Materiał znajduje się w poczekalni. Prosimy o łapkę i komentarz.

Rozmowa live.

Robert:  
  - Witaj! Moniko. Przede wszystkim dziękuję, że zgodziłaś się na rozmowę. To miłe z Twojej strony.
Monika:
  - Cześć. No nie przesadzaj, nie jestem jakąś gwiazdą, żeby trzeba było zabiegać o spotkanie. Poza tym zrobiłeś to w tak przesympatyczny sposób, że nie umiałabym ci odmówić.
Robert:  
  - Lepiej chyba nie można rozpocząć rozmowy. Oby tak nam się gawędziło do końca.
Monika:
  - Wszystko zależy od ciebie a w zasadzie od twoich pytań.
Robert:
  - Podobno do końca utrzymywałaś w tajemnicy przed rodzicami swój udział w „Love Island”  
Monika:
  -To prawda. Nie wiedziałam jak zareagują na to, że będę przebywać pod jednym dachem z kilkoma młodymi mężczyznami. Zastanawiałam się jak to przekazać, że formułą tego programu jest flirtowanie i to na oczach całej Polski. Rodzice mieszkają w małej miejscowości, w takiej społeczności każdy wie o sobie prawie wszystko, dodaj do tego konserwatywne zasady i masz obraz mego problemu.
Robert:
  - Wychowując się w takim domu byłaś pewnie grzeczną i ułożoną córką, która nie dawała im powodów do narzekań, aż tu nagle taki pomysł.  
Monika:
  - Z tą grzecznością to bym nie przesadzała, zresztą jakbym taką była to zgłosiłabym się do  
„ Familiady”. Po prostu szanuję swoich rodziców, są moimi autorytetami, liczę się z ich zdaniem i to sprawiło, że tak długo zwlekałam z tą nowiną.
Robert:
  -To powiedz, co usłyszałaś w odpowiedzi.
Monika:
  - Nie było wybuchów radości, ale co ważniejsze, nie próbowali mi wyperswadować tej decyzji. A muszę przyznać, że tego najbardziej się obawiałam. Mama powiedziała, że mi ufa i wie, że nie zrobię niczego za co będę się musiała wstydzić, a przy okazji i ona.
Robert:
  - I jak uważasz, mama nie straciła do Ciebie zaufania.
Monika:
   Nie, rozmawiałam zaraz po wyjściu, mogę śmiało wracać do domu ( śmiech). Oczywiście troszeczkę tam w niektórych momentach przesadziłam i pewnie zostanie mi to wypomniane. Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko, że nie da się kontrolować swojego zachowania w każdej minucie, dlatego czasem padły dziwne słowa i gesty.  
To naprawdę była rywalizacja, stąd te łzy, złość i cała paleta ludzkich odruchów.
Robert:
  -  No właśnie, Moniko, niestety odpadliście z Pawłem z programu, więc bajka się skończyła. Będzie brakować?
Monika:
   - To twoje zdanie, ja uważam, że to było preludium i wierzę, że dopiero piękne kolorowe życie zbliża się do mnie. I powiem nieskromnie, że wierzę iż przede mną, to, co tak naprawdę mnie interesuje.
Robert:
   - Gdyby nie ten uśmiech na twarzy, to gotów byłbym Ci przytaknąć, a tak sądzę, że sobie żartujesz.
Monika:
   - Nic z tych rzeczy, jestem śmiertelnie poważna (śmiech.) Wybacz, ale ja taka jestem, nawet jak nie ma powodu to lubię się pośmiać. Ale tak serio, serio, taka jest prawda, jak sam zauważyłeś to było coś z bajki, mało realnego. I dopiero po wyjściu z tej enklawy, tego klosza będę miała prawdziwe odzwierciedlenie tego wszystkiego, mówiąc kolokwialnie, teraz czekam na werdykt, tu, nie w Hiszpanii.
Robert:
   - No to rozmarz się i uchyl rąbka tajemnicy, powiedź, co Cię interesuje?
Monika:
   - A masz dużo czasu?
Robert:
   - Jestem tu dla Ciebie, nie musisz się ograniczać.
Monika:
   - Dobra, dobra, nie czaruj, gdyby z „Love Island” odpadła inna dziewczyna to byś też podobnie mówił, co?
Robert:
   - A tu Cię zaskoczę i powiem, że to Ty byłaś tą osoba, o którą szczególnie zabiegałem o rozmowę. A dlaczego to się wyjaśni podczas naszej konwersacji.


Monika:  
   - A nie możesz mi tego teraz powiedzieć? Bo wiesz, my kobiety to raczej jesteśmy niecierpliwe i zamiast wsłuchiwać się w twoje pytania, to będę kminić, co też cię skłoniło, by akurat we mnie upatrywać kogoś wartego rozmowy czy dociekań?  
Robert:
   - Czyli mam zaspokoić Twoją ciekawość, już teraz?
Monika:
  - Byłabym wdzięczna.
Robert:
   - Powód jest prozaiczny. W pewnym momencie dowiedziałem się, że pochodzisz z Tarnawy, a więc jako urodzony w Sanoku nie miałem żadnego kłopotu by dowiedzieć się od Twych znajomych, co to za ptica ta Monika.
Monika:
   - No nie wierzę! Serio – zapada się w fotel, kiwając głową z niedowierzaniem – to naprawdę niespodzianka.
Robert:
   - Czy dobrze powiem, że oprócz zaskoczenia dopatrzyłem się też strachu w oczach?
Monika:
   - Nie, czemu miałabym się bać? Z moimi koleżankami mam dobry kontakt.
Robert:
   - A może rozmawiałem z kolegami, tymi z liceum, z lokali w sobotnie noce.
Monika:
   - Każdy coś tam ma na sumieniu, ale podejrzewam, że to raczej od koleżanek możesz mieć jakieś konkrety. Z chłopakami lepiej się dogadywałam.
Robert:
   - Nie śmiem nawet wątpić. Ale to prawda, od dziewczyn wiem na przykład, że Monia to była za bardzo wyniosła, a dosłownie: - „ miała się za taką, co to nie ona”
Monika:
   - Ludzie! Przecież w młodości to się różne rzeczy brało na poważnie, a obrażało za takie pierdoły, że wstyd powtarzać. No tak, zdarzało mi się odizolowywać mieć swój świat, planować, ale nie było to robione w zamyśle o swej niepowtarzalności. Naprawdę tak o mnie się wyrażają?
Robert:
   - Zaznaczyłem, że „byłaś”, teraz macie mniejszy kontakt, więc siłą rzeczy muszą bazować na tym, co było. Ale wiadomo, życie Cię pociągnęło, dojrzałaś, człowiek się zmienia.
Monika:
   - Na fb, mam wielu znajomych z rodzinnych stron, utrzymuje kontakt, nie odcięłam się i na pewno teraz nic się nie zmieni. Jestem i byłam tą samą osobą. Tęsknię za rodziną, lubię przebywać w swoim otoczeniu, szkoda tylko, że tak bardzo się zmienia i co rok widzę inne obiekty, mniej zieleni. Uwierz mi, nie wyobrażam sobie, że przez ten program to stoję obok znakomitości. O nie, wiem, że coś tam osiągnęłam, ale to nic w porównaniu z tym, co chciałabym.
Robert:
   - A, więc chętnie posłucham. Masz na myśli rozwój siebie w roli makijażystki? Miałem powiedzieć w zawodzie, ale teraz to nie wiem, czy ta droga jeszcze Cię interesuje.


Monika:
   - Jak najbardziej, nic w tym względzie się nie zmieniło. Mam właśnie w tym aspekcie największą chrapkę na przełom i liczę, że teraz dzięki przysłowiowym pięciu minutom stworze coś na kształt warsztatów. I uwaga – podniesiony wskazujący palec – właśnie południowy wschód ma być tym epicentrum.
Robert:
   - Wybacz moją sceptyczność, ale to raczej kosmetyczki robią furorę.
Monika:
   - Zgadza się. Tylko pewnie, jako mężczyzna nie wiesz, że kosmetyczki regenerują nasz naskórek, oczyszczają, nawilżają i wtedy wchodzimy my makijażystki mamy za zadanie zrobić tak make –up, żeby skóra klientki wygląda pod nim świeżo i promiennie. Nie zniweczyć ich pracy a utrzymać to w dobrej kondycji.  
Robert:
   - Będę upierdliwy, ale na mój chłopski rozum, to taka kobieta po jednej wizycie, zauważy, jakich kosmetyków używasz, jakiego podkładu, czy co tam masz pod ręką i podziękuje, wychodząc bogatsza o wiedzę, którą sama może sobie zafundować.
Monika:
   - To jest właśnie męskie myślenie – pociągnąć pędzelkiem, nasmarować, rozetrzeć i tapeta gotowa.- Przyznaj tak podchodzisz do tego tematu?
Robert:
   - Pozwolisz, że z grzeczności nie wypowiem się na ten temat?
Monika:
   - Tak sądziłam, ale nie mam o to pretensji. Otóż powiem ci, że makijażystka to także musi być bacznym obserwatorem, taką artystką, która umie dopasować makijaż do typu urody, cery, kreacji. Zapytać się o rodzaj spotkania, czy to wizyta, spotkanie po latach, impreza itp.: Wiele pań ma kompleksy, uszy, nos, podbródek,  - inna sprawa, że wmawiają sobie, - więc musimy te mankamenty im ukryć.
Robert:
   - Jeśli sobie coś uroją, to chyba trzeba bardziej psychologa niż makijażystki (śmiech)
Monika:
   - Śmiejesz się. Czasem więcej się zgadamy z koleżankami niż napracujemy przy twarzy. Ale na szczęście koniec końców dochodzimy do konsensusu i klientka wychodzi szczęśliwa (wzdycha)  
Robert:
   - Jak tak Ciebie słucham to cieszę się, że jestem facetem i te problemy mnie ominęły.
Monika:
   - Jesteś w błędzie, coraz więcej mężczyzn dba o swoją twarz i uważam to za bardzo rozsądne. Wy nie różnicie się od nas, też macie obowiązek pielęgnowania swego ciała, a twarz to wizytówka. Chodzisz do dentysty, okulisty, więc i kosmetyczka by wam nie zaszkodziła. Spróbuj raz a zobaczysz, jaki to ma efekt nie tylko wizualny ale i jak wpływa na psychikę.
Robert:
   - No na moją facjatę to ciężko by było znaleźć odświeżacz. Choć nie wątpię, że kosmetyczki z takimi dłońmi jak Twoje to pewnie jak Kaszpirowski by cudów dokonały.  
Doczytałem się na Twoim profilu, że miałaś plan uczyć się i później zostać tanatokosmetologiem.
To chyba jakieś przekłamanie.
Monika:

- Nic z tych rzeczy to najprawdziwszy fakt. Jako młoda dziewczyna widziałam, jak golono zmarłego wujka, wiem, że przynoszono odświętne ubranie by go ktoś ubrał. Wiem, że to ktoś musi robić, więc czemu nie ja.
Robert:
   - Młoda, ładna, zgrabna kobieta i praca z ciałem, któremu ustały funkcje życiowe. To przecież takie, jeśli nie straszne to nieprzyjemne, przebywać w pomieszczeniu, gdzie na prześcieradle leży za przeproszeniem sztywniak.
Monika:
   - Moja babcia powtarzała zawsze, że bać to się trzeba żywych, bo prędzej od nich możemy się spodziewać krzywdy. A co do aparycji, czy chcesz powiedzieć, że tylko te mniej atrakcyjne powinno się tam zatrudniać?
Robert:
   - Nie mnie o tym decydować, ale jakoś mi w żaden sposób nie pasuje do tego miejsca ktoś z takim potencjałem.
Monika:
   - Nie bez kozery będzie napomknąć, że zarobki w tym zawodzie są dosyć pokaźne, a apanaże są w stanie skusić nawet w takie miejsce. A jak wiesz, zarzucano mi, że w „Love Island” udawałam zakochaną by wygrać kasę, więc masz odpowiedź (śmiech)
Robert:
   - A jak było naprawdę? A w zasadzie jak jest teraz, bo podobno między Ciebie a Pawła wkroczyła dosyć dynamicznie Ada?
Monika:
  - Program się skończył, jesteśmy wolni, nie mamy obowiązku spędzać ze sobą każdego dnia i nocy. Paweł z Adą są w dobrej komitywie, więc nie ma w tym nic dziwnego, że lubią ze sobą przebywać.
Robert:
  - W „dobrej komitywie” powiadasz.
Monika:
  - Ojejku! ( przewraca oczyma) Proszę cię nie doszukuj się drugiego dna, nie dorabiaj do tego własnej ideologii. Mieszkaliśmy prze kilka tygodni razem, więc siłą rzeczy zawiązały się przyjaźnie.
Robert:
  - Jeśli tylko przyjaźnie to zawsze istnieje szansa, że ktoś inny zdobędzie Twoje względy,
Monika:
  - Kto, wie, może być i tak jak mówisz.
Robert:
  - Wiesz, że robisz teraz nadzieję wielu mężczyznom.
Monika:
  - Nie ukrywam tego, że czekam na to. Najwyższa pora zacząć konkretny związek.
Robert:
  - Aż żałuję, że to nie jest prywatne spotkanie.
Monika:
  - Nic nie stoi na przeszkodzie by za chwilę takim się stało. Wystarczy, że wyłączysz dyktafon.
Oczywiście ( podnosi ręce w geście obrony) niczego nie obiecuję. Porozmawiamy by się lepiej poznać.
Robert:
  - Ale, mogę mieć nadzieję?
Monika:
  - Tego zabronić nie mogę.

milegodnia

opublikował opowiadanie w kategorii obyczajowe, użył 2028 słów i 11233 znaków.

Dodaj komentarz