Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Perwersyjna melodia - prolog

Mój nauczyciel gry na pianinie od pierwszego spotkania sprawiał na mnie dziwne wrażenie. Zawsze miał rozbiegany wzrok i wykonywał dziwne gesty. Moim rodzicom jednak od razu przypadł do gustu, choć zasługą tego było raczej jego niezwykłe portfolio. Pan Witold był już łysiejącym facetem z lekką nadwagą i różowymi policzkami. Braki w urodzie nadrabiał jednak niezwykłą kulturą i obyciem. Nawet na mnie wrażenie robiła jego doskonała dykcja i wyszukane słownictwo. Lata pracy w operze, wśród ludzi kultury i rozrywki sprawiły, że posiadał unikalną zdolność prezencji samego siebie, co pomagało mu doskonale radzić sobie jako niezależny nauczyciel.
Po raptem pięciu minutach rozmowy, moi rodzice uznali, że to on będzie mnie uczył grać. Sam Witold kręcił nosem, że nie powinnam zaczynać nauki w tak późnym wieku, ale przestał marudzić gdy rozpoczęto temat wynagrodzenia. Negocjacje były krótkie.  
Jestem jedynaczką i przyzwyczaiłam się, że dopóki mieszkam z rodzicami nie ma sensu z nimi dyskutować na żaden temat. Z pokorą przyjęłam ich postanowienie o tym, że powinnam potrafić grać na jakimś instrumencie. Koniec, kropka. Zero dyskusji.  
Toteż pan Witold zaczął do nas wpadać i zasiadaliśmy przed horrendalnie przepłaconym pianinem, ucząc się grania melodii. Zawsze uważana byłam za bystre dziecko i również w aspekcie muzyki okazałam się dość pojętną uczennicą, choć nie było dnia by Witold nie mruczał pod nosem jakichś uwag. Najczęściej jednak powtarzał po prostu, że zbyt późno zaczęłam się uczyć.
Grafik mieliśmy elastyczny. Z powodu szkoły i zajęć pozaszkolnych nie byliśmy w stanie ustalić stałych godzin nauki. Pan Witold mieszkał jednak dość niedaleko, nie miał zbyt wielu uczniów i otrzymywał od moich rodziców niezłą pensję, więc zgodził się wpadać 2-3 razy w tygodniu, kiedy tylko napisałam mu, że mam wolne popołudnie. Robiłam więc wszystko zgodnie z ustaleniami rodziców i umawiałam się z panem Witoldem na granie, kiedy tylko nadarzała się okazja. Niezależnie od tego, czy rodzice byli w domu, czy nie.

Rozpoczęło się niewinnie. Na tyle niewinnie, że dopiero później, wspominając tamte chwile, zorientowałam się, jak stopniowo wszystko narastało. Kto wie, może gdybym na początku zrobiła jakąś awanturę, albo po prostu zwróciła uwagę wszystko skończyłoby się tak szybko jak się zaczęło. Świadomie, czy nie przyzwalałam Witoldowi na coraz więcej.  
Siedząc tuż obok mnie, mógł mnie dokładnie obserwować a czasem nawet dotykał. Patrzył jak gram, a gdy tylko dałam mu jakiś pretekst, brał moją dłoń we własne dłonie i próbował pokazać właściwy rozstaw palców na akord, albo narzekał na ich "zesztywnienie". Czasami też mnie obejmował, udając, że chce poprawić moją posturę, czy przeciwdziałać złym nawykom.  
Zawsze byłam drobną dziewczyną, nie mierzącą więcej, niż 160cm wzrostu, ale moje kształty bardzo szybko się uformowały. Choć byłam, z polecenia rodziców, zawsze skromna i cicha, w gruncie rzeczy wiedziałam, że podobam się chłopakom. Choć wciąż pełna kompleksów, znałam na tamten czas wartość własnych piersi i zainteresowania jakie wzbudzają. Nic więc dziwnego, że zwróciłam uwagę na nie mojego nauczyciela.

Witold, rzecz jasna, śmielszy stawał się, gdy moich rodziców nie było w domu. Miałam przykaz przyjmować lekcje niezależnie od ich obecności, toteż, w większości przypadków kończyło się na tym, że byliśmy w domu sami. W takiej właśnie sytuacji znaleźliśmy się pewnego popołudnia i w jakiś sposób, odbiegliśmy jakoś od nauki i zaczęliśmy rozmawiać o śpiewaniu. Dzięki wieloletniemu stażu pracy w operze, Witold znał mnóstwo ciekawostek i wskazówek dotyczących śpiewu.
- Wiem, że to wyświechtane, ale przeponę trzeba naprawdę poczuć. - powiedział.
Polecił mi zaśpiewać jakąś barwną melodię. Gdy tylko zaczęłam, obrócił mnie lekko w bok i złapał za mój brzuch. Jedną ręką kręcił delikatnie wokół pępka, podczas gdy drugą czułam tuż pod piersiami.
- Nie przestawaj. - burknął, gdy wpatrzona w ścianę miałam chwilę zawahania. Zdwoiłam więc wysiłki i wtedy wyczułam, jak Witold zaczął kciukiem gładzić bardzo delikatnie mój stanik, tuż nad fiszbinami. Szybko zrozumiałam co się dzieje, ale wtedy też, pierwszy raz świadomie, pozwoliłam mu na to. Gdy o tym myślałam tamtego dnia przed snem, byłam pewna, że to tylko niewielkie nadużycie. Tego dotyku prawie nie czułam, a nawet jeśli, nie dostrzegałam żadnych możliwych kroków do podjęcia w tej sprawie. I tak już zostało.  

Od tamtej pory Witold zawsze znajdywał sposób, by choćby w najdelikatniejszy sposób dotknąć mojego brzucha, ud czy biustu. To zawsze były niewinne kontakty, ale gdy tylko nadarzała się okazja, wiedziałam, co zaraz nastąpi. Muskał mnie niby przypadkiem, by za chwilę zupełnie serio pogratulować mi postępów i objąć w talii.  

Tak minęło wiele lekcji, do momentu, aż pewnego razu Witold przyszedł bez zapowiedzi. Tego wieczora byłam sama w domu, a ponieważ lekcja odbyła się raptem poprzedniego dnia, uznałam, że nie będę pisać do mojego nauczyciela i przeleniuchuję sobie ten czas. W pewnym momencie jednak rozległ się dzwonek i ku mojemu zaskoczeniu, w wizjerze dostrzegłam Witolda.
- Pan Witold? - otworzyłam mu drzwi wciąż zaskoczona.
- A tak, tak. Wybacz najście, wiem, że nie zwykliśmy mieć dwóch lekcji pod rząd, ale byłem w okolicy i pomyślałem, że możemy pograć trochę, jeśli masz ochotę.
- Oczywiście, proszę. - Zgodziłam się, żałując, że mój wieczór znowu będę musiała poświęcić obowiązkom.

Witold wszedł do środka i zamknęłam za nim drzwi. Udzielał tu lekcji już wiele razy i wszystko przebiegało dość naturalnie.  
- Przygotuj nuty, moja droga, zaraz do ciebie wrócę. - Powiedział Witold, po czym poszedł do łazienki.
Niechętnie zabrałam się do porządkowania własnych zapisków i przypominania sobie na czym skończyła się ostatnia lekcja. Po kilku chwilach zaczęłam grać utwór z ostatniej lekcji.
- Nie przestawaj. - Witold wrócił z łazienki, ale zamiast zająć miejsce obok mnie, zaczął się przechadzać za moimi plecami. - Dobrze. Jeszcze raz. - Instruował.
Grałam więc, co podpowiadała mi pięciolinia. Ten sam utwór w nieskończoność. Witold przerywał mi co chwila i wtrącał jakieś uwagi. Czasami pozwalał mi grać dłużej, by później opisać dokładnie co robię źle w dłuższej perspektywie.  
- Dobrze, przerwa. - Zawyrokował nagle. Posłusznie zabrałam palce znad klawiszy, przerwy były u Witolda rzadkością. - Odpręż się, musisz być elastyczna. - Powiedział.
Po chwili podszedł do mnie, wciąż siedzącej przed pianinem i położył mi ręce na ramionach.
- Rozluźnij się. - Poprosił.
Posłusznie, opuściłam ręce na nogi i pozwoliłam ciału przybrać bardziej rozluźnioną postawę. Witold zaczął masować mi ramiona będąc oczywiście nieco zbyt czułym, niż powinien. Czułam jego dłonie na barkach, szyi, wędrujące między łopatkami i gładzące ramiona.

I wtedy do mnie dotarło. Witold odwiedził mnie zupełnie przypadkiem, bez uprzedzenia. Byłam więc ubrana w codzienne, wygodne ciuchy, nie zaś klasycznie i porządnie, jak chcieliby rodzice. Dotarło też do mnie to, że wygodny ubiór oznacza dla mnie, mały podkoszulek z obfitym dekoltem. Witold stojąc nade mną i masując moje nagie ramiona patrzył wprost na mój pokaźny biust. Nastała niezręczna cisza, podczas której słychać było jedynie ciche odgłosy masowania.  

Trwało to kilka chwil, po czym Witold zjechał dłońmi nieco niżej.
- Robisz niezwykłe postępy, Ula. - Powiedział. - Na tyle niezwykłe, że jestem z Ciebie dumny.
- Dziękuję. - odpowiedziałam prawie jak z automatu.  
- Rodziców nie ma w domu? - Zapytał nagle, dokładnie tak, jak zwykł mnie pytać o nuty w zapisie.
- Nie ma, wrócą później. - Powiedziałam i w chwili wypowiadania tych słów, poczułam między nogami, że rozmawiam na bardzo wrażliwe tematy.
- Dobrze. - Powiedział krótko Witold i zjechał dłońmi w dół.
Poczułam, jak jego ręce obejmują moje piersi. Dość gruby stanik blokował większość wrażeń, ale sama świadomość, tego, co się dzieje, sprawiała, że kręciło mi się w głowie. Witold nie ukrywał niczego. Stał za mną, pochylał się i obejmował mój biust. Wciąż był delikatny, jakby gotowy w każdej chwili uciec gdzieś obok, ale z drugiej strony z każdą sekundą zwiększał nacisk.
- Ula? - Zapytał nagle. - Jesteś dobrą uczennicą?
I choć wiedziałam, że jego pytanie dotyczy zupełnie czegoś innego, niż wskazuje na to jego treść, wciąż chciałam być przykładem dobrego wychowania.  
- Tak. - powiedziałam cicho, ale pewnie.
Witold zawahał się na ułamek sekundy. Potem jednak zabrał dłonie i zanurkował je jeszcze raz, tym razem obejmując moje piersi bezpośrednio, bez stanika. Biustonosz wciąż tam był i krępował jego ruchy, jednak jego zaangażowanie mówiło mi, że nie ma to dla niego żadnego znaczenia. Zawsze miałam kompleksy odnośnie własnych piersi. Bo chociaż były duże, miały bardzo duże brodawki i niemal wklęsłe sutki, co spędzało mi sen z powiek. Witold jednak dobrał się do nich i nie przestawał masować. Sprawiało mi to dziką satysfakcję i... czułam się doceniona. Byłam w stanie po samych tylko ruchach jego dłoni i nieregularnym oddechu zgadnąć jak wiele emocje przeżywa.

Trwało to dobrych kilka chwil, nie mam pojęcia jak długo dokładnie. Przez cały wieczór później czułam jeszcze jego palce na moich brodawkach. W pewnym momencie jednak Witold jakby oprzytomniał. Zatrzymał ruchy, zabrał powoli dłonie. Po kilku chwilach absolutnej ciszy, powiedział:
- Do zobaczenia na kolejnych lekcjach. - Po czym ubrał się i wyszedł.  
Siedziałam jeszcze chwilę skonfundowana przed pianinem, zbierając myśli. Cała otoczka wokół Witolda nabrała sensu i zrozumiałam, co się dzieje. Zorientowałam się, że Witold był taki od początku i dzisiaj, nieświadomie popchnęłam go nieco dalej. Nie wiedziałam, co stanie się później ale czułam, że w przyszłości, mogę być całkiem niezłą pianistką.

Kropelkaa

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 1834 słów i 10399 znaków. Tagi: #pianino #nauczyciel

2 komentarze

 
  • Pawlo20

    Super, zdecydowanie należy się kontynuacja :dancing:

    5 lut 2023

  • lolowiec

    Ciekawe opowiadanko. Takie z gatunku soft. Napisane też dobrym językiem. Kciuk w górę.  

    Ale jeśli mogę mieć małą uwagę, taką czysto techniczną, to wydaje mi się, że niewłaściwie stawiasz kropki w dialogach.
    Cytat:

    "- Robisz niezwykłe postępy, Ula. - Powiedział. - Na tyle niezwykłe, że jestem z Ciebie dumny."

    Moim zdaniem powinno to zostać napisane bez kropki czyli tak:

    - Robisz niezwykłe postępy, Ula - powiedział. - Na tyle niezwykłe, że jestem z Ciebie dumny.

    Wyraz "powiedział" powinno być wtedy z małej litery. Tak samo pozostałe dialogi typu:

    - Rodziców nie ma w domu? - zapytał nagle,

    "Zapytał" znowu z małej litery. I tak dalej.

    Ale jeśli chodzi o treść i sposób budowania zdań to jest bardzo dobry. Szczególnie podoba mi się opis kompleksów związanych z dużymi piersiami i dużymi brodawkami za to z wklęsłymi sutkami. Nie no, bomba! Muszę to zapamiętać i wykorzystać w jakimś swoim opowiadaniu, hihi.

    21 gru 2021

  • Kropelkaa

    @lolowiec dziękuję za konstruktywną krytykę :)

    23 gru 2021

  • lolowiec

    @Kropelkaa  
    Bardzo proszę. Cała przyjemność po mojej stronie ;)

    23 gru 2021