Tajemnice by Indiwibarcih

Założę się że nie raz ukrywałeś coś przed kimś... Pewnie też nie zdajesz sobie nawet sprawy z tego co inni ukrywali przed tobą.. Ech. Każdy miewa tajemnice... Ale ja nie chce być tajemnicą. Pewnie nie rozumiesz co mam przez to na myśli więc słuchaj uważnie. Pewnego razu wyszedłem sobie na spacer i fajkę było dość późno o ile pamięć mnie nie myli była to jakaś za piętnaście dwunasta. Pospacerowałem wokół bloków po czym poszedłem do parku. Siadłem sobie na ławeczce, odpaliłem papierosa i zacząłem obserwować. W sumie każdy może powiedzieć że to co zobaczyłem był tylko pusty park nocą. Czasami jakaś podpita grupka studentów lub pojedyncza dusza przewinęła się z drugiej strony parku. Odizolowany siedziałem, patrzyłem i słuchałem. Zauważyłem że zbliża się do mnie jakiś gość. Był dość wysoki o pociągłej twarzy i krzaczastych brwiach. Jego usta były nieproporcjonalnie małe w porównaniu do całości. Nie wyglądał dziwnie. Był przeciętny. Zapytał mnie: "Mogę się dosiąść?" odpowiedziałem mu: "Jasne". Właśnie w tym momencie moje życie się zmieniło. Poznałem tego gościa. Nigdy wcześniej nie doświadczyłem czegoś takiego rozmawiało mi się z nim jakbym znał go on dziecka, mimo tego że znam go jakieś 30 minut. Jakbyśmy byli najlepszymi przyjaciółmi. Rozmawialiśmy jakieś 2 godziny może więcej. A on znikąd rzucił tekst: "Zabijmy kogoś." Zapytałem: "Wszystko z tobą w porządku? Dlaczego mielibyśmy robić komuś coś takiego to niedorzeczne..." Wtedy on na to: "Zabiłeś kiedyś kogoś?". Moja odpowiedz należała do oczywistych: "Nie.". Wtedy wstał i zaczął iść jedną z dróżek parku. Poszedłem za nim. Światła latarni... Pomarańcz... Nie wiele tych latarni w parku, tym bardziej ludzi około 2-3 rano. Na nieszczęście, jeden gość z psem. To miał być dla niego zwykły spacer... Mój towarzysz wcisnął mi w rękę nóż mówiąc: "Pies jest mój". Poszedł do właściciela przywitał się, chciałem wtedy krzyknąć ale coś zacisnęło mi gardło. Stałem bezczynnie 5 min w których oni wymienili się uprzejmościami. Gość poszedł do psa i zamiast go pogłaskać złamał mu kręgosłup... Wypuściłem nóż z ręki, słyszałem jego śmiech... Nadal go słyszę. Wróciłem do domu, nigdy wcześniej nie nadrobiłem tyle drogi. Robiłem miliony kółek wokół bloków by mieć pewność że ten gość mnie nie znajdzie. Następnego dnia w wiadomościach pojawiła się informacja o morderstwie, w parku było dużo policji. Starałem się o tym zapomnieć nikomu nigdy o tym nie powiedziałem. Musiałem milczeć to było jedyne wyjście. Śmiech... Męczył mnie ten śmiech. Ale nie to było najgorsze, najgorsze jest to że ten gość... Wie gdzie mieszkam... gdzie pracuje... I teraz siedzę tutaj. Piszę ten tekst żeby go wysłać do ciebie... Pewnie w momencie w którym to czytasz jestem już martwy. Mam nadzieję że nie zostanę kolejną tajemnicą...

indiwibarcih

opublikował opowiadanie w kategorii dramat, użył 559 słów i 3084 znaków.

5 komentarzy

 
  • indiwibarcih

    Podaj dalej i sprawdź co znajomi powiedzą. Rzuć okiem na resztę. Bardzo mi miło odpowiedzieć pierwszemu czytelnikowi, który się odezwał. Aż się chce napisać więcej :)

    21 sty 2015

  • zafascynowana83

    Ufff ;) ale co do stylu pisania bardzo, bardzo w moim guście. Mam nadzieję, że innym też się spodoba ;)

    21 sty 2015

  • indiwibarcih

    Tak to fikcja... Spokojnie nikt mnie jeszcze nie porwał.

    21 sty 2015

  • zafascynowana83

    Obeszły ;)

    21 sty 2015

  • zafascynowana83

    Twoje opowiadania są intrygujące. Mam nadzieję, że to czysta fikcja bo aż mnie ciarki odeszły. Masz bardzo fajny styl pisania ...

    21 sty 2015