Małe rzeczy cz. 2 (ostatnia)

Kolejny tydzień zaczął się niemal identycznie jak poprzednie, tzn. śniadanie przyniesione przez mamę, przeglądanie komiksów(znowu te same), wyglądał przez okno szukając kumpli wzrokiem, zerkał także na telewizor. Jednak wszystko co robił stawało się coraz nudniejsze, powtarzalne, nijakie. Przestawało dawać rozrywkę i odprężenie, a stanowiło źródło frustracji, złości oraz smutku. Przemek postanowił znaleźć coś nowego, lecz brakowało mu pomysłu. Co mogłoby zając chłopaka na dłuższy czas? Przypadek zdecydował za niego, z półki nad głową młodzieńca spadł ołówek. Nie trafił w żywą postać, ale zainteresował Przemka. ‘Może zacząć se rysować?’ Kiedyś bardzo lubił to robić, całe zeszyty wypełnione malunkami, które wciąż zajmowały szuflady. Najczęściej ‘dzieła’ przedstawiały bohaterów kreskówek, aktorów i aktorki oraz sportowców. Przemkowi zaświeciła lampka w głowie - teraz jest odpowiedni moment, aby rozwijać umiejętności plastyczne. Zatem podniósł się z łóżka chcąc poszukać papieru, jakiegokolwiek materiału nadającego się do tworzenia. Zeszyt, biała kartka, wszystko jedno co, byle było. Pustka… Próżnia… Gdyby chodził do szkoły…

- Mamo! - zawołał.
- …
- Mama!
- Co się stało, boli cię dziecko? - zapytała zatroskana Dorota wchodząc do pokoju syna.
- Nie o to biega, masz mamo jakieś kartki?
- Kartki?
- No, kartki.
- A po co ci?
- Chcę se porysować, a nic znaleźć nie mogę - wyjaśnił.
- Aha, wiesz raczej nie, chyba nie. Ale zobaczę, a ty siadaj bo noga, wiesz…

Mama wyszła, natomiast Przemek nie ustawał w poszukiwaniach. Dokładnie oglądał półki, przekładał książki, otwierał szuflady i szafki aż nagle wróciła Dorota trzymając w dłoni kilka kolorowych kartek.

- Mówiłam abyś siadł, nie możesz przeciążać nogi! Słuchaj, znalazłam tylko tyle, na razie musi ci wystarczyć. Po obiedzie idę na zakupy, wtedy zahaczę o papierniczy i kupię ci blok rysunkowy, ok.?
- Dobrze mamo, dzięki.

Przemek ostatecznie zajął miejsce na łóżku, tak jak domagała się tego mama. Nie! Wstał… Potrzebuje kilku rzeczy zanim zacznie rysować, sięgnął po encyklopedię, trzy komiksy oraz kredki. Spoczął, chwilę rozglądał się, gdyż chciał zlokalizować przedmiot, od którego całe to zamieszanie - ołówek! Patrzy po pokoju, góra… dół… lewo… prawo… O! Jest i zguba! Wziął tenże ‘grafitowy mazak’, wsadził go sobie za ucho i niczym smerf Pracuś zabrał się do przygotowań. Encyklopedia z racji rozmiaru oraz solidności nadaję się na podstawę, na której leżeć będzie kartka papieru, czyli przyszły rysunek. Komiksy stanowią źródło(inspirację) bohaterów będących rysowanych przez Przemka. W pierwszej kolejności otworzył zeszyt Marcela z Punisherem… szuka, przygląda się… nie, ten za trudny… to złe, się nie nadaje… może ten… Będzie dobry, a przynajmniej fajnie wygląda. Obrazek przedstawia Franka Castle strzelającego z dwóch pistoletów, postać zajmuje całą stronę, jest świetnie wycieniowania, poza tym Punisher to duży, umięśniony facet w otoczeniu łusek i szkła. No to do dzieła!

Jakieś pół godziny później Przemek ukończył odtwarzanie Franka, chciał jeszcze uwydatnić kontury oraz cienie na przedstawionej postaci. Nie zabrał się za to od razu, odsunął od siebie kartkę i spoglądał na nią z dystansu… potem zerknął na stronę komiksu… znów na rysunek… Cholera! Niezbyt to podobne do oryginału, słaba kopia, nieudolna imitacja, co jest… Chłopiec nie zraża się mimo wszystko, zaczął cieniować… Tutaj… trochę tu… jeszcze tu… Skończył! Obrazek nabrał nieco charakteru, teraz wydaję się bardziej dopracowany, ale wciąż prezentował się… karykaturalnie. Przemek uważa iż źle przeniósł na papier proporcje, głowa jakby za mała, z kolei ręce ogromne… Nie jest zadowolony, kierowany nagłym impulsem pogniótł rysunek, otworzył okno aby wyrzucić go… Mimowolnie wyjrzał na zewnątrz, nie wiedział czy to ze względu na ostrożność, chciał mieć pewność że może bezkarnie śmiecić czy też był to przypadek.

Jedna wzrok zawiesił na dworze… zauważył tam małego ptaszka, wróbelka. Zachowywał się nietypowo, stał w miejscu a właściwie co chwilę upadał, kiwał się. Przemek pomyślał że chyba ma złamaną nóżkę, bo nie potrafił utrzymać równowagi. Chłopiec nie rozumiał czemu wróbelek nie odleci, czy skrzydło również ma niesprawne? Przez dłuższą chwilę obserwował ptaszka nie myśląc o niczym, absolutna pustka w głowie. Zupełnie jakby medytował - czysty spokój, stan niemalże nirwany… Wciąż jednak miał przed oczami biednego wróbelka, którego autentycznie zrobiło mu się żal. Szkoda bezbronnego stworzenia, pewnie boleśnie cierpi… cierpi, tak jak on! Teraz zrozumiał co takiego widzi w tym małym ptaszku - to on we własnej osobie, Przemek! Jest różnica, on miał kolegów, wyciągnęli pomocną dłoń. Poza tym jest mama opiekująca się dzieckiem, a gdzie jest ptasia mama? Ktokolwiek?! Chłopiec chce pomóc, tylko w jaki sposób? Tkwi w czterech ścianach, z trudem się porusza, sam wymaga troski. Mimo to czuł że musi zająć się wróbelkiem. Co prawda wszelkie ruchy są ograniczone, ponieważ nosi gipsowy but, ale… Mama! Ona powinna się tym zainteresować, zanieść nieszczęśnika do weterynarza, niech lekarz go obejrzy…

- Mamo! Chodź szybko!
- …
- Mamo, proszę! Potrzebna pomoc! - krzyczał na cały głos, odszedł od okna tracąc z wzroku ptaszka.
- Jestem Przemek, co chcesz?
- Tam na dole, za oknem… - zaczął chłopiec.
- Że co, powiedz jaśniej.
- No mamo, na trawie leży wróbelek. Chyba ma złamane skrzydło i nogę. Trzeba mu pomóc, zanieść do weterynarza.
- Pokaż, zobaczmy razem!

Dorota wraz z Przemkiem wyjrzeli przez okno, a tam ujrzeli… zieloną trawę… Żadnych śladów żywego organizmu. Na twarzy chłopca wymalowało się szczere zdziwienie, zaś mama powiedziała:

- Naprawdę, bardzo śmieszne! Równie dobrze mogłeś zawołać: ‘Patrz mamo, smok na dworze!’
- Kiedy on tu był… Serio! Taki mały wróbelek, nie potrafił wstać ani odlecieć…
- Chyba jednak nie do końca, skoro go tu nie ma. Wydawało ci się, a jak był zmęczony tylko… Nie wpadłeś na to, przystanął na moment, zrobił sobie przerwę i później zwyczajnie pofrunął - wytłumaczyła dziecku widząc prawdziwe zdziwienie syna.
- Możliwe… hmmm… Myślisz że… nic mu nie będzie?
- Pożyje jeszcze pewnie, czemu tak cię zmartwił los wróbelka?
- No bo on wyglądał tak… ja wiem… bezradnie, szkoda go. Nikt się nim nie interesował, bujał się cały… Tak chciałem mu pomóc…

Dorota objęła Przemka ramieniem, ucałowała w czoło i przytuliła do siebie. W milczeniu trwali tak przez kilka sekund, po czym mama odezwała się:

- Oj, kochanie… coś mi się wydaje, że… widziałeś w tym ptaszku siebie, co nie? Ty też unieruchomiony siedzisz tu, w pokoju. Nie możesz polecieć na dwór i tylko patrzysz jak inni fruwają dookoła, a ty niestety nie. Na szczęście jeszcze kilka tygodni, może krócej i wszystko wróci do normy… Zdążysz nacieszyć się wakacjami, zobaczysz skarbie.
- Chyba tak mamo, masz rację… - wymamrotał.
- Teraz docenisz zdrowie bardziej, będziesz uważniejszy…
- No, wiem… nie grać w piłkę w laczkach…
- Nie o tym mówię, chodzi o to że… widziałeś na własne oczy jak wygląda ból. Sam tego nie dostrzegłeś, tak jak ja patrzyłam na ciebie. Ten wróbel wywołał u ciebie poruszenie, prawda? No… czułeś bezradność, bo wiedziałeś że nic nie możesz na to poradzić, choć jak się okazało niesłusznie. Ważna jest twoja wrażliwość na krzywdę, nazywa się to empatia, synku.
- Empatia?
- Aha… poznałeś nowe uczucie, dzięki takiej drobnej sytuacji. Życie właśnie składa się z takich… małych rzeczy. Trzeba je dostrzegać, ponieważ to potrafi dać szczęście, wywołać uśmiech. Nie zawsze są przygnębiające, co to to nie! Akurat ty doświadczyłeś smutnego widoku, ale znacznie częściej bywają momenty kiedy zauważysz dobroć z pozoru błahych gestów jak puszczenie oczka, kiwnięcie głowy.
- Rozumiem mamo, a ty dużo tych, no… małych rzeczy spotkałaś? -zaciekawił się.
- Oj młody, oj młody - poczochrała włosy Przemka - Tak i to wielokrotnie, poopowiadam ci przy obiedzie synku! Chodźmy kochanie…

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii szkoła, użył 1470 słów i 8544 znaków.

4 komentarze

 
  • Użytkownik moonky

    Bo ja wiem... może jutro?

    8 gru 2013

  • Użytkownik Without

    No właśnie, kiedy coś wreszcie napiszesz ? ;)

    7 gru 2013

  • Użytkownik moonky

    Jakbyś widział co napisałem w tytule to domyśłibyś się że to już koniec historii, ale będą jeszcze inne, zupełnie nowe :)

    22 lis 2013

  • Użytkownik volvo960t6r

    Bardzo miłe opowiadanie.. Kiedy kolejną część napiszesz

    22 lis 2013