Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Nocne pragnienie

Przebudziłem się powoli, jakby ze snu, który wcale nie chciał się skończyć. Obce wnętrze pokoju pachniało delikatnie perfumami i czymś jeszcze – jej obecnością. Obok mnie, w pościeli, spała dziewczyna, którą poznałem zaledwie wczoraj. Jej oddech był spokojny, rytmiczny, a uśmiech na ustach sugerował, że noc należała do tych niezapomnianych.

Zegarek na stoliku wskazywał trzecią nad ranem. W głowie kłębiły się pytania. Jak tu trafiłem? Co nas do siebie przyciągnęło tak szybko, tak intensywnie? Czy poranek przyniesie rozmowę, czy ciszę?

Spojrzałem na nią raz jeszcze. Wyglądała jak z innego świata – rozmarzona, wtulona w ramię, jakby od zawsze była na swoim miejscu.

Jej ciało spoczywało częściowo odkryte pod miękką kołdrą. Skóra miała odcień porannego mleka, ciepły i gładki, jakby stworzony do dotyku. Czarne włosy rozsypały się na poduszce i opadały miękkimi falami na jej szyję oraz ramiona, tworząc ramę dla tej nieświadomej urody.

Pochyliłem się delikatnie, pozwalając sobie jeszcze przez chwilę nacieszyć się widokiem – krzywizną jej biodra, linią obojczyków, spokojem wypisanym na twarzy. Pachniała jak noc i jaśmin – zapach, który wczoraj kusił, a teraz wciąż unosił się w powietrzu, mieszając się z aromatem prześcieradeł i wspomnień.

Przesunąłem dłonią po jej ramieniu – ostrożnie, z szacunkiem, niemal lękliwie – jakby mogło to przerwać czar. Jej skóra zareagowała natychmiast: delikatne drżenie, ledwie zauważalny ruch. Nie otworzyła oczu, ale westchnęła cicho, jakby podświadomie rozpoznając mój dotyk.

Przez moment trwałem tak – zawieszony między snem a jawą, między wczoraj a dziś – z sercem bijącym szybciej, niżbym się spodziewał. Każdy fragment jej obecności wydawał się magnetyczny, nasycony ciszą, która mówi więcej niż słowa.

Jej ciało poruszyło się leniwie, kiedy przesunąłem dłonią wzdłuż jej pleców, aż po linię bioder. Westchnęła znów, tym razem głębiej – jakby zapraszająco. Nie otwierając oczu, wygięła się lekko w moją stronę, a pościel zsunęła się jeszcze niżej, ukazując kształty, które wczoraj pieściłem z głodem odkrywcy.

Jej skóra była ciepła i miękka, a gdy przysunąłem usta do jej szyi, zadrżała – tak, jakby ciało pamiętało mnie lepiej niż rozum. Pocałunek zostawił na niej wilgotny ślad, tuż przy uchu, gdzie szeptałem jej imię nocą, łamiącym się głosem.

Przesunąłem dłonią po jej udzie, powoli, aż dotarłem do wewnętrznej strony – czułej, napiętej, delikatnej. Poczułem, jak napina mięśnie i rozszerza nogi, nie mówiąc nic, ale dając mi wszystko. Była wilgotna. Ciepła. Otwarta.

Wsunąłem się między jej uda, muskając palcami to miejsce, które znałem już dobrze, ale które za każdym razem zaskakiwało intensywnością reakcji. Jej biodra uniosły się delikatnie, jakby zapraszała mnie w głąb siebie. Jej oddech przyspieszył, palce zaciśnięte na prześcieradle zacisnęły się jeszcze mocniej.

– Chodź do mnie – wyszeptała cicho, gardłowo. – Teraz.

Nie potrzebowałem więcej. Prowadzony jej zapachem, smakiem, wspomnieniem nocnej bliskości, wszedłem w nią powoli, czując, jak nasze ciała zespalają się na nowo. Była ciasna, gorąca – przyjmowała mnie zachłannie, jakby nie mogła czekać ani sekundy dłużej.

Ruchy stawały się coraz głębsze, coraz bardziej głodne. Jej jęki były już całkowicie świadome – niskie, zachrypnięte, splątane z moim oddechem. Nasze ciała tańczyły ten taniec namiętności jakby świat nie istniał, jakby poza tą chwilą nie było niczego.

Jej ciało falowało pod moimi ruchami, ale to ona pierwsza przerwała rytm. Nagle chwyciła mnie za nadgarstek i odsunęła lekko, z błyskiem w oku. Teraz patrzyła na mnie zupełnie świadomie – bezsenna, skupiona, z tym uśmiechem, który znałem dopiero od kilku godzin, a już uzależniał.

– Teraz ja – powiedziała, a jej głos był niski, stanowczy, rozkazujący.

Usiadła na mnie okrakiem, jej uda ściskały moje biodra, a dłoń poprowadziła mnie z powrotem w siebie – tym razem powoli, z pełną kontrolą. Patrzyła mi w oczy, nie uciekając wzrokiem ani na moment. Każdy jej ruch był pewny, zmysłowy, dopracowany – jakby znała moje ciało lepiej niż ja sam.

Zaczęła poruszać się miarowo, kolistym ruchem bioder, a ja czułem, jak tracę grunt pod nogami. Znikały myśli, znikały słowa – była tylko ona, siedząca na mnie z uniesioną brodą, z rozchylonymi wargami, jak królowa własnej rozkoszy. Każde pchnięcie pogłębiało napięcie, jej jęki mieszały się z moimi, tworząc muzykę, której rytmu nie dało się zatrzymać.

Schyliła się, dłonie opierając na mojej piersi, jej włosy otuliły moje ramiona jak aksamitna zasłona. – Chciałam cię tak – szepnęła – od chwili, gdy mnie dotknąłeś. Ale teraz ty należysz do mnie.

Zacisnęła mięśnie, a ja zadrżałem, czując falę przyjemności. Była nie tylko kochanką – była siłą, burzą, ogniem, który nie pyta, czy może płonąć.

Jej ciało poruszało się teraz szybciej, bez opamiętania, jakby każda sekunda przybliżała ją do eksplozji. Pot ściekał po jej plecach, a paznokcie wbiła w moją klatkę piersiową, zostawiając ślady – dowody tej dzikiej potrzeby. Oczy miała zamknięte, usta rozchylone – poruszała się jak w transie, zawładnięta tą chwilą.

Czułem, jak zbiera się we mnie napięcie, fala, która zaraz się przeleje. Wziąłem ją za biodra i przejąłem rytm, wbijając się w nią z siłą, która sprawiła, że wydała z siebie głęboki, gardłowy jęk. Przyciskałem ją do siebie, wbijając się w nią do końca, czując jej mokrość, ciepło i to, jak drży cała.

– Tak… jeszcze… nie przestawaj… – jęknęła, całkowicie bezbronna, oddana.

Gdy poczułem, że jestem już na granicy, pochyliłem się, przyciągnąłem jej usta do swoich i pocałowałem – głęboko, wilgotno, brutalnie szczerze. W tym samym czasie jej ciało zaczęło się trząść – pulsujące skurcze ścisnęły mnie w środku, a z jej ust wyrwał się krzyk, drżący, rozdzierający ciszę.

To był koniec – wszedłem w nią jeszcze raz, głęboko, i oddałem się bez reszty. Wypełniłem ją sobą, aż po brzegi, z całym ciężarem tej chwili. Przez długą chwilę zostaliśmy bez ruchu – spleceni, spoceni, zadyszani – jakby świat przestał istnieć i zostaliśmy tylko my, nagi oddech przy nagim ciele.

Oparła czoło o moje. – Jeśli tak wygląda początek… – wyszeptała, z uśmiechem pełnym niedowierzania – …to nie wiem, czy przeżyję resztę nocy.

Spojrzałem na nią, nadal w niej, i uśmiechnąłem się powoli.
– To był dopiero pierwszy akt, kochanie.

Dodaj komentarz