Chwyta ją w talii i opiera o przód samochodu. Trzyma pewnie i mocno chcąc pokazać swoją stanowczość. Mimo wszystko jego dłonie nie chcą bez jej zgody przekroczyć jakiejkolwiek granicy...
- Powiem Ci tyle, nie widzę tego. Nie masz kasy, a pensja nauczycielki nie jest nawet w połowie wystarczająca na pokrycie miesięcznej raty. Jeśli znów usłyszę coś czego bym nie chciał lub nie usłyszę nic... To niestety będę musiał Ci zrobić krzywdę...
- Boże... ale na prawdę nic mi nie przychodzi do głowy...
Marta opierając się plecami o limuzynę, cała drży.
"Przecież jeśli zechce mnie tu zgwałcić... to nie będę go mogła powstrzymać... weźmie mnie... weźmie, jak tylko będzie chciał..."
Zniecierpliwiony Łukasz nieustannie patrzy jej w oczy. Nie kryjąc się zbytnio z tym że ją chce tu i teraz...
- Dobra inaczej, jako nauczycielka ile zarabiasz? 2 tysiące miesięcznie może 3?
Na pewno cenisz się na więcej...
- Niestety teraz mam tylko pół etatu... To wychodzi tysiąc kilkaset złotych... - historyczka mówi cicho, wykazując swe uległe podejście - właśnie dlatego wspomniałam o braku środków...
Marta, ciężko oddychając, mimowolnie ukazała, gdy rozchyliły się poły żakietu - duży, wręcz bardzo obfity biust opięty cienką bluzeczką.
Męski instynkt Łukasza odruchowo wręcz zmusił go do spojrzenia w dekolt Marty...
- Tysiąc złotych...
Mówi lekko rozbawiony
- Powiedz mi na ile się cenisz
Wzrok Łukasza znów wraca na twoje oczy
Marta może poczuć, że chłopaka cierpliwość jest już na granicy wytrzymałości
- Tysiąc... tysiąc plus kilkaset złotych... W następnym półroczu mam obiecany cały etat... - kobieta patrzyła zlękniona. - Nie rozumiem pytania... jak to...? Jak człowiek miałby być wyceniany na pieniądze...
"Boże... ależ on gapi się na moje cycki... Ach... jaki to drapieżny wzrok... Ale... widzi, jakie mam duże... pewnie go podniecają... z reguły mężczyzn podniecają..."
- Poprostu każdy ma swoją cenę...
Wiesz pieniądze kosztem godności czy też cnoty, lub jak to kobiety ujmują usług...
Tym tekstem daje ostatnią szansę by się domyśliła co ma na myśli pytając o cenę.
- Kosztem godności... kosztem cnoty... usługi... nie wiem, w jakim kierunku pan zmierza... mam nadzieję, że nie w tym, żebym miała.... się oddać?
Marta, mimo wzburzenia, nie podnosiła głosu. Mówiła cicho i spokojnie.
"Boże... dlaczego mnie podnieciło to, co wypowiedziałam..."
- Widzę że w końcu łapiemy wspólny tok rozumowania...
Dłonie Łukasza zjeżdżają z jej wąskiej talii na biodra unosi ją, nie wkładając w to większego wysiłku. Jakby była dla niego piórkiem i usadza na masce samochodu...
- Jesteśmy w stanie się dogadać? Czy tylko marnuje z tobą czas?-
Pyta chłodnym i poważnym tonem.
Patrzy w oczy przybliżając twarz oczekując odpowiedzi. Starając się dać jej do zrozumienia, że z tego potrzasku jest tylko jedno wyjście...
- Widzę, że nie mam żadnego wyjścia... Wiem, do czego jesteście zdolni... a ja się boję o zdrowie mojej mamy... jest po silnym zawale... i najmniejsze zdenerwowanie mogłoby doprowadzić do najgorszego... Dlatego zgadzam się... zgadzam się na wszystko... - wypowiedziała to znów tonem uległości. Tonem, który sprawił jej przyjemność.
- Zgadzam się na wszystko - powtórzyła jeszcze raz.
"Boże... Co oni mi zrobią? Będę im musiała dać? Czy może zmuszą mnie do... prostytucji...? Boże... ja... powszechnie szanowana pani pedagog... jakąś... dziwką...
Łukasz nie byłby sobą gdy nie delektował się triumfem
- Udowodnij... Zaskocz mnie czymś miłym
- Daruje pan... nie przychodzi mi nic do głowy...
Wpatrywała się w jego twarz. Czuła się taka bezbronna... bezwolna...
"Mężczyzna triumfujący nad kobietą... Srogi mafiozo mający w garści mnie - bezradną nauczycielkę...słabą kobietkę...
Jakie to atawistyczne... Zdobywca i jego łup... tylko dlaczego to mnie tak podnieca..."
Dodaj komentarz
Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.