Odmiany życia przez przypadki Patryka

A więc nadszedł ten dzień... Obudziłem się około godziny 8 rano. Wujo był w pracy, a ja znowu spałem na strychu. Za oknem prawdziwy atak zimy, mróz i śnieg. Niestety nie udało mi się utrzymać w tajemnicy mojego nocowania na strychu. Gdy znalazła mnie sąsiadka to obrazu wiedziałem że będzie draka. Ale co mnie to obchodzi? Dzisiaj wyruszm w podróż do Francji. Cel- zaciagniecie się do legi cudzoziemskiej. Po krotkiej rozmowie z sasiadka i sasiadem, zaopatrzony w kilka kanapek i butelke wody ruszam w droge. Okolo 12 stoje już w strykowie na wylocie na autostrade w kierunku Poznania. Niestety nie mam odpowiedniego ubrania na tak dluga podroz autostopem. Jest strasznie zimno, a nie wiem jak pogoda na zachodzie europy. Biorac pod uwage zapasy jedzenia, mam maks. 48 godzin na dotarcie do celu. 30 minut pozniej zabiera mnie kierowca tira i ruszam na Konin. Nie rozmawiamy zbyt duzo, nie pyta mnie takze o cel mojej podrozy. Na szczescie udaje mu się zlapac przez cb radio kolejnego kierowce, i po szybkiej przesiadce jade już w strone slubic. Tym razem kierowca jest bardziej rozmowny. Nie mogac podac mu prawdziwego celu podrozy, sciemniam ze jade odwiedzic dziewczyne. Okolo godziny 18 dojechalismy do wielkiego parkingu dla tirow o nazwie Nevada. Szczesliwie tutaj tez na cb radiu szybko znalazlem podwozke i chwile pozniej bylem już w kolejnej ciezarowce. Razem z Darkiem(tak mial na imie kierowca) odstawilismy tira na myjke i roapoczelismy rozmowe. Jechal do Hanoveru wiec bardzo mi to odpowiadalo. Okolo godziny 20 ruszylismy w dalsza droge...kilka minut pozniej pierwszy raz w zyciu przekroczylem granice. Nie wiedzialem co przyniesie jutrzejszy dzien, a droga do Paryza jeszcze daleka...

patryk7777777777

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 277 słów i 1724 znaków.

1 komentarz

 
  • Anonim

    Bez sensu:(

    29 mar 2014