Dziewczyna wzięła na kolana laptopa i cofnęła się z nim na kanape obok chłopaka. Skasowała w wyszukiwarce jakiś tytuł horroru i wpisała tytuł komedii. Odwróciła na chwile głowe w kierunku chłopaka i wysunęła język, a on chwycił się za głowe.
-No nie..Ed, ile można oglądać jeden i ten sam film..-przechylił się lekko do tyłu.
-Mówi to koleś, który za każdym razem płacze ze wzruszenia! -zaśmiała się. Najechała kursorem na link filmu, poprawiła się na kanapie ustawiając odpowiednią głośność i jasność ekranu. -Gotowy?
-Tak, tak jak 10 tys razy temu..- zaśmiał się ukazując swoje białe jak i nierówne zęby. Podkurczył nogi do siebie, aby mogła położyć laptop pomiędzy nimi. Zaczął odliczanie do włączania filmu.- 3..2..1..-włączył. -No to lecimy..
Dziewczyna kątem oka spoglądała na chłopaka, nie musiała już patrzeć na ekran, znała cały film na pamięć, ale zawsze jak go oglądają ma tą godzine i 40 minut czasu na podglądanie go. Dziś wyjątkowo miał na sobie dobrany t-shirt z logiem jego ulubionym zespołem Ateez, ciemne jeansy i długie białe skarpety. Włosy odgarnięte do tyłu i ten jeden kosmyk włosów wpadający na jego jasne czoło. Jego twarz była nienaganna, piękne brązowe wyraziste brwi, długie i zakręcone rzęsy, zielone jak bujna trawa oczy, pełne czerwone usta, rysy twarzy jak u modela. Edyta od 5 lat się w nim podkochuje, raz chciała wyjawić mu swoje uczucia, ale że była pod wpływem alkoholu, zwymiotowała mu na buty psując cały magiczny nastrój. Wie, że u chłopaka nie ma żadnych szans, już nie raz jej to pokazywał a ona nadal na niego czeka. Od małego są przyjaciółmi, nie raz w przedszkolu byli parą, a raczej matką i ojcem jakiś 5-latek, w podstawówce jednak to się skończyło, rozdzielili ich, Brandon poznał nową dziewczynę do której coś czuł, natomiast Edyta została sama, biegając od grupki do grupki szukając miejsca. Jednak po podstawówce, wyjrzało znów Słońce, nie byli w tej samej klasie, ale ich kontakt nabrał barw, zaczęli znów ze sobą rozmawiać, aż do dziś. Kiedy mają po 20 lat.
Usłyszała smutną melodie, przypomniała sobie ten moment filmu. W którym główna bohaterka mówi swoje uczucia mężczyźnie, a raczej przyjacielowi, potem wpadają w swoje ramiona i się całują. Okazało się, ze mężczyzna równie tak samo ją kochał, przez całe swoje życie. Melodia ustała, a dziewczyna się zdziwiła, bo to nie był koniec historii, spojrzała na ekran, a tam była wciśnięta pauza. Szybko odwróciła się do chłopaka.
-Czemu ciągle się na mnie patrzysz? -wykrzywił się.
Dziewczyna zrozumiała, że to było głupie..Nie, to ona była głupia. Patrzyła na niego prawie przez całą godzine..Chciała się zakopać w piasku. Zaczęła planować wyjazd do Honolulu, aby się schować przed jego spojrzeniem. Nie mogła nic z siebie wykrztusić, czuła jak jej twarz robi się cała czerwona jak na sygnalizacji świetlnej, kiedy źli kierowcy muszą się zatrzymać, ponieważ jacyś ludzie chcą szybko przejść na drugą stronę, a oni muszą czekać.
-Nie pochlebiaj sobie. Nie moge patrzeć na tego Twojego loka. -wzięła w palce loka i odgarnęła mu je za ucho. Odetchnęła z ulgą i dumą, że tak szybko coś wymyśliła. Uśmiechnęła się do siebie i włączyła film. - Oglądaj.
Reszte filmu już dzielnie patrzyła na film, szczypiąc się w udo, aby tylko nie poddać się pokusie spojrzenia na niego, na jego piękne usta..Dziewczyna ugryzła się mocno w warge, jednak za mocno, bo aż jej krew trysnęła na białą bluzkę jaką miała na sobie. Zaklęła i szybko pomknęła do łazienki. Zakluczyła drzwi i spojrzała w lustro, otworzyła szerzej oczy, nagle usłyszała głośne pukanie.
-Poczekaj! -chwyciła za papier i przyłożyła go sobie do wargi, westchnęła i otworzyła chłopakowi drzwi bojąc się, że je zaraz wywarze. -No już, co? Tylko przegryzłam warge, nie ma tragedii. - spojrzała na czerwonego od wysiłku chłopaka.
-Już myślałem że okresu dostałaś czy coś. Widziałem krew, więc no..- wyprostował się i spojrzał na nią, podszedł bliżej i delikatnie dotknął jej podbródka unosząc do góry. Drugą ręką odepchnął jej ręke.- Pokaż. -powiedział i ujrzał jej rane z której nadal sączyła się krew. -Ohyda.. -cofnął się. -ale będziesz żyć.
Dziewczyna znów przyłożyła sobie papier do ust i wywróciła oczami wychodząc z łazienki. Usiadła znów wygodnie na kanapie spoglądając na swoje stopy. Po chwili Brandon wyszedł z łazienki, gasząc za sobą światło. Przeciągnął się jak kocur i wyjął z kieszeni telefon spoglądając na godzine.
-Będe się już zbierać. -odparł wkładając telefon do kieszeni. Rzucił się na kanape tam gdzie siedziała dziewczyna. Uderzył swoim ciałem o jej nogi. Usłyszał jak jęknęła, a ten przytulił jej nogi do siebie. -Dziękuje za kolejny fajny seansik.
-Mówiłeś, że masz dość tego filmu.
-Z Tobą nigdy mi się on nie znudzi. -leżał jeszcze chwile na jej nogach, po czym wstał. Poczuła jak zimny wiatr ochładza jej nagrzane stopy, szybko schowała się pod kocem. Zabrał ze stołu kluczyki, założył buty i cofnął się jeszcze raz do niej. -Dziękuje za dziś. -przechylił się do niej tak blisko, że myślała że zaraz złączą swoje usta w pocałunku, przymknęła oczy, poczuła mokry pocałunek..ale na czole. -Do jutra, słońce. - pokierował się do wyjścia.
Westchnęła głęboko zawijając się jak naleśnik w koc. Zaczęła rozmyślać jakby to było, gdyby grali w tym filmie. Zamknęła oczy i wyobrażała sobie, jak wchodzi na dach bloku, gdzie jest dużo roślin, światełka, pięknie przyozdobiony stół, i on. Podchodzi do niego po woli, w kwiecistej sukience, które odsłaniają jej szczupłe blade nogi, spogląda na niego, jej włosy porywa letni wiatr, jej blond loki wpadają na twarz, a on je zgarnia w swoją delikatną dłoń odsłaniając jej twarz. Wpatrują się w swoje oczy przez chwile. Pochyla się, już za chwile mają połączyć swoje usta, kiedy nagle..zamienia się w budzik, wskazując godzinę równo 7.00.
Dziewczyna wkurzona zakryła się bardziej kocem chcąc dokończyć sen, jednak budzik nie daje za wygraną. Wyłączyła go, przeciągnęła się i wstała. Pokierowała się od razu do łazienki, załatwić swoje potrzeby. Rozczesała włosy, umyła zęby i szybko podbiegła do białej komody z ubraniami. Wybrała blado różowy sweterek i białe jeansy. Już miała uciekać do łazienki się ubierać, ale wróciła po różowe skarpetki, aby nie było jej zimno. Kiedy była już gotowa, ubrała buty i wyszła. Jednak musiała się cofnąć, gdyż zapomniała o kluczach do domu. Znowu weszła i wzięła klucze, zakluczyła za sobą drzwi, już miała wsiadać na rower, kiedy usłyszała dzwonek telefonu, jednak nie było go w jej torbie..a w domu. Klepnęła się w czoło i zaczęła mówić wiązankę bluzg. Musiała wywalić cała torbę na ziemie, aby znaleźć przeklęte kluczyki, już wkurzona całą sytuacją zostawiła rozwalone rzeczy i szybko podbiegła do telefonu odbierając go.
-Halo? -powiedziała podirytowana. Jednak nie usłyszała nikogo, spojrzała na telefon. "Nieodebrane połączenie: Brandi (2)" -Oddychaj..-powiedziała do siebie, próbując się uspokoić. Nie ze stresu, a raczej braku nerwów na to wszystko. Brandon nigdy nie dzwonił do niej rano, jedynie wtedy kiedy miała się pospieszyć. Czuła jak ją napływa gorąc. Stanęła na środku swojego domu i w spokoju rozejrzała się po nim, aby już niczego nie zapomnieć. Po woli udała się już do drzwi, przeskoczyła rozwalone rzeczy, zamknęła dom, sięgnęła po kolei każdą z rzecz i włożyła do torby. Odgarnęła włosy z czoła i pokierowała się do roweru. -Prosze..Bo sie zaraz spóźnie..- zaczęła mówić zmartwiona. Włożyła torbe do koszyka i wsiadła na rower.
Przejeżdżała własnie piekarnie, kiedy przypomniało jej się, że nic nie jadła. Jej żołądek się obudził, domagając jedzenia. Wystawiła prawą rękę, aby dać sygnał, że skręca prawo, jednak usłyszała za sobą jakiś pisk. Ostatni jej obraz było to niebo, jak przechyla się wraz z nią i jej rowerem. Poczuła silny ból ramienia i głowy. Zrobiła się ciemność, jednak słyszała jak ktoś krzyczy, potem była zupełna pustka.
___________________________________________________________________
Cześć kochani!
Mam nadzieje, że podoba się Wam początek historii, liczę na Wasz odzew, gdyż się nadal ucze, a Wasze słowa mi z pewnością pomogą. Życzę udanego dzionka!
1 komentarz
Anonimowaa
Świetne pisz dalej