Ból w istnieniu.. część I

Wybrałam się z Aśką na imprezę. Muzyką, taniec, mężczyźni, nowe znajomość. Trzeba odstresować się po zdanej maturze. Założyłam białą, krótką sukienkę, pokręciłam włosy, zrobiłam super makijaż i jeszcze szminka! Moje czerwone cudeńko, bez niej nigdzie nie wychodzę. Jestem gotowa tylko czekam na Aśkę. Ona zawsze się spóźnia. Niedawno napisała mi SMS że będzie na 20 minut. Wezmę swoją skórę, czarne szpilki i wyjdę przed dom. Widzę już jak biegnie do mnie z rozbawioną miną. To będzie wystrzałowa impreza. Wsiadłyśmy do taksówki i wyruszyłyśmy w drogę. Dużo rozmawiałyśmy. Aśka chcę poznać jakiego fajnego przystojniaka, tak się odstawiła! Życzę jej jak najlepiej. Ja natomiast mam zamiar się świetnie bawić. Jesteśmy już na miejscu. Zamówiłyśmy drinka, wypiłyśmy i poszłyśmy się bawić. Otoczyła nas grupka przystojniaków. Aśkę porwał jeden z nich, a ja została zresztą. Piliśmy drinki, śmieliśmy się. Nagle zgubiłam swoją przyjaciółkę z oczu. Poszłam jej szukać, kiedy jeden z chłopaków, z którymi się bawiłam złapał mnie za rękę i zaczął tańczyć. Nie wiem gdzie jest Aśka, muszę jej poszukać! Cały czas sobie to powtarzałam. Ale Kamil nie chciał mnie puścić. Czułam się fatalnie. Duża ilość alkoholu źle na mnie wpływa. Wypiłam przy stoliku szklankę wody z cytryną. Zawirowało mi w głowie. Od tamtej pory wszystko pamiętam przez mgłę.  
     Jestem gdzieś w lesie, ciemnym lesie. Co ja tu robię? Po co ja tu jestem? Patrzę, nie ma nikogo wokół. Dreszcz, przeszedł przeze mnie dreszcz. Cisza i szelest, szelest i cisza, i tak co raz, uciekam w dal.. przed siebie, za mną ciemność, uciekam.. Czuję, że nie daję już rady, że jestem w centrum lasu, jest ciemno, zimno. Moja sukienka, sukienka?! Taka biała, przybrudzona, co to, czy to krew? Ktoś tu jest! Biegnie za mną Kamil.. to on, boję się. Potknęłam się o korzenie drzewa, upadłam. On stoi nade mną, uderzył mnie w twarz i położył się na mnie. Czuję się taka bezradna. Wpycha mi swoje obleśne łapy pod sukienkę. Dotyka mnie. Zaczynam płakać, krzyczeć, ale to na nic. Dostałą drugi raz w twarz. Czuję jak leci mi krew. Moje nadgarstki są takie obolałe. Nie wiem gdzie jestem. Czego chce ode mnie ten człowiek ?! Już nie był taki miły. Zdarł ze mnie sukienkę, rajstopy.. Nic już nie pamiętam. Chyba straciłam przytomność. Czułam tylko ból, kiedy coś ciężkiego leży na mnie.  
     Obudziłam się, byłam naga, przestraszona. Wszystko mnie bolało, nie miałam siły wstać. Założyłam na siebie podartą, poplamioną krwią sukienkę. W oddali słyszałam samochody, kierowałam się w tamtą stronę. Byłam wczoraj tak blisko od pomocy, a jednak się poddałam. Jestem nikim. Wszystko moja wina. Nie mam nic przy sobie, tylko ta okropna sukienka. Przy drodze. Jestem zmęczona, obolała. Upadłam. Słyszę samochody. Krzyczę, POMOCY! PROSZĘ, O POMOC! I nic nie pamiętam. Ja umarłam czy żyję? Co się dzieje? Czuję, że ktoś mnie dotyka. Krzyczę, NIE, NIE! Jadę. Gdzie oni mnie wiozą? Ktoś mówi, słyszę głosy mężczyzn. Nie! Czy to znowu Kamil. Krzyczę, ale na głos czy w sobie? Obudziłam się. Obok mnie ktoś siedział, nie znam go. Zaczynam płakać, trzęsłam się ze strachu. Powtarzam 'zostaw, zostawcie mnie'. Jechaliśmy strasznie szybko, bałam się, że będzie po nas. Chociaż nie wiem czego bardziej by chciała, żyć czy odejść jak najdalej. Jeden z nich odezwał się do mnie.  
-Uspokój się, nic ci nie będzie. Znaleźliśmy cię przy drodze, byłaś nieprzytomna. Postanowiliśmy zabrać cię do szpitala. Jak się czujesz? - patrzyłam na niego z takim przerażeniem. Bałam się jego, każdego. Zaczęłam bardziej płakać. - Spokojnie, nic ci nie grozi. Wszystko będzie dobrze.  
I złapał mnie za dłoń. Wyrywałam się jak tylko umiałam. Od tamtej pory zrozumiałam, że dotyk to przekleństwo, to ból, zło. On spojrzał mi w oczy i głęboko się uśmiechnął. Bałam się. Strach ogarnął moje ciało, sparaliżował mnie. Jechaliśmy coraz szybciej, a ja znowu straciłam przytomność. Odzyskałam ją po jakimś czasie, kiedy już byliśmy na miejscu. Jeden z nich wyciągnął mnie z samochodu i zaniósł do szpitala. Wypadałam mu z rąk. Byłam jak warzywko, bezsilna, bezbronna. Pielęgniarka zabrała nas do gabinetu gdzie czekał na nas lekarz. Przerażenie nie odstępowało mnie na krok. Chciałam stamtąd wyjść, chciałam uciec, odejść, zginąć, a jednocześnie byłam wdzięczna tym chłopakom, którzy mnie uratowali przed Kamilem..

Saamonta

opublikowała opowiadanie w kategorii dramat, użyła 842 słów i 4651 znaków.

Dodaj komentarz