Rozdział 2
Czułam się tak dobrze w towarzystwie Davena, że straciłam poczucie czasu i nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się na parkingu teatru. Popatrzał na mnie tym swoim zniewalającym wzrokiem i podniósł do góry brew.
-To co wychodzimy?- Wyrwał mnie z zamyślenia. Zaskoczona podskoczyłam, zapominając tym samym, że jestem w aucie.
-Jak najbardziej. - Miałam już otworzyć drzwiczki kiedy przypomniałam sobie o tym, że nie podziękowałam za podwózkę.
-Dzięki, że mnie podwiozłeś. - Na jego twarzy pojawił się uśmiech powodując, że ja też się uśmiechnęłam.
-To drobnostka. - Powiedziawszy te słowa opuścił pojazd, a ja zrobiłam to samo.
Było już bardzo ciemno, a jak zwykle na parkingu nie świeciła się ani jedna lampa więc z ledwością doczłapałam się do wielkich drzwi teatru. Po drodze rozmyślałam o tym co mówił mi Daven. Wnioskując z jego słów dowiedziałam się, że nie był najszczęśliwszym dzieckiem. Jego matka zmarła kiedy miał dziesięć lat, a ojciec jak, to ojciec. Załamał się. Zaczął pić i przegrywać ogromne sumy pieniędzy. "Jednak nadeszły dobre chwile w moim życiu”- cytuje jego słowa. Otóż po wielu latach poszukiwań odnalazła go babcia i przygarnęła pod swoje bezpieczne skrzydło. Zapewniła mu stały dach nad głową i co najważniejsze, wyprowadziła go na prosto. Problem z narkotykami i alkoholem miał już za sobą.
Właśnie miałam nacisnąć miedzianą klamkę, ale ktoś mnie już uprzedził. Popchną lekko drzwi, które skrzypnęły i przytrzymał je bym mogła przejść.
-Dziękuję. - Zwróciłam się twarzą, w twarz do postaci, którą o dziwo był Daven. Myślałam, że skorzystał z innego wejścia.
-Nie ma za co, zawsze do usług. - Przy tych słowach zrobił ukłon, kładąc rękę na pierś.
O Boże, z pewnością, w tym momencie na mojej twarzy pojawiły się wypieki. Było mi strasznie głupio tym bardziej, że niedaleko nas przechodziła grupka osób w moim wieku, które znałam z prób.
Wchodząc do głównej sali teatru poczułam wzmagający się żar na policzkach. Strasznie zawstydził mnie w obecności moich znajomych i nie zamierzałam mu tego wybaczyć.
-Wiesz co, czuję się tak jakby ktoś mnie śledził. - Odwrócił się do mnie głową i ani na chwilę nie zwolnił tempa. Znów ten jego czarujący uśmiech. Chyba źle to zinterpretował, bo nie chciał mnie opuścić. No, w sumie z jednej strony chciałam mieć go przy sobie, ale z drugiej strasznie mnie irytował tym swoim zachowaniem.
Przechodziliśmy obok potężnego łuku, który symbolizował, że za nim znajduje się spory kawałek schodów, prowadzących do sceny. Moje myśli na powrót skupiły się wokół nowo poznanej osoby. Czułam się w towarzystwie Davena tak, jakbym znała go od urodzenia, a tu jednak nie. Był mi zupełnie obcą osobą, którą poznałam kilkanaście minut temu.
Poczułam coś bardzo dziwnego pod nogami. Świat nagle zaczął wirować wokół mnie. Niespodziewanie mój tułów nachylił się do przodu, co spowodowało, że straciłam kontrolę nad moim ciałem. Już miałam przeturlać się po schodach teatru, ale przytrzymała mnie męska, silna dłoń.
-Patrz pod nogi. - Powiedział groźnie. - Nie widzisz jak tu cholernie mokro. - Zmienił ton na delikatniejszy.
Spojrzałam na podłogę. Rzeczywiście było mokro, co mnie oczywiście bardzo zaskoczyło. Czyżby sprzątaczka wylała wodę? Chyba jednak nie.
1 komentarz
Czytelniczka
Dość ciekawa historia , lecz czytając czuje trochę Zmierzchu .