Hope... Hope, wstawaj!
Usłyszałam głos mojego taty, widząc go jednak jak przez mgłę.
Zaspana, ledwo otworzyłam oczy.
- Jeszcze pięć minutek, prosze - wymruczałam, na co usłyszałam warknięcie z jego strony.
- Hope, kurwa! - Na te słowa gwałtownie sie rozbudziłam. Nieświadoma powagi sytuacji, usiadłam na łóżku. Dopiero wtedy zobaczyłam.
Mój tata jest mężczyzną przykości. Ma krótkie ciemne włosy i pucułowatą twarz. Jednak, jest najmilszym człowiekiem jakiego znam.
Teraz go nie poznawałam.
Zdenerwowany, wbijał we mnie zniecierpliwione spojrzenie.
- Twoja matka zaraz tu będzie, musisz spadać! - rzekł stanowczo.
- O ja pierdole - powiedziałam szybko podnosząc tyłek.
Spałam u taty w kanciapie, a moja matka pewnie rano zauważyła moją nieobecność. Jak zawsze, zaraz przyjedzie tutaj aby zaciągnąć mnie do szkoły i dać tacie niezły opierdol.
Nieświeża, we wczorajszych ciuchach i z nieuczesanymi włosami rzuciłam się w długo, szybko trzaskając drzwiami.
Tylko z tatą się dogadywałam. Kochał mnie, ale zawsze dawał mi wybór wiedząc, że o moim życiu tylko ja mam prawo decydować. A moja matka, zła kobieta, stawiała na swoim że ona może mi dyktować warunki tej gry. Ja sie na to nie zgadzałam.
Tata nie gonił mnie do nauki, wiedział że i tak dam sobie rade. Że jestem samowystarczalna.
Gdy uspokoiłam nerwy, uświadomiłam sobie co robie. Przenikam pośród tłumu przez ulice Nowego Jorku. Niezauważalna i nie rzucająca sie w oczy. Anonimowa 19... 20 latka.
Jutro są moje urodziny, ciekawe czy ktokolwiek pamięta...
Oprócz Ally, ona jako pierwsza i zwykle jedyna składa mi życzenia a wieczorem zaprasza do siebie na noc. Jej rodzice mnie lubią, bardziej niż moja matka.
Nie wiedziałam co robić, szłam tylko przed siebie starając sie skupić myśli na czymkolwiek.
Wczoraj nie wzięłam ze sobą żadnych pieniędzy, a zaczynało mi się chcieć jeść. Nie pójdę do taty, bo moja mama już zapewne tam jest. Do domu też nie wróce a Ally jest w szkole która nie jest dzisiaj w moich planach.
Nie wiedziałam co robić. Jedyne co przyszło mi do głowy to się zatrzymać.
Przystanęła i oparłam się o budynek. Stałam w ciemnej ulicy, nikt nie mógł mnie dostrzec.
Zaczęłam sie zastanawiać, czy Megan już wezwała policję i zgłosiła sprawę wandalizmu. Na tą myśl, zaniosłam się cichym śmiechem. Naprawde, chciałabym widzieć jej minę gdy rano zobaczyła swoje auto.
Odwaliłyśmy kawał dobrej roboty. Ale cóż, takie zasady. Takie życie, taka zemsta.
Postanowiłam przejść się pod szkołę, być może spotkam tam Allyson.
Szłam uliczką, wiedząc dokąd prowadzi i że wyjdę na ulicy niedaleko liceum. Przypadkowo, natknęłam się na leżącą na ziemi ulotkę.
Podniosłam ją i z nudów zaczęłam czytać.
Była to reklama kina w okolicy i rozpiska seansów na dzisiejszy wieczór.
Na jednym z obrazków pokazany był wizerunek jakiegoś monstrum.. Gdzieś obok jakiś tytuł mówił o wilkołakach i ich nadzwyczajnych mocach. Gdy to przeczytałam, uśmiechnęłam się pod nosem. Ja i Ally lubimy takie klimaty.
Postanowiłam zatrzymać skrawek papieru i pokazać przyjaciółce moją propozycję na dzisiejszy wieczór. Wypad do kina to świetny pomysł!
Kilkanaście minut ciszy i spaceru później, byłą już pod masywnym, beżowym budynkiem. Nazywają to Szkołą, czy jakoś tak... Nie jestem tu częstym gościem.
Zadzwoniła po Ally, słysząc dzwonek. Mam nadzieję, że zwiastował przerwę.
- Halo? - odebrała dziewczyna, nieco zaskoczona.
- Jestem pod szkołą, wyłaź - powiedziałam swoim chropowatym głosem.
- Jest 5-minutowa!
- Wyłaź, mówie! - krzyknęłam w słuchawkę i zakończyłam połączenie. Gdy traktuje ją ostro, zawsze słucha. I tak wie że ją kocham. Jest dla mnie jedyną osobą którą moge nazwać przyjaciółką.
Siedziałam na murku, obserwując dzieciaki zmierzające na lekcję. Mówie dzieciaki, gdyż czuję sie dojrzalsza od nich. Oni mają wszystko na tacy, ja musiałam sama nauczyć się życia gdyż nikt nie pokazał mi drogi.
Ally zjawiła się po niedługiej chwili. Dosiadła się i zaczęła swoją "jakże interesującą" opowieść o tym co działo się w szkole.
Mówiła o ludziach z naszej klasy. Jako, że mam ich gdzieś, jednym uchem słuchałam, a drugim wypuszczałam jej słowa.
Gdy ta nudna historyjka dobiegła końca, odetchnęłam niezauważalnie z ulgą i pokazałam przyjaciółce ulotkę.
- Idziemy na to? - spytała, widząc film o wilkołakach.
- No, wydaje sie fajny. Tak jak czytam...
- Dzisiaj o 20, jasne. Powiem mamie, nawet zaraz. Jest piątek to powinna mnie puścić - Ally wyjęła komórkę z skórzanej torebki i zaczęła dzwonić do mamy.
Gdy rozmawiała, ja naburmuszona jak zawsze, wodziłam wzrokiem po okolicy.
Teren szkoły wydaje się być nieskażonym niczym rajem na wychowanie dziecka. Żadnych palących gówniarzy, żadnych meneli. A to jedno wielkie oszustwo. Po co pokazywać dzieciom fałszywy świat i wpajać im że brudasy i alkoholicy nie istnieją? Albo że "Mogą być kim zechcą"?
- Załatwione, moge iść do ciebie od razu po szkole - Ally uśmiechała się serdecznie, ale ja nie byłam zbyt zadowolona.
Skupiłam na niej spojrzenie.
- Jak wróce do domu, stara urządzi mi masakre - powiedziałam - Spałam u taty.
- Aa... - Dziewczyna westchnęła. Znała moje problemy i ich konsekwencje.
- Także... Nie wiem. Może pójdziemy gdzieś połazić? I chętnie odwiedziłabym Megan - Mówiąc Megan, uśmiechnęłam sie łobuzersko.
- Teraz? - Ally otworzyła usta - Lekcje dopiero sie zaczynają!
Zanim zdążyła zaprotestować, pociągnęłam ją za ręke i mimo jej oporów, udało nam sie wyjść spod szkoły.
Po chwili Allyson wrócił humor i znowu zaczęłyśmy gadać. O głupotach, jak zawsze.
Szłyśmy małą, wąską uliczką niedaleko slamsów. Nie było tam za ciekawie, ale to dobry skrót żeby dotrzeć do Megan szybko.
Wokół śmierdziało gównami i sikami. W sumie nic dziwnego, to miejsce wyglądało na noclegownie bezdomnych. Jakieś kartony, materace...
- Spadajmy stąd, jak tu brudno... - Megan szła niepewnie za mną, podczas gdy ja jakby nigdy nic szłam przed siebie. Często chodze takimi miejscami, żeby nikt mnie nie widział.
- Daj spokój, nie jest tak... - Zaczęłam mówić, lecz gwałtownie zostałam zatrzymana,
Stanęłam jak wryta, gdy ktoś mocno przytrzymał mnie za ramię.
Wpadłam na ciemną postać, wysokiego mężczyznę.
Miał zarost, mocne rysy twarz, wytatuowaną ręke i goły tułów. Wyglądał na bezdomnego i... śmierdział jak takowy.
- Siema śliczna. Przyniosłaś? - spytał. Głos mu nie pasował. Był zbyt delikatny jak na tego typka.
Wiedziałam że Ally stojąca za mną sie boi. Zawsze sie boi gdy coś sie dzieje.
- Mylisz mnie z kimś - rzuciłam niechlujnie i wyrwałam się. Ally chciała już biec za mną gdy ten gość obrócił mnie w swoją stronę.
- Nie, raczej nie. Tędy nie można przechodzić przypadkowo - Powiedział, trzymając mocno moje przedramię. Uśmiechał się chwilę, po czym spoważniał - Gdzie jest mój towar?
- W dupie! Puszczaj, ćwoku! - Zaczęłam się szarpać i kopać nogami. Gdy dostał w nogę, zgiął się i poluźnił uścisk.
Pierwszy raz biłam się z gołym bodajże narkomanem. I było całkiem łatwo.
Wyszarpałam się i goniąc Ally przodem, uciekłyśmy z tego dziwnego miejsca.
Dodaj komentarz