Pobierają mi krew, wszystko ze mnie spływa. Czuję się ospała, bez jakiejkolwiek chęci do życia. Nie chcę już niczego, nie chcę tu być, nie chcę istnieć. Przebrali mnie w te ich słynne szpitalne piżamy. Ciągle do mnie mówią, pytają jak się czuję, co mi się stało, że mi pomogą... bla bla... zawsze tak mówią. Nie potrzebuję ich. Choćby nawet próbowali to nie zrozumieją co czuję, przez co przechodzę. Jestem nikim po prostu nikim.. Czuję się taka brudna i pusta, jakby ktoś wydarł ze mnie jakąś część mnie. Boli, strasznie mnie boli. Zabrali mnie na salę. Głupie pielęgniarki! Ciągle czegoś chcą. '' Jak się czujesz? Opowiedz co się stało. Będzie wszystko dobrze. Porozmawiasz z nami?'' Ja nie chcę rozmowy, chcę być sama.. dlaczego to jest dla nich tak trudne do zrozumienia?! Zaczęłam krzyczeć, wpadłam w jakiś nieograniczony szał. Podali mi lekki nasenne, usnęłam.. Śnię i widzę siebie i czarną postać, która stoi nade mną, bije mnie, krzyczy.. Wołam o pomoc jednak bez żadnych rezultatów. Umieram.. Krzyczę przez sen, chyba leki nie pomogły. Obudziłam się, cała mokra i przestraszona. Przyszła do mnie pielęgniarka i dostałam kolejną dawkę jakiś leków, tym razem na uspokojenie. Nie chciałam ich.. podała mi w kroplówce. Mówiła, że dzwonili do moich rodziców i mają być u mnie za godzinę. Jak na razie mam czekać spokojnie na psychologa.. zapisuje wszystko w pamiętniku. Myślą, że im zaufam, każdy jest taki fałszywy. Nie potrafię zaufać człowiekowi, nie chcę z nim rozmawiać. Co raz robią mi jakieś badania. Nie mam już na to siły, jestem dla nim takim królikiem doświadczalnym.
I są oto moi kochani rodzice. Tata zrobił sobie dzień wolny w pracy, mama udaje przejętą moją sytuacją. Dlaczego oni tak udają, po co tutaj przyszli? Popatrzeć na moje cierpienia? Przez cały czas potrzebowałam ich obecności, całe dzieciństwo chciałam choć odrobinę ich uwagi, a dziś? Dziś nie chcę ich tutaj obok, nie chcę na nich patrzeć. Chcę być sama. Teraz po tym wszystkim nic już nie ma znaczenia. Rodzice nie zdążyli nawet usiąść, kiedy do sali weszli policjanci. Nowa sensacja? Czemu nie, warto skorzystać.. To nie dla mnie, pytają co się stało, chcą żebym im wszystko opowiedziała. Nic nie mówię, nie patrzę w ich stronę. Błagam, niech już odejdą, nie chcę ich tutaj. Chcę być sama, słyszycie, sama!!
Wieczorem na korytarzu panuje zupełna cisza, słychać czasem tylko szepty pielęgniarek, przechodzących obok sal. W ciemności starają się bezszelestnie nosić nam kroplówki. Pierwsza moja noc w tym miejscu. Weszła pielęgniarka zmierzyć mi temperaturę, odłączyła kroplówkę i wyszła. Coś szeptała, ale do kogo? Wszystkie siedzą u siebie w swoim ' pokoiku', piją sobie kawkę, jedzą ciasteczka. Są takie szczęśliwe. Coś wyrywa mnie z przemyśleń kiedy do mojego pokoju ktoś wchodzi. To nie pielęgniarka. Przestraszyłam się. Był ubrany na czarno z zasłoniętą twarzą. Podszedł do mnie łapiąc moje dłonie jedną ręką, a drugą podtrzymywał szyję. Poczułam charakterystyczny zapach perfum. Tamtej nocy miał takie same, moje przekonanie, że właśnie obok mnie w tej chwili stoi Kamil wzrosło, kiedy jego kominiarka podwinęła się do góry i ukazał się tatuaż. Znak nieskończoności utkwił mi w pamięci. Nie próbowałam się bronić, ponieważ moja siła nie dorównywała jego. Szeptał mi do ucha, mówiąc, ostrzegając mnie, że jeśli coś powiem, przestanie być tak miły. Co on przez to rozumie, czy może być jeszcze gorszy? Nagły głos zbliżającej się pielęgniarki przestraszył go i uciekł przez balkon. Była roztrzęsiona, nigdzie nie jestem bezpieczna.. zaczęłam płakać, krzyczałam w sobie. Zapaliłam lampkę i zaczęłam pisać do pamiętnika. Łzy płynął mi po twarzy stając się jednością. Opisuję wszystko z każdym szczegółem. Czuję jego perfumy, jego oddech, czuję jego. Czym to wszystko jest, jak można tak dłużej funkcjonować? Poczułam wstręt, obrzydzenie. Zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do toalety. Ochlapałam twarz zimną wodą opadając na ziemię. Płacząc z nosa poleciała mi krew. Pojedyncze krople kapały na moją koszulę. Siedziałam tak około pół godziny kiedy przyszła po mnie pielęgniarka. Chciała podłączyć mi kolejną kroplówkę, a kiedy zobaczyła plamy krwi i moją twarz lekko zakrwawioną spojrzała na mnie współczującym wzrokiem i przytuliła mnie. Szybko odepchnęłam ją od siebie. Zabrała mnie na salę po czym podłączyła mi kroplówkę.
Nadszedł ranek. Wołają mnie na śniadanie.. nie chcę jeść, nie dam rady niczego przełknąć. Za 20 minut mam kolejne badanie i znowu będą patrzeć na mnie takim współczującym wzrokiem. Zaczynam mieć tego dość, ich wszystkich i wszystkiego. Całość obróciła się w wielką zagadkę. Nie umiem jej rozwiązać, odgadnąć prawidłowe hasło.. Po badaniach mam rozmowę z psychologiem i wizytę rodziców. Jeszcze oni są tutaj potrzebni? Pobrali mi kolejny raz krew, coś im wyszło tylko nie chcą powiedzieć. Chcę dzisiaj spokoju.. Nie chcę tak funkcjonować
Dodaj komentarz