Piękno nieśmiertelności cz. II

Zjawił się u Sharen nieco spóźniony.  
     Leżała na łóżku sącząc wino ze złotego pucharu. Błękitne oczy badały treść miłosnej powieści której kartki przewracała z zapartym tchem. Nie zauważyła jak wchodził. Veremir powiesił na krześle grafitowy płaszcz i rozpiął kołnierzyk czarnej koszuli. Dopiero kiedy usiadł na brzegu łóżka Sharen obrzuciła go krótkim spojrzeniem, po czym zaraz wróciła do swojego literackiego świata. Veremir podrapał się w kilkudniowy zarost.  
- Może by tak "dobry wieczór”? - rzucił zirytowany.  
- Chyba dobranoc – odpowiedziała z lekkim uśmiechem.  
- Dobrze, dobrze.  
     Zdjął koszulę, spodnie i położył się obok niej. Nie zamierzał spać, wampiry śpią w dzień. Zamierzał się troszkę zabawić.  
     Musnął jej policzek, pogłaskał czarne włosy. Koronkowa bielizna pobudzała jego żądze. Ciemny stanik ściskał jędrne piersi które niemal z niego wyskakiwały, zmysłowe stringi aż prosiły się o zdjęcie. Czarne, przezroczyste pończochy ciasno otulały jej zgrabne nogi. Nie ubrała by się tak gdyby go nie oczekiwała.  
     Pożerała ją taka sama żądza co Veremira.  
     Jego dłoń wylądowała na piersi, nie protestowała. Druga powędrowała na gładkie udo, cisza. Zsunął rękę na wilgotne krocze, teraz odpowiedział cichy pomruk. Obsypał jej szyję delikatnymi pocałunkami, przymknęła oczy, głośno wzdychała.  
     Książka wylądowała na podłodze, zatracili się w namiętnym pocałunku. Sharen obmacywała pokaźny namiot w bokserkach Veremira, a jego palce zagłębiały się w niej, masował ją od wewnątrz.  
     Poczuła jak sok spływa jej po udach. Jęczała, chciała więcej.  
     Okno rozleciało się na kawałki, do sypialni wpadł granat dymny. Drzwi otworzyły się pod mocarnym kopnięciem, wbiegło kilku najemnych żołnierzy, nie tracąc czasu obdarzyli Veremira i Sharen pokaźną sumką srebrnych i drewnianych naboi. Krew splamiła ściany i łóżko. Kilka kul utkwiło w głowie i sercu, to wystarczyło żeby sparaliżować.  
     Cholerne ścierwa.  
     Sharen nie była wampirem, nie przeżyła. A on, wściekły, przepełniony adrenaliną leżał w odrętwieniu.  
     Całkowicie bezradny.  
- No i po problemie – znajomy głos rozbrzmiał w gęstym dymie. Sylwetka też była znajoma. - Dzieci nigdy nie słuchają starszych, bardziej doświadczonych od siebie. - Cień wyłonił się z kłębów sztucznej mgły. Starszy mężczyzna z siwymi włosami zaczesanymi do tył i w stylowym garniturze z lat czterdziestych. Wilcze rysy twarzy i rubinowe oczy. Biała koloratka za kołnierzem.  
     Zevis...  
     Veremir dał radę tylko zacisnąć szczękę. Skurwiel żył...  
- Niech światło Jezusa spłynie na twą duszę.  
     Nagle ciałem Veremira wstrząsnął niewyobrażalny ból, pojawiły się konwulsje.  
     Zostać trafionym święconym mieczem to jedno, ale zostać oblanym płynnym srebrem z mieszanką wody święconej to drugie. Nie wytrzymał, zaczął krzyczeć.  
- Chyba musimy porozmawiać – powiedział Zevis, po czym wybuchł złowrogim śmiechem.

Vasamir

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 527 słów i 3050 znaków.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Vasamir

    Wybaczcie za to opowiadanie. Teraz jak je czytam, to aż żałuję, że wrzuciłem taki gniot.  :rolleyes: Ci, co wpierw zjechali na dół aby przeczytać komentarz, niech kursorem na pasku narzędzi wcisną wstecz, i wybiorą inne opowiadanie. Przeczytanie tego komentarza i tak zmarnuje wam mniej czasu niż czytanie powyższego tekstu.

    6 lut 2013