Prawa Dziczy

Prolog
            Doskonale pamiętam tamten wieczór. Wstałam jak co rano, ubrałam się i poszłam na szkolenie. Najpierw technika władania nożem, później łucznictwo, a na samym końcu zajęcia z kamuflażu, oraz przeżycie w dziczy. Potem zostają tylko zajęcia z psychiatrą.
*Tak, jestem szalona, nienormalna, chora – nazywajcie to jak chcecie. *
Ta idiotka uważa, że mi pomaga – akurat. Jesteście ciekawi za co? Chodzę do niej od 7 lat. Zabawa zabawą, tak… zabawa. Jednakże zabójstwo w wieku 10 lat nie jest czynem godnym pochwały, choć dla mnie było osiągnięcie, jednak dorośli byli innego zdania…
            Moja choroba powróciła tego dnia. Wróciłam do domu. Nie było nikogo. Wbiegłam po schodach na górę, weszłam do swojego pokoju i przy akompaniamencie trzaskających drzwi rzuciłam się na łóżko. Podwinęłam nogi i bujając się zaczęłam myśleć. Nienawidzę ich. Nienawidzę ich wszystkich. Za tego psychiatrę, za takie życie. Nienawidzę. Usłyszałam dźwięk podjeżdżającego samochodu. Cisza. Zagasili silnik. Trzask. Są w domu. Zerwałam się na równe nogi. Moje oczy zalśniły złowrogą czerwienią. Nie. Nie mogę. Muszę. Nie… Zbiegłam na dół. Moje Ciemno czerwone włosy potargały się, dzięki czemu wyglądałam jak małpa…
- O cześć, ko… - przerwała mama widząc mnie.  – Caine… Idź do siebie, zamknij się w pokoju i… - powiedziała rodzicielka do mojego młodszego brata. Jednakże nie zwracałam uwagi na to co mówi. Podbiegłam do chłopca, złapałam go za szyję wbijając palce w tchawicę. Zaczął się dusić. Matka coś krzyczała. Podbiegła do mnie, a ja rzuciłam bratem o marmurową podłogę naszej kuchni. Usłyszałam głuche chrupnięcie czaszki. Wielki kawałek kości odłamał się, ukazując mózg. Mój brat leżał martwy w kałuży własnej krwi. Mózg wypłynął na zewnątrz. No cóż, zawsze wiedziałam, że on prawie go nie ma. Odwróciłam się w stronę przerażonej matki. Ojciec trzymał ją w objęciach, patrząc z przerażeniem na martwe ciało syna.
- Allie… Spokojnie… zastanów się co ro… - rzuciłam nożem trafiając ojca w przeponę. Matka pobiegła na górę zamykając się w łazience. Tata wyszarpnął nóż, przez co dziura eksplodowała kolejną salwą krwi. Próbował walczyć, chronić matkę. Rzucił się na mnie i uderzył pięścią w szczękę. Bolało. Złapał mnie za ręce ciągle coś krzycząc. Ale miałam nadal nogi. Kopnęłam go z całej siły w ranę po nożu. Zawył z bólu. Kolejnym kopnięciem zrzuciłam go z siebie. Cała byłam przemoczona - od krwi ojca, oraz brata. Wstałam w szybkim ruchem ręki zabrałam nóż. Patrząc głęboko w szare oczy, cierpiącego ojca wbiłam mu narzędzie w serce. Weszłam do piwnicy i wyjęłam z niej siekierę. Wchodząc po schodach nuciłam marsz pogrzebowy Chopina. Podeszłam do drzwi łazienki i zapukałam cicho. Usłyszałam szloch matki. Zamachnęłam się siekierą. Zamek puścił. Otowrzyłam drzwi na oścież. Nagle oszołomiło mnie uderzenie szklanego kubka, który po zetknięciu się z futryną drzwi rostrzaskał się na drobne kawałki. Jeden z nich wbił mi się w oko. Zaklęłam. Matka przeszła pod moimi nogami na czworakach. Wstała i zbiegła po schodach. Z krwawiącym okiem złapałam szczoteczkę do zębów. Pobiegłam w ślad za matką. Próbowała wyszarpnąć nóż z deski do krojenia. Podeszłam do niej śpiewając pod nosem, , wlazł kotek, na płotek''. Spojrzała na mnie z przerażeniem. Złapałam ją za gardło, szczoteczkę złapałam w zęby. Rozszerzyłam mocno zaciśnięte szczęki mojej rodzicielki i włożyłam w nie wykałaczkę. Złapałam za szczoteczkę i szybkim ruchem ręki wsadziłam jak najgłębiej w gardło. Matka natychmiast zaczęła się dusić. Wyjęłam z łatwością nóż wystający z deski i podcięłam jej gardło, aż do szczoteczki. Powlokłam ją pod wiatrak wiszący na suficie. Wyjęłam ze schowka w szufladzie z sztućcami mocny sznur, przywiązałam do szczoteczki. Weszłam na blat i drugi koniec przywiązałam do wiatraka. Zawlokłam ledwo żywą matkę na stół i włączyłam urządzenie. Rodzicielka wygięła się w pałąk i uniosła się parenaście centymetrów. Po chwili usłyszałam trzask i szyja rozerwała się na pół. Matka spadła głucho na posadzkę' kąpiąc się w litrach krwi. Zmęczona położyłam się na podłodze w ogromnej kałuży krwi wśród trupów moich bliskich...
***
- Panno Allie zostaje pani skazana na rok pozbawienia praw. Od dziś zostaje pani przeniesiona do Dziczy...
-_____
Piszę na teblecie' sorki za błędy

Gabi14

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 878 słów i 4660 znaków.

12 komentarze

 
  • Armiks

    Wow blood a lot of blood ^^

    20 wrz 2014

  • Gabi14

    Ja przesadzam?!!!!!!

    17 sie 2014

  • Sabbath

    Zawsze wiedziałem, że masz taką po**** i zajebistą psychę morderczyni, ale ostatnio chyba przesadzasz xD

    8 sie 2014

  • Gabi14

    Niestety kolejne części czegokolwiek pojawią się jak wrócę :)

    1 sie 2014

  • Karou

    boskie <3 krew, krew i krew ;3 jesteś niesamowita w tym jak piszesz właśnie takie opowiadania

    30 lip 2014

  • seti

    Kocham Twoje opowiadania ! :D Z niecierpliwością czekam aż znów poleje się krew a krzyki niewinnych wypęłnią ciszę <3

    30 lip 2014

  • Gabi14

    Nie xD chodziło tu o wersję dla dzieci xDDD

    19 lip 2014

  • ;)

    "Wlazł kotek na płotek pier......  go młotek siekierka dobiła i kotka zabiła a kotek nie żywy wpadł w pokrzywy zobaczył go Rambo , wpie.....ł go w szambo"

    19 lip 2014

  • PseudoPisarz

    HOHOHO.... :D chce więcej ;pp

    17 lip 2014

  • Gabi14

    To pierwsze imię jakie mi do głowy przyszło xD to tylko prolog...

    17 lip 2014

  • iza0199

    Co to ma być? Nadajesz się do psychiatryka xd  Jestem zła na Ciebie, ponieważ młodszego brata nazwałaś Caine i go brutalnie zamordowałaś ;__; ty potworze :x

    16 lip 2014

  • Shruikan

    Ty i ta twoja sadystyczna wyobraźnia :p Opowiadanie super :)

    16 lip 2014