Zauroczona - Rozdział 3

Rozdział 3

Dolna część sali teatru była doszczętnie zalana. Siedzenia, które wprawdzie były przyczepione do podłogi teraz unosiły się na wodzie, a dekoracje zapewne znajdowały się pod wodą.  
Grupka osób, z którymi uczęszczałam na zajęcia przygotowujące do występu, stała nieopodal potężnego łuku.  
-Luise, kurde widziałaś co się stało!- podszedł do mnie pulchny młodzieniec o karmelowych oczach imieniem Math. Patrząc tak na niego można było rzec, że jego fałdy brzuszne wyglądały jak małe fale morskie. Niestety nie pora teraz na żarty, to poważna sytuacja.  
-No cóż…. Wiadomo co się stało?- zapytałam niepewnie. Naprawdę nie miałam pojęcia co się tutaj zdarzyło. Mogłam tylko się domyślać.  
-Widziałaś może drogę?- popatrzył się na mnie i wzruszył brwiami, co zawsze wprawiało mnie w lepszy nastrój. - Mamy tu niemałą powódź. Klika domów w okolicy jest zalanych i dróg nieprzejezdnych. Serio nie zwróciłaś uwagę na nadmiar wody, na jezdni. - Niespodziewanie zauważył stojącego po mojej prawej stronie Davena. Zilustrował go od stóp do głowy podejrzliwie, ale w ramach grzeczności się przedstawił.  
-Cześć jestem Math. - przy tych słowach wyciągną rękę z skórzanej kurtki.  
-Miło mi. Ja jestem Daven.. - uścisnął jego dłoń.  
Po tej krótkiej wymianie imion podeszłam do grupki moich znajomych, zawzięcie o czymś dyskutujących.  
-Tak, moi rodzice będą mieć sporo wydatków. Nie raz wspominali żeby się wynieść z tej dziury, bo jak przyjdzie jakaś poważniejsza powódź, to doszczętnie zmiecie te wszystkie budynki. - gorączkowo mówiła Nicola Back.  
Rozejrzałam się dookoła i poczułam brak czyjejś obecności. Przypomniałam sobie, że nie było z nami naszego przystojnego nauczyciela Leighta. Tak, z pewnością jest przystojny, co zauważyły wszystkie dziewczyny z mojej grupy, a także parę chłopców, lecz na mnie nie zrobił żadnego wrażenia.  
-Math, co jest z naszym nauczycielem?
-Eee… on dzisiaj się nie zjawi. Główną drogę do Sosnowego Deworu zalało i nie ma możliwości przejazdu. - Oczywiście nie skrywał przy tych słowach swojego uśmiechu. Dobrze wiedziałam, ze jak zwykle ten baran nie potrafił wydukać swojego tekstu. Bardzo często obsadzano go w rolach, które nie wymagały wiele fatygi.  
- Zatem nie mam nic tu do roboty. - powiedział Daven i wtedy sobie przypomniałam, że w ogóle przy mnie stał. Ruszył tylko ramionami i bez słowa pożegnania udał się w stronę wyjścia. Cóż, jego zachowanie bardzo mnie zadziwiało. Zachowywał się tak inaczej, odmiennie niż wszyscy ludzie, których znam.  
Stojąc w towarzystwie Emilly, Toma i jeszcze paru innych moich kumpli poczułam się niepewnie. Nudziły mnie tematy typu: "Czy odbędą się kolejne zajęcia?”, "Ile będzie kosztować odbudowa zniszczeń?”. Nagle uświadomiłam sobie, że takie towarzystwo z całą pewnością nie jest dla mnie. Zapragnęłam wyjść.  
Wchodząc po schodach zachowywałam szczególną ostrożność. To tu, to tam były porozrzucane dekoracje a tkanina, którą były obite schody przemokła do cna.

Qshley

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 564 słów i 3155 znaków.

Dodaj komentarz