Akcja charytatywna dla domu dziecka. Marta i biznesmen

Akcja charytatywna

Mam na imię Marta. Jestem nauczycielką historii. Bardzo mocno zaangażowałam się w działalność fundacji wspierającej domy dziecka. Sama wychowywałam się bez ojca. Kiedy matka trafiła na kilka miesięcy do szpitala, ja, jako nastolatka, znalazłam się na ten czas w domu dziecka.
Atmosfera w naszym domu dziecka była koszmarna. Dlatego, kiedy dorosłam, zaangażowałam się w pomoc dla tych przybytków. Szczególnie dla tego w naszym miasteczku. Był mały, więc wychowawcom udało się stworzyć dość dobry klimat, mimo że wychowankowie nie byli aniołami. Niestety stary budynek wymagał gruntownego remontu i pojawiło się widmo zamknięcia domu dziecka. Nasza fundacja musiała zdobyć fundusze.
Swoją działalność, jako fundacja, intensyfikowaliśmy w grudniu, bo czas przedświąteczny sprzyjał zbieraniu datków na naszych podopiecznych. Często było tak, że wysyłano mnie do jakiegoś Prezesa, żebym prosiła o wsparcie, bo uważano ze wobec kobiety wpływowy biznesmen będzie chciał pokazać że ma gest.

Podobnie było teraz. Szef naszej fundacji zadzwonił żebym poszła do największej firmy w naszym regionie, która handluje z zagranicą i porozmawiała z jej prezesem.
-Załóż jakąś minispódniczkę. Odstaw się porządnie, jak to ty potrafisz… Wiadomo, że oni maja potężną kasę i do tego lansują się na firmę odpowiedzialną społecznie.
Nie musiał mi powtarzać, jak ważna jest duża suma. Dom dziecka z ul. Warszawskiej był w fatalnej kondycji i tylko takie wsparcie mogło go uratować. Dlatego byłam mocno zmotywowana na rozmowę z prezesem.
Postanowiłam rzeczywiście założyć mini – moją ulubioną małą czarną. Czarne kozaczki na szpilce i pończochy oraz grafitowy, dopasowany żakiet. Prezes był eleganckim i przystojnym facetem po trzydziestce.Miał na imię Dawid. Podobno rodzice nadali mu to imię na cześć Rockefelera. Ojciec Dawida zaczynał jako pomocnik mechanika w Niemczech, mimo, że miał wykształcenie jedynie podstawowe, przez lata pracy dorobił się majątku na ściąganych z Niemiec autach. Wtajemniczeni twierdzili, że kradzionych.
Szybko podchwycił temat i rzeczywiście mówił o tym, jak to ich firma jest odpowiedzialna społecznie.
Przez cały czas rozmowy lustrował mnie wzrokiem. Celowo tak mnie posadził, żeby oglądać sobie moje nogi. Peszyło mnie to dosyć, odruchowo próbowałam obciągać w dół spódniczkę, ale była ona jednak dość krótka. Moje usiłowania obciągnięcia w dół spódniczki chyba go tylko rozbawiały, a może trochę podniecały?
-Jest pani piękną kobietą.
-Dziękuję… jest pan bardzo miły... – uśmiechnęłam się nieco stremowana.
-Ma pani piękne nogi.
Zupełnie nie wiedziałam jak na to zareagować. Najwyraźniej zamierzał mnie podrywać… Nie powiem, żeby mi to nie schlebiało...
-Dziękuję… ale naprawdę nie trzeba tych komplementów… Każda kobieta ma swoje wady i dostrzega je…
-Doprawdy? A więc jakie ma pani wady? Bo ja ich nie widzę…
Rozmowa biegła na dziwne tory. Nie wiedziałam jak się zachować. Przecież nie powiedziałbym mu, że mam za duży tyłek, czy nieco obwisły biust…
-Och… Nie rozmawiajmy o tym… To tu mam za dużo…. To tam…
-Gdzie ma pani za dużo? Nie mówi pani chyba o biodrach? Milo mi było patrzeć , jak zgrabnie pani nimi kołysze…
Zarumieniłam się i jeszcze bardziej speszyłam. Ale z drugiej strony sporą przyjemność sprawiło mi to, że się mu spodobałam.
-Proszę… nie rozmawiajmy już o mnie, ale o dzieciach.
-Oczywiście. Ale dzieci będą miały wielkie wsparcie głównie dzięki takiej milej pani…
Prezes patrzył wymownie na moje nogi… na mój biust… zaczęłam się bać, że uzależni pomoc dla domu dziecka od tego czy uda mu się mnie poderwać…
-Wiele o pani słyszałem… Wiem że jest pani pasjonatką i kobietą z zasadami. Ma pani wielkie serce.
-Nie sądziłam, że jestem taka popularna… Skąd się pan o mnie dowiedział?
Moja babska ciekawość zawsze była duża…
-Zewsząd! Ale też dowiedziałem się wiele od naszego szefa rady nadzorczej, to on polecił mi panią zaprosić.
Przypomniałam sobie tego szefa rady nadzorczej. W ubiegłym roku poznałam go na balu charytatywnym. Adorował mnie tam bardzo nachalnie. Typowy cwaniak, grubszy, po pięćdziesiątce. W tańcu próbował mnie obściskiwać, łapał za pupę.

A przy stole próbował wkładać mi rękę pod sukienkę. To że nie pozwalałam mu na zbyt wiele, nakręcało go jeszcze bardziej. Ale ja też nie mogłam sobie na to pozwolić, żeby dać mu w twarz, na co miałam wielką ochotę, bo był naszym głównym sponsorem.
-Rozumiem… Doskonale pamiętam tego pana z ubiegłorocznego balu charytatywnego. Był najbardziej hojny ze sponsorów...
-On właśnie mówił mi, że jest pani piękną i elegancką damą i kobietą z zasadami. Wiem, że teraz też zechce z panią porozmawiać…
"No to już wiem czego się po nim spodziewać. Teraz będzie miała argument w ręku..."
-Wasza fundacja oczekuje od nas bardzo dużej sumy na ten dom dziecka. To jest realne, ale na pewno nie będzie łatwe.
-Rozumiem. Czy mam przygotować jakieś materiały dotyczące tego ośrodka?
Prezes patrzył na mnie pożądliwie. Mierzył mnie od stóp do głowy, aż przebiegały mnie ciarki. Domyślałam się, że szuka okazji, żeby się do mnie zbliżyć.
-Właściwie to nie tyle trzeba materiałów, co wystarczy żeby pani mi to dokładniej przybliżyła? Może po prostu wybierzemy się do tego domu dziecka?
Bardzo się ucieszyłam z tej propozycji, bo to oznaczało, że pieniądze dla domu dziecka są realne.
-Kiedy chciałby pan tam pojechać?
-Choćby zaraz.
-Nie spodziewałam się takiej szybkiej reakcji. A więc już dzwonię do dyrektorki.
Kiedy wychodziłam z biura przed prezesem, miałam świadomość, że wpatruje się we mnie i ocenia moja figurę… Miałam nieco za dużą pupę, ale za to raczej długie, zgrabne nogi. Kozaczki były na wysokim obcasie, więc jeszcze bardziej je wydłużały.
Prezes zaprosił mnie do dużej i eleganckiej limuzyny. Jeszcze nigdy w życiu w takiej nie siedziałam. W środku było bardzo dużo przestrzeni i przez głowę przebiegła mi głupia myśl- ciekawe jak to byłoby zostać zerżniętą w takim aucie? Od razu zganiłam sama siebie za takie bzdurne dywagacje.
Widziałam jak prezes katem oka gapił się na moje uda. Więc położyłam na kolanach torebkę.
Podczas jazdy był rozmowny i dowcipny. Dwa razy gdy mówił coś szczególnie wesołego, łapał mnie za kolano. Jakoś wyjątkowo to na mnie działało. Aż czułam, że przebiegają mnie dreszcze.
Odniosłam wrażenie, że częściej patrzy na mnie niż na drogę. Wręcz bałam się tej jazdy. Uśmiech właściwie nie schodził z jego twarzy.
Wypytywał się o mnie, o moje zainteresowania, czy mam rodzinę. Wiadomość, że jestem panną przyjął wręcz entuzjastycznie. Kiedy wyjawiłam, że pasjonuję się modą, komplementował mój styl ubierania i obecną kreację.
-Wygląda pani fantastycznie w tej mini! Gdybym był pani szefem, nakazałbym pani chodzić wyłącznie w krótkich spódniczkach!
Lał miód na moje uszy, a ja łykałam to jak nastolatka. Uwielbiałam gdy ktoś wychwalał mój styl, a zwłaszcza moje nogi...
-No to jest pan despotycznym szefem! - zaśmiałam się - Jako pańska podwładna byłabym chyba narażona na ciągłe jakieś nakazy... dyspozycje...
-Ma pani rację! Uwielbiam zarządzać firmą... ludźmi. A pani szczególnie upodobałbym sobie wydawać polecenia.
Jego uśmiech był tyleż szczery co szeroki.
-Ochh... Jakie wydawałby mi pan polecenia? To znaczy, jakie jeszcze...?
-Hmm... Myślę, że byłoby ich wiele... bo jestem dość pomysłowy w takich kwestiach - nie przestawał szczerzyć zębów - ale na przykład chciałbym, żeby nosiła pani pończochy ze szwem. Takie klasyczne. Bardzo je lubię.
-Widzę, że nie dość, że ma pan wyrafinowane gusta, to jeszcze zna się pan dobrze na damskiej garderobie intymnej... - chciałam, żeby to zabrzmiało z pozoru jak przytyk, a tak na prawdę było pochwałą dla niego.
-Hmm... czy znam się? Lubię gdy kobiety noszą pończochy... A właśnie? Pani je nosi?
Jest dobry w zagęszczaniu atmosfery - pomyślałam. Nie ma powodu się migać od odpowiedzi, a z drugiej strony stawia mnie w sytuacji, że muszę mu zdradzać sekrety mojego ubioru...
-No proszę... chce pan, żebym panu zdradzała moje kobiece sekrety intymne...? Co mam pod spódnicą...?
-Chcę! -zaśmiał się.
-Ach! Odważny z pana mężczyzna... No cóż... skoro tak... to dobrze...przyznam się. Lubię nosić pończochy... - wypowiadając to zawstydziłam się, ale jednocześnie sprawiło mi to dużą frajdę, że mówię mu o tak intymnych sprawach.
-Hmm... No dobrze... To miłe, że zdradza pani swoje tak intymne tajemnice... a czy teraz też ma pani na sobie pończochy?
"A to drań! Idzie za ciosem! Ależ ja lubię takich!"
-No cóż... pan mnie zawstydza... no ale dobrze... skoro już panu zaczęłam zdradzać moje sekrety... więc... dobrze… mam na sobie pończochy...
-Mmm! To ja teraz o niczym innym nie będę myślał, jak tylko o tym, co ma pani pod tą spódniczką... - ostatnią część zdania wypowiedział wolniej i niższym tonem.
Zarumieniłam się z powodu dwuznaczności ostatnich słów. "Pod spódniczką" - oznaczało pończochy, a mogło oznaczać znacznie więcej...
A młodego prezesa jakby podnieciło moje zaczerwienienie. I brnął dalej.
-Taka elegancka kobieta, wytwornie nosząca pończochy, zapewne musi lubić elegancką bieliznę. Nieprawdaż?
"Łajdak! Ale trafił w punkt! I co ja mam teraz powiedzieć?"
-I co ja mam panu powiedzieć...?
-Prawdę! Szczerą prawdę, że na przykład ceni pani sobie koronkową bieliznę!
-Widzę, że ja właściwie nic nie muszę dodawać... Sam pan wszystko wie...
-Ależ nie wiem. To pani musi mi powiedzieć czy nosi koronkową bieliznę...
-Wcale nie muszę... Panie prezesie, ta rozmowa zmierza na niepożądane obszary...
-Hmm... Jak pani sobie życzy... - pochmurnie, bez cienia uśmiechu, wręcz urzędowo odpowiedział mężczyzna.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że nie mogę go zniechęcać, bo przecież zabiegam o jego kasę.
Uśmiechnęłam się.
-No dobrze... noszę koronkową bieliznę...
Sprawiało mi spora przyjemność, że zdradzam mu moje intymne sekrety, tak samo jak to, że spodobałam się mu. Wiele kobiet marzyłoby o tym, żeby zwrócił na nie uwagę taki bogaty, przystojny i energiczny prezes.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce Jacek szybko wyszedł i otworzył mi drzwi. Zachował się jak dżentelmen, ale gdy wysiadałam gapił się, jakby miał nadzieję, że uda mu się zajrzeć mi pod spódniczkę…
Dyrektorka oprowadzała nas po ośrodku. Spotkałam tu wielu swoich byłych i obecnych uczniów. Miałam wrażenie, jakby byli zaskoczeni, że jestem w króciutkiej spódniczce. W szkole nigdy nie widzieli mnie w mini. Usłyszałam nawet z boku kilka szeptów typu:
-Niezła dżaga z tej naszej historycy.
-Założyła kieckę jak rasowa suczka.
-Ciekawe na co pozwala temu bogatemu lalusiowi?
Nie wiedzieć czemu, podniecały mnie te komentarze. Prezes chyba też je usłyszał, bo uśmiechnął się i nagle objął mnie czule. Normalnie odepchnęłabym go, ale przecież to nasz potencjalny sponsor. Więc jedynie odwzajemniłam uśmiech. Tymczasem on, bardziej ośmielony i chyba nakręcony ich komentarzami, jakby kierując mnie do przodu, położył rękę na mojej pupie! Nie wiedziałam jak zareagować...
No i natychmiast usłyszałam kolejne komentarze, wygłaszane teatralnym szeptem.
-No patrzcie jak się przed nim mizdrzy...
-A taka niby cnotka-niewydymka...
Peszyło mnie to i zawstydzało. A z drugiej strony podniecało niemożebnie. Wręcz w duchu myślałam: No panie prezesie, na co tu panu pozwolić? Miałam poczucie, że gdyby zaciągnął mnie do jakiejś bocznej salki, pozwoliłabym mu na wiele...
Tymczasem Dawid zachwycił się budynkiem.
-Uwielbiam przedwojenne domiszcza. Mają duszę! Tu pewnie są jakieś sekretne miejsca, może sekretne przejścia?
-Nic nie wiem o sekretnych przejściach, ale jak tu byłam jako nastolatka, pamiętam, że uwielbialiśmy chować się, buszować na strychu.
-Musi mnie pani zaprowadzić!
Droga wiodła po starej długiej drabinie. Oczywiście musiałam iść pierwsza; Dawid jako rasowy dżentelmen trzymał drabinę. Oczywiście miał w tym swój cel... Moja krótka spódniczka pokazywała zbyt wiele... Wchodziłam po drabinie zawstydzona. Ale z też liczyłam na to, że dostrzeże moje pończochy. Uwielbiam, gdy mężczyźni odkrywają tę moją słodką tajemnicę...
Kątem oka spostrzegłam, że dwóch chłopców podeszło do prezesa i zaproponowało mu pomoc w trzymaniu drabiny. A więc teraz jeszcze dwaj gówniarze mają możliwość zaglądać mi pod kieckę! Dlaczego to mnie tak podnieca?! Czy to możliwe, żeby zobaczyli też majtki? Chyba nie... Przecież to te koronkowe stringi!
Usłyszałam szepty chłopców do Dawida.
-Niezła laska, fajne ma szyny.
-Tak. Bardzo zgrabne nogi... - szeptem odpowiedział chłopcom biznesmen.
-Już ją pan "ten teges"...?
Dawid tylko zaśmiał się i poszedł za mną na górę.
Na strychu była istna rupieciarnia. Stary wielki globus, sukienki z lat 50-tych, przedwojenne książki, wielka skrzynia, zniszczone, częściowo połamane łóżko.
-Kocham takie klimaty! - zakrzyknął Dawid - Urokliwe, tajemnicze miejsca. Na pewno pani, jako nastolatka, przychodziła się tutaj całować!
-Widzę, że ma pan wyobraźnię. - Zaśmiałam się. - Łatwo mnie pan rozgryzł.
Biznesmen objął mnie. To cudowne uczucie, znaleźć się w silnych ramionach takiego mężczyzny. Czułam jak miękną pode mną nogi. Patrzył mi prosto w oczy i prawił komplementy.
-Jest pani zjawiskowo piękna. Zgrabna jak Afrodyta. I taka wytworna... elegancka... Jest pani prawdziwą damą!
Facet wiedział, jak zagrać mi na emocjach. Jestem strasznie łasa na komplementy i łatwo się rozklejam w takich momentach. Zwłaszcza gdy prawi mi je taki dżentelmen, przystojny i... bogaty...
-Och... dziękuję za miłe słowa... jest pan prawdziwym dżentelmenem... ale ja jestem... szarą myszką...
Oczywiście kokietowałam go tą skromnością. Bardzo chciałam kokietować. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jestem elegancką damulką, za którą panowie oglądają się na ulicy.
-Szarą myszką...?! No myszką, to może i tak... - zaśmiał się.
I zaczął powoli zbliżać swoją głowę w moim kierunku. Boże, jak ja bardzo tego chciałam! Wręcz pragnęłam, żeby był nieco brutalny.
Kiedy zbliżał usta do moich ust, jednocześnie mocno mnie ściskając, jakby dla potwierdzenia, że wpadłam w jego sidła, czułam jak mięknę... jak bije mi serce... Myślałam, że zemdleję.
Gdy już jego wargi miały dopaść moich ust, odchyliłam je w bok, szepcząc:
-Nie... nie...
Tak bardzo marzyłam o tym, że będzie próbował mnie posiąść siłą, a ja się będę opierała...
Dawid, minąwszy się z moimi ustami, zaczął całować moją szyję... kark... Ja oczywiście nadal protestowałam. Ale nie opierałam się.
-Marto. Od kiedy cię ujrzałem, myślałem tylko o jednym... o zdobyciu cię!
-Ależ panie prezesie... widzę, że drzemie w panu natura zdobywcy... ale chyba nie sądzi pan, że ja jestem taka... łatwa... - słowo "łatwa" wypowiedziałam wolniej - do zdobycia?
Nazwanie go "zdobywcą" niewątpliwie pobudziło go do działania, bo jego usta zjechały na mój dekolt i całowały mnie intensywniej.
Moje pytanie pozostawił bez odpowiedzi, natomiast obsypywał mnie komplementami, mówiąc, że jestem piękna i że mam śliczny biust. Tu trafił w mój czuły punkt, ponieważ uwielbiam, gdy mężczyźni podziwiają moje piersi.
-Masz taki piękny rowek! - jego usta wdzierały się w mój dekolt. Dotarły do stanika.
-O! Jaki piękny, koronkowy biustonosz! Marto, założyłaś to seksowne cudeńko specjalnie na spotkanie ze mną?
A to drań... Pewnie uznał, że mam stanik, jakie noszą dziwki... I pewnie uważa, że rzeczywiście jestem łatwa... O jego niedoczekanie!
-Panie prezesie, zabrnął pan zbyt daleko... Proszę mnie puścić - i wyrwałam się z jego objęć.
Ostentacyjnie zapinałam górny guziczek bluzeczki, który się rozpiął podczas "ekspansji" biznesmena. Błysk w oku "zdobywcy" świadczył o tym, że mój opór podniecił go i rozjuszył.
-Pani Marto... wie pani, że chcę pomóc temu ośrodkowi... dać mu sporą kasę...
Ładnie! A więc sięga po szantaż... i to mnie, kurcze, bardzo podnieca. Pokazuje, że jestem zależna od jego decyzji...
-Ma pan rację... będę panu niezmiernie wdzięczna... - uderzam w ton ukorzonej, bezradnej kobietki. Żeby go wzmocnić, opuszczam ręce i przyjmuję postawę, która mówi: "weź mnie".
-Chcę pani pomóc... - Dawid podszedł, objął mnie i znów ustami szukał moich ust.
Tak bardzo tego chciałam. Nadal protestowałam, ale tym razem nie uciekałam z ustami. A on natychmiast je posiadł. "Posiadł" to adekwatne określenie - on nie całował, on brał! Brał w posiadanie.
Potem wtargnął językiem do moich ust, jakby chciał nim mnie zgwałcić... Jego jęzor był nachalny... Panoszył się w mojej buzi, jakby chciał ją spenetrować najbardziej jak się da...
Czułam, że nie mogę zaczerpnąć tchu. A jeszcze bardziej czułam jego podniecenie. Dawid aż dyszał. Jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele. Masował moje plecy zjeżdżając w stronę tyłka.
Wtedy, kątem oka, ujrzałam dwie chłopięce głowy, które wychylały się znad otworu w podłodze. A więc gówniarze widzą jak pan biznesmen mnie ściska, jak zaraz zacznie macać moją pupę. Byłam przekonana, że widzę jak wybałuszają oczy. Oczywiście udałam, ze tego nie dostrzegam, ale jakoś bardzo mnie to zelektryzowało.
-Jesteś taka zgrabna... - mruczał prezes łapiąc mnie za tyłek przez napięty materiał spódniczki. Wtedy, pamiętając też o podglądających nas wychowankach, zaczęłam energiczniej protestować.
-Niech pan przestanie... - prosiłam i próbowałam odepchnąć jego rękę. Oczywiście zbyt słabo... Mój opór, a tym bardziej taki bezradny, rozjuszał go jeszcze bardziej. Tym mocniej ściskał moją pupę. Jego palce zacisnęły się na moim pośladku jak szpony.
-Ale masz jędrną pupcię! Ciekawe czy takież same cycuszki? - napastliwa ręka natychmiast wylądowała na moim biuście. Nie zdążyłam zasłonić swoich piersi, więc pan prezes doskonale przekonał się co do ich jędrności.
Moje próby odepchnięcia dłoni badającej moje wdzięki, aczkolwiek usilniejsze niż wcześniej i tak zakończyły się fiaskiem.
Tymczasem, mając na uwadze podpatrujących zajście chłopców, wpadłam na chytry pomysł. Zaczęłam wzywać pomocy.
-Ratunku! Chłopcy pomóżcie mi! - krzyczałam może nie aż tak głośno, ale na tyle, żeby w moim głosie było wystarczająco wiele dramatyzmu. I oczywiście zerkałam ukradkiem w kierunku głów wystających z podłogi. Byłam szalenie ciekawa jak zareagują, bo nie miałam wątpliwości, że widok pani nauczycielki, ostro macanej przez eleganckiego gogusia oddziałuje na nich potężnie.
Prawdopodobnie dlatego nie kiwnęli palcem! Chcieli sobie dalej mnie podglądać!
Wtedy sama zareagowałam. Udałam, że właśnie ich dostrzegłam.
-Och, jak miło. Weszliście tu chłopcy po moim wołaniu!
Dawid jak nie pyszny wypuścił mnie z objęć, a młodzieńcy podeszli do mnie.
-Co się pani stało? - patrzyli na mnie badawczo wzrokiem, w którym wyczytywało się jakby pogardę, a na pewno podniecenie... Na ustach wydawało mi się, że dostrzegam uśmieszki. W słabym świetle z wąskiego okienka widzieli jednak zapewne, że bluzeczka jest potargana... może dostrzegli rozmazaną szminkę i pogniecioną spódnicę...
No i co tu im miałam powiedzieć? Na podorędziu wymyśliłam to:
-Poczułam, że mogę zasłabnąć... Dlatego tak wołałam... Na szczęście pan prezes mnie... hmmm... uratował... Wiedział, co trzeba zrobić... że należy uścisnąć klatkę piersiową...
W ten sposób starałam się "chytrze" wytłumaczyć ściskanie moich piersi.
Dawid był wściekły. Przez zęby wycedził:
-Zajmijcie się panią Martą. Ja zejdę na dół, zajmę się organizowaniem pomocy. A wy tu ją ratujcie. Silne uściski klatki piersiowej i koniecznie metoda usta-usta. Nie zważajcie na to, że pani nauczycielka będzie protestowała... - uśmiechnął się podstępnie - to że poczuje się dobrze, nie znaczy, że macie przestawać!
-Ja naprawdę czuję się już dobrze... -przerażona oznajmiałam chłopcom, gdy ci kładli mnie na starą kanapę. Jeden natychmiast zaczął mi robić sztuczne oddychanie obejmując ustami moje usta, a drugi uciskał mój biust...
-Zdążyliśmy zobaczyć jak ratował panią pan prezes i teraz już wiemy jak to robić.
Z wielką pasją angażowali się w "ratowanie" mnie. Brutalnie uciskali mój biust, gnietli go jakby przygotowywali ciasto. Robiąc mi usta-usta wyślinili mi całą buzię.
Przyssali się do mnie tak natrętnie, że nie mogłam się uwolnić. Wypadałoby teraz krzyczeć "ratunku!".
Niestety usta miałam zajęte, a oni nie przestawali się nade mną pastwić... Zaczęli rozpinać guziczki mojej bluzki tłumacząc, że wtedy będą mogli lepiej uciskać moją klatkę piersiową. Moje protesty ani odpychanie ich rąk nic nie dało. Mogłam tylko rozpaczliwie przyglądać się jak zwinne dłonie, rozpinają moją bluzeczkę, guziczek po guziczku. Zatem gówniarze zobaczyli więcej niż pan prezes... Ujrzeli mój biust opięty koronkowym stanikiem. To był włoski biustonosz, z wyrafinowanej koronki, dość prześwitującej, więc można by uznać go za bardzo seksowny, w sam raz na randkę, która kończy się w sypialni. Nie miałam wątpliwości - kanapa stała pod okienkiem, więc młodzieńcy mieli całkiem dobry widok. Ależ mnie to peszyło... i... podniecało.
Jeden z chłopców zdobył się na odzywkę:
-Ale ma pani bufory... wiedzieliśmy, że wielkie... ale, że nie aż takie...
-Chłopcy, powściągnijcie swoje uwagi... - wyszeptałam skrępowana...
-To my domyślamy się dlaczego pan goguś tak ćwiczył oddychanie i pompował klatkę piersiową. Ha ha ha!
Gówniarze peszyli mnie coraz mocniej. Nie wiedziałam co im powiedzieć.
-Proszę... tylko bez takich...
Nic to nie pomagało. Może nawet wprost przeciwnie. Chłopcy zaczęli ugniatać moje, używając ich słownictwa "bufory", przez sam materiał stanika.
Zaczęłam krzyczeć głośniej, domagając się, żeby mnie puścili.
Wtedy z dołu dobiegł głos Dawida.
-Zajmijcie się panią Martą właściwie! Tak jak mówiłem. Niech to będzie na prawdę porządna opieka!
Chłopcom nie trzeba nic dwa razy powtarzać. Zachęta poważnego pana prezesa odniosła skutek. Łobuzy wepchnęły mi swoje dłonie pod stanik! Teraz dopiero rozpoczęły pastwienie się nad moimi cyckami! Przez moment je masowali, jakby chcieli je poznać, ale zaraz potem zaczęli je ściskać, uwzięli się szczególnie na sutki.
Moje protesty i opieranie się, podnieciły ich jeszcze bardziej. Nie wiem do czego by doszło, gdyby na strychu nie pojawił się Dawid. Chłopcy z wielkim żalem wypuścili mnie.
-Widzę, że włożyliście wiele serca w pomaganie pani nauczycielce... - kpił młody prezes.
Upokorzona, na jego oczach układałam sobie stanik na biuście i zapinałam bluzeczkę. Do końca wizyty pozostałam markotna.


***
Dawid, jak na prawdziwego dżentelmena przystało, przeprosił mnie za zajście na strychu. Obiecał solennie, że to się nigdy nie powtórzy i zapowiedział podpisanie dokumentów dotyczących pomocy dla ośrodka. Takie sprawy standardowo w jego firmie załatwia się na kolacjach biznesowych i na takowąż mnie zaprosił.
Długo zastanawiałam się, jak ubrać się na wieczór. Wybrałam tradycyjną "małą czarną". Lubię czerń, uznałam też, że trzeba kontynuować linię mini. Założyłam pończochy kabaretki i szpile-lakierki na wysokim obcasie. Gdy na ręce zakładałam czarne rękawiczki, poczułam się jak dama.
Jeszcze bardziej poczułam się jak dama, gdy przyjechała po mnie elegancka limuzyna.
Pan biznesmen podwiózł mnie do wytwornej restauracji nad którą znajdował się hotel.
Podczas kolacji leciała spokojna muzyka, Dawid zaprosił mnie do tańca. Świetnie prowadził. Tańczył jak prawdziwy dżentelmen. Pomyślałam wtedy, że ta moja sukienka przeszła swoje na weselach, Sylwestrze, imprezach... Nie raz była brutalnie gnieciona... targana przez podpitych, nachalnych mężczyzn. Doskonale pamiętałam, jak na ostatnim weselu podtatusiały grubasek najpierw na parkiecie zmacał mi tyłek, a potem dopadł mnie w łazience i szarpał tę sukienkę, próbując zadrzeć ją do góry!
Dawid był zupełnie inny. Nawet tańczył na dystans. Zupełnie mnie tym uspokoił. Pomyślałam, że jego zachowanie na strychu było jednorazowym incydentem, przypadkiem, który potwierdza regułę.
Dlatego, kiedy powiedział, że czas na podpisanie właściwych dokumentów dotyczących wsparcia domu dziecka, bez wahania zgodziłam się pójść do pokoju hotelowego wynajmowanego przez jego firmę.
W pokoju stało biurko, na nim teczki z papierzyskami. Prezes bez wahania wyjął stosowny dokument i złożył zamaszysty podpis. Byłam wniebowzięta. Niespodziewanie, mój cel, który wcześniej wydawał się tak trudny do zrealizowania, teraz ziścił się w jednej chwili. Nie panowałam nad sobą, zaśmiałam się jak dziecko i zaklaskałam w ręce.

Historyczka

opublikowała opowiadanie w kategorii erotyka, użyła 4449 słów i 25840 znaków.

8 komentarzy

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż darmowe konto

  • gejorg

    Ale bym sie ucieszyl gdybys teraz byla Marto

    1 gru 2018

  • gejorg

    ciesze sie Marto zes odpisala,--------pisalem z ta pania na gg [dala swoje zdjecia ] teraz powiem - byla wysublimowana w erotyce jak ty w rzeczywistosci [lub w fantazji]. Do rzeczy marzylo jej sie zeby byc z kims --w tym przypadku zajmowac sie czyms [kims] bo czula sie samotna a jednoczesnie miec kogos do pomocy domowej [ogrod dom] -----------------------zglosili sie przed obiadem,-jeden wysoki jak tyka ,drugi sredni -wygladali jak niewiniatka z tego sierocinca chociaz ten wysoki mial twarz zbojecka.Omowilam z nimi ,czym sie beda zajmowac i kiedy beda mieli czas wolny.wszystko przebiegalo w/g mojego planu do kolacji.Milo sympatycznie -lezac juz w lozku bylam podescytowanaich ich-- zachowaniem przy kolacji --przygladali mi sie z takim determinizmem erotycznym ,--ciarki minie przechodzily ,czulam ze ich podniecam -pomyslalam mlode ogiery poczatkujace sami z kobieta [obca] patrza na moje cyce, kibic i i chca zakosztowac w tych przyjemnosciach.--bylam tak wyglodniala sexu ze nie moglam sie od tego opedzic przed zasnieciem.Chlopcy mieli osobny pokoj [sypialnie] ---------ale chyba po polnocy to bylo [nie moglam zasnac] obydwaj zakradli sie do mojego pokoju ---udawalam sie ze spie a oni ze stojacymi pisiorami onanizowali sie patrzac na mnie spiaca ---alez mne to podniecalo ,czulam wilgoc w cipie ogromna -patrzac na te kutasy sterczace ale przyzwoitosc nie pozwalala mi skorzystac z tej sytuacji.Przeciez to chlopcy -nie mezczyzni.Przewrocilam sie na drugi bok I Oni uciekli .CDN.

    1 gru 2018

  • gejorg

    Poznalem kiedys emerytowana nauczycielke  egzaltowana dame  [wdowe] ktora na czas wakacji przyjela dwoch chlopcow z domu dziecka  w ramach fundacji miejskich [remont budynku domu dziecka]i opowiedziala mi o ich pobycie u niej .[fakt autentyczny jak twierdzila ]Opisze ci to pozniej,Pani Marto

    30 lis 2018

  • Historyczka

    @gejorg jestem niezmiernie ciekawa!

    30 lis 2018

  • Historyczka

    gejorgu - a może podpowiesz mi jakieś nowe klimaty sytuacje?

    29 lis 2018

  • gejorg

    czytam to 5-ty raz jest pani wspaniala czekam na dalsze opowiadania w tym klimacie ,--a moze kreca mnie przymuszania gwalty ostre slowa zaskakiwania ,podgladania mmmmrrrrr wierze ze Pania tez.

    28 lis 2018

  • gejorg

    super -podniecajace [szczegolowe opisy mmrr] erotycznie rozwijajaca sie akcja ,podnieca mnie Pani postawa ,[zabraniajaca jednoczesnie rozchylajaca uda i juz ociekajaca] mmmrrr

    28 lis 2018

  • Historyczka

    Dziękuję za miłe przyjęcie :)

    27 lis 2018

  • enklawa25

    No brak mi słów opowiadanie idealne. Świetna robota  ;)

    26 lis 2018