkazała Justyna i zbliżyła się do mnie.
Rozszerzyłem nogi. Uklękła między nimi i chwyciła ptaszka.
— Calutki mokry — stwierdziła i poczułem jej drobne dłonie na swoim organie.
— No, zacznij Justynko — zachęciła koleżankę Paulina.
Najpierw delikatnie, a potem coraz mocniej zaczęła mnie masturbować, w tej sytuacji niemożliwe było, abym długo wytrzymał tak silne bodźce. Oddech stał się przyśpieszony, w dole brzucha zrobiło się przyjemnie i ciepło, i dosłownie po może dwóch minutach od rozpoczęcia ręcznej roboty przez Justynę nastąpił wystrzał. Sperma chlusnęła na mój brzuch w asyście mojego jęku i spazmów ciała. Wyrwało mi się „Już” i chwyciłem swoją dłonią dłoń nastolatki.
— Zobacz już się spuścił, ale śmietanka, naprawdę się spuścił — szczebiotała zaskoczona, wycierając rękę o mój brzuch.
— Justyna on cię chce złapać — ostrzegła koleżankę z pewnym opóźnieniem Paulina.
W momencie, gdy Justyna wypuściła ze swojej dłoni malejącego ptaszka, automatycznie puściłem jej przegub dłoni. Cieplutka sperma rozmazana była na moim brzuchu. Fallus zmniejszał się do normalnych rozmiarów.
— Zobacz Paulina, jaki teraz robi się malutki — zauważył Justyna, wstając z kolan.
—Justyna, ja też chcę go wydoić, zrób coś — z przerażeniem usłyszałem zachciankę drugiej z nastolatek.
Byłem przerażony. Nigdy nie trzepałem się dwa razy z rzędu. Gdy miałem wytrysk wycierałem organ i zostawiałem w spokoju. Co prawda w ciągu całego dnia zdarzyło mi się raz lub dwa zwalić sobie, lecz było to w parogodzinnych odstępach czasu.
— Sama zrób coś z tym — odparła Justyna, odchodząc na bok.
— Ej niech ci on stanie jak przedtem, słyszysz — zażądała Paulina, zbliżając się do mnie.
— Potrzebuje trochę czasu — odparłem i dojrzałem, że nastolatka podnosi z ziemi upuszczonego wcześniej kijka.
Stanęła pomiędzy moimi rozwiedzionymi nogami i patykiem zaczęła dotykać i drażnić penisa. Ten, jednak nie za bardzo reagował na serwowane mu bodźce.
— Spróbuj pobawić się nim rękami — podpowiedziała jej Justyna.
Paulina schyliła się i dwoma palcami chwyciła za koniec ptaszka. Spróbowała postawić go tak, aby stał, lecz on opadł z powrotem na brzuch.
— Zobacz teraz wygląda jak glista — oceniła stan mojego organu Justyna, przyglądając się z boku.
— Raczej jak flak — skwitowała Paulina.
Jednocześnie dłońmi zaczęła go podbijać do góry i lekko poklepywać, tak że ten przesuwał się raz na prawą, a raz na lewą stronę brzucha. Poczułem, że to działanie zaczyna przynosić odpowiednie skutki. Ptaszek powoli zaczął się dźwigać, czułem, że krew ponownie zaczyna napełniać ciała jamiste.
— Zobacz, znów się podnosi, udało mi się — z radością w głosie powiedziała Paulina.
Fallus na nowo sterczał, nie był może tak twardy, jak wcześniej, lecz wystarczająco duży, aby wprawna ręka Pauliny rozpoczęła wykonywać na nim ruchy posuwisto zwrotne.
— Ale jazda — skwitowała sytuację Justyna.
Paulina operowała obiema dłońmi. Prawa trzepała ptaszka, lewa zaś masowała i tarmosiła mosznę. Trzepała dość mocno ściągając napletek z główki, co trochę bolało. Masturbowała mnie już kilka minut, a wytrysku nie było.
— Co z tobą, daj śmietankę — szepnęła.
— Może już jej nie ma — stwierdziła Justyna.
Zrobiła jeszcze kilkanaście ruchów dłonią i wypuściła kutasa.
— Ręka mnie już boli.
Spojrzała na mnie poważnym wzrokiem, jej wyraz twarzy był równie poważny.
— Masz dać śmietankę, bo nie dostaniesz ubrań.
Nie miałem na to dużego wpływu. Przerażony groźbą chwyciłem ptaszka w dłoń i zacząłem się onanizować.
— Słuchaj Paulina, niech on przyjmie postawę pieska, ty złóż dłoń na jego ptaszku, tak żeby powstała dziura i niech on pracuje — wpadła na genialny pomysł Justyna.
— Dobry pomysł, zrób to! — rozkazała mi Paulina.
Znowu przyjąłem pozycję na czworaka. Paulina siedziała z boku i ręką objęła mojego ptaszka. Dość mocno zacisnęła dłoń w ten sposób, że połowa penisa znajdowała się we wnętrzu dłoni.
— No ruszaj — ponagliła mnie.
Zacząłem wykonywać ruchy posuwisto zwrotne. Fallus rozpoczął swe ruchy wewnątrz dłoni Pauliny, a moszna zaczęła kołysać się raz do przodu, a raz do tyłu. Czułem przypływ podniecenia.
— Ale mu się fajnie jajka huśtają — zauważyła Justyna, która teraz patrzyła na mnie z tyłu.
Sterczący narząd parę razy wyskoczył z tubki stworzonej przez dłoń nastolatki, lecz ona natychmiast go podchwytywała i mocno obejmowała. Justyna zaczęła dotykać kołyszących się jajeczek, pstrykając je i drażniła ręką tak, że oprócz tego, że huśtały się na boki dodatkowo przesuwane były na prawo i lewo. Palec jej drugiej dłoni zaczął drażnić okolice mojego odbytu.
— W pupce też ma włoski, wiesz — zauważyła po chwili.
Poczułem, że za chwilę będę miał wytrysk. Przyśpieszyłem ruchy, co nie uszło ich uwagi.
— Zobacz, przyśpiesza — pierwsza powiedziała Justyna.
—Ten jego drąg też staje się twardszy i większy — dodała Paulina.
Ponownie poczułem przyjemność w dole brzucha ogarniające mnie uczucie nie do opisania i wielką przyjemność. Oddech stał się przyśpieszony, oczy same się zamknęły, na twarzy zagościł grymas przyjemności. Jęknąłem ponownie „Już” i trysnąłem nasieniem. Przestałem wykonywać ruchy zadkiem, za co natychmiast otrzymałem klapsa od Justyny.
— Pracuj, dalej! — pogoniła.
— Jeszcze, jeszcze! — zawtórowała jej Paulina, rozpoczynając ruchy swoją dłonią, gdy tylko skończyłem ruszać zadkiem.
Takiego czegoś jeszcze nie przeżywałem. Dreszcz przeszywający całe ciało, jakiś przyjemny skurcz lub coś podobnego od fallusa poprzez plecy, aż do głowy. Uczucie nirwany. Jęczałem, nie kontrolując odruchów, jednocześnie krzycząc „Już dość, nie”. Z ptaszka, co chwila wyrzucana była porcyjka gorącej spermy.
Runąłem na twarz, ręce z przodu straciły siłę, by podtrzymywać ciało. Przywarłem organem do ziemi, leżąc na brzuchu.
— Zobacz, tego jeszcze nie grali — skwitowała całą sytuację Paulina, wyjmując dłoń spod mego ciała.
— Ale, numer, dyszał jak parowóz, a widziałaś, jak się zwalił na ziemię — dodała Justyna.
Byłem wypompowany, nie miałem siły, by się podnieść. Dziewczyny stanęły nad moją głową.
— Cześć golasie, dałeś nam niezły pokaz, takie coś widziałyśmy pierwszy raz — usłyszałem głos Justyny.
—Tobie chyba też było fajnie co? Mamy teraz doświadczenie na przyszłość — dodała Paulina, rzucając obok mojej głowy ubrania.
Nie miałem siły, by odpowiedzieć na zadane pytanie. Tętno powoli wracało do normy, poczułem, że zaczyna mnie ogarniać uczucie snu. Gdy się podniosłem one znikały z mojego pola widzenia, siedząc na rowerach.
Podążyłem w stronę rzeki, obmyłem ciało ze spermy, ubrałem się i usiadłem na chwilę.
Nieźle się ze mną zabawiły — pomyślałem.
Wsiadłem na rower i pojechałem do domu. Gdy dziś sobie to przypominam mój fallus zawsze przyjmuje postawę na baczność, a ja czuję dziwne podniecenie i chęć przeżycia tego jeszcze raz…

Dodaj komentarz