"Szum" - Część 2

-Hej! Zaczekaj. - Krzyczał za mną jeszcze chwilę. Jego słowa umykały i traciły na sile z każdą chwilą.  
Odwróciłam się ostatni raz. Nasze oczy znów spotkały się.  
Dopiero, gdy wyczekałam się na wujka na ławce przypomniałam sobie, że zostawiłam torebkę a w niej wszystko włącznie z aparatem i zdjęciami.  
Oczy zaszły mi łzami. Powstrzymałam je, gdy zobaczyłam, że nadjeżdża wujek. Nie żal mi było aparatu, ale zdjęć na których miałam uwiecznione chwilę z mamą.  
-Co tam mała. Jak było na molo? Mama mówiła, że wujek chciał ci je pokazać przed wyjazdem. - Tata siedział na stołku barowym w kuchni i zajadał rogale nadziewane czekoladą.  
-Świetnie było. Gdzie mama? –Rozejrzałam się dookoła na sofie leżała jej torebka i książka odłożona brzegiem do góry.  
-Poszła do pokoju na chwilę.  
-Pójdę do niej.  
Dobrze, że tata nie wiedział, że sama się włóczyłam po molo. Od razu miałby przed oczami straszne scenariusze.  
-Mamo. –Pokój wydawał się być pusty. Drzwi do łazienki lekko uchylone. Otwarłam je szeroko.  
Mama jak gdyby nigdy nic goliła głowę.  
-Cześć córcia jak było? Powiedziałam tacie, że pojechałaś z wujkiem.  
-Już wiem. Fajnie… Co robisz?- Mój głos łamał się starałam się jakoś to zamaskować.  
-Jak widać golę głowę. Odrastają a pewnie zaraz wypadną więc wole zgolić. Możesz przynieść moją perukę.  
-Tak. - Trochę zaszokował mnie jej wygląd. Wprawdzie często w domu chadzała bez włosów, ale nigdy nie widziałam jak się stara by nie odrosły.  
Przestała brać chemię po tym jak lekarze powiedzieli, że będzie żyć tyle samo co i z nią. Włosy odrastały, czuła się lepiej, ale to było złudzeniem.  
W głębi serca nie chciałam by chorowała tak bardzo była mi potrzebna. Pierwszą matkę, biologiczną straciłam gdy miałam cztery la zginęła w wypadku a teraz miałam stracić drugą. Na samą myśl oczy zaczynały się szklić i opanowywałam się by nie wybuchnąć płaczem.  
-Poczesze ją. - Wyjęłam grzebień z kosmetyczki i lekko przesuwałam po peruce.  
-Wystarczy bo będę zbyt pięknie wyglądać. Przygotuj się do wyjazdu. Rano musimy być gotowi i nie będzie na to czasu.  
-Dobrze. - Wyszłam z mieszanymi uczuciami.  
Rzuciła się na łóżko w moim pokoju i patrzyłam w sufit. Leo mój labrador wskoczył i położył się obok mnie. Na laptopie mrugała wiadomość od mojej przyjaciółki.  

Co tam u Ciebie. Bardzo tęsknienie. Odwiedziłam Paryż i Mediolan. Mam ciekawe informacje dla twojej mamy. W Szwajcarii jest lekaż z Azji, który mógłby jej pomóc. Przekaż to twojemu tacie i niech zadzwoni do moich rodziców. Dadzą mu namiary.  
Nie mogę się doczekać żeby Cię zobaczyć.  
                                                   Ola

Wiadomość od niej trochę mnie pocieszyła. Nie dała jednak nadziei. Tak jak obiecałam spakowałam się. Rano dyskretnie przekazałam tacie informacje.  
W samochodzie panowała dość dziwna atmosfera. Tata wciąż komentował jazdę innych kierowców.  
-Postanowiliśmy jechać przez Gdańsk. Czeka tam na nas niespodzianka.  
Lekko zdezorientowałam patrzyłam jak rodzice dają sobie znaki i mama wciąż stuka na telefonie wiadomości. Zignorowałam to i wolałam się dowiedzieć na miejscu co mnie czeka.  
Zjechaliśmy z drogi żeby się zatrzymać na stacji benzynowej. Za nami zatrzymał się ciemny samochód. W lusterku obserwowałam jak młody chłopak wysiada z samochodu i wyciąga torby z bagażnika. Kiedy zobaczyłam pokrowiec na gitarę byłam pewna, ze to chłopak z mola. Wyskoczyłam z samochodu i podeszłam do niego.  
Nie był zaskoczony wręcz spodziewał się, że się spotkamy.  
-Hej! Masz moją torebkę. - Lekko pociągnęłam go za ramię bo na mój widok się odwrócił w przeciwną stronę z uśmiechem na twarzy.  
Był wyższy i silniejszy zdawałam sobie z tego sprawa miała jednak to było miejsce publiczne i nie mógł mi nic zrobić.  
-Cześć. Mam. Zaraz ci ją dam, ale pomóż mi te torby są ciężkie.  
-Co proszę. Oddawaj torebkę.  
Cham jeszcze miałam mu pomagać. Fala gorąca oblała mnie z złości.  
Stanął za mną tata i położył dłoń na ramieniu.  
-Widzę, że się poznaliście.  
-A ty go znasz?- Spojrzałam na tatę zaszokowana.  
-To mój syn. - Przez uchylone drzwi samochodu usłyszałam głos mamy.  
Kolejne piętnaście minut dochodziłam do siebie. Usiadłam sama na krawężniku i nie mogłam wybaczyć im tej całej sprawy. Oszukali mnie nie wiedziałam, że Natasza ma syna i to starszego ode mnie.  
-Jedziesz czy zostajesz?- Marcin stał oparty o samochód i patrzyła na mnie cały czas się śmiejąc, w ręce trzymał moją torebkę.  
Wytarłam spodnie. Wyrwałam mu torebkę z dłoni i przeszłam obok by usiąść z drugiej strony.  
-Nie nadymaj się tak bo pękniesz złośnico.  
Zaczynał mnie irytować a dopiero go poznałam. Kiedy wsiadłam wcisnęłam słuchawki do uszu i słuchałam muzyki. Na autostradzie udawałam, że śpię. Przytuliłam się do szyby i podciągnęłam nogi.  
-Mówiłam, żeby jej od razu powiedzieć.  
-Wyczekałem się na tym molo i na koniec uciekła choć przyznam to było śmieszne.  
-Marcin proszę cię to twoja siostra na jakiś sposób.  
-No właśnie mamo siostra i do tego młodsza musze kształtować jej charakter.  
-Nie bądź dowcipny. Postaraj się teraz żeby cię polubiła.  
-Nic nie obiecuje cudotwórca nie jestem.  
Tata nie włączał się w rozmowę był skupiony na jeździe. Usnęłam na nie wiem jak długo. Obudziłam się bo się zatrzymaliśmy.  
-Śpisz?- Marcin szeptał mi do ucha.  
-Nie. - Burknęłam.  
-To dobrze bo teraz ja jadę i może być niebezpiecznie.  
-On tylko żartuje. - Nie uwierzyłam w zapewnienia mamy. Wyprostował się
i resztę drogi starała się nie zasypiać.

Kaja123

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 1069 słów i 5743 znaków.

Dodaj komentarz