holidays cz.1

- Zajebiście! - rozległ się wrzask
- Zamknij się, Zac! Nie jesteś tu sam kretynie...  
- Co mi zrobią?
- Palant z Ciebie, Zac - Jason przyznał rację Megan
- I do własnego brata "palant"?
- Przecież nie jesteś moim bratem.
- No nie, ale mogło tak być.
- Pierdolisz bez sensu. Amy a ty co tak cicho siedzisz?
- Pewnie myśli o Chadzie... - wtrącił Zac
- Po co my go wzięliśmy, Jason? On jest nie do zniesienia... - powiedziała szepcząc Jasonowi do ucha
- Pamiętasz mnie? Byłem dokładnie jak on, a jednak wyprowadziliście mnie na prostą... Poza tym miesiąc temu zerwała z nim dziewczyna. Pomogłem mu się pozbierać, bo miał dziwne myśli... Proszę cię, wytrzymaj... - poprosił z lekkim uśmiechem na twarzy
- No dobrze, ale tylko ze względu na Ciebie - uśmiechnęła się - ale jak wrócimy to zapraszasz mnie na kolację.
- Bez najmniejszego problemu - zgodził się zakochany po uszy Jason
"Witam, mówi kapitan.
Za chwilę zaczniemy podejście do lądowania. Stewardów oraz stewardesy proszę o zajęcie miejsc, a państwa o zapięcie pasów."
- Wiesz jak często lądowania kończą się tragedią? - zapytał Zac
- Zamknij się w końcu!!

Po wylądowaniu na Magnum Island grupa zameldowała się w hotelu. Byli to uczniowie East-West High School w Los Angeles. Wycieczkę zaproponował Jason, najstarszy z nastolatków, którego ojciec jest właścicielem biura podróży.  

- Jasna dupa! Susan, długo jeszcze?! - krzyknęła zdenerwowana Megan
- No już wychodzę.
- Ona jest niesamowita - powtarzała sama do siebie - Przyjechała tu dwie godziny przed nami!  
- Nie spinaj się... Pójdziemy na shopping i stres minie - pocieszyła spokojna Amy
- Nie wiem czy dzisiaj pójdziemy, bo ta suka chyba nie ma zamiaru dzisiaj wyjść.

W tym samym czasie, panowie szykowali się do wyjścia na basen.
- Za wakacje!
- I za mokre panienki na basenie! - Po tych słowach na twarzach każdego z chłopców zagościł lekko złowieszczy uśmieszek - Zdrowie!
- Która jest godzina? - zapytał Jason
- 14:50 - odpowiedział Andy
- Ok, jesteśmy na basenie do 17:00, wracamy do hotelu i w klub.
- Dlaczego zawsze się rządzisz? - rzucił Zac
- Ja się rządzę? - zapytał Jason - Gdyby nie ja to byś zginął.
- Ale to są do chuja wakacje! Jakbym chciał na nudne wykłady, to bym składał papiery jeszcze w maju.
- Dobra, rób co chcesz, ale jak przyjdziesz z płaczem to nie licz na moją pomoc.
- Hahaha, dobre - zaśmiał się Zac
- Bawi cię to? - zdenerwował się Jason - A pamiętasz kto cię wyciągał z doła jak ta pindzia z tobą zerwała? Dnia nie było, żebyś zaryczany nie chodził, a teraz to się śmiejesz. Zastanów się co ty odpierdalasz. Okaż czasem odrobinę szacunku dla ludzi.
- Co ty powiedziałeś?!
- Nic, spierdalam, bo nie chce mi się z tobą gadać, dziecko - powiedział i wyszedł

Zac nie zdawał sobie sprawy jak prawdziwe były słowa Jasona. Był jedynakiem, rodzice go rozpieszczali; miał wszystko, czego tylko chciał. Nie raz irytujące zachowanie chłopaka sprawiało, że miał kłopoty, z których wyciągał go właśnie Jason. Będąc na basenie miał nadzieję, że kumpel w końcu zaszczyci go swoją obecnością i przeprosi, bo miał za co. Zamiast tego przyszedł Andy:
- Jak ty z nim wytrzymujesz? - zapytał.
- Nie wytrzymuję, jak widać... - odpowiedział Jason - Z resztą co ja mogę? Kim ja dla niego jestem, co? Śmieciem? Czasem użytecznym.
- Jak każdy, ale... - przerwał Andy
- ... ale co?
- No nic, masz rację...
- Ty coś wiesz - powiedział Jason - i pewnego dnia wszystko mi wyśpiewasz...
- Tsa... Szczerze w to wątpię... - uśmiał się - Chodź do pokoju, zaraz lecimy na miasto.

Wieczorem ekipa bawiła się w klubie. Była godzina 23, więc wszyscy byli już pod wpływem.
- Widziałeś gdzieś Amy? - zapytał Andiego Jason
- Siedzi na kanapach z jakimś kolesiem.
- Z jakim kolesiem?!
- Haha! No właśnie o tym wiem - uśmiał się z zamroczonymi oczami - i nigdy nie zgadniesz od kogo.
Od razu po tym zdenerwowany Jason ruszył w poszukiwaniu Zaca.  
Kilka tygodni temu, kiedy Jason zaczął coś czuć do Amy nikt nie mógł się dowiedzieć, ponieważ zachowanie wszystkich w paczce uległoby diametralnej zmianie. Pewnego weekendu rodzice Jasona wyjechali na rocznicę ślubu. Został sam w domu. Od razu po wyjeździe rodziców dostał wysokiej gorączki, lecz nie chciał niepokoić rodziców. Z racji tego, że matka Zaca jest pielęgniarką, postanowił do niej zadzwonić.
- Hallo? Dzień dobry Pani Clemont, czy mógłbym...
- Jason? Matki nie ma - odebrał Zac
- A kiedy będzie młody? - zapytał
- Za jakieś pół godziny. Coś się dzieje?
- Nie, nic. Mam tylko małą gorączkę - odpowiedział
- Jak małą?  
- 39.7  
- Dobra spakuj piżamkę i szczoteczkę do zębów, zaraz będę.
- Nie, nie trzeba, ja chciałem tylko zapytać...
- Tato, potrzebuję rosół. Na wczoraj - krzyknął - to do zoba stary.
- Dzięki wielkie.
Po mniej niż pół godziny Pani Clemont przyjechała z Zackiem po Jasona. Położyła dłoń na jego czole, aby sprawdzić temperaturę, wzięła go pod rękę i zaprowadziła do samochodu. Chwilę później byli w domu. Podczas, gdy Jason przebierał się w piżamę w pokoju Zaca, rosół był prawie gotowy. Chłopak był zawsze mile widziany, a Vanessa, matka Zaca, była matką również dla niego. Kiedy kłócił się z rodzicami często przychodził tam nocować. Mąż Vanessy, Harold, prawie zawsze był pochłonięty pracą, ale zawsze znajdował czas na wspólny obiad czy film. Jako że Zac był jedynakiem, był cały czas rozpieszczany przez matkę, czego zwolennikiem nie był Harold.  
W pewnym momencie do pokoju weszła Vanessa.
- Jak się czujesz? - zapytała
- Dobrze, całkiem dobrze proszę Pani.
- Ile razy mam Ci powtarzać? Nie jestem żadną panią. Co innego jakbyś znał mnie od kilku miesięcy. Znamy się przecież od kilku lat.
- Dobrze, Vanesso - uśmiał się do kobiety, która ponownie przyłożyła rękę do czoła.
- Oj, ale kłamać to ty nie umiesz, gorączka rośnie. Za chwilę Zac przyniesie Ci rosołek, a potem ja przyniosę lekarstwo, dobrze?
- Dobrze, dziękuję bardzo. Młody ma chyba za dobrze z Panią. Yy! To znaczy z Tobą.
- No i tak ma być!- uśmiechnęła się i wyszła z pokoju
Jason zjadł rosół i wypił lekarstwo, a później włączył film. Był to horror, a Zac jako fanatyk horrorów był w niebo wzięty. Za oknem brak oznak życia poza kotami przebiegającymi co jakiś czas pod palącymi się lampami. Z każdą chwilą robiło się coraz ciemniej, a akcja filmu rozkręcała się. Nagle można było usłyszeć szepty.
- Nie, oni nie mogą wiedzieć...
Zac wyciszył telewizor i próbował wsłuchać się w dźwięki, które chwilowo ucichły. Nie słysząc nic wznowił oglądanie. Po chwili znów zaczął coś słyszeć.
- Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo.
Tym razem nie wyciszył telewizora, tylko próbował podążać za źródłem głosu. Kiedy doprowadziły go one do łóżka, w którym spał Jason, Zac zorientował się, że to z niego wydobywają się szepty, bo zwyczajnie majaczy z powodu gorączki. Kiedy miał już wracać do dalszego oglądania usłyszał imię Amy, co bardzo go zaintrygowało. Postanowił jeszcze chwilę posłuchać.
- Ale jeżeli się dowiedzą, to wszystko się zmieni...
Szepty były słyszalne co kilka minut.
- Najmocniej na świecie, a ty?
Wtedy Zac zorientował się o co chodzi. Jasonowi najzwyczajniej w świecie podobała się Amy. Z niedowierzaniem wyłączył film i po cichu opuścił pokój. Zszedł na dół do kuchni, gdzie siedziała Vanessa.
- Nie śpisz jeszcze? - zapytała
- Nie, nie jestem śpiący.
- A jak tam Jason?
- Śpi. O właśnie! Czy ktoś, kto majaczy przez sen jest świadomy, co mówi?
- Świadomy nie jest na pewno, rano nie będzie o niczym wiedział, ale to co mówi ma głębszy sens. To tak jakby się ostro spił. A jak wiadomo...
- Słowa pijanego to myśli trzeźwego... - przerwał Zac
- O właśnie. A co? Dlaczego pytasz?
- A tak z ciekawości...
Rano Zac zadzwonił do Amy na Skypie. W tym samym momencie obudził się Jason.
- Cześć młody, co robisz? Ooo... Cześć Amy... - zaczerwienił się Jason
- Hej! Gorączka już spadła? - zapytała z uśmiechem
- Chyba tak, czuję się już lepiej... Yhm... - zaciął się
- Dobra Amy, kończę, bo za chwilę śniadanie, do zobaczenia - pożegnał się Zac
Po zamknięciu laptopa Jason poczuł ulgę, która była bardzo widoczna; czerwony kolor twarzy zniknął.  
- Co to miało być? - zapytał poirytowany Jason
- A taka niespodzianka na dzień dobry - uśmiał się Zac
- Co ty pieprzysz?  
- Wydało się - powiedział  
Jason bez słowa wstał, założył szlafrok i zszedł na dół do łazienki.
Gdy go znalazł, nie przebierał w słowach.
- Co ty sobie wyobrażasz gówniarzu?! Miałem nadzieję, że się ogarniesz, ale w ogóle nie masz empatii! - krzyknął
- O co ci kurwa chodzi?!
- O jajco, po co rozpierdalasz wszystkim to, czego nie powinieneś?!
- Czy ja składałem śluby milczenia?! Nie, więc odpierdol się!
- Przyjaciel by nie odjebał czegoś takiego!
- Przyjaciel nie robiłby jazdy o byle co!
- "O byle co"?! Co ty pierdolisz?! Zachowujesz się ja dziecko, pierdolony leszczyk.
- To super!
- Rozpieszczony szmaciarz... - Jason odwrócił się i zmierzał do wyjścia
Ciśnienie było bardzo wysokie. Wszyscy klubowicze patrzyli się tylko na nich. Jason cały czas trzymał zaciśnięte pięści, których nie mógł rozluźnić. Amy szła za nim.
- Twój braciszek też jest taki rozpieszczony. A zapomniałem, on nie żyje... - dodał Zac
W tym momencie Jason nie wytrzymał. Odwrócił się i szedł w stronę Zaca.
- Zostaw go, proszę - powiedziała Amy
Jason popchnął Zaca i złapał za koszulę. Ściśnięta ręka była już w powietrzu, kiedy po chwili namysłu opuścił ją i wyszedł z klubu.  
Do hotelu wrócił około północy. Poszedł spać na leżakach przy basenie. Kilkanaście minut później wróciła reszta, ale każdy szedł osobno i z nikim nie rozmawiał.

Następnego dnia Amy i Susan wypożyczyły jacht, na którym miało się odbyć pojednanie, kiedy tylko wypłyną w morze. Miały nadzieję, że wszyscy ochłonęli i nie mają sił na dalsze kłótnie. Tak się stało. Kłótni nie było, ale pojednania też nie. Cały rejs zleciał na piciu szampana i słuchaniu muzyki w gorącym słońcu. Nic poza tym. Nagle na niebie pojawiły się ciemne chmury, które zapowiadały sztorm. Ląd nie był widoczny z jachtu, ponieważ dryfowali kilka godzin. Fale z każdą minutą stawały się coraz większe, aż zaczęły sięgać do kilku metrów.  
- Chodźcie wszyscy do środka - krzyknął Jason
- I widzicie? Znowu się rządzi! - odpowiedział
- Zac, ruszaj dupsko - wydarła się Susan
Kiedy wszyscy znajdowali się pod pokładem jacht odwrócił się do góry dnem, a drzwi do kabiny otworzyły się.

Dodaj komentarz