Bijące Serce cz.5

Jej potężny, orgazmiczny krzyk, doskonale słyszalny nawet pośród nocnego zgiełku, szalenie go podniecił. Tak bardzo, że wystarczyło zaledwie króciutkie rżnięcie ją w zachęcającą gardziel, by też doszedł na szczyt rozkoszy. Przez te chwile, gdy na maksa młócił ją w usta, planowała że gdy tylko on zwolni; ona zdradziecko zaciśnie mięśnie gardła z całej siły - kochał kiedy to robiła - i z lubością wymasuje mu pitonga na całej długości.
Niestety, nie pozwolił swej pięknej żonie zastosować ulubionej sztuczki...
Protestując, zaczęła jęczeć że chce jeszcze go possać, potrzymać w buzi, że mieć go tam było tak przyjemnie, lecz nie przyniosło to żadnego skutku.  
Był nieugięty.

"A miałam taką wieeelką ochotę zawisnąć na jego wybornym kutasie...- pomyślała, oblizując usta z żalem, próbując jeszcze złapać w nie, jego całkiem pyszną, niemal słodką, z ledwie wyczuwalną nutką goryczy, spermę. Nic dziwnego, wiedziała że jej ulubiony mniszek wpierdala niemal same owoce i słodycze...
"Znowu będę pijana od nadmiaru midichlorianów!" - zaśmiała się filuternie w duszy, oblizując przekrwione wargi.
"Chyba jestem uzależniona od tego chuja mojego mężulka..."

Kiedy tylko mleczne strugi zaczęły zalewać jej nabrzmiałe usta i sterczące cycki, łapczywie wsysała w siebie wszystko, co jej chojnie ofiarował. Jak narkoman na głodzie, zamierzała wychlipać jego pół słodkie-pół cierpkie mleczko do ostatniej kropeleńki...Aż go wydoi z całego nasienia.  
Pijana od seksu i jego spermy, już już zacisnęła paznokcie na jego pośladkach, kiedy dupek wysunął się bezczelnie z jej, gotowej do zrobienia mu kosmicznego loda, buzi.
- Kurwa, a Ty dokąd?! - kłapnęła zębami, licząc że go nimi ucapi; i nie przejmując się że zadałaby jego wrażliwemu berłu, trudny do opisania ból...

To również jej nie wyszło.

Dlatego mogła już tylko biernie dać się mu położyć na podłodze, mile chłodzącej jej nagrzane ciało.
Pozwolić, by rozwarł szeroko jej uda i położył swe wargi na jej kwiatuszku, spragnionym kąsania. By mógł swobodnie wylizywać jej brzoskwiniowy soczek, połączony z własną, mleczną spermą.
- Twoja pusia ma teraz wspaniały, słodko-gorzki smak, moja panno. - ocenił tonem oczarowanego znawcy, zagłębiając się w jej rozkoszne czeluście.
- Cóż za pyszny koktajl...jest tak cudownie trzymać go w buzi.

Nagle wpadł na nowy pomysł.
- Poczekaj momencik, muszę chyba zamieszać, by wydobyć w pełni jego zachwycający aromat. Nie mam co prawda przy sobie łyżeczki, ale za to mam to! - oznajmił triumfalnie, i wepchnął jeden swój mecha-palec, ten najdłuższy w szparkę, i zaczął nim "mieszać" w środku.
Załkała, wijąc się na podłodze jak kobra.
- Taaak, kochany paluszku, czyń swoją powinność! - był szczerze ubawiony, wbijając w jej wilgotną szczelinkę swego mecha-palucha; i liżąc ją przy tym zawzięcie...Po chwili jego jęzorek obrał sobie za cel właśnie szparkę, więc zagłębiał się chciwie pomiędzy drobniutkie wargi sromowe i smakował tak powstały rowek z podziwu godną zaciekłością. Lizał tak namiętnie, jakby dorwał się do ulubionych słodyczy, po latach abstynencji...

Rozłożyła nogi jeszcze szerzej, by ułatwić mu dostęp. Pragnęła całą sobą, żeby ten ustny gwałcik trwał bez końca.
- O taak, gwałć mnie swymi brudnymi warami, Bestio - sapała w amoku.  
Obseniczny odgłos siorbania dobiegający spomiędzy jej ud, doprowadzał kobietę do szaleństwa.
Robił to specjalnie, wiedząc jak podniecająco działają na nią podobne dżwięki. Przypominał małego, niezwykle energicznego szczeniaczka; wylizując z niekończącym się zapałem każdą jej nowo powstałą wilgoć, dosłownie zalewającą mu usta.
Szarpiąc cipkę żoneczki niczym wygłodniały rancor rzucający się na świeże i pachnące ludzkie mięso, na nowo rozpalił zmysły swej pani...
Porzucając wszelki wstyd ciągnęła go za loczki; i brutalnie dociskała jego twarz do swojej spuchniętej języczną stymulacją piczy, pragnąc ogromnie dalszego jej orania. O niczym innym nie marzyła jak móc odczuwać te boskie chłeptanie tak wyrażnie jak się da.
W końcu jednak, po dość długim czasie, posuwanie dziury mężowskim ozorkiem, choć było fantastyczne, przestało jej wystarczać.
Ochrypiała, zdołała jedynie poprosić:
- Pragnę...
- Czego?
- Żebyś zasadził mi w pizdę swoją ciężką armatę.
- Poproś ładnie.
- Nie.
- Poproś...

Choć jego fiut przyciągał ją jak magnes, i bardzo pragnęła go dosiąść; wolała nie dawać mu tej satysfakcji. Niech sobie nie wyobraża Moc wie czego...
Wtedy złośliwiec zaśmiał się po cichu, i ugryzł ją w łechtaczkę.
Nie spodziewała się podobnego aktu przemocy. Ani tego że zawyje z bolesnej rozkoszy, która rozsadzi jej pipkę i sprawi że dostanie orgazmu.
Nic nie mogła na to poradzić, kiedy zdradzieckie mięśnie spazmatycznie zacisnęły się na posuwających ją opuszkach mecha-palców i doszła, mimo woli.
Znów.

- Ty podstępny gadzie...jak mogłeś!

Kiedy tak leżała, wycieńczona, z ciałem wciąż targanym post-orgazmicznymi drgawkami; próbując dojść do siebie, on, podpierając się na łokciu z twarzą zwróconą ku niej, kontynuował przerwany wcześniej monolog, wlepiając w kobietę wzrok niczym w jakieś bóstwo...
Słowa ponownie popłynęły jak rzeka.

- Wiesz że dali mi własny Legion? Moją znakomitą ekipę 501. Rexa, Cody'ego i resztę chłopaków. Są najlepsi z najlepszych, niezawodni. Wciąż nie mogę uwierzyć że mam ich pod swoją komendą.
A przecież byłem nikim. Zupełnie nikim. I nie miałem nic. Nawet prawa do samego siebie. To było strasznie przygnębiające. Nie móc ruszyć się ze swej maciupkiej okolicy nawet na krok, w obawie że wybuchnie zainstalowane w ciele ustrojstwo...Tatooine, to obmierzłe zadupie, kupa piachu i nic więcej. Rzygać się chciało od tej wiecznej gorączki, burz piaskowych i mętów najgorszego sortu wystawających w każdym rogu...

A więc znów wracał myślami wstecz, do tego co było. Pomimo że Jedi nie wolno było rozpamiętywać przeszłości. Gorzkie żale były dla wrażliwych na Moc jak najprawdziwsza trucizna... W zbyt wysokim stężeniu mogła sprowadzić obłęd. Nawet na najtwardsze, najdzielniejsze umysły.
Padme westchnęła najciszej jak umiała, starając się nie okazać smutku. Zawsze przygnębiało ją, gdy ukochany wracał do swego dzieciństwa spędzonego u podłego wyzyskiwacza, niebieskiego ważko-stwora o imieniu Watto.
Zorientowała się, iż zauważył jej roztargnienie...Natychmiast przybrała swą niewinną minkę numer 2.
- Mów dalej, cały czas słucham.

Odpowiedział jej czymś na kształt półgorzkiego uśmiechu, czającego się w kąciku ust. Przebiegł delikatnie palcami po zgrabnym udzie swej sekretnej kochanicy, gładząc jedwabistą skórę tu i ówdzie. Wyczuła że w duszy Vadera odzywa się w tym momencie ta łagodniejsza nuta.
"To głos Anakina". - domyśliła się, czując ulgę.

- Widzisz, moja Słodka...Teraz jestem wolny, przemierzam niezliczone światy, kocham się z Tobą, z byłą Królową; i mam nawet armię na swoje rozkazy. Dostałem od Mocy to o czym marzyłem jako smarkacz, ba! Dostałem nawet więcej...I chyba powinienem być z siebie zadowolony, a jednak wciąż...
- Co takiego, kochanie? - nie mogła się powstrzymać i z czułością pogłaskała mu policzek.

- Wciąż czuję jakby coś mnie nadal pętało. Więzy, których nie umiem rozerwać, a które zaciskają się na mnie coraz mocniej. Czasami odnoszę wrażenie jakbym zamarzał w sercu. Na Moc, tam jest tak przerażliwie zimno!
- Kochanie, o czym ty mówisz? Nie strasz, teraz naprawdę się boję o Ciebie.

Spojrzał na nią błagalnie.
- Czy możesz mnie ogrzać swoim ciepłem? Swoim ciepłym sercem? Proszę Cię, Aniele...pomóż.

Myślała że od tych rozpaczliwych próśb serce prędzej jej pęknie, niż mu pomoże.
W uszach usłyszała jego ogłuszające dudnienie.
Depresja Anakina bywała niekiedy na tyle silna i przytłaczająca, że zaczynała się obawiać czy ta czarna przepaść w jego duszy nie pochłonie jej samej...
Wtulił się w nią, nie czekając na odpowiedź. Pozwoliła mu na to, i mocno objęła go ramionami, próbując sprawić by poczuł się pewniej.

By go ogrzać...

Leżeli w ciszy, przytuleni do siebie dość długo. Padme leniwie zatapiała palce w kosmykach ukochanego wdychając jego zapach, gdy ten zanurzył twarz w jej długich, kasztanowych włosach.  

- Chciałabym żebyś kochał mnie wiecznie. - odezwała się, rozmarzona, ulatując myślami do miejsca, gdzie oboje mogliby się czuć bezpiecznie. Gdzie nie byliby zmuszeni do ukrywania swej zakazanej miłości, bać się że ktoś ich nakryje i wyda.

Odezwał się dopiero po dłuższej chwili. Tym razem głos który z siebie wydał brzmiał lodowato...

- Tylko kochał? A brał? - spytał, łapiąc jej drobną dłoń w żelaznym uścisku, i położył na swojej męskości.

CDN

Princesska

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka i thrillery, użyła 1624 słów i 9147 znaków, zaktualizowała 7 lut 2018. Tagi: #sex #sw #dreszczyk

4 komentarze

 
  • elninio1972

    szacun.. brak słów... :)  mistrzyni...

    8 lut 2018

  • Princesska

    @elninio1972 *rumieni się* Dziękuję pięknie :*

    9 lut 2018

  • elninio1972

    @Princesska byle nie tak jak bohaterka ;)

    9 lut 2018

  • Princesska

    @elninio1972   :D

    9 lut 2018

  • AnonimS

    Wulgarne słowa których na co dzień zbytnio nie trawię,  akurat w tym opowiadaniu mnie tak nie rażą. Ciekawy miss masz.

    8 lut 2018

  • Princesska

    @AnonimS No właśnie też niespecjalnie trawię ale heh, uważam że gdy moim zdaniem pasują w jakimś opku, to nie mogę się powstrzymać i muszę użyć. ;) A zważywszy na to, że w filmowych SW nie uświadczysz ani jednego wulgaryzmu...ochota jeszcze się zwiększa;)

    9 lut 2018

  • Robert72

    :bravo:  :bravo:  :bravo:

    7 lut 2018

  • Princesska

    @Robert72 *kłania się* :)

    9 lut 2018

  • agnes1709

    Wciąż są te prymitywne słówka, ale to własnie dzięki nim opowiadanie jest luźne, przezabawne i naprawdę takie... inne! W innych pracach wkurwiało mnie to, tu tak pomieszałaś je z humorystyczną pyskówą, że są jak wisienka na torcie. Brawo!:bravo:

    7 lut 2018

  • Princesska

    @agnes1709 Mam zaciesz jak tysiunc pińćset. :*

    9 lut 2018

  • agnes1709

    @Princesska Więc ja też zacieszam z Twego zaciesza... jak sto dziewińcet:lol2:

    10 lut 2018