Igrzyska śmierci-inny punkt widzenia-część 1

Bardzo chciała go odnaleźć. Matka mówiła jej jak się nazywał kiedyś, w dystrykcie dwunastym, ale od kąt go wywieźli do dystryktu pierwszego pewnie zmienili mu tożsamość. Miał na imię Matt. Zgłosiła się bo miała nadzieje na to, że jakimś cudem ją rozpozna. Chciała to zrobić choćby byłaby to ostatnia rzecz w jej życiu. Wiedziała, że wiele ryzykowała, ale chciała podjąć "wyzwanie" Kapitolu.  Właśnie takie przemyślenia towarzyszyły Katniss w podróży. Jeszcze przed treningem Haymitch zabronił jej strzelania z łuku. Więc wzięła się za rzeczy na, których się nie znała. Takie jak rozpoznawanie jadalnych roślin czy wiązanie węzłów. Zawodowcy patrzyli na nią jak na pożywienie. Był to wzrok pełen pogardy i drwiny. Wiedziała, że stała się ich celem. Chciała im jednak udowodnić, że wcale tak łatwo się nie podda, i wcale nie jest tąką ofiarą za jaką ją mają. Przez krótką chwilę wahała się co robić dalej. Udawać dalej niemotowatą, czy może pokazać, że jednak jest coś warta. Wygrała opcja druga. Podeszła do stanowiska gdzie rzuca się nożami. Tam doszło jednak do spięcia z Zawodowcami. Lubiła tę broń, ale nie tak bardzo jak łuk. Kiedy więc już sięgała po nóż, ktoś jej przerwał.  
-Spadaj miernoto! Nie masz nawet co liczyć na wygraną! To miejsce jest moje!!! -wykrzykiwała Clove
-Ani mi się śni gdziekolwiek ruszać. -odparła spokojnie dziewczyna z dystryktu dwunastego.  
-I ty jeszcze masz w ogóle czelność myśleć, że masz szansę wygrać? Z nami Zawodowcami?-teraz to dopiero Clove się oburzyła.  
-Tak, myśle że mam. -odparła Katniss  
Nawet się nie zorientowały, że każdy trybut poprzestał treningu, aby popatrzeć o co się kłócą.
-W takim razie wyzywam cię. Wyzywam cię na pojedynek. -syknęła wkurzona dziewczyna.  
Zanim Katniss zdążyła jej odpowiedzieć ktoś wtrącił się do rozmowy. Chłopak z dystryktu pierwszego. Nazywał się Marvel.  
-Clove daj spokój. Załatwisz ją na arenie.-powiedział ze spokojem, lecz nadal z lekko drwiącym uśmiechem.
-Nie wtrącaj się! -krzyknęły obydwie. Na tyle głośno, że aż podniósł ręce do góry w geście obronnym i zaczął się cofać.  
-Zgadzam się.-odparła igrająca z ogniem.-Na jakich zasadach? -zapytała
-Cato wytłumaczysz jej na czym to polega? -Clove zapytała się swego towarzysza  
-Oczywiście. -odparł. -Więc w tym pojedynku chodzi o to kto rzuci więcej w sam środek tarczy.  
Rozpoczął się pojedynek jednak po wynikach okazało się, że trzeba będzie zrobić dogrywkę. Miały taki sam wynik. Dogrywka polegała na tym:kto więcej dostanie punktów w ocenie, ten wygrywa. Kiedy igrająca z ogniem szła spać przypomniała jej się scena z dzieciństwa-pierwsze wspomnienie z Mattem. Było bardzo podobne do dzisiejszej sceny związanej z Marvelem. Ale przecież to niemożliwe, żeby to on był jej bratem. NIEMOŻLIWE.  A jednak nic niewiadomo.
Xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
No skończone. Siedziałam nad tym prawie dwie godziny za jakiekolwiek błędy przepraszam, ale pisałam na telefonie. A teraz czas na dedykacje:
-O
-G
-A
-Angeli (dzięki za "podsunięcie" mi Matta)  
-Papiemu

bagietka

opublikowała opowiadanie w kategorii przygoda, użyła 569 słów i 3208 znaków.

4 komentarze

 
  • elenawest

    Sory,ale nie kupiłaś mnie tym. Prolog zdecydowanie za krótki, wygląda jak notka na owrocie książki, a ten wielki błąd już na samym początku skutecznie odepchnął mnie od tego opowiadania

    7 kwi 2016

  • Gabi14

    ,,Odkąd" i bo ja wiem czy by nazwali siebie zawodowcami? To że byli wyszkoleni i pokazywali na treningach wszystko na co ich stać nie oznacza że tak o sobie mówili - oni wiedzieli, że nie muszą i wystarczy tylko patrzeć na wszystkich z pogardą, a i dużo pomijasz - robisz duże przeskoki w czasie. Raz jest o pojedynku, potem dogrywka i Katniss nagle idzie spać

    7 kwi 2016

  • Bożydar

    Kolejna rewelacyjna przypowieść tego jakże wybitnego autora,jakim jesteś chyle moje duże czoło.

    6 lis 2015

  • bagietka

    @Bożydar dzięki, ale uważaj, bo się jeszcze zaczerwienię. :P

    6 lis 2015

  • Lody_na_patyku

    Dobry ziom ten Matt

    6 lis 2015