Znowu sypie. Miękki puch opada mi na głowę. Przemoczone buty, sople pod nosem. Jest zimno i mokro, ale to mnie nie zniechęca.
Z pełną mobilizacją ciągnę drewniane sanki, brnąc przez białą ścianę. Pokonam ją, aby na szczycie wynagrodzić to sobie odrobiną przyjemności.
Zmachana, zasmarkana, dolazłam w końcu, dumna i szczęśliwa. Czuję się jak nowicjusz na wierzchołku ośmiotysięcznika.
Mknę swoim bolidem, rozbawiona, na mecie padając w wielką zaspę. Śnieg oblepił twarz, wlazł za kołnierz… Ale to nic, warto było.
Niezadowolona wracam do domu, dlaczego ściemnia się tak szybko? Herbatka, ciastka z czekoladą i miły wieczór przed telewizorem.
Ogarnięta nostalgią zamykam pamiętnik…
5 komentarzy
kaszmir
Niezapomniane zimy i saneczkowanie. Najważniejszy był zjazd.
Pozdrawiam
agnes1709edit
@kaszmir Zjazd był mega. Dzięki za odwiedziny.😘
takisobie
wróciłoby się do takich zim, czlowiek nie czuł nic ale jak wszedł do cieplego domu, do tego herbata lub kakao ech
agnes1709
@takisobie
Detektyw prawdy
Wrażenie takie jak tytuł. Bardzo fajny wpis od MEM i chyba zdominowało twoje opowiadanie, też bym tak chciał
agnes1709
@Detektyw prawdy To musisz się bardziej postarać.
Detektyw prawdy
@agnes1709 postarać? – jestem leniwy jak każdy, potrafię się przyznać jak nikt...
MEM
👍
Od połowy pierwszej górki, z jakiej zjeżdżałam, to sanki zjechały na mnie – pamiętam, jak to by było dziś, a to już wieki temu.
W tamte zimy to był porządny mróz, wielkie ilości śniegu, pół osiedla przesiadywało dosłownie całymi dniami na górkach, jakie częściowo otaczały boisko technikum po sąsiedzku, a do domu to się wracało dopiero, gdy już było kompletnie ciemno, na frytki i kakao. I o ile latem dzieciaki były wołane do domu (i wołane, wołane, wołane..., nikt nie chciał wracać ), o tyle zimą, to sobie wszyscy rodzice darowali wołanie, bo wiedzieli, że już kompletnie nie ma ono sensu.
A dziś to nawet jakiejkolwiek zimy nie ma, nie mówiąc już o takiej z prawdziwego zdarzenia...
________
Znam jedną górkę, z której zawsze chciałam zjechać, ale jak byłam dzieckiem, to mi nie pozwalano, a później trochę cykor był i tzw. "zdrowy rozsądek" (niech go szlag...) do głosu dochodził, bo to nieco ponad dwukilometrowa asfaltowa droga z paroma zakrętami pomiędzy dwiema wioskami, między którymi jest duża różnica wysokości. Ruch na niej niewielki, no ale jakiś jest, a do tego jak jedzie się tam samochodem, to na szczycie można wyłączyć silnik i od zera ma się 100+ km/h po kilkuset metrach, potem można wyhamować do zera i za kilkaset metrów na liczniku jest znów ponad stówa, później jest już płaski kawałek prostej, dobre pół kilometra, ale rozpędzone auto na nim zasuwa aż miło bez włączonego silnika i jeszcze hamować je trzeba przed torami kolejowymi. Na sankach byłoby niemal jak na torze bobslejowym. Tylko można w moment skończyć w rowie, na drzewie, albo wprasować się w jakiś autobus lub w auto.
I kusi mnie co zimę..., i kiedyś sobie z niej jeszcze zjadę.
O ile u nas w ogóle jeszcze zimy będą...
agnes1709
@MEM Fajnie, życzę powodzenia i omijania drzew, płotów, samochodów...
MEMedit
@agnes1709 "Fajnie, życzę powodzenia i omijania drzew, płotów, samochodów..."
Albo przynajmniej dobrej prasy w kronice wypadków.
Swoją drogą, choć raz by wtedy napisali w newsach, że to nie jakiś "młody gniewny w BMW" się owinął wokół drzewa.
agnes1709
@MEM Saneczkarz ćwiczył do olimpiady i mu się (przypominając fotę Chichej) zakręt załadował.
MEM
@agnes1709 "Saneczkarz ćwiczył do olimpiady i mu się (przypominając fotę Chichej) zakręt załadował. "
O właśnie.
wram
....to fajne wspomnienia, realnie opisane, jechałem na tych sankach.
agnes1709
@wram Miło mi.