Czerwony Kapturek

Czerwony KapturekLeśniczy od czasu jak upolował ostatniego wilka i wyprawił jego skórę, to lubił narzucić ją sobie na grzbiet i straszyć w takim przebraniu zbierające w lesie grzyby lub jagody młode wieśniaczki. Można powiedzieć, że robił to nader często jak się zorientował, że uciekając w popłochu przewracają się ukazując mu to, co mają pod spódniczkami. Dzisiaj też zaczaił się w zaroślach przy ścieżce. Gdy usłyszał odgłos kroków wysunął przez krzaki ubraną w wilczy łeb głowę. Obok niego przechodziła dziewczyna w czerwonej pelerynie i z wiklinowym koszykiem w ręce.
- Kto ty jesteś i dokąd idziesz? – Zapytał grubym głosem. Dziewczyna wcale się jednak nie przestraszyła ani też nie zdziwiła widząc gadającego wilka. Pewnie była z tych bardziej łatwowiernych, wierzących w bajki o dobrych wróżkach i innych elfach.
- Jestem Czerwony Kapturek i idę do mojej chorej babci, niosę jej lekarstwa i pyszny obiadek.
- A gdzie mieszka twoja babcia? – Zapytał ponownie gajowy.
- W chatce na skraju lasu. – Odpowiedziała dziewczyna. Przebrany za wilka leśniczy grzecznie się pożegnał z Kapturkiem i skrótami, co sił w nogach pognał do chatki owej babci. Tam leśniczy szybko przekonał babcię, że źle wygląda i musi iść do lekarza. Gdy tylko babcia wyszła do lekarza, on znowu przebrał się w skórę wilka, wcisnął w pidżamę babci i położył się do łóżka. Po chwili do domu zapukał Czerwony Kapturek. Dziewczyna weszła do środka i zobaczyła chorą babcię. Bardzo ją biedulkę choroba zmieniła. Nie wyglądała dobrze. Dziewczyna zaczęła pytać:
- Babciu, babciu, dlaczego masz takie duże oczy?
- Żeby cię lepiej widzieć oczywiście. – Odpowiedział leśniczy.
- Babciu, babciu a dlaczego masz takie duże uszy?
- Żeby cię lepiej słyszeć oczywiście. Już się miała zapytać, dlaczego babcia ma takie duże zęby, gdy zauważyła dziwne wzniesie kołdry. Zajrzała pod spód. Leśniczy nie spodziewał się tego. Leżał pod kołdrą speszony i zaczerwieniony pod wilczą skórą a przez dziurę w pidżamie sterczał jego duży penis. Natura hojnie go obdarzyła, więc Czerwony Kapturek patrzył z rozdziawioną buzią. Sytuacja robiła się coraz bardziej napięta. Leśniczy zastanawiał się jak z niej wybrnąć z twarzą, gdy niespodziewanie pomogła mu dziewczyna.
- Babciu, ja wiem, co to jest. Mój chłopak ma takie samo i nazywa to kutasem. Bawię się nim czasami a nawet jak mu zimno to chowam go do mojej pochewki. Nie przypuszczałam babciu, że ty także posiadasz kutasa. Leśniczy stwierdził wtedy, że nie ma, co już dłużej owijać w bawełnę.
- Tak posiadam, ale nie jestem twoją babcią tylko leśniczym zjedzonym przez złego wilka. Wygramolił się ze skóry a przy okazji i z całego swojego ubrania pozostając tylko w stroju Adama. Wspólnie zbili skórę wilka i wyrzucili przez okno. Czerwony Kapturek nakarmił leśniczego obiadkiem i napoił go. Cudem ocalony leśniczy zauważył, że dziewczyna tak manewruje naczyniami i sztućcami, żeby dotknąć lub chociaż trącić jego stojącego nadal penisa. I wciąż ukradkiem rzuca na niego okiem czerwieniąc się przy tym uroczo. Przypomniał sobie, co wcześniej dziewczyna mówiła o chowaniu do pochewki i zagaił rozmowę.
- Nie zauważyłaś, że się trochę chłodno zrobiło?
- Może troszkę.
- Opowiesz mi coś więcej o tej twojej pochewce?
- Naprawdę nic pan o niej nie wie? – Droczyła się z leśniczym dziewczyna. – Nie wiem czy mogę, bo mam ją schowaną.
- Nie nic nie wiem – Zrobił maksymalnie zdziwioną minę leśniczy.
- No to może panu ją przez chwilkę pokażę. Wstała i podniosła do góry skraj swojej spódniczki. Zobaczył jej długie proste nogi, dość szerokie biodra i kępkę gęstych czarnych włosów wystających z pod białych majtek.
- No i gdzie ta Twoja pochewka? – Dopytywał leśniczy, udając nic niewiedzącego.
- No faktycznie tak to jej nie widać, niech pan poczeka chwilę. Usiadła na łóżku w szerokim rozkroku na wprost leśniczego. Poczuł jak coraz mocniej bije mu serce. Myślał, że prawie mu wyskoczy z piersi, gdy dziewczyna znowu podniosła skraj swojej spódniczki. Widok ten był wspaniały. Szeroko rozłożone szczupłe uda a miedzy nimi ukryta w czarnym runie cipka. Cipka to mało powiedziane, bo i Czerwonego Kapturka natura także hojnie obdarzyła. Wydatne, mięsiste wargi sromowe kojarzyły mu się raczej z klaczą niż z piękną młodą dziewczyną. Gdy rozchyliła je z cichym mlaśnięciem zobaczył różowe mniejsze falbanki i błyszczące wnętrze. Chyba czytała mu w myślach, bo zapytała cicho:
- Nadal jest panu chłodno? Leśniczy nic nie odpowiedział, tylko przysunął się do niej i delikatnie dotknął palcami jej krocza. Zadrżała cała przymykając oczy. Poczuł na swej ręce jej wilgoć i bijące od niego ciepło. Przybliżył rękę do twarzy. Zapachu tego nie można było z niczym innym pomylić. Zapachu podnieconej kobiecej cipki. Wsunął palce do ust. Obserwowała go spod przymrużonych powiek jak delektował się ich smakiem. Opadła zachęcająco plecami na poduszki. Pohamował chęć natychmiastowego położenia się na niej i wsadzenia w nią swojego kutasa. Za to oparł się na łokciach miedzy jej rozłożonymi nogami i z odległości kilku centymetrów chłonął jej zapach. Miał zamknięte oczy. Gdy coraz bardziej zbliżał swą twarz do jej krocza zapach był coraz mocniejszy, aż w końcu jego nos zatrzymał się w samym środku cipki stając się w jednym momencie cały mokry. Niecierpliwe paluszki dziewczyny zrobiły mu niespodziankę wychylając się po bokach bioder i rozchylając mięsiste wargi. Uśmiechnął się tylko, gdy biodra dziewczyny uniosły się do góry i rozchylona cipka zatrzymała się na jego rozchylonych ustach. Wpił się w nią jak pijawka a potem razem opadli powoli na łóżko. Wyszukał językiem nabrzmiałą łechtaczkę i objął ją swoimi wargami. Nie spodziewał się, że będzie aż taka duża. Miała wielkość lekko już rozpuszczonego w ustach cukierka. Ssał ją i całował, aż ciało dziewczyny w pewnym momencie wygięło się jak cięciwa łuku a z jej ust wydobył się ni to krzyk ni to charkot. Dyszała ciężko, gdy on zadarł do góry jej bluzkę. Nagie małe piersi z różowymi brodawkami podnosiły się i opadały. Sutki stały na baczność prawie tak jak jego kutas. To był już ten czas. Przygotował się na opór, ale penis po prostu wpadł do mokrej i nabrzmiałej cipki dziewczyny i zatrzymał się dopiero na jądrach. Jednak to nie krocze jego żony, lekko już zużyte i wyeksploatowane przez liczne porody. Czuł młodość cipki, jej sprężystość, jak dokładnie go opatulała. Skórka praktycznie od razu zsunęła się z główki i doszło do jej intymnego połączenia ze ściankami pochwy. Zaczął wolno pracować biodrami. Jego kutas poruszał się wysuwając się praktycznie w całości to znowu zatrzymując się dopiero na jądrach. Gdy dziewczyna zaczęła szybciej oddychać przyspieszył swe ruchy. Obydwoje doszli w tej samej chwili. Chciał skończyć na jej brzuchu, ale ona przytrzymała go nogami w sobie. Mocne fale gorącej gęstej spermy strzelały wprost do jej mokrej od soków cipki. Po chwili leżeli obok siebie dochodząc po spełnieniu. Babci nadal nie było, bo wiadomo, jakie kolejki są do lekarzy, więc Czerwony Kapturek zabrał swój koszyczek i wrócił do domu. Do lasu zbliżała się jesień ze swoimi deszczami i chłodami. Leśniczy nie lubił chłodu i załatwił sobie codzienną dostawę ciepłej pochewki do swojego domu.

marcinkoro

opublikował opowiadanie w kategorii erotyka, użył 1370 słów i 7666 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik nienasycona

    Podobało mi się:). Ciekawy pomysł,  dobre wykonanie, pomimo kilku błędów stylistycznych i interpunkcyjnych (bo ten ortograficzny, mam wrażenie,  to dzieło przypadku).Szczerze gratuluję debiutu:)

    22 sty 2015