Humaniści cz. I

Humaniści cz. I

Zaczynałem edukację w liceum 1.09.2015 roku. Przyszedłem w białej koszuli na rozpoczęcie roku szkolnego. Przed szkołą czekał tłum pierwszaków, wszyscy rozmawiali i śmiali się. Znałem parę osób jeszcze z gimnazjum, więc się z nimi przywitałem.  
Dzień był upalny i letni, mimo że nie było jeszcze południa, my już wszyscy byliśmy spoceni i zmęczeni.  
W końcu jakiś nauczyciel kazał nam wejść do szkoły i skierował do auli.
Najstarsze liceum w okolicy, wybudowane jeszcze w XIX wieku. Na korytarzach wisiały portrety sławnych absolwentów tej szkoły, które wzbudzały w nas poczucie odpowiedzialności, że musimy ich dorównać, albo chociaż ich nie zawieść.  
Aula była pełna ludzi, na ścianach były portrety wielkich Polaków jak Mickiewicz, Kościuszko czy Krasicki.  
Dyrektor wstąpił na podwyższenie i rozpoczął krótką, ale dosadną mowę o szkole, nadziejach i obowiązkach.  
Wszyscy słuchali z uwagą i w pełnym skupieniu.  
Po zakończeniu akademii rozeszliśmy się do klas, by poznać wychowawców.
Dużo złego słyszałem o humanistach, że są głupi, że są nierobami i kończą w Mc’Donalds.
Miałem pewne obawy, czy się odnajdę w tym wszystkim. Nie wiedziałem czego mogę się spodziewać.  
W klasie było około 30 osób, kilka kojarzyłem z gimnazjum, ale nikogo nie znałem.  
Wychowawczyni okazała się normalną i uprzejmą kobietą, pokrótce wszystko wyjaśniła i powiedziała, że możemy się rozejść.

Pierwszą lekcją następnego dnia był, a jakże inaczej, język polski.  
Naszą polonistką okazała się sympatyczna, drobna kobieta około 50 roku życia.
Spodziewałem się jakiegoś PSO, nic bardziej mylnego. Natychmiast odpytała nas ze znajomości lektur i spytała co sami czytamy.
„Moje dzieci, czytanie to jest wasz pierwszy i najważniejszy obowiązek. Czytając kształcicie siebie, bez tego nigdzie nie zajdziecie”.
Te słowa dzwoniły nam w uszach przez trzy kolejne lata.
Rozpoczęliśmy podróż po wszystkich epokach kulturalnych człowieka.  
Na początku szło nam niemrawo, zgłaszali się do odpowiedzi tylko ci śmiali i pewni siebie.
Z biegiem czasu, każdy chciał jednak zabłysnąć znajomością lektury.
Wszyscy uczyli się pilnie. Każda lektura była przez nas pochłaniana.  
Prześcigaliśmy się w pisaniu zadań domowych i odpowiadaniu na pytania na lekcji.  
Na przerwach rozmawiano tylko o bieżącej lekturze, jednak były to jeszcze rozmowy ogólne, nie wdawaliśmy się w spory.  
Po drodze zaczęły się formować cztery grupki. Na samym początku nie miało to większego znaczenia, jednak pod koniec naszej edukacji okazało się kluczowe, kto z kim zaczął się przyjaźnić.  
Pierwsza grupka, nazwijmy ich „Wicze” byli paczką znajomych z gimnazjum. Wszyscy już się znali i lubili, byli ze sobą zżyci. Nie odpychali innych, ale wyraźnie było widać że to grupa zamknięta. Nazwa wzięła się od słowa „imprezowicze” jak na początku ich złośliwie nazywano ze względu na ich osławione domówki.  

Druga grupa skupiła się wokół pewnej dziewczyny o imieniu Jagoda. Miała w sobie jakąś charyzmę i absorbującą atrakcyjność, że z każdym potrafiła się dogadać.  
Ich zazwyczaj nazywaliśmy po prostu „Ekipą Jagody”.

Ja należałem do trzeciej grupy, dołączyłem do nich dość późno, bo dopiero w marcu 2016 roku. Długi czas nie zwracałem uwagi na grupki i koncentrowałem się na nauce i własnym życiu. Przypadek chciał, że kiedy osoby z mojej przyszłej grupy wybierały się do klubu, spytały czy chcę iść z nimi. Zaskoczony propozycją, zgodziłem się.  
To właśnie na tej imprezie pierwszy raz piłem alkohol, upijając się trzema piwami.  
Moi towarzysze mieli ze mnie niezły ubaw tej nocy, a przyjaciółmi zostaliśmy już do końca liceum.  
Nazywano nas często „Ekypą”, nazwa wzięła się przypadkowo, od jakiegoś żartu, którego nikt już nie pamięta.

Czwartą grupą byli ludzie, którzy nie dołączyli do żadnej innej grupie. Oni raczej nie charakteryzowali się niczym szczególnym. Po prostu byli. Tak zwana „Reszta”.  

Szybko przebrnęliśmy przez epokę eposów Homera i pieśni Horacego.  
Każdy z nas wiedział kim był Zenon z Kition, wszyscy znali na pamięć definicję porównania homeryckiego.  
Byliśmy grekami i obywatelami Rzymu. Każdy z nas czuł się, jakby przeniósł się duszą do antyku.  
Potem przyszły wieki średnie, i teraz byliśmy już rycerzami i świętymi.
W miarę postępu nauki, co raz częstszym zjawiskiem było wychodzenie ze swoją grupą na miasto. Często piliśmy, czasem paliliśmy papierosy. Dużo mówiliśmy o szkole i polskim.
Nie obyło się bez romansów, jednak one były raczej krótkie i nieistotne dla ogółu.  
Żyliśmy tylko polskim. Czasem nasze umysły pobudzały się podczas lekcji historii czy angielskiego. Jednak fizykę, matematykę, biologię i inne dziedziny nie związane z kulturą, traktowaliśmy po macoszemu.  
Powtarzaliśmy sobie, że w drugiej klasie będziemy mieli tylko przedmioty rozszerzone i wreszcie będzie się można przestać martwić kartkówkami z chemii.  
Mogliśmy wybrać między dwoma językami dodatkowymi, których mieliśmy się uczyć.
Do wyboru był niemiecki i włoski.  
Klasa podzieliła się mniej więcej na równą połowę.  
Kiedy weszliśmy w epokę odrodzenia i włoskiej kultury, nauczycielka włoskiego nie mogła prowadzić lekcji bo ciągle wypytywaliśmy ją o Leonarda da Vinci’ego, Michała Anioła, Boccaciego i wielu innych mistrzów kultury Italii.  
Renesans podziałał na nas jak żadna inne epoka przedtem. Antyk i średniowiecze były dla nas neutralne, jednak odrodzenie myśli starożytnej stawało się jakimś wyzwaniem.  
Rozmawialiśmy o rzeźbach, porównywaliśmy dzieła renesansowe i ich antyczne inspiracje.  
Szczególnie ciekawe były filozofie, zaczęły się pierwsze ścierania poglądów.  
Było co raz cieplej, wszyscy zaczynali już myśleć o wakacjach.  
Na sam koniec przyszedł Barok, ze swoim przepychem.
Ta epoka już raczej nie przypadła nam do gustu. A może to nie jej wina, tylko tego że przysłaniała ją perspektywa letnich wyjazdów?
Trudno powiedzieć. W każdym razie dzieła Moliera, Petrarki, Mikołaja Sępa Szarzyńskiego czy Morsztyna, nie były dla nas już tak fascynujące.
Rok szkolny się zakończył, a my oblewaliśmy to piwami w miejskim parku.  
Byliśmy szczęśliwi z dokonanego przez nas wyboru i pełni nadziei na przyszły rok.

1 komentarz

 
  • Użytkownik Somebody

    Wspaniale, że wróciłeś z czymś zupełnie nowym. Czekam na cd ;)

    23 sty 2018