Materiał znajduje się w poczekalni.
Prosimy o łapkę i komentarz!

Marta i netowe randki cz. 1

Marta i netowe randki cz. 1Zaczęłam się nad tym zastanawiać, gdy znowu usiadłam na kanapie z kubkiem herbaty w ręku, wpatrując się w ekran telefonu. Aplikacja randkowa kusiła kolorowym interfejsem i obietnicą znalezienia „tej właściwej osoby”. Ja – konserwatywna nauczycielka historii, teraz rozważałam, czy warto dać szansę czemuś tak współczesnemu, jak internetowa randka?

Z jednej strony, to przecież takie proste. Parę kliknięć, przesunięć palcem w lewo lub prawo, i już można poznać kogoś nowego. Ale z drugiej strony – czy to dla mnie? A może powinnam wrócić do bardziej tradycyjnych metod – przypadkowych spotkań w bibliotece albo na konferencji naukowej?

Zaczynam przeglądać profile. Wszyscy wydają się tacy... podobni. Kilka banalnych opisów, zdjęcia z podróży, selfie na siłowni…

Sama nie wiem, czego szukam na tym profilu randkowym.  
A mimo to jestem taka podekscytowana. Widzę, że najchętniej sprawdzane przeze mnie profile, to… albo dużo młodsi chłopcy, pełni energii, i może trochę naiwności. Może właśnie to mnie przyciąga? Nie chcę się przyznać, ale czasami, gdy patrzę na tych młodszych, może tak podświadomie liczę na to, że oni wniosą coś nowego do mojego życia.

Z drugiej strony, pociągają mnie dużo starsi mężczyźni. Ci, którzy wydają się pewni siebie, trochę tajemniczy, jakby życie już ich nie zaskakiwało. Z nimi czuję, że mogłabym odbyć poważną rozmowę o życiu. Może szukam w nich mądrości, spokoju, czegoś niezdefiniowanego, czego sama nie potrafię znaleźć.

Ale wtedy pojawia się pytanie: czego tak naprawdę chcę? Czy to tylko gra… czy może rzeczywiście szukam kogoś?

Czuję, jak drżą mi ręce, gdy zakładam profil. To dziwne uczucie, jakby każdy znak, który wstukuję na klawiaturze, miał zaraz wywołać lawinę wydarzeń, których jeszcze nie umiem przewidzieć. Marta, nauczycielka historii – to tylko podstawowe informacje. Ale kiedy przechodzę do opisu siebie, zaczyna się pojawiać niepokój. Co właściwie powinnam napisać? Jak się przedstawić komuś, kogo nigdy wcześniej nie widziałam?

„Blondynka, przeciętna budowa ciała” – brzmi banalnie. Nie jestem ani wysportowana, ani delikatna jak modelka.

Piszę dalej: „Kocham książki, podróże, a zwłaszcza modę.” Brzmi to także banalnie, ale na zdjęciach zobaczą, że istotnie ubóstwiam strojenie się…

„Może... zbytnio wrażliwa, ale zawsze uśmiechnięta.” Na pewno zbyt wrażliwa. Zawsze zbytnio biorę sobie wszystko do serca – oceny uczniów, czasem nawet spojrzenia obcych ludzi. I ten uśmiech... Tak, zawsze uśmiechnięta. Uśmiech to taka moja tarcza, sposób na przetrwanie w świecie, który bywa zbyt szorstki.

Zastanawiam się chwilę, czy dopisać to ostatnie: „Chyba nieco naiwna, ale ufam ludziom.” Naiwność zawsze brzmi jak wada, a jednak to też coś, co we mnie tkwi. Ufam ludziom, może zbyt często. Może to naiwność, a może nadzieja, że mimo wszystko świat ma w sobie coś dobrego.

Teraz muszę dobrać jakieś zdjęcia. No jakie wybrać? Niech pokażą moje walory… Więc to z wesela Agaty, pochylam się tu podczas tej głupiej zabawy… tylko czy nie za mocno widać mój dekolt? A, niech będzie. A to ze studniówki… solidaryzując się z moimi uczennicami założyłam podwiązkę… Na nim nogi wydają się jakby były jeszcze dłuższe… no cóż… niech też będzie.
Czy dać jakieś w bikini? No może jedno. Z ostatnich wakacji w Mrzeżynie. W tym niebieskim kostiumie widać, że rzeczywiście mam spory biust…  

Zamykam oczy i klikam „Zatwierdź”. Teraz już nie ma odwrotu. Profil Marty właśnie pojawił się w sieci.

Komputer lub telefon odświeżam dosłownie co kilka minut.  
Czy im się spodobam? Co będą mi pisać? Czy zechcą się od razu spotkać? No i kto do mnie napisze?

Wyszłam na chwilę do sklepu i po powrocie mam pierwsze wiadomości. Wzdycham, zastanawiając się, co mnie czeka. Okazało się, że wiadomości przychodzą jedna po drugiej.

Od razu wydzielam dwie grupy.  

Jedna, to ci dyplomatyczni. Taki mężczyzna stara się być uprzejmy, niemal formalny, jakby pisał do mnie list.

„Cześć Marta, bardzo miło mi Cię poznać. Wydajesz się interesującą osobą – nauczycielka historii? To fascynujące!” I tak dalej…
Ich wiadomości wydają się przemyślane i starannie sformułowane. Czuję, jakby każdy z nich próbował subtelnie zrobić dobre wrażenie.

Druga grupa, to – bezpośredni. Ich wiadomości są zupełnie inne, czasem nawet jakby nie mieli żadnych hamulców.

„Hej blondyneczko, co tam u Ciebie? Widzę, że nauczycielka, no to może mnie czegoś nauczysz ;) Mam parę pomysłów.”

„Widziałem, że kochasz modę, może pokażesz, co lubisz nosić w domu? ;)

Czytam te wiadomości i czuję, jak moje ciało zaczyna się spinać.  
Sama nie wiem, dlaczego im odpisuję. Może to ten dreszczyk, który przebiega mi po plecach? Podświadomie czuję, że nie powinnam, ale coś mnie przyciąga. W ich bezpośredniości, nawet nachalności, jest coś kuszącego…

Niektórzy są wręcz nietaktowni. Piszą w sposób, który balansuje na granicy przyzwoitości, jakby testowali, ile mogą sobie pozwolić.

„Hej Marta, widzę, że masz świetną figurę, lubisz spędzać czas na siłowni? A może moglibyśmy poćwiczyć razem, w domu?”

„Blondynka, nauczycielka, to chyba musisz być bardzo ułożona, co? Ciekawe, czy poza szkołą też jesteś taka grzeczna... ;)

Niektórzy od razu przeskakują do pytań, które wywołują we mnie zmieszanie, ale jednocześnie... coś mnie kusi, by zobaczyć, dokąd to zmierza.

„Jakie masz fantazje? Na pewno jest coś, o czym jeszcze nikomu nie mówiłaś…”

Te wiadomości wywołują we mnie mieszankę emocji – od podniecenia,  po specyficzny rodzaj niepokoju.

Tym, którzy pytają o to, co noszę, odpowiadam spokojnie: „Lubię ubierać się klasycznie i elegancko.” Czuję, że ich rozczarowuję, bo chyba spodziewali się czegoś bardziej wyzywającego. „Raczej chodzę w spódnicach niż w spodniach”.

Jedni podchwytują temat, próbując sprowadzić rozmowę na bardziej osobiste tory: „Spódnice? Uwielbiam kobiety w spódnicach. A jakie są Twoje ulubione? Może krótkie, dopasowane?”  

Nie wiem, dlaczego odpowiadam na te pytania.

Gdy zaczynają prosić o bardziej odważne zdjęcia, czuję, jak wewnętrznie coś mnie powstrzymuje. A z drugiej strony odczuwam podniecenie.

Wreszcie decyduję się wysłać jednemu z nich, Januszowi,  zdjęcie, na którym mam na sobie elegancką spódnicę, w której rozporek lekko się rozchyla, ujawniając fragment pończochy, ale delikatnie, ledwo widocznie. To subtelne, ale prowokacyjne – wystarczające, by coś zasugerować, ale nie odsłonić zbyt wiele.

Czuję lekkie napięcie, zanim nacisnę "wyślij", jakby to zdjęcie było testem, nie tylko dla niego, ale i dla mnie. Dla mnie to granica – delikatna, wyrafinowana prowokacja, która mówi: „Tak daleko i nie dalej.”

Janusz jest wniebowzięty.
„To jest dokładnie to, co miałem na myśli – nie za dużo, ale akurat tyle, by wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach. Muszę Ci powiedzieć, że masz świetny styl.”

Dopisuje.

„Teraz już tylko marzę o tym, żeby zobaczyć więcej. ;) Może następnym razem coś odważniejszego?”

Inni są o wiele bardziej odważni. Jeden z nich pisze mi wprost pytanie, czy na pierwszej randce idę do łóżka, a jeszcze inny pyta, kiedy ostatni raz przespałam się z mężczyzną…

Dlatego, po kilku dniach robię selekcję. Odkrywam, że najlepiej pisze mi się z Michałem, studentem historii, a także z dojrzałym panem Januszem, właśnie tym, któremu wysłałam zdjęcie z pończochą.

Michał pisze do mnie z wyczuciem, ale jednocześnie z nutką humoru. Genialnie mi się z nim koresponduje. Mamy wspólne fascynacje – starożytne cywilizacje. A także – podróże.  

„Marta, ale chętnie wziąłbym Cię na wyprawę do Iranu!” – Konkluduje młodzieniec nasze rozmowy.

„Wziąłbyś mnie?” – Uwielbiam gierki słowne z tym chłopcem, który najwyraźniej jest nieśmiały, ale wobec mnie jakoś szczególnie się odkrywa. Sam to zresztą przyznaje.

Uwielbiam z nim flirtować przez net. Często, kończąc wiadomość piszę: „Całuję Cię mocno!”. Albo piszę: „Tak się czuję samotnie, tak bym się do kogoś przytuliła…” Podsyłam mu też moje fotki, o które zresztą nieustannie prosi.
"A to z chrzcin, gdzie byłam matką chrzestną" – i miałam na sobie bardzo obcisłą sukienkę.
„Wow! Ależ Ty jesteś zgrabna! Bogini!” Możliwe, że był po kilku piwkach wtedy, bo zdobył się na komplement, na który normalnie nie byłoby go stać. „Masz absolutnie fenomenalny biust! Ile bym dał, żeby zobaczyć go w samym staniku!”

Na tyle odważna jednak nie byłam, żeby podsyłać mu selfie w samym biustonoszu. Choć pomyślałam, że gdybym miała mu wysłać, to w tym czerwonym, cholernie seksownym.

Codziennie też pisałam z Januszem. Był w wieku, że spokojnie mógłby być moim ojcem, miał 58 lat. Jednak pociągała mnie jego stanowczość… jego wiedza o świecie. Z nim częściej dzwoniliśmy, niż pisali. Janusz to biznesmen, właściciel małej firmy zajmującej się handlem.

On też prosił mnie o zdjęcia. Często sms-ami. „Marto, nawet nie wiesz jak działają na mnie takie detale jak koronki pończoch, proszę o więcej takich zdjęć jak tamto.”

Jego komplementy nie są nachalne – raczej subtelne. Pisze w sposób bardziej bezpośredni i swobodny, z pewną dawką zuchwałości.

„Marta, przyznam szczerze, że dawno nie widziałem kobiety z takim wyczuciem stylu. Ty naprawdę wiesz, jak podkreślić swoje atuty, a ta spódnica i pończochy to po prostu mistrzostwo! Widać, że dbasz o każdy detal. Taka elegancja to dzisiaj rzadkość, szczególnie u młodszych kobiet. Muszę Ci powiedzieć, że wyglądasz rewelacyjnie – jestem pod ogromnym wrażeniem. Jak to się mówi, kobieta z klasą, a jednocześnie z charakterem. Ciekaw jestem, co jeszcze masz do pokazania? ;)

Odpisuję mu: „Kto wie, kto wie… prawdziwą kobietę należy odsłaniać powoli.”

„Nawet nie wiesz, jak bardzo nie mogę się doczekać tego odsłaniania!” – Z wyraźną lubością ciągnie temat. I… proponuje spotkanie, najlepiej najszybciej jak to możliwe. Najlepiej w Lublinie, bo mieszka blisko.

Jestem bardzo ciekawa tego spotkania. Emocjonuję się tym, jak nastolatka przed pierwszą randką. Może dlatego, że tak dawno nie byłam na randce?

Tymczasem Michał poprosił o rozmowę przez meeta – pierwszy raz jednocześnie usłyszę go i zobaczę. Maluję się, przymierzam kolczyki i stroję się, jak na randkę na żywo. Serduszko bije mi mocno, gdy pierwszy raz witam się z nim, mimo, że za pośrednictwem komputera.
- Marta, cudownie cię widzieć i słyszeć jednocześnie. Masz taki kobiecy głos…
Odwzajemniam komplementył. Orientuję się, że trochę za mocno się umalowałam. Ciekawe czy to widać przez net? Może nie uzna, że wymalowałam się „dziwkarsko”.
- Nie mogę się doczekać, kiedy Marto zobaczę cię na żywo! Tutaj, to nawet nie widzę jaką założyłaś spódniczkę. – Śmieje się.
- Mam wstać i odsunąć się od kamerki? – Robię to, bo wiem, że w tej obcisłej mini wyglądam dość kusząco.
- Ale apetyczna laska! Spotkajmy się już jutro!

Jestem dumna, że się podobam. Tego dnia rozmawiamy przez net aż do północy. O wszystkim. O ostatnim artykule w National Geografic, o „Grze o Tron” i przypominamy sobie sceny erotyczne. Potem pokazuję mu sukienkę, jaką sobie kupiłam, a potem pończochy… Flirtujemy.
- Marto, ile bym dał, żeby cię w nich zobaczyć…
- Kto wie… kto wie… może właśnie w nich przyjdę na naszą pierwszą randkę.

Coraz bardziej czuję, że chłopak staje mi się bliski.  
Tym bardziej odczuwam pewien dyskomfort, bo przecież już umówiona jestem z Januszem… Mężczyzna dzwoni codziennie. Nawet rano. – Mój kwiatuszku… Pewnie jesteś jeszcze w łóżeczku… Jaka szkoda, że nie ma tam mnie obok…
- Ty świntuchu, jeszcze się nawet nie spotkaliśmy na randce, a ty chciałbyś już wylądować ze mną w łóżku…

A jednak los sprawił, że Janusz umówionego dnia nie mógł spotkać się ze mną. A ja już sobie zarezerwowałam termin i zaplanowałam wyjazd do Lublina. Zatem… Umówiłam się na pierwszą randkę z Michałem.

Przez cały dzień wcześniej nie mogłam przestać myśleć o nadchodzącym spotkaniu. Z jednej strony byłam podekscytowana, a z drugiej czułam delikatny niepokój – jak to będzie?  

No i co ubrać...  

Wieczorem stoję się przed lustrem, przymierzając jedną spódniczkę za drugą. Lustro odbija moje różne wersje – raz kobiecą, elegancką, a raz bardziej zmysłową, delikatnie prowokującą. Każda spódniczka mówi coś innego...

Najpierw przymierzam krótszą spódniczkę. Fioletowa, rozkloszowana, idealna do czarnych pończoch. Sięga mi ledwo nad kolano, pokazując wystarczająco dużo, żeby wyglądać seksownie, ale wciąż z klasą. Zakładam do niej dopasowaną bluzkę z dekoltem w kształcie V, co podkreśla moją sylwetkę.  
Potem sięgam po dłuższą spódnicę. Jest bardziej elegancka, ale ma rozporek, który subtelnie odkrywa fragment nogi. Zakładam do niej jedwabną bluzkę, która delikatnie opada na ramiona, nadając całości bardziej wyrafinowanego charakteru. Pończochy wyłaniające się spod spódnicy subtelnie dodają seksapilu. Patrzę na swoje odbicie, poruszając się powoli. „To idealne na kolację,” myślę. „Zmysłowe, ale eleganckie, jakby przypadkiem ukazujące więcej, niż się spodziewasz.”

Przymierzam różne zestawy kilkakrotnie, przechadzam się, zmieniam buty, dopasowuję biżuterię. Szpilki na wysokim obcasie, mała torebka, złote kolczyki – każdy detal ma znaczenie.

W końcu wybieram – krótsza spódnica – idealna na spotkanie w kawiarni, subtelnie odkrywała moje nogi, ale nie była zbyt wyzywająca.

Spojrzałam w lustro. Wyglądałam dobrze – kobieco, nie przesadnie wyzywająco. Do tego delikatna biżuteria: poza kolczykami śliczna bransoletka, połyskująca przy każdym ruchu ręki. Uzupełniłam całość małą torebką na łańcuszku.  

„A co założyć pod spódniczkę?” Oczywiście, nie przewiduję, żeby miało dojść do czegokolwiek intymnego. Ale... co, jeśli sytuacja potoczy się inaczej, niż zakładam? Czy jestem gotowa na taką ewentualność?

Moje spojrzenie pada na delikatną koronkową bieliznę. Koronka zawsze dodaje mi pewności siebie, nawet jeśli wiem, że prawdopodobnie nikt jej nie zobaczy. Noszenie ładnej bielizny to coś, co robię dla siebie, by czuć się dobrze we własnej skórze, niezależnie od sytuacji.  

Wybieram delikatne koronkowe majtki w kolorze beżowym. Są eleganckie, subtelne, ale z nutą seksapilu. Do tego idealnie dopasowany stanik, który podkreśla moje kształty, ale bez zbytniego eksponowania. „W końcu to tylko spotkanie,” myślę, ale gdzieś z tyłu głowy czai się cichy głos, który dodaje: „Ale co, jeśli?”

Zaczynam czuć lekkie napięcie, jakby niepewność i ekscytacja splatały się ze sobą, tworząc dziwną mieszankę emocji.  
Moja wyobraźnia pracuje – jej oczami widzę pierwszą randkę. Michał robi krok naprzód, nachylając się bliżej, a jego ręka, niby przypadkiem, dotyka mojej bluzki. Co wtedy? Czy jego palce zaczną delikatnie szukać zapięcia, próbując rozpiąć guziki? W myślach widzę, jak bluzka stopniowo się rozchyla, odsłaniając fragment koronkowego stanika, który starannie dobrałam.

„A jeśli pójdzie dalej?” – pytam siebie, a wyobraźnia się rozpędza. Może nagle znajdziemy się bliżej, a jego ręce powędrują w dół, wzdłuż mojej talii, do spódnicy. Co, jeśli jego palce niespodziewanie znajdą rozporek, a potem podciągnie materiał, odsłaniając moją bieliznę? Koronkowe majtki, które wydawały mi się tylko moją tajemnicą, mogą nagle przestać być nią…
Myśl o tym, że może odkryć, co mam pod spódnicą, wywołuje mieszankę adrenaliny i dreszczu.

Ale pończochy... To chyba najbardziej ekscytujące. Świadomość, że mam na sobie pończochy, które tak delikatnie oplatają moje nogi... To moja mała tajemnica, coś, co noszę dla siebie, ale z możliwością, że on to odkryje – to myśl, która sprawia, że serce bije mocniej. Pończochy zawsze miały dla mnie coś zmysłowego, eleganckiego, a jednocześnie prowokacyjnego. Nawet jeśli on tego nie zobaczy, ja będę wiedzieć. Ale... co, jeśli spódniczka faktycznie zrobi mi psikusa? Co, jeśli podczas randki przypadkowo odkryje kawałek pończochy, a jego wzrok to wyłapie?  

Bez względu na to, co się wydarzy, chcę mieć na sobie koronkową bieliznę i pończochy. Tylko, które wybrać? Samonośne czy do pasa? Każda opcja ma swój urok i niesie za sobą różne wrażenia.

Pończochy samonośne mają w sobie coś praktycznego, a jednocześnie seksownego. Delikatnie przylegają do skóry, dzięki silikonowym paskom na udach, i trzymają się na swoim miejscu, a przy tym dodają tej subtelnej elegancji. Są wygodne, a ich koronka przyciąga wzrok – wiem, że będą niewidoczne pod spódnicą, ale świadomość, że mam je na sobie, już dodaje mi pewności siebie.  

Z drugiej strony, pończochy do pasa to coś zupełnie innego – mają w sobie więcej retro elegancji, a przy tym dodają całej stylizacji nieco zmysłowości. Zakładanie ich to rytuał, który sprawia, że czuję się bardziej świadoma swojego ciała. Pas podtrzymujący pończochy to dodatkowy element, który sprawia, że cała stylizacja staje się bardziej... intrygująca. To jak zaproszenie do odkrycia czegoś sekretnego. Jeśli Michał przypadkiem odkryłby, że mam na sobie pończochy do pasa…

Stoję przed lustrem. Powoli zaczynam ćwiczyć chodzenie – nie chodzi tu tylko o to, by iść prosto, ale by każdy krok miał w sobie coś zmysłowego. Chcę zrobić wrażenie na Michale…

Robię pierwszy krok, czując, jak moje ciało zaczyna płynnie poruszać się na obcasach. Staram się kontrolować, żeby chód był pewny, ale zarazem delikatny. Zaczynam lekko kręcić biodrami, starając się, by to było naturalne, a nie wymuszone. Oczywiście, nie chodzi o przesadę – subtelność jest kluczem. Moje biodra poruszają się w rytmie każdego kroku, a szpilki sprawiają, że nogi wyglądają na dłuższe.

Uśmiecham się do swojego odbicia – chodzenie na szpilkach to sztuka, a ja jestem gotowa zrobić wrażenie.

„Może jednak kręcę tyłkiem zbyt delikatnie?”
Teraz próbuję kołysać biodrami wręcz przesadnie. Moje kroki są wyraźniejsze, a ruch bioder bardziej zaakcentowany. Na początku zastanawiam się, czy to nie nadto przesadnie, ale kiedy spoglądam na swoje odbicie w lustrze, widzę, że to nie wygląda źle. Wręcz przeciwnie – to wygląda… dobrze. Może nawet zbyt dobrze.
Czuję, że jest w tym coś uwodzicielskiego. Patrzę na swoje odbicie i wyobrażam sobie, jak by to było, gdybym tak szła ulicą. Moje biodra poruszają się z wyrazistym rytmem, szpilki stukają o podłogę, a każdy krok mógłby przyciągać spojrzenia.
Widzę w wyobraźni, jak mężczyźni odwracają głowy, śledząc mnie wzrokiem.

Następnego dnia, znów stojąc przed lustrem, zaczynam się zastanawiać, jak się umalować. Chcę, żeby było wyraźnie, żeby nie pozostawiało wątpliwości, że to specjalnie dla niego. Może nieco śmielej niż zazwyczaj?

Zaczynam od podkreślenia oczu, bo to one przyciągną pierwsze spojrzenie. Mocniejsze smoky eyes – tak, to będzie to. Czarna kreska na górnej powiece, którą przeciągam od wewnętrznego kącika aż po zewnętrzny, nieco przedłużając linię, żeby nadać spojrzeniu kociego charakteru. Na dolnej powiece lekko rozcieram ciemniejszy cień, żeby nadać oczom głębi. Na koniec intensywnie tuszuję rzęsy, żeby były długie i wyraziste – efekt, który na pewno zrobi wrażenie.
Teraz usta.
Chcę, żeby były kuszące, ale nie nachalne. Coś bardziej subtelnego – delikatny róż, czy jednak postawić na głęboką, czerwoną szminkę. Czerwień zawsze była symbolem pewności siebie i zmysłowości. Usta będą wyraziste, pełne, niemal prowokacyjne, ale z klasą.
Wreszcie jestem gotowa. Idę na autobus.

Podróż do Lublina, choć spokojna, sprawia, że czuję się, jakbym siedziała na szpilkach.  
Każdy zakręt autobusu, każde drganie siedzenia wydaje się potęgować moje napięcie.  

Gdy wreszcie spotykam się z Michałem, już od pierwszej chwili czuję, że atmosfera będzie wyjątkowa. Wchodzę do restauracji, a on od razu wstaje z uśmiechem, trzymając w ręku bukiet kwiatów. To sprawia, że moje serce bije szybciej. „Dla Ciebie,” mówi, wręczając mi kwiaty.

Siadamy przy stole, zamawiamy coś do jedzenia, a rozmowa toczy się lekko, jakbyśmy znali się od dawna. Michał flirtuje w subtelny sposób, z tą delikatną niepewnością, która dodaje mu uroku. Czasami patrzy mi głęboko w oczy, próbując nawiązać intymny kontakt wzrokowy, a ja czuję, jak atmosfera między nami staje się coraz cieplejsza.

„Wiesz, Marta, nie mogłem przestać o Tobie myśleć od naszego ostatniego czatu,” mówi, z lekkim uśmiechem. „Wyglądasz jeszcze piękniej na żywo.”

Rozmawia nam się doskonale. Znowu o wszystkim, znowu delikatnie flirtując. Cieszę się tą chwilą, nieśmiałymi dotykami dłoni na stole, delikatnym napięciem, które buduje się z każdą minutą. Kiedy nasze kolana przypadkiem się dotykają pod stołem, uśmiecham się do siebie, czując, że atmosfera zaczyna się stawać coraz bardziej intymna.

Od samego początku czuć, że jest między nami chemia, choć oboje zaczynamy spokojnie, jakby badając grunt.  
Zaczyna od niewinnych komentarzy, które szybko przechodzą w bardziej śmiałe komplementy. „Ależ dżaga z ciebie… każdy ruch twych ust wodzi na pokuszenie” mówi z błyskiem w oku. Moje serce bije szybciej, ale staram się zachować spokojny uśmiech.  
Michał zaczyna robić drobne gesty, które wyraźnie pokazują, że chce zbudować bliższą więź. Kiedy coś śmiesznego pojawia się w rozmowie, lekko dotyka mojej dłoni.
Jego dotyk jest subtelny, ale ma w sobie pewną zuchwałość – jakby próbował sprawdzić, na ile może sobie pozwolić.

Pod stołem nasze kolana znów przypadkiem się dotykają, a ja widzę, że Michał nie odsuwa nogi. Uśmiecham się delikatnie, pozwalając, żeby ten kontakt trwał.  
W pewnym momencie zauważam, że jego wzrok przelotnie zjeżdża na moją szyję, wreszcie dekolt… potem wraca na moje oczy.  

Jego dłoń lekko obejmuje moją, dotyk jest ciepły, pewny, ale zarazem delikatny.  
Dla mnie ta chwila jest o wiele bardziej erotyczna niż jakakolwiek gra miłosna. Czuję, jak napięcie między nami rośnie, a nasze dłonie stają się mostem, przez który przepływają wszystkie emocje, do tej pory ukryte w słowach. Czuję jak atmosfera gęstnieje.
Czuję, jak moje ciało reaguje – delikatne mrowienie na skórze, subtelne napięcie, które biegnie przez całą mnie.  

Po chwili, jakby wyczuwając, że nastrój sprzyja, Michał delikatnie przesiada się na moją stronę stolika. Czuje, że to odpowiedni moment, a ja pozwalam mu na to, nie odczuwając żadnej presji, raczej z ciekawością i pewnym podnieceniem. Bez słowa obejmuje mnie ramieniem, jakby chciał mnie delikatnie przyciągnąć bliżej do siebie. Czuję dreszcz, który przeszywa całe moje ciało.

Ciepło jego ramienia działa na mnie mocniej, niż się spodziewałam. Nie jest to nachalne, nie ma w tym pośpiechu. Czuję jego bliskość, zapach, i to, jak nasze ciała naturalnie zbliżają się do siebie.  

Czuję to coraz wyraźniej – chcę tego kontaktu. Ramiona Michała delikatnie mnie otulają, a ja czuję się komfortowo, bezpiecznie, ale jednocześnie… zmysłowo pobudzona.  
Chcę czuć jego dotyk, chcę, żeby ta chwila trwała dłużej.  
Michał, jakby wyczuwając, że atmosfera między nami staje się coraz bardziej zmysłowa, kładzie delikatnie dłoń na moim kolanie. Nie ma w tym pośpiechu ani nachalności, jest to gest pełen wyczucia. Czuję ciepło jego dłoni i, co najważniejsze, chcę tego.

To subtelne dotknięcie sprawia, że moje serce bije szybciej. Ten gest jest zmysłowy, budzi we mnie kolejną falę emocji. Wszystko dzieje się tak naturalnie, jakby to było najprostsze na świecie. Nie odsuwam się, wręcz przeciwnie.  

W pewnym momencie Michał spogląda na mnie z nieco poważniejszym wyrazem twarzy i pyta: „Czy nie przeszkadza Ci, że jestem sporo młodszy od Ciebie?”  
Uśmiecham się delikatnie i odpowiadam: „Szczerze? W ogóle tego nie zauważam.” W moich słowach jest pełna szczerość, bo w tych chwilach, które spędzamy razem, różnica wieku wydaje się nieistotna.

Siedząc obok Michała, zdaję sobie sprawę, że minispódnica odsłania znaczną część mojego uda. Widziałam, jak jego wzrok mimowolnie zjeżdża w dół, zauważając to.

Michał, widząc odsłonięte udo i wyczuwając moją reakcję, delikatnie kładzie dłoń na mojej nodze, a następnie zaczyna ją subtelnie masować. Robi to powoli, jakby chciał sprawdzić, czy pozwalam mu na to. Jego oczy nie opuszczają moich, jakby szukał w nich odpowiedzi.

Patrzę mu prosto w oczy i czuję, że nie mam zamiaru go zatrzymywać. Pozwalam mu.
Kiedy Michał delikatnie masuje moją nogę, czuję, jak spódnica powoli się podsuwa. To drobny ruch, ale wystarczy, by odsłonić fragment pończochy i koronkowego wykończenia. Widzę, jak jego wzrok na chwilę przelatuje nad tym miejscem, ale szybko wraca do moich oczu, jakby chciał upewnić się, że wszystko jest w porządku.

Bardzo mi dobrze z tego powodu. Odsłonięcie pończoch dodaje tej chwili jeszcze więcej zmysłowości, a świadomość, że Michał to zauważył, tylko to potęguje.
Jego dotyk, mój widok pończoch – wszystko składa się na wyjątkową, subtelną grę, w której oboje bierzemy udział. Czuję, że ta intymność między nami staje się coraz bardziej namacalna.
Kiedy Michał mówi mi cicho: „Lubię, kiedy kobieta nosi pończochy,” czuję, jak ciepło przechodzi przez moje ciało, a moje serce zaczyna bić szybciej. Uśmiecham się, ale nie odpowiadam – zamiast tego, delikatnie rozchylam usta, dając mu niewerbalny sygnał, że to może być ten moment, kiedy mógłby mnie pocałować.

Michał waha się na sekundę, jakby analizował sytuację, a ja czekam… delikatnie przymykam oczy, dając Michałowi sygnał, że to on może przejść do działania. Lubię, gdy inicjatywa jest po stronie mężczyzny. Czekam na jego ruch, oddając się temu momentowi, gotowa na to, co może się wydarzyć.

Serce bije mi szybciej, a napięcie rośnie, czuję jego bliskość, jego ciepły oddech. W tej chwili wszystko wydaje się zawieszone w powietrzu.

Michał zbliża się do mnie bardzo powoli, jakby chciał przedłużyć ten moment napięcia między nami. Czuję, jak jego dłoń na moim udzie lekko się zaciska, co tylko potęguje intensywność chwili. Jego twarz zbliża się do mojej, a ja, nadal czekam z przymkniętymi oczami.

To wszystko dzieje się jakby w zwolnionym tempie.
Kiedy wreszcie Michał w końcu dotyka ustami moich, czuję jego ostrożność, jakby wciąż miał wątpliwości, czy na pewno może to zrobić. Jednak widzi moje wyraźne przyzwolenie, więc podejmuje próbę. Jego pocałunek jest delikatny, wręcz niepewny, co zdradza, że nie ma w tym jeszcze wprawy. Czuję, jak jego trema sprawia, że każde jego działanie jest pełne napięcia.

Chcę dodać mu otuchy. Szepczę mu cicho: „Jesteś uroczy.”  

Czuję, jak jego dłoń lekko drży, ale moje słowa wpływają na niego. Uśmiecha się nieśmiało ale jego uścisk staje się mocniejszy, jakby chciał zatrzymać ten moment na dłużej. W jego spojrzeniu widzę, że wszystko inne przestało mieć znaczenie – ludzie wokół, hałas restauracji – on zdaje się widzieć tylko mnie.

A potem, niespodziewanie, cicho mówi: „Marta, zakochałem się w tobie niemal od chwili, kiedy zaczęliśmy pisać.”  
Czuję, jak powietrze między nami wibruje od tej nagłej deklaracji.
To wyznanie naprawdę mnie poruszyło. Delikatnie patrzę na niego i mówię: „Michał, też jestem pod wielkim twoim wrażeniem, ale czy nie za wcześnie na takie deklaracje?”

A potem, czując ciepło jego objęcia, nachylam się do jego ucha i cicho szepczę: „Tak mi dobrze w twoim objęciu... zabierzesz mnie na spacer?”

CDN

2 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Majp

    Proszę o cd. Świetnie się czyta.

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @Majp  

    Dziękuję! A czy masz pomysł, jak to powinno się rozwinąć?

    tydz. temu

  • Użytkownik Majp

    @Historyczka  Po spacerze Marta zaprasza Kawalera do domu na ...

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @Majp  

    Ano właśnie... na co go powinnam zaprosić...?

    tydz. temu

  • Użytkownik Majp

    @Historyczka na kolację, gdzie Marta będzie głownym daniem.

    tydz. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @Majp  

    Ojej... to w jaki sposób winna przebiec taka kolacja?

    tydz. temu

  • Użytkownik takisobie

    Świetne, opis emocji i pragnień mistrzostwo, proszę o ciąg dalszy :)

    2 tyg. temu

  • Użytkownik Historyczka

    @takisobie  

    Dziękuję! To własnie próbka... jeśli to choć troszkę się podoba... biorę się do roboty...

    2 tyg. temu