Dzienniczek pacjentki cz. 1

Do zakładu Psychiatrycznego w Tenneese trafiłam pierwszy raz w wieku 13. lat. Właściwie to rodzice mnie tam wysłali. Tamtą wizytę pamiętam, jak przez mgłę. Pamiętam łzy cieknące po policzkach
matki patrzącej, jak sanitariusze odprowadzają jej córkę do dużego, czarnego Vana. Ojciec nawet nie wyszedł przed dom ze złości, a jednocześnie z rozpaczy, że spotkała go taka przykra sytuacja, jako  
ojca. Właśnie wtedy pierwszy raz targnęłam się na swoje życie. Celowo otrułam się lekami. Opróżniłam chyba ze dwie fiolki. Pamiętam również, że poczułam błogi stan. Porównałabym go do lotu na chmurce,  
gdzieś wysoko na niebie, choć nigdy tam nie byłam. Nie wiem po jakim czasie się obudziłam, ale kiedy to się stało, wokół mnie było sporo osób. Lekarze, pielęgniarka i rodzice. Każdy się pytał, co się stało,  
czemu straciłam przytomność. Czy coś pamiętam. Najwyraźniej nie zauważyli opakowań po lekach leżących pod zlewem. Pospieszyłam, więc im z odpowiedzią.  

Chciałam się zabić-powiedziałam krótko, acz zwięźle.  

Przekazałam im do wiadomości, że żeby to zrobić połknęłam masę proszków. Ten fakt zrobił ogromne wrażenie w złym tego słowa znaczeniu na rodzicach, którzy byli kompletnie zszokowani. Lekarze natomiast nie zareagowali w ogóle. Dla nich zapewne widok 13. letniej dziewczynki, która chce się zabić jest codziennością. Nie chciałam wtedy żyć. Nie wiem skąd narodził się taki pomysł w mojej głowie, ale nienawidziłam swojego życia, dzieciństwa, choć z perspektywy wydaje mi się one dość bogate i kolorowe.  

Podróż do "Psychiatryka" była długa i męcząca. Pamiętam, że przez okno widziałam bawiące się dzieci. Grające w piłkę nożną, baseball i gumę. Wydawały się takie szczęśliwe. Nie byłam w stanie, jednak  
zawiesić dłużej oka na tychże dzieciach, ponieważ samochód w którym się znajdowałam pędził tak szybko, jakbyśmy bawili się z kimś w policjantów i złodziei. Głupie porównanie, bo moja sytuacja nie miała
za wiele wspólnego z jakąkolwiek zabawą.  

Tuż obok mnie siedziało dwóch sanitariuszy, którzy jak przypuszczam pilnowali, abym nie zrobiła jakiegoś głupstwa. Pilnowali, bo dzieci w wieku, którym byłam nie mogą być w "Kaftanie bezpieczeństwa".  
Zabrania tego prawo stanowe. Sama nie wiem skąd to wiedziałam, ale po prostu wiedziałam. Akurat w czasie podróży do zakładu nie chciałam się zabić. To głupie, ale byłam ciekawa, jak wygląda PSYCHIATRYK.  
Wyobrażam go sobie jako straszny, stary budynek obrośnięty bluszczem bądź mchem. Budynek znajdujący się w środku lasu, przed którym stoją ławki, a pacjenci wychodzą na spacer tylko z opiekunem, który czuwa. Czuwa, by ktoś nie odebrał sobie życia. Może to niedorzeczne, ale zastanawiałam się również, kogo poznam w tym "Przytułku". Zawieranie przyjaźni w zakładzie zamkniętym? Tak, to trapiło moje myśli.  

Po długiej i monotonnej podróży wysiedliśmy z samochodu. Przed moimi oczami ukazał się budynek, który wcześniej wizualizowałam w myślach. Był dokładni taki sam. Były jednak dwie różnice w porównaniu do moich wyobrażeń. Dom znajdował się w środku malowniczego lasu, a przed budynkiem nie było żywej duszy.  

Może wszyscy już się zabili? -Pomyślałam i uśmiechnęłam się szeroko. To tylko dowodzi, że nie byłam i nadal nie jestem normalną osobą. Sanitariusze zobaczywszy, że na twarzy małej dziewczynki pojawia się uśmiech na widok psychiatryka, tylko utwierdzili się w przekonaniu, że jestem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu. Od samochodu do drzwi było jedynie kilka kroków. Nie minęło kilka sekund, kiedy drewniane, solidne drzwi zostały otwarte. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy były ogromne kręte schody, które swój początek miały tuż po przekroczeniu progu. Schody były ciągnęły się tak wysoko w górę, że przypominały te z Harrego Pottera. Okazało się jednak, że My nie będziemy korzystać z nich i po przekroczeniu progu drzwi skręciliśmy od razu w Lewo. Szliśmy jeszcze kilkanaście metrów zanim dotarliśmy do pokoju, w którym jak się domyslałam będzie moim nowym ogniskiem domowym przez najbliższy czas.  

To co mnie zaskoczyło, to chyba pokój. Nie była to biała kantyna z łóżkiem oraz ścianami napełnionymi poduchami, lecz dość przytulny pokój z dwoma łóżkami oraz widokiem na podwórze. To co mnie jedynie przerażało, to zasłony. Długie, ciemno brązowe. Jak sobie tylko wyobrażałam, że zostaną zasłonięte, to za chwilę się przeraziłam i przeszły mi dreszcze po plecach. W owym pokoju drugie łóżko było rozścielone. Na kołdrze tego łóżka leżała otwarta książka. Postanowiłam podejść i spojrzeć jaki to tytuł.  

-Co robisz?-Zapytał sanitariusz.  
-Chcę zobaczyć, co to za książka-odpowiedziałam.  
-Zostaw. Ona nie należy do Ciebie. W ośrodku (Jak to nazwał psychiatryk sanitariusz) panują ściśle określane zasady. Jedną z nich jest to, że nie ruszamy rzeczy należących do innych osób.  
-A więc będę mieszkać z kimś?-zapytałam.  
-Tak. Twoją współlokatorką jest dziewczyna w podobnym wieku do Twojego. Na pewno znajdziecie nić porozumienia
-Z pewnością-szepnęłam pod nosem.  

Podeszłam do okna, by spojrzeć na podwórze. Pamiętam, że było zima, a widok z okna był naprawdę piękny. Biały puch pokrywał wszystko wokół.  

CDN...

Wojtas89

opublikował opowiadanie w kategorii przygoda, użył 993 słów i 5490 znaków.

7 komentarzy

 
  • Wojtek

    EduardTomson

    Również zwróciłem na to uwagę. Trochę dialogi przerastają intelekt 13. latki i zapewne to zmienię. Dzięki za konstruktywną uwagę. Pozdrawiam serdecznie.

    20 lut 2013

  • EduardTomson

    Trzynastolatka jest zdecydowanie nazbyt dojrzała, to musiałbyś chyba trochę zmienić. Ilość myśli jest ok, ale ich jakość przerasta zieloność tego wieku.

    19 lut 2013

  • Wojtek

    Kamyk

    Dziękuję za uwagę. Racja. To niemożliwe. Pozdrawiam.

    19 lut 2013

  • Kamyk

    Na końcu mówisz że jest zima a wcześniej że dzieci grają w piłkę nożną więc jak onig grają???

    19 lut 2013

  • Delfin

    czekam na CDN

    19 lut 2013

  • Legeman

    Fajne opowiadanko.  
    Zapraszam również do mnie i pozdrawiam.

    18 lut 2013

  • Gość

    ŚWietneee :D

    18 lut 2013