Małe rzeczy cz. 1

Nie da się nazwać tego inaczej jak głupota! Znajdzie ktoś inne określenie na fakt grania w piłkę nożną w samych klapkach? Można by powiedzieć, że jest to lekkomyślność, pewnie ten bardziej życzliwy zrzuciłby winę na ignorancję bądź naiwność. W każdym razie takie luźne podejście do tematu Przemek przypłacił złamaniem. Prawa stopa, palec zaraz obok dużego palucha. Doszło do walki o piłkę pomiędzy wspomnianym przeze mnie Przemkiem, a znanym z ostrej gry Norbertem. Wbrew zasadom fair play ten drugi wszedł nakładką wprost na stopę ‘zawodnika’ przy piłce.

- Aaaaa! - zawył z bólu.
- Oj sorki…
- Nosz…

Już miały paść słowa, które potocznie określają kobietę sprzedającą się przy trasach szybkiego ruchu, ale potężne uczucie pieczenia uniemożliwiało wydanie jakiegokolwiek dźwięku. Chłopiec upadł na ziemię niczym rażony piorunem, jeszcze nigdy dotąd w swoim jedenastoletnim życiu nie bolało go tak bardzo jak w tym momencie. Absolutnie nie zwracał uwagi na najbliższe otoczenie, aktualnie centrum wszechświata stanowił palec u stopy. Paraliżował całe ciało, wszystkie zmysły skupiły się na palącym od wewnątrz problemie. Nie trzeba dodawać, iż mecz został przerwany, wokół Przemka zebrali się jego kumple. Norbert i Kamil podnieśli cierpiącego aby zanieść go do domu. Całe szczęście mieszkał na parterze toteż dość szybko przetransportowano go do mieszkania. Tam odebrała go mama, zaskoczona oraz zła na syna. Jednak okazała troskę, w końcu jej dziecko odczuwało ogromny ból. Pani Dorota zorganizowała auto, więc jeszcze przed południem pojechali do szpitala. Kiedy siedzieli w poczekalni mieli czas by na spokojnie porozmawiać o tym co się wydarzyło.

- Jeszcze raz… opowiedz jak doszło do tego, bo wciąż brzmi to niewiarygodnie - zaczęła mama.
- No mamo, no… Czekałem na Bartka aż wyjdzie z domu, obok chłopaki grali w piłę. Wiesz no, akcyjki. Było ich trzech, jeden na bramce, a dwóch podawali se aż ktoś strzelał.
- Dobra, to jestem w stanie sobie wyobrazić, mów dalej… - niecierpliwiła się.
- Okej, ok.. Brakowało im jeszcze jednego, wtedy mogliby zagrać meczyk - dwóch na dwóch. Razem pomyśleliśmy, że ja nadam się na czwartego.
- Aha, nie domyśliłeś się czasem Przemek, że nie masz właściwych butów - spojrzała na syna wielkimi oczami - Po ojcu chyba masz ten rozum skoro nie zwróciłeś na to uwagi, co?
- Oj, to miało być tylko na chwilę! Zaraz Bartek zszedłby… aaaauć… - złapał się za palec - Bardzo boli, a jeśli jest złamany - błagająco zerknął na mamę.
- Jak to co? W gips wsadzą, nie martw się na zapas. Może jest tylko wybity, w każdym razie nastawią ci go, włożą w szynę i miesiąc posiedzisz w domu.
- Pól wakacji?! - zdumiał się Przemek.
- Tak. Posłuchaj mnie, kiedy już ci nastawią palec to ból minie…
- No ja myślę!
- Ale… to zaboli, bo lekarz łapie za palec i… mocno pociągnie aż zatrzeszczy, kość a potem w uszach. Oj pochmurniałeś ha, ha, ha… wredną masz matkę… Spokojnie to dosłownie chwilka, jeden momencik, pyk… i po bólu.
- Taa, pocieszyłaś mnie… a ty nie możesz, no wiesz…
- Nie, trzeb poczekać na lekarza, co on powie. Być może wcale nie będzie takiej potrzeby, bądź dobrej myśli dziecko - mama chwyciła za dłoń syna - Nic się nie obawiaj, jestem przy tobie, przynajmniej teraz wiesz, że nie gra się w laczkach w piłkę, co nie?
- Taaak, więcej nie będę! Za dużo… aaa…

Przemek pogadał z mamą Dorotą jeszcze chwilę i wówczas wezwano ich do gabinetu. Lekarz obejrzał stopę chłopca, tymczasem rodzicielka opowiedziała co się wydarzyło. Doktor przyjrzał się urazowi, dotknął palące miejsce pytając jednocześnie o stopień bólu. W końcu orzekł o złamaniu. Przemek zniósł wiadomość dzielnie, lecz wciąż w pamięci tkwiła mu wizja nastawienia tegoż palca. Zanim zdążył wygłosić swoje obawy poczuł nagłe szarpnięcie.

- Jaaaauuuu..!
- Oj, już malutki, oj, spokojnie - pocieszała syna mama.
- I jak Przemek, lepiej? - spytał lekarz.
- Troszkę tak, czemu mnie pan nie ostrzegł?
- Gdybym zapowiedział co chcę zrobić to przeżywałbyś sytuację, która ma nadejść. Zatem postanowiłem działać z zaskoczenia, dzięki temu oszczędziłem ci niepotrzebnego stresu, rozumiesz?

Przemek pokiwał potakująco głową. Faktycznie, cierpienie nieco ustało, choć dyskomfort pozostał. Tak czy inaczej na uszkodzoną kończynę założono gips. Chłopcu wydało się dość dziwne, że cała stopa aż po kostkę została usztywniona. Jednak nie jest absolwentem Akademii Medycznej, więc nie wyrażał swoich wątpliwości. Zapewne doktorek wie co robi, sprawia wrażenie rozsądnego starszego pana, poza tym komu innemu mógłby zaufać w tym przypadku?

Przemek wraz z mamą wrócili do domu, gdzie chłopiec wspomagając się na rodzicielce poszedł do swojego pokoju. Był wyłączony ze spędzania wakacji na świeżym powietrzu, dlatego miał do wyboru: telewizja lub książki. To drugie raczej odpadało - przecież jest lato! Telepudło! Kanały ogólnodostępne… nuda… nuda… sejm(nuda)… O! Kreskówki… Na tyle na ile mógł, rozsiadł się wygodnie na łóżku i skupił wzrok na ekranie.

Mijały kolejne dni lipca, a Przemek spędzał je dość prosto - przed telewizorem. Zdarzało się że wpadali koledzy, wtedy żartowali albo grali w karty czy jakieś planszówki typu ‘Chińczyk’, ‘Monopoly’, ‘Scrabble’, szachy, warcaby, itp. Było bardzo wesoło, dzięki temu można nieco zapomnieć o złamanym palcu, który zepsuł lato. Owszem często siedział samotnie w pokoju i spoglądał przez okno na podwórko. Tam kumple biegali za piłką, a on przy otwartym oknie dopingował ich lub też pełnił rolę sędziego. Innymi razy przyglądał się zabawie w strzelanego. Akurat popularność zdobywały pistolety na małe, plastikowe kulki, toteż każdy małoletni zaopatrzył się w taki i strzelało się między sobą. Jednak chłopcy szybko wycofali się z tego, ponieważ dochodziło to zbyt wielu urazów, bolesnych urazów. Dlatego unikano takich sytuacji zastępując ‘strzelaniny’ trafianiem do celu, tj. puszki, butelki. Przemka cieszył kontakt, ale… był to kontakt ograniczony…

Ogarniał go smutek, bo nie mógł aktywnie uczestniczyć w różnego typu zabawach z przyjaciółmi. Jednocześnie był zły na samego siebie, albowiem to że jest ‘kontuzjowany’ nie da się zwalić wyłącznie na Norberta. Fakt - to on odpowiada bezpośrednio za złamanie palca u stopy Przemka, lecz zachował się w porządku. Wraz z Kamilem zanieśli kumpla do domu, ponadto Norbert przeprosił go oraz interesował się losem kolegi odwiedzając go najczęściej. Głównym winowajcą jest Przemek, on sam tak twierdził, przecież kto to widział aby grać w piłkę mając na stopach klapki? Tak się nie robi, to czysta naiwność! Teraz przychodzi mu za to płacić, czuł się jakby siedział w więzieniu… No może w zakładzie pół otwartym.

moonky

opublikował opowiadanie w kategorii szkoła, użył 1256 słów i 7102 znaków.

Dodaj komentarz