Problem Macochy cz.1

Problem Macochy cz.1- A więc, nie ma żadnego antybiotyku przeciw tej alergii, którą mam, pani doktor? – zapytała Daria głosem pełnym obaw.
Znajdowała się w małym gabinecie na oddziale dermatologii w miejscowym szpitalu. Naprzeciwko niej za biurkiem siedziała lekarka - Maria, przeglądająca wyniki jej badań. Spojrzała na nią z nad okularów. Przez chwilę jej wzrok zatrzymał się na obfitym biuście swej pacjentki, który ta skrzętnie ukrywała pod grubym, luźnym swetrem. Ale doktor kilka dni temu dokładnie ją przebadała, także nago, poznając każdy zakamarek jej ciała - z kilkoma kilogramami nadwyżki tu i ówdzie, by dowiedzieć się jak najwięcej o rozległości i charakterze jej uczulenia. Może to troszeczkę zazdrość wkradała się do jej myśli, ale głównie podziw, jak dojrzała ponad czterdziestoletnia kobieta, może mieć tak jędrne, dumnie sterczące piersi. I to przy tak imponujących rozmiarach. Obstawiała miseczkę G. Wróciła jednak szybko do tematu sprawy, jaki sprowadzał tę kobietę do niej, a filozoficzne debaty w swej głowie odstawiła na bok.
- Niestety, pani Dario, ale nie wiemy czym są wywołane te czerwone przebarwienia na całym pani ciele. Przyznam szczerze, że nigdy nie widziałam tego typu pąsowych plam. Z początku sądziłam, że to zwykła pokrzywka. Badania rozwiały moje przypuszczenia. Po przeprowadzonym z panią wywiadzie mogłam na pewno wykluczyć wszystkie objawy pasujące do znanych nam chorób. Radzę pani oczyścić klimatyzację w domu i inne wszelkie miejsca, gdzie mogą gromadzić się różnego rodzaju grzyby i pierwotniaki. To samo w aucie, jeśli pani je posiada - rzekła.
- Przeszukując jednak "Międzynarodowy Katalog Rzadkich Chorób” znalazłam dolegliwości idealnie pasujące do pani przypadku – wyjaśniła z troską na twarzy.
- A więc już wiecie, jak to leczyć ? - zapytała z nadzieją w głosie Daria.
- Są to tylko poszlaki – zaczęła tłumaczyć lekarka – Tam również nie jest znane źródło uczulenia. Za to jest kilka sposobów łagodzących skutki, które zostały dobrze udokumentowane i opublikowane w tym programie. Większość jest dosyć niekonwencjonalna. Jeden ze sposobów łagodzi, zapobiega postępowaniu uczulenia, a z czasem nawet całkiem je likwiduje.
- Co to za sposób? Czy jest bezpieczny?
Maria ciężko westchnęła i spojrzała głęboko w oczy swojej pacjentki. Wiedziała, że następne jej pytanie może zbulwersować panią Darię, ale nie mogła dojść do sedna zbyt bezpośrednio.
- Ma pani stałego partnera?  
- A co to ma wspólnego z moją chorobą?! – odpowiedziała lekko obruszona.
- Chodzi o to, że… - Maria przełknęła ślinę i opuściła głowę. Nie spodziewała się, że w jej zawodzie może być dla niej jeszcze coś krepującego. Podniosła wzrok i znów starała się opanować – …zmierzam do tego, że lecznicze skutki na tą alergię ma…
- No co takiego!? – podniesionym głosem spytała Daria, bo była już mocno poddenerwowana całą sytuacją.
- Ehmm…męskie nasienie – po chwili cicho odpowiedziała doktor.
Daria zrobiła wielkie oczy i zaniemówiła.  
Pani doktor kontynuowała.
- Wcieranie spermy, jak wyczytałam, w miejsca zaczerwienione z czasem sprawia łagodzenie uczulenia i wreszcie po około miesiącu od zaczęcia terapii zaniknięcie objawów, ale to już kwestia indywidualna. U innych przebiegało to szybciej, u innych wolniej, a czasami w ogóle ta metoda nie przynosiła żadnych korzyści. Jednak w większości przypadków już nie nawracało. Proszę porozmawiać z partnerem, jeśli go pani ma, i poprosić o pomoc. Sposób aplikacji zależy od pani. Może z jakiegoś naczynka, do którego partner uprzednio… – przerwała, bowiem Daria była biała jak ściana.
- Oczywiście nie musi pani tego robić. To jest tylko moja propozycja, ale proszę się zastanowić. Na pewno to nie zaszkodzi. Wydrukowałam pani dokumentację innych pacjentów z tą dolegliwością, co pani. Niech pani ją przejrzy i proszę się zgłosić na badanie kontrolne za miesiąc, niezależnie od tego, czy skorzysta pani z mojej rady, czy nie. Chyba, że wysypka będzie się rozprzestrzeniała na całe ciało. Wtedy proszę przyjść wcześniej.
- A nie ma jakiegoś alternatywnego sposobu? –zapytała, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co przed chwilą słyszała.
- Zapewne tak. W skład ejakulatu wchodzą związki, takie jak cynk, wapń, magnez, selen witamina B12, witamina C, potas i wiele innych związków. Są one dostępne także w innej postaci. Ale sposób, który pani przedstawiłam jest, hmm…najtańszy i powszechnie dostępny. Substancje zawarte w spermie są w idealnych proporcjach, aby walczyć z pani problemem.
Pożegnały się. Daria wzięła plik papierów od pani Marii i lekko nieobecna wyszła ze szpitala, kierując się do domu. Szła pogrążona we własnych myślach z wbitym wzrokiem w chodnik pod stopami. Myślała całą drogę o tym, co powiedziała jej pani Maria. Nie wyobrażała sobie nigdy, że mogłaby robić takie bezwstydne rzeczy z mężczyzną. Poza tym jej mąż zmarł wiele lat temu, a ona wciąż bardzo go kochała i poprzysięgła być mu wierna aż do śmierci. Do facetów jej nie ciągnęło, a i ona sama najlepsze lata miała już za sobą. Była kobietą nieśmiałą, miłą dla każdego i spokojną. Po śmierci męża stała się bardziej religijna. Chodziła co niedzielę do kościoła i kilka razy w tygodniu odwiedzała grób męża. Pracowała na poczcie w okienku. Póki co nie brała jeszcze zwolnienia, gdyż uczulenie nie było widoczne i tak bardzo jej nie dokuczało swędzenie.
Doszła do furtki swojego domu. Mieszkała w rejonie z zabudową jednorodzinną wzniesioną przed trzydziestu laty. Przeszła przez mały ogródek i otworzyła drzwi kluczem. Weszła do pustego mieszkania. Nie mogło być inaczej. Jej pasierb był jeszcze w szkole. Dochodziła druga po południu. Wyszła trochę wcześniej z pracy na umówioną wizytę z panią doktor.

Jej pasierb, Piotr, miał siedemnaście lat. Właśnie rozpoczął naukę w drugiej klasie liceum. Był tak bardzo podobny do ojca. Nie był jeszcze tak wysoki i dobrze zbudowany, ale jego twarz rysowała się jak dokładna kalka jej świętej pamięci męża – Roberta. Piwne, duże oczy, włosy w kolorze ciemnego blond, no i ten uśmiech. Gdy się uśmiechał lub śmiał to aż się wzruszała, widząc wtedy nie Piotra, a swojego ukochanego. Bardzo jej brakuje męża. Ale jej syn dodaje jej otuchy. To jej oczko w głowie. Starała się wychować go jak najlepiej. Chyba jej to wychodziło. Nie miała z nim żadnych problemów. Był uczynny, nie palił, nie pił i dobrze się uczył. Od nauczycieli słyszała same pochwały na jego temat. Jak również od sąsiadów, znajomych i rodziny.
Rozebrała się. Torebkę i dokumenty ze szpitala rzuciła na kanapę w salonie. Postanowiła, że po tym męczącym psychicznie dniu dobrze jej zrobi długa, odprężająca kąpiel w wannie.

                      
Piotrek wybiegł ze szkoły jako jeden z pierwszych. Pragnął być w domu jak najszybciej, ponieważ zawsze po lekcji z panią od geografii nie myślał o niczym innym, jak zaspokojeniu się w zaciszu pokoju, wspomagając się pornografią. Zawsze dłużej pakował zeszyt i książkę do plecaka, gdy rozbrzmiewał dzwonek obwieszczający koniec zajęć. W trakcie tej czynności ogromna erekcja mu malała. Nauczycielka miała ok. trzydziestu pięciu – czterdziestu lat, bardzo ponętne ciało i piękną twarz. Eksponowała często swe długie nogi, zakładając spódnice długością sięgające kolan. Siadając na swym fotelu i wyjeżdżając na kółkach na środek klasy lubiła zakładać nogę na nogę. Wtedy spódnica podjeżdżała wyżej, odsłaniając jej uda w rajstopach. Nie stroniła także od obcisłych koszul i bluzek, na które najczęściej zarzucała żakiety lub garsonki. Jej garderoba idealnie oddawała walory jej ciała. Gdy prowadziła lekcję, męska cześć klasy pożerała ją wzrokiem. Chłopcy często opowiadali sobie, co by z nią robili. Piotrek żywo udzielał się w snuciu tych fantazji.
Teraz prawie biegł uliczkami swojego miasta, chcąc jak najszybciej oddalić się od szkoły, aby nie natknąć się na swoich kolegów, którzy niechybnie próbowali by go gdzieś wyciągnąć po szkole.
Zbliżał się do miejsca swojego zamieszkania. Otwierając drzwi członek już mu stwardniał na myśl, co zaraz będzie robił.
Zdjął buty w holu i chowając je do szafki ujrzał stojące tam obuwie swej mamy.  
Świetnie – pomyślał z goryczą – Akurat musiała przyjść tak wcześnie do domu. Ciekawe czemu ?
Poszedł do kuchni czegoś się napić. Po tym szaleńczym rajdzie do domu mocno się zmachał. Nalał sobie soku i usiadł w salonie. Pijąc jego uwagę zwróciły niedbale rzucone na stolik stosy papierów. Wiedział, że nie powinien być wścibski i przeglądać rzeczy mamy, ale ciekawość wzięła górę nad rozsądkiem.
Kartki były luźno włożone w przezroczystą koszulkę. Wyjął cały plik i położył na stoliku, przyglądając się z uwagą. Obejrzał się za siebie, bo usłyszał jakiś hałas z łazienki.  
Mama musi się kapać. Rzucę tylko okiem, co to jest - pomyślał.
Na okładce dokumentu widniał tytuł napisany grubą czcionką : "Międzynarodowy Katalog Rzadkich Chorób". Przewrócił kartkę na następna stronę. Zrobił tak kilkakrotnie, docierając do końca. Przeczytał wybiórczo prawie wszystko, aby domyślić się w czym rzecz. Również fotografie były pomocne, aby uzmysłowić sobie, na czym owa choroba polega.  
Tylko w jakim celu mama przyniosła to do domu? – Piotrek myślał gorączkowo –chora raczej nie jest, nic po niej nie widać. Może ktoś z jej znajomych i stara się pomóc? Na pewno nie jest to związane z jej pracą.  
Zastanawianie się przerwał mu odgłos wychodzącej mamy z łazienki. Szybko począł chować kartki do koszulki, starając się je ułożyć w pierwotnej kolejności i odłożył w tym miejscu, z którego je wziął.  
Odskoczył od stolika. Udał się do kuchni, sprawiając wrażenie, że właśnie wypił sok.  
Do salonu weszła Daria, dostrzegając Piotra siedzącego za barkiem w kuchni.
- Oh, Witaj – powiedziała zaskoczona jego obecnością – Myślałam, że jak zawsze wrócisz później włócząc się gdzieś z kolegami po lekcjach.  
-A, jakoś mi się nie chciało, więc wróciłem od razu do domu. Ale co ty tu robisz tak wcześnie? Zawsze w piątek wracasz około szesnastej.
- Tak, ale miałam kilka spraw do załatwienia, więc wyszłam z pracy wcześniej. Udało mi się wszystko sprawnie pozałatwiać, więc już jestem – Daria nie zamierzała zwierzać się pasierbami z wizyty u lekarza, a już na pewno nie z krępujących ją zaleceń pani doktor.
- Aha, to ja idę do pokoju trochę odsapnąć – rzekł Piotr i minął matkę krocząc do pokoju.  
- Dobrze. A wybierasz się gdzieś jeszcze dziś wieczorem, bo mogę zrobić na kolacje twoje ulubione spaghetti?
- O, Super! W takim razie nawet, jak ktoś będzie próbował mnie wyciągnąć, to ja nigdzie się dziś nie ruszam.
Gdy Piotr zamknął się w swoim pokoju, Daria usiadła na fotelu w salonie, chcąc przejrzeć inne przypadki jej choroby i leczenia. Nie zwróciła uwagi, że dokumenty były ruszane przez Piotra.

VeryBadBoy

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 2059 słów i 11386 znaków, zaktualizował 12 lis 2015.

7 komentarzy

 
  • Margerita

    Łapka w górę nigdy nie słyszałam o takim uczuleniu

    12 wrz 2021

  • AnonimS

    Fajny pomysł. Ciekawe co dalej.

    5 cze 2019

  • Palmer

    Rozbudziłeś moją ciekawość ;) Dawno też nie czytałem niczego tak dobrze napisanego i budującego napięcie. Zapowiada się na prawdę ciekawa historia ;)

    14 lis 2015

  • nienasycona

    Aż miło widzieć, gdy ktoś tak się stara z przecinkami:D Dlatego drobne błędy pominę:) Bardzo dobry debiut- gratuluję:)

    12 lis 2015

  • VeryBadBoy

    @nienasycona, bardzo dziękuję za pozytywną ocenę. :)
    To prawda,  starałem się,  by z przycinkami było nie najgorzej. Być może podświadomie chciałem sprawić Ci radość.  :D  
    Kilka błędów już mi wytłuszczono,  dziś je poprawię.

    12 lis 2015

  • nienasycona

    @VeryBadBoy, sprawiłeś ogromną:D

    12 lis 2015

  • Frogg

    You're very bad boy  :P

    12 lis 2015

  • VeryBadBoy

    @Frogg, Yep,  i am.  :P  
    I nawzajem.  :lol2:

    12 lis 2015

  • miki129

    Temat wymagający ale piszesz inteligentnie więc masz szanse na więcej pozytywnych komentarzy :)

    12 lis 2015

  • VeryBadBoy

    @miki129, dziękuję. Postaram się  pisać coraz lepiej.

    12 lis 2015

  • Micra21

    Niezły początek historii. Wziąłeś się za temat bardzo trudny. Jak na razie wybrnąłeś z tego dobrze. Błędy, niestety są, ale łatwe do naprawienia. Kilka niezręczności językowych, interpunkcja i trochę powtórzeń. Np. troszkę zamiast "ciut". A w języku polskim jest też określenie lekarz, lekarka, bo uczepiłeś się słowa "doktor" i powtarzasz zbyt często, a lekarka ma też imię i nazwisko, które można wykorzystać w tekście z pożytkiem dla jakości. Przeczytaj to sobie jeszcze raz i popraw. Na swoim koncie możesz edytować już wstawiony tekst i dokonywać poprawek. Pozdrawiam

    12 lis 2015

  • VeryBadBoy

    @Micra21, dzięki za przedstawienie Mo błędów. Dziś wieczorem postaram się wprowadzić poprawki.

    12 lis 2015