League Of Legends : The War of Meloxian ( Akt 1 Część 2 )"Nie równy pojedynek"

Nie było czasu na obmyślanie planu obrony. Zostali rozgromieni przez własnego wroga...Z 15 tysięcy zostało zaledwie 5....Wokół ich leżało wiele szczątek przyjaciół...braci...kolegów...Morale znacznie spadły, ale i tak chcieli walczyć do końca bez względu na okoliczności.

Garen - teraz albo nigdy panowie! nie pozwolimy tym barbarzyńcom zabić naszych bliskich! Za chwałę Demacii!

Wojownicy ustawili się w szeregu, choć poobijani, ranni wyczerpanie chcieli zginąć honorowo w walce, a nie uciekając z pola walki. Nieopodal w tej samej chwili brama Exodii została zaatakowana i zajęta przez noxian. Straty były ogromne... linia frontu jak i cała granica obrony została przerwana. Rycerze musieli coś myśleć.

Garen - Dowództwo słyszycie mnie? odbiór

Baza - tu Baza A - 57 Co się dzieje?  

Garen - Tu dowódca plutonu "żniwiarzy" potrzebujemy natychmiastowego wsparnia w sektorze 26E.

Baza - Nie mogę wam pomóc. Satelity wskazują na dużą obecność wroga. Zalecana natychmiastowa ewakuacja.Nie moglibyśmy lądować.

Nagle słychać było wystrzały prowadzące podczas rozmowy...i krzyki Noxiańskich bojowników.

"skoro dotarli już tam... to nie ma miejsca gdzie ich by nie było.. to już koniec... zajeli centrum." Nie tylko ich linia została przerwana. Niedaleko od nich. Padła komunikacja i nikt nie wiedział o wielkim batalionie zbliżającym się do murów Demacii.Dla nich? był to koniec. Dla Garena zaledwie początek.Miał on chwilę czasu an zastanowienie. Musiał wybierać, albo bronić cywilów i umrzeć na marne lub wycofać się i czekać na powstanie. Informacja obiegała cały batalion.. każdy wiedział że nie było już gdzie wracać... ale to nie oni mieli zadecydować.  
Myślał długo i w końcu nadszedł czas wyboru " Panowie, dziś przegraliśmy bitwę, ale wojna jeszcze nie została skończona. Musimy jednak zawrócić z pola bitwy i gdy nadejdzie czas, jutro powrócić silniejszymi i dumnymi z tego co zrobimy dla ojczyzny.. nie pozwole aby zginął choć jeden z was."

Każdy wiedział że to był ciężki wybór i własne serce mówiło że to złby pomysł by zostawić za sobą cywilów na ciężką śmierć. Ale z drugiej strony gdyby zostali.. byłoby więcej trupów.Smutni, zrozpaczeni i zniechęceni walką jak i swoim wyborem udali się w kierunku transportowca. Okrąg się zamknął. Nie mieli gdzie uciekać! Musieli natychmiast wracać. Los sprawił że mogli walczyć! że mogli dać z siebie wszystko.

Szturm jest niemal pewny. Zapanował niewielki chaos wśród cywilów, ale jednak jeden wciąż zachowywał spokój i oddalał się powoli od reszty. Nikt nie zwrócił uwagi na niego. Byli ukryci więc raczej nikt nie znajdzie ich jak narazię. W tej samej chwili kiedy żołnierze szykowali sprzęt i resztki amunicji jeden z cywilów wyszedł z kryjówki i odpalił ukrytą pod bluzą race.

Garen - Wtyka! Zdrajca ! Łapać go!.

Przy zdrajcy pojawiło się od razu 4 rycerzy którzy mieli go TYLKO obezwładnić. Jeden nie wytrzymał napięcia i przebił swym mieczem więźnia na wylot.

Ta flara była znakiem do ataku. Nieprzygotowani obrońcy nie spodziewali się ataku tak szybko... zaatakowali teraz wszystkim czym tylko mogli.

Garen - Utrzymać pozycję! nie dać podejść zbyt blisko! oddawać tylko precyzyjne strzały i nie marnować pocisków!

Wnet dowódca wykrzykiwał słowa których nie zapomni żaden żołnierz ani historia" Żołnierze... to jest nasza ostatnia bitwa.. wierzę żę ktoś pomści nasze oddanie i ukara ich za zbrodnie! MOGĄ ODEBRAĆ NAM ŻYCIE! ALE NIE ODBIORĄ NAM WOLNOŚCI! ZA CHWAŁE!!!!"

Strzały były słychać z każdej strony, a pierwszy i drugi opór został bez przeszkód odparty. Niestety chwile szczęścia i dumy minęły kiedy wróg ukazał swą prawdziwa liczbe. Mieli znaczna przewagę a Demacianom brakowało już amunicji. Kiedy skończyły się zapasy ruszyli do ataku wręcz." NA BAGNETY!" Wykrzyczał Garen. Nie mieli już szans, umierali godzeni mieczem lub sztyletem za wolność którą chcieli bronić. Garen z grupą ocalałych z oddziału bronili się w budynku do ostaniego tchnięcia Gdy już padli z przemęczenia lub od doznanych ran...Garen... został krytycznie zraniony poprzez miecz jednego z napierających wojowników... " Zbyt dużo... nie mogę.... AAAaah!" wyksztusił z siebie chłopak po czym upadł na sterte ciał swoich sprzymierzeńców. Ledwo żywy czekał teraz wyłącznie na śmierć.

Nagle.. kiedy stracił prawie przytomność... Wielki huk z zewnątrz przebudził go. Ziemia się zatrzęsła a wewnątrz słychać było tylko jęki noxiańskich zabójców.Kierowały nim 2 myśli... Kto to jest ?.. i Skąd się tu wziął.?....


Ciąg dalszy nastąpi...już niebawem...

DanteAssasin

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 829 słów i 4822 znaków.

4 komentarze

 
  • ...

    Wspaniałe ! Trzyma w napięciu i w ogóle ;) Pisz dalej ;3

    2 kwi 2014

  • DanteAssasin

    tak ! :C przepraszam za błąd ;C

    2 kwi 2014

  • Załamany

    "wzioł" ? WTF?!

    2 kwi 2014

  • ;)

    Fajne opowiadanie

    2 kwi 2014