Materiał edytowany, oczekuje na potwierdzenie.

Łóżko wodne. RANDKI MARTY

Łóżko wodne. RANDKI MARTYPo spotkaniu z Michałem a zwłaszcza po tym jak byłam z nim tak blisko, moje myśli krążyły niemal tylko wokół niego. Nawet kiedy prowadziłam lekcję, zadałam uczniom fragment tekstu dotyczącego przyczyn odzyskania niepodległości do przeanalizowania, żeby móc przymknąć oczy w tym czasie i odtwarzać w myślach randkę w Ogrodzie Saskim i moment, kiedy jego dłonie wkradają się pod moją bluzkę…
Zresztą co rusz dostawałam też od niego sms-y, właśnie podczas lekcji. Niemal zawsze drżała mi dłoń, gdy sięgałam do torebki. Bo najczęściej pisał mi coś w stylu: “Ty tam właśnie sobie siedzisz przed tymi gówniarzami w jakiejś seksispódniczce. Jak ja im kurwa zazdroszczę! A to moje oczy powinny buszować pod Twoją kiecką! I nie tylko oczy…”
Działało to na mnie mocno. Najchętniej wówczas sama włożyłabym dłoń pod spódnicę…
SMS-y wysyłał mi też Janusz. Pisał, jak bardzo nie może doczekać się randki ze mną. Że jest bardzo ciekawy, jak ubrana prowadzę lekcję. Prosił o zdjęcie.  
“No dobrze” pomyślałam “w końcu i bluzka i spódnica, mimo, że grzeczne - granatowa kiecka i łososiowa bluzka, są dość obcisłe - eksponują kształt talii i bioder, a przede wszystkim biustu…” Dlatego na przerwie zrobiłam sobie selfie, odsłaniając zęby w uśmiechu do obiektywu.
“Przepiękna! Jesteś cholernie seksowna! Czy ja aby przy takiej kobiecie będę potrafił zachowywać się na randce, jak dżentelmen? Nie wiem, nie wiem... :)
Dużą przyjemność sprawiały mi takie SMS-y. “Ależ Januszu, czy ja mam się Ciebie obawiać na randce? Co ja pocznę, jeśli okażesz się napastliwy?” - odpisywałam żartobliwie.
Ale tak naprawdę już postanowiłam, że nie mogę kontynuować z nim znajomości. Po tym, co się wydarzyło na randce z Michałem. Jednak uznałam, że skoro już wcześniej byłam umówiona z tym starszym dżentelmenem na randkę, to dopełnię tego zobowiązania. Aczkolwiek wyłącznie po to, żeby powiedzieć, że to niestety już koniec naszej znajomości. Uznałam, że powinnam mieć cywilną odwagę i takiej wiadomości nie mogę przekazywać telefonicznie, ale twarzą w twarz.
Janusz zaprosił mnie do restauracji z samego topu. Wiedziałam, że tego wieczora będzie odbywać tam się dancing, więc też postanowiłam ubrać się wieczorowo.
Założyłam dopasowaną, wieczorową suknię w kolorze głębokiego granatu, która bardzo mocno podkreślała moją sylwetkę. Rozcięcie na nodze sięgało wysoko, odsłaniając w ruchu pończochy z delikatną koronką. Materiał sukni miękko opływał ciało, a dekolt w kształcie serca subtelnie eksponował biust.
Na szyję włożyłam srebrny naszyjnik z drobnym, eleganckim wisiorkiem, który połyskiwał delikatnie. Kolczyki z tej samej kolekcji dopełniały całość. Do tego dobrałam czarne szpilki – wysokie, ale wygodne, które dodawały mi wzrostu i sprawiały, że moje nogi wyglądały jeszcze smuklej. Mała, lśniąca kopertówka pasowała do reszty.
Makijaż zrobiłam bardziej wyrazisty – smoky eyes podkreślały głębię moich oczu, a na usta nałożyłam intensywnie czerwoną szminkę. Włosy w delikatne fale swobodnie opadały mi na ramiona.
Gdy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze, wiedziałam, że zrobię wrażenie. Ten strój nie tylko był elegancki, ale też pozwalał mi czuć się niezwykle kobieco. Mimo, że to miało być pierwsze i ostatnie spotkanie, jakoś zależało mi, żeby wypaść przed Januszem jak najlepiej.  
Do restauracji przylegał hotel. Pomyślałam, że zapobiegliwy Janusz nieprzypadkowo wybrał to miejsce - zapewne założył, że jeśli nasza randka pójdzie po jego myśli - dalszy jej bieg będzie miał miejsce w pokoju hotelowym…
Jednak z góry założyłam scenariusz spotkania - najpierw poznamy się, poopowiadamy trochę o sobie, a potem powiem mu prawdę, że niestety nie możemy kontynuować znajomości.
Jednak od samego początku biznesmen mnie zaskoczył. Nie tylko podarował mi ogromny kosz kwiatów, to jeszcze… wykwintną bransoletkę! Oczywiście odmówiłam, stwierdziłam: “Janusz, nie mogę tego przyjąć… to zbyt drogi prezent…” A jednak jaka część mnie protestowała - “A czemu nie?! Sam chce ci dać, to co głupia odmawiasz!!!”
Zachowywał się niezwykle szarmancko, nigdy wcześniej nie spotkałem tak wysublimowanego dżentelmena, nadskakiwał mi i prawił komplementy. Już gdy tylko mnie zobaczył, jego oczy rozbłysły, a na ustach pojawił się zachwyt. Przez moment wydawało się, że odebrało mu mowę, ale szybko się opanował.
– „Marto, wyglądasz o-sza-ła-miająco...” – powiedział cicho, niemal szeptem, jakby to była tajemnica, celowo oddzielając poszczególne sylaby. – „Twoja sukienka... to dzieło sztuki, ale to ty jesteś jej prawdziwą ozdobą.”
Poczułam się niczym królowa. W duchu nawet skarciłam się” “Marta, miękniesz jak nastolatka, która pierwszy raz poczuła motyle w brzuchu.”
Podczas kolacji rozmawiało nam się gładko, jakbyśmy znali się od lat. Ale ten banalny frazes nawet nie oddaje tego, jak doskonale przebiegało spotkanie. Przez to ja nieustannie się do niego uśmiechałam, a on wpatrywał się we mnie jak w bóstwo. Ależ mnie to rozklejało. Czułam, że trudno będzie mu powiedzieć o zakończeniu znajomości, a nawet po raz pierwszy pomyślałam - “A może jednak jej nie kończyć?”.  
Jego wzrok co jakiś czas zatrzymywał się to na mojej szyi, to na dekolcie, a mi od razu serce biło szybciej. Gdy nasze spojrzenia się spotykały, uśmiechał się lekko. Wykorzystywał najmniejszy pretekst, żeby Komplementować mnie na potęgę.
– „Twoja suknia... wiedziałem, że masz wyczucie stylu, ale to... to przechodzi moje najśmielsze wyobrażenia. Granat podkreśla twoje piękno, a te drobne detale... po prostu mnie zniewalają.”
A mnie te pochwały rozanieliły. Może dlatego rozmawiało nam się rewelacyjnie, bo już dużo o sobie wiedzieliśmy z wcześniejszych długich telefonicznych pogawędek. Spędzało mi się z nim czas wyśmienicie. I ja miałabym mu powiedzieć o zakończeniu naszej znajomości? Jaka część mnie krzyczała - “Nie! Stanowczo nie!”
A gdy już zabrał mnie do tańca, roztkliwiłam się kompletnie. Pochylał się do mojego ucha, jego głos był ciepły i intymny:
– „Twoje ruchy, Marta, są jak muzyka... Idealnie wpisujesz się w rytm tej melodii. Mogę cię tak trzymać całą noc.”
Czułam, jak jego wzrok błądzi po moich ramionach i szyi, a jego dłonie prowadziły mnie w tańcu z pewnością, która przyprawiała mnie o dreszcze. Było mi tak dobrze w jego ramionach.
– „Jesteś kobietą, o której marzyłem. Piękno, elegancja, wdzięk – to wszystko masz w sobie. Mogę tylko dziękować losowi, że mam zaszczyt spędzać z tobą ten wieczór.”
Kiedy przycisnął mnie do siebie… już czułam, że nie mogę mu tego powiedzieć co zaplanowałam. Że nie chcę. Że chcę, żeby ten wieczór trwał i trwał.
Gdy wracaliśmy do stolika, pochylił się, aby odsunąć mi krzesło. Przez chwilę patrzył na mnie w zamyśleniu, po czym dodał:
– „Nie wiem, czy kiedykolwiek spotkałem kobietę tak fascynującą jak ty. I szczerze mówiąc, zaczynam podejrzewać, że nie chcę już nikogo innego poznawać.”
Słuchałam tego z bijącym sercem, czując, że jego słowa trafiają prosto do mojego wnętrza. Nie chciałam już w żadnym przypadku kończyć tej znajomości.
W kolejnych tańcach przytulał mnie coraz mocniej, zwłaszcza, że wybierał te wolniejsze. Odnosiłam wrażenie, że ma olbrzymią ochotę zjechać dłońmi na moje pośladki, ale jak na dżentelmena przystało - nie uczynił tego.
Po kilku kolejnych tańcach, Janusz spojrzał mi głęboko w oczy, jakby chciał coś ważnego powiedzieć. Przez chwilę wydawało się, że się waha, ale po chwili jego usta rozciągnęły się w delikatnym uśmiechu.
– „Marto,” – zaczął, pochylając się lekko w moją stronę, jego głos był niski i intymny – „nie mogłem się powstrzymać... Wynająłem pokój tutaj, na górze. Chciałem mieć pewność, że będziemy mogli spokojnie porozmawiać, z dala od zgiełku i spojrzeń innych. Może napiłabyś się ze mną jeszcze lampki wina? Obiecuję, że niczego nie będę forsował. I… ponadto mam dla ciebie pewną niespodziankę...”
Spojrzałam na niego, próbując wyczytać jego intencje. Jego wyraz twarzy był szczery, a w oczach błyszczało coś, co trudno było zignorować – podziw, czułość i iskierka czegoś więcej. Nie naciskał, tylko czekał na moją odpowiedź, nie spuszczając ze mnie wzroku. “Jaka to może być niespodzianka?”
– „Tylko rozmowa i wino?” – zapytałam z nutką droczenia, unosząc brew.
Uśmiechnął się szelmowsko.
– „Tylko tyle, ile zechcesz.”
Uśmiechnęłam się lekko, choć serce biło mi jak szalone. Naprawdę chciałam tam iść, ale jakaś cząstka mnie podpowiadała, żeby jeszcze przez chwilę udawać niezdecydowanie, przedłużyć ten moment, w którym to on stara się o kolejny krok.
– „Janusz... czy to nie jest aby zbyt śmiałe zaproszenie jak na pierwszą randkę?” – zapytałam, unosząc brew i patrząc na niego z lekkim uśmiechem. Chciałam, żeby czuł, że się waham, choć w głębi duszy decyzja była już podjęta.
Uśmiechnął się, nachylając się nieco bliżej.
– „Marto, jeśli to zbyt śmiałe, od razu się wycofam... Ale powiedz sama – czy tak cudowny wieczór nie zasługuje na wyjątkowe zakończenie? No i ta niespodzianka….”
Zerknęłam na niego spod rzęs, przygryzając wargę, jakbym intensywnie się nad czymś zastanawiała. Pomyślałam, że ta niespodzianka, to pewnie jest pierścionek. Serce zabiło mi mocniej.
– „Cóż, Janusz, muszę przyznać, że potrafisz być przekonujący...” – zaczęłam powoli, a potem dodałam żartobliwie: – „Ale muszę ci powiedzieć, że jestem kobietą, która ma swoje zasady. Chcę, żebyś wiedział, że jedną z tych zasad jest to, że na pierwszej randce nie pozwalam sobie, na zbyt bliski kontakt. Na to, o czym niektórzy mężczyźni myślą…”
Wstał i podał mi rękę, gotów poprowadzić mnie na górę.
– „W takim razie pozwól, że zaprowadzę cię do miejsca, gdzie nie dojdzie do zbyt bliskiego kontaktu...”
Nie opierałam się. Chciałam tam iść. Zżerała mnie ciekawość co do niespodzianki.
Gdy tylko weszliśmy do pokoju, Janusz zamknął za nami drzwi na klucz. Rzuciło mi się natychmiast w oczy, że apartament jest niezwykle elegancki, wręcz luksusowy i nastrojowy, gdyż oświetlony ciepłym, przytłumionym światłem lampy. Salon był przestronny, urządzony w nowoczesnym stylu z akcentami art deco. Na środku stała duża, aksamitna sofa w odcieniu butelkowej zieleni, otoczona fotelami. Ściany zdobiły abstrakcyjne obrazy i dekoracyjne lustra w złotych ramach. Stolik kawowy z marmurowym blatem pysznił się złotymi wykończeniami, zaś w rogu pokoju elegancki barek kusił wysokiej klasy alkoholem i kryształowymi szklankami. W drugim rogu stał mały stolik z dwoma kieliszkami i butelką wina, którą ktoś już wcześniej przygotował.  
– Janusz – zdumiona, z zapartym tchem wyrażałam podziw - musiałeś wydać na ten apartament majątek…
Janusz obrócił się w moją stronę, jego spojrzenie było miękkie, ale intensywne.
– „Marto,” – zaczął, podchodząc bliżej – „To nie ma żadnego znaczenia. Ty masz znaczenie… Ten wieczór jest wyjątkowy, dzięki tobie.”
Stanęłam w miejscu, próbując ukryć przyspieszone bicie serca, gdy sięgnął po moją dłoń i pocałował ją delikatnie. Czułam, że moje policzki płoną, a serce zaczyna bić jeszcze szybciej.
– „To dopiero początek,” – odpowiedział, sięgając po wino. Napełnił kieliszki, a potem jeden podał mi, unosząc swój w geście toastu. – „Za nas. Za tę chwilę.”
Usiedliśmy na sofie. Rozmawialiśmy chwilę, ale atmosfera stawała się coraz bardziej intymna. W pewnym momencie poczułam, jak delikatnie przesuwa dłonią po mojej, bawiąc się moimi palcami. Jego bliskość była hipnotyzująca.
– „Marto,” – powiedział cicho, pochylając się tak, że czułam jego oddech na swojej skórze. – „Jesteś... wyjątkowa, sprawiasz, że czuję się tak, jakbym miał wszystko, czego pragnąłem..”
Jego palce przesunęły się w górę mojego ramienia, aż delikatnie musnął skórę na szyi. Drżałam. Patrzyłam mu w oczy, a on zrobił krok dalej – nachylił się i delikatnie, niemal nieśmiało, musnął moje wargi swoimi. Początkowo pocałunek był subtelny, jakby czekał na moje przyzwolenie, ale gdy nie cofnęłam się, stał się bardziej zdecydowany, namiętny.
Atmosfera sprawiała, że czułam, jak całkowicie tracę kontrolę. Dłonie Janusza znalazły się na mojej talii, delikatnie przyciągając mnie bliżej. Czułam, jak jego ciepło przenika przez materiał sukni.
Jego spojrzenie było teraz inne – bardziej śmiałe. Miałam poczucie, że przestał być tym uprzejmym dżentelmenem z sali restauracyjnej.  
– „Marto...” – wyszeptał, pochylając się tak blisko, że czułam jego ciepły oddech na szyi. – „Cały wieczór myślałem tylko o tej chwili. Teraz już nie mogę się powstrzymać.”
Nie czekał na moją odpowiedź. Jego dłonie przesunęły się na moje biodra, przyciągając mnie do siebie, a usta mocno zwarły się z moimi w pocałunku, który był teraz głęboki i namiętny. Czułam, jak jego palce suną wzdłuż linii sukni, badając każdy centymetr materiału i ciała pod nim. Jedną dłonią uniósł moje ramię, muskając wargami delikatną skórę aż do obojczyka.
– „Nie mogłem oderwać wzroku od tej sukni, ale wiesz co?” – szepnął niskim, zachrypniętym głosem. – „Chcę zobaczyć, co skrywa.”
Zadrżałam, bardzo podniecało mnie jego zachowanie, jego słowa.
Jego dłonie odnalazły rozcięcie w sukni, a palce zaczęły przesuwać się wzdłuż mojego uda, dotykając koronki pończoch. Przygryzł lekko płatek mojego ucha, a jego szept był jednocześnie pytaniem i deklaracją:
– „Pozwolisz mi odkryć swoją tajemnicę?”
Czułam, jak moje ciało reaguje, drży pod jego dotykiem. Jakby każdy jego ruch był dokładnie tym, czego pragnęłam. Podniosłam wzrok, uśmiechając się prowokacyjnie, ale nie odpowiedziałam słowami. Zamiast tego przesunęłam dłonie na jego pierś, delikatnie, ale pewnie, pozwalając mu wiedzieć, że chcę więcej. Choć w duchu przypominałam sobie, że jeszcze na dole w restauracji mówiłam mu o swoich zasadach. Nie przestawałam też myśleć o wspomnianej niespodziance. Co to mogło być?
Janusz zrozumiał. Bez chwili zawahania chwycił mnie mocniej, uniósł na ręce, aż poczułam, jak moje ciało opiera się o jego tors. Niósł mnie prosto do sypialni, a jego ruchy były coraz bardziej śmiałe, pewne, jakby teraz nic nie mogło go powstrzymać. Patrzył mi w oczy, jakby chciał wyczytać z nich każdą moją myśl.
Próbowałam się z nim nieco droczyć: - “Pamiętaj, co mówiłam ci na dole… Odnoszę wrażenie, że przestajesz być tym dżentelmenem, który w restauracji odnosił się do mnie z taką subtelnością…”
Gdy tylko Janusz zaniósł mnie na łóżko, nie było już miejsca na subtelności. Jego spojrzenie, pełne pożądania i pewności, wywoływało we mnie dreszcze. -  
– „Janusz, mówiłeś coś o niespodziance… czyżby to ten apartament miał nią być?”
Rzucił mnie na łóżko, aż zdziwiłam się, że zrobił to tak obcesowo, traktował mnie tak jak żołdak świeżo pochwyconą brankę, którą zamierza się nacieszyć.
Jednak, gdy upadłam na pościel, zrozumiałam dlaczego. Poczułam się jakbym wpadła do basenu, jakby pode mną rozpłynęły się fale.
– „I to łóżko.” - rzucił.
Okazało się, że było to łóżko wodne, które wprost idealnie dostosowało się do mojego ciała. Do tego poczułam, że było ono podgrzewane.
Tymczasem Janusz nie próżnował. Jego dłonie działały bez wahania. Pochylił się nade mną, a jego oddech był ciężki, przenikający. Jego usta ponownie znalazły moje, ale tym razem pocałunek był jeszcze głębszy, jakby chciał mnie całkowicie pochłonąć. Do akcji włączył się jego język, który napastliwie wdarł się do mojego.  
Mężczyzna tak bardzo się zmienił, jakby miał dwie osobowości, niczym Dr Jekyl i Mr Hyde. Stał się mniej delikatny, za to bardziej śmiały. Jego dłonie przesuwały się po moim ciele coraz odważniej, badając każdy zakamarek mojej skóry przez cienki materiał sukni. Najdłużej skupiły się na moim biuście, który badały przez sukienkę i stanik.
– „Od początku hipnotyzowały mnie twoje cycki. Są doskonałe. Duże i jędrne.” - Pieścił je coraz bardziej stanowczo. Ugniatał.
Było mi tak dobrze… Chociaż źle czułam się ze świadomością, że ledwie dwa dni wcześniej moje piersi ściskał student, a teraz robi to ten dojrzały pan. Nigdy wcześniej nawet nie odważyłabym się pomyśleć o tak nietypowej sytuacji.
Tymczasem Janusz odnalazł zamek sukienki na plecach, po czy, z rozmysłem, jednym zdecydowanym ruchem rozsunął go. Suknia natychmiast poluzowała się, odsłaniając koronkowy stanik i gładką skórę moich ramion. Biznesmen zatrzymał się na chwilę, patrząc na mnie z podziwem ale i drapieżnością.
– „Boże, Marto... Jesteś boska...” – powiedział, a jego dłonie przesunęły się na moje biodra, z łatwością zsuwając suknię niżej, aż została jedynie na wysokości talii.
Nie czekał na jakiekolwiek słowa. Jego usta jeździły po mnie, muskając obojczyki, linię biustu, aż w końcu dotarły do koronek mojego stanika. Zawahał się tylko na moment, a potem spojrzał na mnie, jakby zdawał się mówić - “teraz powinienem czekać na twoje przyzwolenie, ale czy sądzisz, że będę czekał?”. Nie odpowiedziałam słowami – tylko delikatnie uniosłam głowę, pozwalając mu zinterpretować to jako zgodę. Tak. Mimo, że się wstydziłam, tak bardzo tego chciałam. Żeby obnażył moje piersi, żeby zobaczył je nagie, w całej okazałości.
To wystarczyło. Jednym ruchem zsunął ramiączka, odsłaniając moją nagość. Złożył pocałunek na jednym, a potem na drugim wzgórku, jakby chciał podkreślić, że każda chwila była dla niego wyjątkowa… święta.  
– „Marto... brakuje mi słów… twoje piersi są nieziemskie… – szeptał, całując je na przemian. - Chciałoby się je wyssać do cna!”  
Potem zasysał to jeden, to drugi mój sutek, jakby chciał mnie smakować. Aż przebiegały całą mnie dreszcze. Zwłaszcza, że mam wyjątkowo wrażliwe piersi.
Wreszcie lizał je, jakby zlizywał z nich jakąś domniemaną bitą śmietanę, zwłaszcza skupiając się na brodawkach. Omiatał je starannie koniuszkiem języka, powodując, że moje sutki prężyły się na baczność, niczym gwardziści.
Napawał się tym, jak cała drżę. Co rusz rzucał wzrokiem na moją twarz, przygladał się, jak zaciskam wargi. Szeptałam przy tym tylko: - Janusz… ach, Janusz.
Wtedy przywarł ustami do mojej piersi, jakby chciał ją połknąć.
– „Najchętniej całą bym cię zjadł… a już zwłaszcza cyce! …” – wysyczał - co za mleczarnia! - po czym zaczął je gnieść, jakby chciał mnie wydoić…
– „Ty brutalu…” - udawałam, że próbuję go powstrzymywać. - Co za słownictwo?! - udawałam oburzoną, podczas, gdy podniecało mnie to mocno.
Wtedy uruchomił dłonie na innym froncie. Jedna sunęła wzdłuż mojego boku, druga wsunęła się pod suknię, znajdując pończochy i z łatwością unosząc materiał wyżej.
– „Nie mogłem się doczekać, aż zobaczę te koronki z bliska...” – wymruczał, jego głos był pełen pasji. Zaczął całować moje uda w miejscu gdzie koronka manszet odsłaniała nagie ciało.
– „Janusz... ty rozbójniku… jak można zadzierać kobiecie kieckę bez jej zgody…” - szeptałam głosem, który jednak nie brzmiał jak reprymenda.
– „Ależ ta kiecka sama się prosiła… sama deklarowała: - Czym prędzej odkrywaj me skarby!”
– „Ach, ty łotrze! …” – protestowałam - tu nikt niczego nie deklarował… - W tym momencie przypomniałam sobie swoją deklarację z restauracji, że na pierwszej randce nie pozwalam mężczyźnie na zbyt wiele… Aż się zawstydziłam.
– „Jak to nie deklarowała? Ależ wręcz nawoływała: - Sięgaj po me skarby. Eksploruj je! …” – fuknął, po czym jeszcze namiętniej całował i lizał moje uda.
Byłam niezwykle podniecona, do tego falujące pode mną łóżko wodne wprawiało mnie w jeszcze bardziej erotyczny nastrój.
Tymczasem usta Janusza i jego język powoli acz nieuchronnie zmierzały wyżej i wyżej.
Wzdychałam miarowo, jakbym kibicowała mu w jego dążeniach. Widziałam, jak mnie sobie ogląda. Zadarta suknia odsłoniła moje koronkowe majtki. Czarne, tak koronkowe i cienkie, aż transparentne. Janusz musiał widzieć przez ich materiał zarys mojej gładko wygolonej szparki. I wąziutki pasek włosków nad nią. Wstydziłam się. A jednocześnie tak bardzo podniecałam.
Mężczyzna patrzył to na moje uda, to na moją twarz, jakby chcąc wybadać, co czuję. Miałam wrażenie, że podniecają go moje westchnienia.
– „Mówiłem ci już, że najchętniej całą bym cię zjadł…
W tym momencie dotarł do linii moich majtek. Patrzył na mnie, badając moją reakcję, czekając, czy dam mu znak, by posunął się jeszcze dalej. Chociaż domyślałam się, że czeka z czystej ciekawości, a tak naprawdę nie ma takiej siły, która powstrzymałaby go teraz.
Czułam, jak całe moje ciało odpowiada na każdy jego ruch, jak oddycham coraz szybciej. Byłam w pełni gotowa, by pozwolić mu przekroczyć kolejną granicę. Drżącym głosem szepnęłam:
– „Janusz... widzę, że jesteś prawdziwym zdobywcą...”
Przesunął materiał majtek na bok. Moja cipka stała przed nim otworem. Pocałował ją. Po czym już mniej delikatnie natarł na nią językiem.
Wyszeptał słowa, które ledwie usłyszałam. - Cipka. Najważniejszy skarb tego świata.
Byłam taka zawstydzona, a jednocześnie tak bardzo gotowa, by się oddać.
Gdy jego dłonie śmiało przesuwały się wzdłuż moich ud, a usta pieściły każdy centymetr mojego łona, czułam, jak całkowicie tracę kontrolę nad sobą. Jego ruchy były zdecydowane – wiedział dokładnie, jak poruszyć każdą komórkę mojego ciała. Kiedy spojrzał na mnie z dołu, jego wzrok był już zupełnie inny – głodny, intensywny i bez cienia wahania.
– „Marto...” – jego głos był niski, niemal wibrujący. – „Chcę cię całą. Teraz. Nie wiem, czy będę czekał na pozwolenie...”
Nie odpowiedziałam od razu, bo każde jego słowo, każdy dotyk wytrącały mnie z równowagi. Zamiast tego uniosłam biodra, delikatnie przesuwając dłonie na jego kark, dając mu ciche, ale jednoznaczne przyzwolenie. Zrozumiał bez słów. Jego dłonie zsunęły materiał moich majtek, bardzo powoli, celowo, jakby chciał, by każda sekunda była celebracją. Usta zsunęły się jeszcze niżej, eksplorując każdy zakamarek mojego ciała. Czułam, jak tracę dech, jak moje ciało drży pod jego dotykiem. Jego ruchy były na przemian delikatne i pewne, jakby dokładnie wiedział, gdzie i jak mnie dotknąć, by wydobyć z moich ust ciche westchnienia.
A w głowie kołatała mi myśl. - “Oj, Marta. A jeszcze chwilę wcześniej tak się zarzekałaś, że masz zasady i na pierwszej randce absolutnie nie idziesz do łóżka…”

– „Jesteś cudowna… Ależ ja bardzo ciebie chcę.” – wyszeptał tymczasem Janusz, a jego głos był niemal drżący od emocji. – „Chcę cię... mieć. Mieć całkowicie, bez granic.”
W tym momencie zaczął się rozbierać. Byłam ciekawa jego ciała, w końcu to facet starszy ode mnie o trzy bite dekady.  
Gdy zdjął koszulę, moim oczom ukazała się sylwetka, której nie powstydziłby się dużo młodszy mężczyzna. Skóra lekko opalona, mięśnie, dobrze zarysowane na klatce piersiowej i brzuchu.  
Jego pierś ozdabiał delikatny pas ciemnych, nieco posiwiałych włosów, lekkie żyły na przedramionach dodawały mu charakteru. Nie mogłam nie zauważyć delikatnych blizn – które czyniły go jeszcze bardziej intrygującym. Jego tors był symbolem męskości i siły. Poczułam się przy nim taka delikatna… Popatrzyłam na niego z podziwem, wiedziałam, że sprawi mu to dużą przyjemność.– Janusz, jaki ty jesteś męski… jaki umięśniony, silny…
– Widzisz, nie spodziewałaś się tego po dziadku. A wiedz, że mam dość wigoru i krzepy, żeby takiej młódce dać popalić.
Jego słowa rozpalały mnie. Tym bardziej byłam gotowa mu się oddać.
– Janusz… - szeptałam, gdy rozpinał spodnie.
Kiedy się rozebrał, nie sposób było nie zauważyć, że jego penis, choć stosunkowo krótki, był wyjątkowo gruby i masywny. Jakby symbolizował jakąś siłę i pewność siebie. Skóra napięta, główka wyraźnie zaokrąglona, większa w stosunku do trzonu. Żyły na trzonie były wyraźnie zarysowane, nadając mu surowej męskości.  
Wokół podstawy widoczne przycięte, ciemniejsze włosy dowodziły jego dbałości o szczegóły.
Patrzyłam na niego z mieszaniną podziwu i ciekawości, a jednocześnie czułam, jak na mojej twarzy pojawia się delikatny rumieniec.  
Jego widok miał w sobie coś hipnotyzującego – ta grubość, żyły, proporcje i dbałość, z jaką pielęgnował swoje ciało, sprawiały, że miałam ochotę przekroczyć wszelkie granice. Było w tym coś niemal magnetycznego.
Miałam ochotę pochylić się nad nim i objąć go ustami – poczuć jego ciepło, jego siłę i twardość. Wyobrażałam sobie, jak wypełnia moje usta, jak językiem badałabym jego kształt, smakując każdy centymetr. Pragnienie to było tak silne, że niemal czułam, jak moje ciało reaguje na tę myśl – serce biło szybciej, oddech stawał się płytszy, a skóra przyjemnie mrowiła.


Przełknęłam ślinę, po czym spojrzałam mu w oczy i powiedziałam cicho, niemal szeptem:
– Janusz wyglądasz niesamowicie. Twój... – zawahałam się na chwilę, pozwalając sobie na figlarny uśmiech – naprawdę robi na mnie wrażenie.
Mój głos był ciepły, ale lekko drżący, jakby moje słowa próbowały uchwycić zarówno moje uczucia, jak i delikatną ekscytację, której nie potrafiłam ukryć.
Janusz uśmiechnął się lekko, widząc moją reakcję. Jego pewność siebie emanowała z każdego gestu. Jakby urósł w swoich własnych oczach, patrzył na mnie z dumą. Spojrzał na mnie znacząco, unosząc brew, a jego głos, niski i zmysłowy, wypełnił ciszę:
– Marto, widzisz... natura mnie nie skrzywdziła, może jest krótki, ale za to jaki kaliber… – zaśmiał się cicho, ale w jego głosie była nuta triumfu. – Chyba mogę powiedzieć, że mam się czym pochwalić, prawda?
Poczułam, jak moje policzki stają się coraz cieplejsze, ale nie spuszczałam wzroku. Było coś ujmującego w tym, jak bardzo cieszył się moim podziwem.
– Nie da się tego nie zauważyć, Janusz… – powiedziałam z uśmiechem, pozwalając sobie na lekko kokieteryjny ton. – Muszę przyznać, że masz pełne prawo być z siebie dumny…
Spojrzał mi prosto w oczy. W jego spojrzeniu była nie tylko duma, ale też ciepło i coś, co sprawiało, że czułam się wyjątkowa.Janusz spojrzał na mnie z intensywnością, która niemal odbierała mi oddech. Jego dłoń pewnie, choć delikatnie, spoczęła na mojej szyi, jakby zaznaczając swoją władzę. Pochylił się, tak że jego twarz znalazła się blisko mojej, a jego głos, niski i pełen dominacji, rozbrzmiał wyraźnie.
– Marto – powiedział, a ja podniosłam wzrok, czując, jak jego spojrzenie mnie pochłania. – Teraz chcę, żeby... Weź go do buzi… – dodał, a jego ton nie pozostawiał miejsca na wątpliwości.
Jego ręka delikatnie przesunęła się na moją brodę, jakby chciał upewnić się, że go posłucham.
Poczułam, jak ciepło w moim ciele narasta, jego dominacja działała na mnie w sposób, którego nie potrafiłam ani zatrzymać, ani odrzucić. Byłam cała w tej chwili, w tej atmosferze, którą zbudował, czując, że przejął nad nami pełną kontrolę.
Spojrzałam na Janusza, czując w sobie mieszankę ekscytacji i pragnienia. Jego pewność siebie, ta dominacja, która emanowała z każdej jego wypowiedzi, sprawiała, że nie chciałam niczego bardziej niż spełnić jego życzenie. Nie spuszczając z niego wzroku, pochyliłam się powoli. Jego oddech stał się cięższy, a dłoń, którą wciąż trzymał na mojej szyi, delikatnie, ale stanowczo podtrzymywała mnie w tej chwili. Dotknęłam go ustami, na początku ostrożnie, badając go, jakbyśmy w ten sposób mieli stworzyć między sobą nowy rodzaj bliskości.
Poczułam jego ciepło, jego twardość, i wiedziałam, że to jest to, czego pragnęłam. Oddałam się temu całkowicie.
Ssałam go, czując, jak jego dłoń na mojej głowie delikatnie mnie prowadzi, narzuca tempo. Nad sobą słyszałam ciche pomruki zadowolenia.  
Janusz spojrzał na mnie z góry, jego spojrzenie pełne było dumy i pragnienia. Dawałam z siebie wiele.
Każdy moment tej chwili był dla mnie wyjątkowy. Czułam, jak Janusz reaguje na każdy mój ruch – drżenie jego ciała, cięższy oddech, delikatne naciskanie dłoni na moje włosy. Ale najbardziej wyjątkowe było to uczucie, gdy czułam, jaki był twardy. To było coś, co mnie rozpalało.
Był sztywny, wyraźnie podniecony, a ja mogłam się nim delektować.
Po chwili nachylił się nade mną, przesuwając dłonią po moim policzku, jakby upewniał się, że jestem gotowa na to, co miało się wydarzyć. Jego bliskość tak na mnie działała – czułam się w tej chwili całkowicie mu oddana.
– Marto... – powiedział cicho, niemal szeptem, jego głos był niski, lekko drżący, pełen napięcia. – Już czas… chcę wejść w ciebie.
Powoli położył mnie na plecach, a jego ręce delikatnie przesunęły się wzdłuż moich ramion, jakby chciał się upewnić, że jestem w pełni gotowa. Był czuły, ale jednocześnie stanowczy – czułam, że przejął kontrolę nad sytuacją, i to ekscytowalo mnie jak nic innego.
Ułożył się nade mną, opierając się na rękach, tak że jego twarz była tuż nad moją. Czułam jego ciężar, jego ciepło, i to, jak bardzo mnie pragnął. Nasze spojrzenia spotkały się. Pochylony nade mną, całował mnie zrazu tylko delikatnie, potem z rosnącą namiętnością, wreszcie zachłannością.
– Pozwól mi… teraz… – wyszeptał między pocałunkami, a jego biodra delikatnie przesunęły się, szukając odpowiedniego miejsca. Był twardy, gotowy, a ja czułam, jak moje ciało odpowiada na każdy jego ruch.
Janusz spojrzał na mnie z taką pewnością siebie, władczością, która sprawiała, że traciłam oddech. Nachylił się nade mną, jego ciało było napięte, gotowe, a w oczach widziałam tylko jedno – czystą, nieposkromioną dominację. Jego dłonie spoczęły po obu stronach mojej głowy, unieruchamiając mnie w sposób, który przyprawił mnie o dreszcze.
– Marto, teraz należysz do mnie – powiedział głęboko, a jego głos przeszył mnie aż do samego środka. Bo chciałam tego. Chciałam należeć do niego…
Nie czekał. Wszedł we mnie pewnym, zdecydowanym ruchem, bez cienia wahania. To nie była delikatność – to była czysta dominacja, pokazanie mi, że w tej chwili to on przejmuje kontrolę, i to właśnie podniecało mnie najbardziej. Moje ciało przyjęło go z nagłą intensywnością, a ja wydałam z siebie stłumiony jęk, zaskoczona i jednocześnie zachwycona tym, jak stanowczy był jego ruch.
Czułam jego siłę, jak jego biodra wprawiały mnie w ruch, nie pozwalając mi przejąć ani odrobiny kontroli. To, jak mocno mnie trzymał, jak całkowicie mnie posiadł, działało na mnie w sposób, który trudno było opisać. Poddałam się temu, oddając się całkowicie jego woli, a on zdawał się to czuć, bo jego ruchy stały się jeszcze bardziej zdecydowane.
– Tak, właśnie tak cię chcę, Marto – wyszeptał przez zaciśnięte zęby, nachylając się bliżej mnie, jakby chciał pochłonąć mnie całkowicie. – Całą moją. Żebyś czuła, że należysz do mnie.
Czułam jego siłę, jego władzę nade mną, i w tej chwili nie chciałam niczego innego. Jego dominacja rozpalała mnie bardziej niż cokolwiek wcześniej, a każde jego pchnięcie tylko to pogłębiało.
Janusz poruszał się we mnie mocno, jego pchnięcia były intensywne, niemal brutalne, jakby celowo chciał pokazać, że nie ma miejsca na delikatność. I właśnie to działało na mnie najbardziej. Każdy jego ruch przyprawiał mnie o dreszcze przyjemności, a brak czułości nie był brakiem troski – był wyrazem czystej, niepohamowanej namiętności. Czułam, że całkowicie przejął kontrolę, że w tej chwili należę wyłącznie do niego, a świadomość tego rozpalała mnie jeszcze bardziej.
Łóżko wodne dodawało wszystkiemu zupełnie innego wymiaru. Z każdym jego mocnym pchnięciem, miękki, niestabilny materac poruszał się pod nami, tworząc falujący ruch, który rozchodził się po całym moim ciele. To uczucie było niesamowite – jakby każda jego akcja była wzmacniana przez fale pod nami. Materac zdawał się żyć, odpowiadać na nasze ruchy, co potęgowało intensywność doznania.
Byłam całkowicie pod jego kontrolą, a jednocześnie pod wpływem tego dziwnego, ale cudownego uczucia, które wywoływało łóżko. Wibracje, fale i jego siła działały na mnie w sposób, który sprawiał, że całkowicie zatraciłam się w tej chwili. Moje ciało zdawało się poddawać zarówno jego dominacji, jak i temu niesamowitemu ruchowi pod nami, który sprawiał, że wszystko było jeszcze bardziej intensywne, jeszcze bardziej realne.
– Marto, patrz na mnie – powiedział głęboko, a jego oczy płonęły pragnieniem. – Chcę widzieć, jak mnie odczuwasz, kiedy cię biorę!
I widział. Nie musiałam nic mówić, moje ciało samo mówiło za mnie, drżąc z każdym jego mocnym pchnięciem, falując w rytm ruchów łóżka, które zdawało się być niemal żywym uczestnikiem tej chwili.
Janusz poruszał się we mnie z taką siłą i dzikością, że każda fala, którą wywoływało łóżko wodne, wydawała się potęgować jego dominację. To było coś zupełnie nowego, niemal pierwotnego – jego brutalność nie była przypadkowa, była celowa, zaplanowana, jakby chciał pokazać, że jestem całkowicie w jego władzy. Moje ciało falowało pod wpływem ruchów materaca, który zdawał się działać w rytmie jego pchnięć, potęgując każde doznanie, każdy impuls.
– Marto... – warknął głęboko, jego głos pełen był nie tylko pożądania, ale też władczości. – Powiedz to. Powiedz, że należysz do mnie… że cała jesteś moja!
Jego dłonie zacisnęły się na moich biodrach, mocno przyciągając mnie do niego, jakby chciał mieć pewność, że nigdzie nie ucieknę. Jego spojrzenie było palące, pełne władzy i żądzy. Przez moment zawahałam się i nie odpowiadałam, ale potem zrozumiałam, że sama tego właśnie chciałam – jego dominacji, jego mocy.
– Należę do ciebie – wyszeptałam na początku, ale jego pchnięcia stały się jeszcze mocniejsze, niemal wymuszając na mnie, bym powtórzyła to głośniej.
– Powiedz to jeszcze raz, powiedz to głośniej! – rozkazał, jego głos był niski, niemal gardłowy, jakby cała jego dzikość skupiła się w tej jednej chwili.
– Tak… Tak… Należę do ciebie, Janusz! Jestem twoja… – powiedziałam głośniej, czując, jak moje słowa rozpalają go jeszcze bardziej.
Łóżko falowało pod nami, jakby samo chciało uczestniczyć w tym pokazie siły i dominacji. Jego ruchy były niemal drapieżne, a ja czułam, jak każdy jego gest, każdy rozkaz, jeszcze bardziej mnie rozpala. Nie było już w tej chwili nic poza – jego mocą, jego dzikością i moim całkowitym poddaniem się.
Janusz, słysząc moje jęki, jakby wpadł w jeszcze większy trans. Każdy dźwięk, który wydobywał się z moich ust, był dla niego potwierdzeniem jego siły, dowodem na to, że całkowicie oddałam się jego woli. Jego ruchy stały się jeszcze bardziej dzikie, szybkie i niepowstrzymane, jakby chciał pokazać mi, że jest nie tylko dominujący, ale też niezrównany w swojej męskości.
Czułam, jak moje ciało reaguje na każdy jego mocne pchnięcie, a moje jęki – niekontrolowane i pełne intensywności – stawały się głośniejsze. Były nie tylko reakcją na jego siłę, ale też jakby hołdem składanym jego męskości. To, jak poruszał się we mnie, jego pewność siebie, brutalność, wszystko to sprawiało, że czułam się całkowicie pochłonięta tą chwilą.
– Tak, Marto – warknął przez zaciśnięte zęby, pochylając się bliżej mnie, jego twarz była pełna żądzy. – Jęcz! Jęcz dla mnie. Jak ja lubię, jak baba pode mną jęczy!
Nie musiałam nic mówić – moje ciało, moje jęki mówiły za mnie. Każdy jego ruch sprawiał, że moje plecy unosiły się lekko, a dłonie instynktownie zaciskały się na jego ramionach. Łóżko wodne falowało pod nami, potęgując nasze ruchy, jakby każda fala była odpowiedzią na jego brutalność i moją całkowitą uległość.

Czułam, jak jego pchnięcia przyspieszają, stają się coraz bardziej intensywne, niemal desperackie, a jednocześnie pełne pewności siebie. Moje jęki stawały się coraz głośniejsze, bardziej otwarte, jakby w pełni poddawały się temu, co mi dawał. Każdy dźwięk, każde słowo, które wypowiadał, tylko podsycało tę niepowstrzymaną burzę między nami.
Janusz spojrzał na mnie z dzikim błyskiem w oczach, jego dominacja była przytłaczająca, nie byłam w stanie powstrzymać się od jeszcze głośniejszych jęków. Nachylił się, jego twarz była tuż przy mojej, a jego głos, głęboki i władczy, przeszył mnie na wskroś.
– O tak! Tak! Jęcz jak dziwka! – powiedział, niemal warcząc. – Niech w sąsiednim pokoju słyszą, jak cię biorę. Niech wiedzą, że należysz do mnie.
Jego słowa były szokujące, ale jednocześnie niesamowicie podniecające. Poczułam, jak ciepło rozchodzi się po całym moim ciele, a moje jęki stają się jeszcze bardziej namiętne, niemal wykrzykując, że należę do niego, że całkowicie poddaję się jego woli.
Każde jego pchnięcie było jak uderzenie pioruna, wprawiające łóżko wodne w rytmiczne, nieustające fale. Byłam całkowicie pod nim, fizycznie i mentalnie, a jego intensywność działała na mnie w sposób, który trudno było opisać słowami.
Janusz patrzył na mnie z triumfem w oczach, jego spojrzenie było pełne zadowolenia, a zarazem tej szyderczej nuty, która jednocześnie zawstydzała mnie i podniecała. Jego ruchy były nadal mocne, nieustępliwe, a jego słowa wbijały się we mnie jak szpony.
– Widzisz? – powiedział głęboko, z wyraźnym szyderczym uśmiechem na ustach. – A zarzekałaś się, że na pierwszej randce jesteś taka cnotliwa.
Nachylił się bliżej, tak że jego głos brzmiał tuż przy moim uchu, wibrując w mojej świadomości.
– A tymczasem biorę cię, jak chcę, Marto. Jak tylko chcę. – Jego ton był pełen dominacji, ale też wyraźnej satysfakcji.
Moje policzki płonęły, nie tylko z wysiłku i emocji, ale też z mieszaniny zawstydzenia i podniecenia, które jego słowa wywoływały. Czułam, jak moje ciało reaguje na niego jeszcze bardziej, jak fala gorąca rozlewa się po mnie z każdym kolejnym pchnięciem.
Nie mogłam zaprzeczyć, nie chciałam. Było coś niewyobrażalnie elektryzującego w tym, jak przejął kontrolę, jak pokazał, że wszystkie moje wcześniejsze założenia i granice rozpadły się pod wpływem jego dominacji. Moje ciało mówiło za mnie – każde westchnienie, każdy jęk były dowodem na to, że poddałam się całkowicie.
– Ach, Januszu – wyszeptałam między jękami, ledwo łapiąc oddech. – Zdobyłeś mnie… a ja uległam ci kompletnie.
Jego spojrzenie jeszcze bardziej się zaostrzyło, a jego ruchy stały się jeszcze mocniejsze, jakby te słowa tylko dodały mu energii.
– Właśnie tak – warknął z triumfem. – Zdobyłem!
Nie mogłam temu zaprzeczyć, a nawet gdybym mogła, nie chciałam. Byłam jego w każdym tego słowa znaczeniu.
Janusz spojrzał na mnie z wyrazem czystego triumfu w oczach, a jego głos zabrzmiał głęboko i pewnie, jakby każde słowo było pieczęcią na tej chwili.
– Zdobyłem cię, Marto! – powiedział z satysfakcją, a jego dłonie mocniej zacisnęły się na moich biodrach, przyciągając mnie jeszcze bliżej. – Zapamiętasz mnie. Zapamiętasz to, jak dałem ci popalić.
Zanim zdążyłam odpowiedzieć, jego biodra poruszyły się jeszcze szybciej i mocniej, jakby chciał fizycznie podkreślić swoje słowa. Każde pchnięcie było wyrazem jego dominacji i siły.
Łóżko wodne falowało pod nami, potęgując każde jego pchnięcie, jakby nasze ruchy odbijały się echem w całym moim ciele. Moje jęki stawały się coraz głośniejsze, bardziej namiętne, a on wydawał się czerpać z nich jeszcze większą satysfakcję.
– Tak, Janusz! Tak… – krzyknęłam, ledwo łapiąc oddech, moje dłonie kurczowo zaciskały się na jego ramionach. – Nigdy tego nie zapomnę!
– Właśnie tego chcę – powiedział głęboko, a jego pchnięcia były teraz niemal brutalne, jakby chciał zostawić swoje piętno na każdej części mojego ciała. – Chcę, żebyś zawsze pamiętała, kto cię zdobył, kto cię tak wziął.

3 komentarze

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.

  • Użytkownik Historyczka

    Czy nie za bardzo rozwlekłam to opowiadanie....??? bo mam takie poczucie... coś warto usunąć? A może coś dodać?

    Przedwczoraj

  • Użytkownik ferrorezonans

    Niezmiernie rozpala Twoje opowiadanie Marto - Świetna robota! Wygląda na to, że uwielbiasz być czyja. Czy Janusz brał Cię przez resztę nocy?

    2 dni temu

  • Użytkownik japanlover

    Kobieta zmienną jest. Martusia tak się zarzekała, że chce skończyć znajomość z Januszem, a wychodzi na to, że to Janusz skończy w niej... Bo nie sądzę, by dominator chciał się ograniczać :)
    Świetnie się czytało. Czekam na dalsze losy podwójnego flirtu Pani profesor ;)
    BTW. Ta fotka tajemniczej kobiety w pięknej ciemnej sukni którą wcześniej wstawiłaś, to była świetna zapowiedź opowiadania!

    4 dni temu