Suffer - 1

Cześć. Mam dla was dwa ogłoszenia. Po pierwsze, przestaje pisać The Crew ale myśle że nikt nie będzie tęsknił za tym opowiadaniem. Drugie, zaczynam nowe. Suffer, mam nadzieje że was zaciekawi :)


- Nie mogę sie doczekać jej reakcji! - usłyszałam dziewczęcy śmiech.  

Była 3 w nocy. Ja miałam na sobie czarną wełnianą czapkę i skórzaną kurtkę... Była dość ciepła jesień, lecz uczucie pustki w sobie ochładzało moje żyły. Bo serca nie da sie bardziej zmrozić.  

Stałyśmy przy ceglanej ścianie, z butelkami sprayu w rękach. Ja i moja kumpela Ally, Allison Lee, dokładniej.  

Była ładną brunetką z falowanymi, brązowymi włosami. Miała promienną twarz na której zawsze gościł uśmiech.  

Ja, wydawałam się jej przeciwieństwem. Czarne, długie włosy, zabijający wzrok i zawsze niezbyt skora do rozmów. Złowroga i odpychająca.

To ja, Beverly Hope. Chociaż, mówią na mnie po prostu Hope.  

Jest noc, jestem na nogach od rana, a nie czuję zmęczenia. Adrenalina, która mnie rozpala, nie daje mi zaznać snu. Cel jest blisko, jeszcze tylko kilka minut.

- Rano wyjdzie z domu, złapie sie za głowę... - mruczałam do Ally - I PÓJDZIE Z PŁACZEM DO MAMUSI!

Zaczęłyśmy rechotać szalone, zapominając o ciszy którą należało zachować.  

Farba pokryła maskę Forda, zapełniając ją wyrazami Szmata, Dziwka, Puszczalska. Tak, takie słowa opisywały moją dawną przyjaciółkę Megan.  

Ja z Ally nienawidziłyśmy jej już od dawna, lecz kiedyś mnie i tą dziewczynę  łączyła przyjaźń, myślałam, mocniejsza niż stal. Jednak, czas zmienia ludzi i przemienia ich w demony i najgorsze wersje samych siebie.

Ally zabrała się za mazanie drzwi czerwonego auta, ja wyjęłam paczkę papierosów. Blask Zippo był przez chwilę jasnym punktem w otaczającej nas ciemności. Odpaliłam papierosa, a z ust wydobył się dym.

- Zemsta jest słodka - myślałam, dysząc i wypuszczając kilka kółek.

- Nadal nie wiem jak się tego nauczyłaś - usłyszałam przyjaciółkę.  

- Lata praktyki, skarbie - Uśmiechnęła się triumfalnie. Moje policzki nie nadęły się, jestem dość chuda i kości na twarzy są zawsze widoczne.  

Nazywają mnie anorektyczką, a ja po prostu mam szybką przemianę materii. Nawet Ally zazdrości mi figury i często sie o to ze mną droczy.  

Patrzyłam, jak dziewczyna przechodzi na tył auta. Nie ruszyłam się z miejsca, wiedząc że sama sobie dobrze poradzi z obsmarowywaniem tyłka Megan.  

Teraz ta dziewczyna jest tylko w moich wspomnieniach. Widząc ją na korytarzu, mijam  nawet czasem szturchnę wrednie tą nieszczerą osobę.  

Nieszczerą, co do niej to za delikatne słowo.

- Zaraz kończę, dopal spokojnie - usłyszałam koleżanką i nawet nie zwróciłam uwagi, jak szybko się obrobiła. Meg rano nie pozna auta, taką mam słodką nadzieję.  

Jakby dostała zawału, byłabym z siebie naprawde dumna.  

Pod nosem, myśląc o tym uśmiechnęła się wesoło.

Może jestem wredna, ale to dla dobra ludzkości. Niech ludzie tacy jak ona gniją w piekle.

- Done - powiedziała stanowczo, zadowolona z siebie Ally. Stanęła obok mnie i zaczęłyśmy oglądać swoje dzieło.  

Napisy z czarnej farby, niezbyt ładne, zdobiły całą karoserie samochodu. Byłam dumna, z siebie i Ally.

Z cwaniackim uśmiechem pokiwała głową i poklepałam Al po ramieniu.  

- No, moja ty... Jesteś geniuszem - zaśmiała się. Popchnęłam ją lekko, dając znak że trzeba już sie zmywać.  

Dziewczyna ruszyła przodem, idąc środkiem ulicy. Wokół nas były kamienice i zaparkowane na chodniku auta, w niezbyt dużej ilości. Megan mieszka na slumsach, jeśli można to tak nazwać.  

Nieciekawa okolica, ale architektura mi się podoba. Nie wiem, mam dziwny gust, jak stwierdziła kiedyś Allison.  

Szłyśmy w ciszy, ja trzymałam się z tyłu. Sprawdzałam smsy, miałam kilka których celowo wcześniej nie odczytałam. Z... olewczego stosunku do tych osób.  

Jeden on mojego brata Roberta. Od dupka, z którym nie mam wspólnego języka. Nawet, gdy mamy wspólnego wroga, jakby to powiedzieć... Chodzi o naszą matkę.  

Kolejny sms był właśnie od niej. Nawet go nie przeczytałam. Wiedziałam że powie mi to samo w domu - O wiele głośniej i bardziej wkurzająco.  

Jest apodyktyczną suką, bez serca i jakichkolwiek wartości.  

Na rozstaju dróg, pożegnałam się z Ally. Przytuliłyśmy się, brunetka poszła w swoją stronę a ja odprowadzałam ją wzrokiem, dopóki nie zniknęła w ciemności.  

Nie miała daleko do domu, ale szła przez zaciemnione obszary bez latarnii. Martwiłam się o nią, dopóki nie dostawała sms że już leży w łóżku.  

Ja, nie miałam zamiaru wracać do domu.

Powoli, kierowałam się chodnikiem. Mijałam bary i pozamykane sklepy. Zwykle, kończyła nasze nocne wypady w jednej z knajp, w butelką piwa i fajkami. Zwykle potem właściciel wyganiał mnie bo byłą 5 rano.  

Teraz, wchodzę do burgerowni mojego ojca. Do śmierdzącej starym tłuszczem nory, w której czuję sie o dziwo lepiej niż w domu.  

Jest pusto, jak zwykle w nocy. A tak się upierał żeby zrobić 24/24.

Ojciec też nie mógł znieść mojej matki i dlatego bez cienia sprzeciwu zgodził się na rozwód, gdy ta wpadła na ten pomysł. Chyba też chciała się go pozbyć, nienawidzi wszystkich ludzi wokół siebie. Nie znoszę tej kobiety, więc nawet nie staram się zrozumieć jej toku myślenia.  

Siadłam w loży obok okna i zdjęłam czapkę. Położyłam ją na stole, tuż obok rękawiczek bez palców które również zdjęłam.  

Potem pozbyła się kurtki i rozpięłam bluzę.  

Odgłosy zwabiły dziewczynę, która wyjrzała przez drzwi od kuchni.

Była to Jennifer, dziewczyna taty.

Jedyna kobieta w wieku mojej matki, którą lubię. I najchętniej mieszkałaby z nimi, gdyby nie kategoryczny zakaz mojej matki. Zabroniła ojcu spotkań ze mną, nie pytajcie dlaczego.

Więc... W nocy przychodze do nich do pracy.  

Opalona kobieta o długich włosach zbliżyła się do mnie. Jak zwykle, z sympatycznym uśmiechem.  

- Znowu tutaj... Ty naprawdę domu nie masz? - zaśmiała się, opierając ręką o stolik. W oczy rzuciły mi się ładnie zrobione paznokcie i bransoletka na nadgarstku.

- Nie. Domem to tego nie nazwe - powiedziałam, wpatrując się w jej biżuterię. I paznokcie, które  mi sie spodobały. Ich biały odcień i kilka naklejonych kryształków - Ładny maniciure.

Gdy to powiedziałam, Jennifer jakby się zawstydziła. Była starsza ale gdy sie uśmiecha,  wygląda jak uczennica liceum w moim wieku.

- Dziękuje - powiedziała i zmieniła temat - Ciężka noc, co? - zapytała brunetka.

- Tak. Jakoś tak - stwierdziłam, myśląc że zasne na tej kanapie. Adrenalina odeszła, a w tym miejscu czuję sie jak w domu. Spanie tutaj to dla mnie żadna nowość.

Jen spostrzegła mój błędny wzrok i zaproponowała abym zdrzemnęła się u taty w kanciapie. Dopóki nie wyremontują mieszkania, mężczyzna tu śpi a dzisiaj akurat ma jakieś sprawy na mieście.  

Zgodziła się, idąc do znajomego pokoiku.  

Padłam na materac, nawet nie pamiętam kiedy. Cieszyło mnie, że ta noc sie skończyła. Bo byłam naprawdę wyczepiana.

EdD

opublikowała opowiadanie w kategorii inne, użyła 1324 słów i 7149 znaków.

Dodaj komentarz