Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Novus ordo – wydanie specjalne (ebook)

Novus ordo – wydanie specjalne (ebook)Jeśli ktoś zechce przeczytać całość, to ma możliwość zakupu na stronach RW2010, Beezar, jak i bezpośrednio w naszym sklepie (niestety nie możemy podać linku w sposób bezpośredni) twoja-odskocznia (.pl). Tytuł książki to Novus ordo – wydanie specjalne.

W sypialni czułam się dobrze. Zwykle wchodziłam do niej pewnie. Tamten raz, stojąc na środku, pozbywałam się szlafroka. Bruce zamykał drzwi. Gdy poprosiłam go, by pozostawił je niedomknięte, na wypadek jakby Salvador się obudził, usłuchał. Zapewne dlatego, że wytłumaczyłam to tym, że chcę móc usłyszeć wołanie syna. Kiedy spoglądałam przez ramię, Bruce ponownie sięgał klamki i minimalnie uchylał drzwi.

– Rozbierz od razu wszystko – nakazał.

Rozpinałam spokojnie, guzik po guziku. Bruce w tym czasie stał za moimi plecami. Bawił się moimi rozpuszczonymi włosami. Owijał je wokół jednej dłoni i nieznacznie szarpał w tył, bym zadarła głowę. Obcałowując moją szyję, strącał z mych ramion koszulę nocną. Pozwalał jej zupełnie opaść. I to wszystko nie trwało kilku chwil. Zajmowało nam dobre kilkadziesiąt minut. Bruce się nie spieszył. Wszystko naumyślnie spowalniał. Celebrował ten nasz wspólny czas.

W końcu puścił moje włosy i odwrócił mnie przodem do siebie. Obie dłonie położył na moim dekolcie. Sunął nimi w dół, zatrzymując je na piersiach. Delikatnie ugniatał, zważywszy na to, że nadal karmiłam, ale także na zranienie, które Salvadora zęby pozostawiły. Kciukami drażnił sutki.

Zdecydowałam się dosięgnąć do guzików jego koszulki. Chciałam, by ją zdjął i to nie tylko, dlatego że lubiłam oglądać go nagiego, ale przede wszystkim przez to, że ja sama byłam zupełnie naga. Bruce jednak mi na to nie pozwolił. Zabronił lekkim smagnięciem w dłoń.

– Nie poganiaj mnie – szepnął warkliwie.

– Jak pan każe – odpowiedziałam śmiało i podniosłam ręce na wysokość ramion.

Ruszyłam paluszkami, pokazując w ten sposób, że zamierzam je trzymać z dala od niego. Cofnęłam się, gdy on ruszył naprzód. Doprowadził tym do tego, że w końcu moje pośladki i uda dotknęły zimnej ramy łóżka. Niedługo potem chłód odczuwałam także na plecach. Barierka ta sięgała mych łopatek.

Bruce wspierał się rękoma na niej, tym samym więżąc mnie w przyjemnym potrzasku. Zbliżał usta do mojego posiniaczonego policzka. Na ucho szeptem za to przepraszał. I choć wiedziałam, że to nie była jego wina, bo nie na jego polecenie Fredrik podniósł na mnie rękę, to nie usprawiedliwiałam go na głos. Myślałam, że on tego nie oczekiwał. Poza tym już było dobrze. W tamten czas, to co najważniejsze mi się udało – Samuel nie wyjechał. Tak więc myślałam, że nie ma do czego wracać.

Odszukiwałam swoimi ustami warg męża. Jednak, nim pocałunek na dobre się rozpoczął, Bruce go przerwał.

– Koleżanki coś mówiły? – zapytał niespodziewanie.

– Co miały mówić? – zdziwiłam się.

– Muszę mieć mnie za potwora, skoro z tak wielką ochotą przybyły ci na ratunek – stwierdził, jednocześnie prowadząc mnie do łóżka. Delikatnie pchnął, bym się na nim położyła. – Ciekawe co im na mnie naopowiadałaś? – dopowiadał wątpliwie.

– Nie mają cię za potwora – zaprzeczałam, jednocześnie suwając się na łokciach, odpychając przy tym piętami.

Bruce podążał za mną. I nim się zorientowałam, do czego zmierzał, on już rozchylał moje uda.

– Zazwyczaj cię chwalę – głosiłam, gdy rozchylał palcami zewnętrzne wargi sromowe mojej waginy.

Przybliżył język. Poruszał nim szybko, ledwie łechcząc o wzgórek łonowy. Przeszedł niżej. Zaczynał dotykać łechtaczki, a ja odpuściłam sobie podpieranie się na łokciach. Ułożyłam się wygodnie na znacznej ilości miękkich poduszek. Czułam się bezpiecznie. Myślałam, że nie muszę obserwować poczynań męża, bo nie sądziłam, bym miała powód się go obawiać. I nagle odczułam ból na lewym udzie, blisko pośladka. A później usłyszałam huk. Choć możliwe, że było odwrotnie – że najpierw nastąpił huk, a później ból.

– Zazwyczaj, to nie to samo co zawsze – powiedział Bruce z perfidnym uśmieszkiem i po chwili powrócił do lizania mojej kobiecości. Tego uśmiechu nie widziałam. Wyczułam go.

I nie wiem, co sprawiło, że stałam się wewnątrz wilgotna – jego język czy ten klaps.

Znowu wspierałam się na łokciach. I ponownie sądziłam, że nie mam się czego obawiać. Uważałam, że Bruce więcej razy, tej nocy, nie podniesie na mnie ręki, a jego działania tylko mnie w tym utwierdzały. Zaczynało robić się naprawdę przyjemnie i to do tego stopnia, że miałam ochotę zacisnąć kolana, bo nie radziłam sobie z własnymi odczuciami.

Czułam, jak Bruce odstępował od mojej szparki i nawet byłam mu trochę za to wdzięczna. Miałam szansę się uspokoić, unormować oddech. Nie czułam obawy, gdy dociskał moje lewe udo do prawego. Sądziłam, że układał mnie do pozycji, na jaką miał ochotę. Spodziewałam się współżycia na tak zwaną łyżeczkę.

I nagle kolejny raz usłyszałam huk. Był głośniejszy od poprzedniego i złączył się z tym wszystkim, co odczuwałam. Łzy stanęły mi w oczach. Miałam ochotę odskoczyć w tył, jak oparzona, ale Bruce mi na to nie pozwolił. Złapał za moją kostkę i szybko pociągnął na poprzednie miejsce.

– Oszalałeś?! – wykrzyczałam.

W odpowiedzi spokojnie pokręcił głową.

– Sprawdzam, czy jest ci do twarzy w czerwieni – powiedział po chwili, po czym wyciągnął z kieszeni spodni, zmięty, czerwony krawat. – Od kogo ten prezent? – wypytywał tonem, świadczącym o tym, że nie zniósłby nawet chęci uchylenia się od odpowiedzi. Położył dłonie na moich kolanach i ponownie je rozchylił. Następnie, chwytając za kostki, skłonił mnie do zgięcia nóg. Jego usta znów znalazły się przy mojej waginie.

Nic nie mówiłam, ale pozostawałam czujna. Szczególnie gdy Bruce na moment przerwał, by przypomnieć mi, że kolor czerwony, w Novus ordo, zarezerwowany został dla upadłych kobiet i mężczyzn. Do dziś w Novus ordo czerwone są uniformy więzienne i suknie w Domus initiation, czyli takim luksusowym burdelu, stworzonym specjalnie dla kawalerów i wdowców.

Dłoń męża zniknęła z mojego uda. I od razu, kiedy to odczułam, cała się spięłam. Obawiałam się, że kolejny raz mnie uderzy.

– Proszę – powiedziałam szybko i niewyraźnie. Wędrowałam dłonią do własnego uda, ale ta została zatrzymana w połowie drogi.

Bruce zacisnął palce na moim drobnym nadgarstku i tym razem lewą ręką błądził po moim ciele, w okolicy drugiego pośladka. Ustami dotykał jednej piersi.

– To skąd to masz? – ponowił pytanie. – Prezent dla ciebie czy od ciebie? – dopytywał, w przerwach między pocałunkami.

– Żaden prezent – ogłosiłam, a zaraz po tym głośny klaps zapoczątkował ogień, który zdawał się mieć taką moc, że od prawego uda przeszedł dalej i rozszedł się po całym ciele.

Skuliłam się machinalnie, na tyle na ile pozwalała mi obecność męża na mnie i jego dłoń, wciąż trzymająca za jeden z moich nadgarstków. Z ledwością powstrzymywałam łzy.

– Przestań – nakazałam, kiedy on klękał u moich stóp i ponownie starał się rozchylić moje kolana.

– Nie mów mężowi, co ma robić. Sam najlepiej wie – upomniał, z dziwnym jak na sytuację, żartobliwym wydźwiękiem. – I nie kłam więcej – dopowiedział, obcałowując wewnętrzną stronę uda, przez co z jednej jego strony odczuwałam nieprzyjemne pieczenie, które było pozostałością po bólu, a z drugiej podniecające ciepło pocałunków. – To czyj to krawat? – ponowił pytanie, chyba po raz czwarty tamtej nocy.

Tym razem postanowiłam dogłębniej przemyśleć odpowiedź, która nasuwała się na mój język. A język Bruce'a w tym czasie pracował i wcale mi tym nie pomagał. Wręcz przeciwnie – odciągał moje myśli, sprawiał, że w nich błądziłam i że całkiem się już w tym wszystkim – doznaniach, uczuciach, emocjach, pytaniach i odpowiedziach – gubiłam.

– Cholera! – miałam ochotę wrzasnąć, gdyż czułam jak moja łechtaczka i wewnętrzne wargi sromowe aż puchły. Byłam pewna, że kolorem dorównywał im fragment mojego prawego uda. On też zdawał się puchnąć.

– Pytałem o coś – przypomniał ostro Bruce, ale tym razem uderzenie nie było mocne. To było ledwie pieszczotliwe klepnięcie. Pomimo tego niemal od razu starałam się zabrać nogę, jakbym szykowała się na coś o wiele gorszego. I ponownie Bruce złapał za moją kostkę i mi to uniemożliwił. Wtedy dotarło do mnie, że on zna mnie lepiej, niż ja sama siebie znam. Przewidywał moje ruchy, nim ja wpadłam na pomysł, by jakiś wykonać.

– Przepraszam – szepnęłam.

Klaps, tym razem w siniejące miejsce, poinformował mnie, że mój mąż nie tego oczekiwał.

– Nie przepraszaj, tylko odpowiedz mi na pytanie – mówił, gdy ja czułam dokuczliwe pieczenie na nodze i frustrację spowodowaną wcześniej zbliżającym się, a teraz odchodzącym w cień, orgazmem.

Dodaj komentarz