Staktek kosmiczny „Deep Hole” przemierzał przestrzeń kosmiczna w poszukiwaniu życia i świata bez podatków. Tym razem tę misję badawczo – naukową przerwał komunikat z Ziemi od prezydenta Burundii.
- Witajcie załogo. Przesyłam wam mailem ultratajne informacje, które nie mogą wpaść w niepowołane radzieckie ręce. Pamiętajcie, ta sprawa to wasz priorytet. Jej zaniedbanie może skończyć się krachem na giełdzie, epidemią, buntem feministek i zniszczeniem małej stacji meteorologicznej gdzieś na Antarktydzie. Over!
- Kurk, sprawdź pocztę – rozkazał kapitan Magusta.
- Jest tylko wiadomość od prezydenta i mail z załącznikiem od nieznanego nadawcy, najpewniej rosyjskich hakerów.
- Usuń to! Nie, nie ten od prezydenta, tylko ten drugi.
- Ojej, przypadkiem kliknąłem.
Otworzyło się okienko z żądaniem okupu i linkiem do strony porno, zawierającej wirusy i inne sprośne rzeczy.
- Dobra, walić to. Zapłać im przelewem z mojego banku na Zanzibarze i przeczytaj w końcu ten pieprzony list od prezydenta.
Kurk przeczytał. Były tam tak tajne informacje, że nawet narratorowi nie zdradzono zawartości.
- A więc lecimy na Marsa – powiedział kapitan. – Musimy zebrać cenny czerwony barwnik, tak zwane Marsylianum, które posłuży jako barwnik do produkcji spożywczej. W końcu Mars przysłuży się ludzkości, zamiast non stop rozbijać statki kosmiczne i wypuszczać wrogich kosmitów ze swoich trzewi.
- Kapitanie, nasz statek jest na podsłuchu radzieckich służb. Teraz wiedzą, co planujemy i nas ubiegną.
- Nie dopuścimy do tego.
- Za późno. Mamy jeszcze jeden problem.
- Znów nie zapłaciłem rachunku za gaz?
- Tym razem to coś gorszego. Zapomnieliśmy zrobić przeglądu technicznego i nasz statek… tak jakby zgubił kilka części.
- Mam nadzieję, że to nic ważnego.
- Eee… Brakuje zbiornika na paliwo, kokpitu, części sypialnej i naszego technika.
- Potrącę mu za to z pensji. I co teraz?
- Najprawdopodobniej rozbijemy się na Marsie, a nasze kości posłużą jako strawa dla humanoidalnych stworów, zamieszkałych te tereny. Teraz pozostaje nam tylko wyskoczyć ze spadochronem.
- Czy to w ogóle możliwe?
- Nasz naukowiec Spox już wyskoczył. Tylko on z obecnych tutaj znał się trochę na fizyce.
- Musimy zaufać jego nieomylności. Jeśli na Marsie można uprawiać też inne sporty ekstremalne, to zabieram ze sobą rower górski i deskę do surfingu.
Z głośnika dobiegł głos pilota, Hana Multi.
- Proszę nie skakać. Uda mi się bezpiecznie wylądować.
- Jeśli nas ocalisz, dostaniesz tyle czerwonego barwika, ile tylko zapragniesz.
- W takim razie pierdzielę tę robotę– powiedział Han Multi i wyskoczył.
Na statku pozostali kapitan Magusta i Kurk. No i tylko jeden spadochron.
- Niektórzy mówią, że kapitan powinien ostatni opuścić statek, ale ja mam to gdzieś . Oddawaj spadochron!
- Ani mi się śni. To moja ostatnia deska ratunku. Proszę pójść na dno razem ze swoim parszywym statkiem.
Włączył się alarm i wszystkie światełka zaczęły mrugać jak na dyskotece.
- Tylko muzyki brak. Oddawaj to, mówię!
- Już i tak za późno. Nie zdążymy wyskoczyć – wetchnął dramatycznie Kurk.
- Naprawdę?
- Tak.
- To teraz możesz sobie wziąć ten pieprzony spadochron.
- Dziękuję i żartowałem – powiedział Kurk i wyskoczył, w parszywy sposób robiąc w konia kapitana.
- Do katastrofy trzy sekundy – obwieścił głos. Na ekranie wyświetlił się zasypany śniegiem krajobraz z brodatym facetem na pierwszym planie.
- Forsa z okupu nie dotarła – powiedział rosyjski haker.
- Mój statek zaraz rozbije się na Marsie!
- Możemy cię uratować, tylko podaj nam hasło do twojego konta bankowego.
- Magusta wspak. Pomóżcie mi!
- O, właśnie doszedł przelew. Do swidania.
- Hej! Pomocy!- wrzasnął Magusta, ale w kosmosie nikt nie usłyszał jego krzyku.
1 komentarz
Margerita
łapka w górę