Szeroko zamknięte oczy cz.5

Szeroko zamknięte oczy cz.5Leokadia patrzyła za odchodzącą blondynką. Porównanie wyszło stanowczo na jej korzyść - tamta przeciętna dziewczyna nie dorastała jej do pięt. I nie potrafiła walczyć o swoje.
  -Serio? Ona? - Nie potrafiła opanować szyderczego chichotu. - Mogłeś się bardziej wysilić, żeby wzbudzić moją zazdrość.
  - Nie chciałem tego. Pamiętasz, mamy być przyjaciółmi. - Chłopak zaakcentował dobitnie ostatnie słowo, był wyraźnie spięty.
  -Nie wierzę w coś takiego. Nie ma przyjaźni między mężczyzną a kobietą. - Zmysłowo zarzuciła ręce na jego szyję i przylgnęła całym ciałem do niego.
  -Leo, daj spokój. - Krzysztof z wewnętrznym oporem zrzucił jej dłonie. Wciąż byli blisko.- Ja ją kocham.
  -Kochasz? - Uniosła brew. - Powiedziałeś jej to? - Zaprzeczył ruchem głowy. - Wiesz, że ona nigdy nie będzie czuła do ciebie tego samego, co ja.
  -Tego nie mogę wiedzieć. Jest w głębi duszy bardzo nieśmiała. - Zamilkł. Brunet popatrzył na byłą dziewczynę. Nie powinien jej chyba tego mówić. - Z resztą nieważne. Ważne jest to, że ona jest moja. Jest najważniejsza.
  -Nie wie chyba, co ma, nie uważasz? - zapytała z wyrzutem.
  -Ty chyba też nie wiedziałaś - odparł zimno. - Ona potrzebuje czasu.
  -Chcesz czekać wiecznie? - zapytała z grobową miną, a potem się roześmiała. - Nie ważne. Skoro po dwóch latach zdążyłeś się pozbierać w dwa miesiące, to chyba dobrze. - Napotkała jego zdziwiony wzrok i ciągnęła dalej - w końcu teraz jesteśmy przyjaciółmi. Zrobiło się już zbyt poważnie. - Roześmiała się. - Zatańczmy na zgodę.
  -Właściwie... - zaczął, ale Leokadia ciągnęła go już na parkiet.  

  Amelia usiadła wygodnie na kanapie. Była pewna, że Krzysztof ją znajdzie. A teraz chciała tylko wypić tego drinka i odprężyć się. Tutaj nikt nie zwracał na nią uwagi.
   -Widzieliście nową laskę Majewskiego? - Usłyszała za sobą. Nazwisko chłopaka zwróciło jej uwagę.
  Odwróciła się dyskretnie. Za nią siedziała grupka chłopaków pijących piwo i rozmawiających zbyt głośno. Kilku z nich rozpoznała. Tomasza i Rafała poznała na poprzedniej imprezie. Karolowi została przedstawiona może pół godziny wcześniej.
  -No, dałbym jej sześć albo siedem. Szału nie ma. - usłyszała.
   -Jak dla mnie mocne siedem.
   -Co wy pieprzycie? - Rozpoznała głos Tomka i myślała, że przerwie te farsę oceniania jej. - Widzieliście jej cycki? Ostatnio jak ją widziałem, miała taką apetyczną bluzeczkę. - Zagwizdali. - Wiecie, że Krzychu widzi, co bierze. Mówię wam, ósemeczka.
  -Ale to nie to co Leo! Skoro dajesz nowej osiem, to jej ile? Jedenaście? Dwanaście?- Zaśmiali się wulgarnie.
   -Leo musiała się nieźle wkurwić, jak ją zobaczyła - dodał jakiś niezeznany głos.  
   -Ja bym się tym nie martwił. Pewnie Czarna robi mu teraz laskę. Albo się gdzieś pieprzą. - Dziewczyna wypiła swojego drinka duszkiem do końca.
   - Albo obraca dwie na raz. Zabawa we trójkę. - Zaśmiali się, a Amelię niemal zemdliło.
   -Myślice, że Majewski da mi się zabawić z nową? Skoro ma takie cycuszki, może być nieźle...
   - Teraz nie, na pewno mu jeszcze nie dała. Wygląda na cnotkę. - Upokorzenie Kowalczyk było coraz większe. - Ale tak za pół roku, jak mu się już znudzi... możesz spróbować.
  - Jak będzie rżnął dwie, to jedna musi odpaść.
   -Nie pierdol. Z trzema sobie nawet da radę.
  Dłużej nie mogła tego wytrzymać. Po tych słowach nie mogła myśleć już jasno. Nie była zdolna wysnuć żadnych wniosków - wiedziała tylko jedno: że Krzysztof nie jest taki, za jakiego go miała, a oni ją obrazili. Niepewnie wstała i wmieszała się w tłum. Szukała wzrokiem swojego chłopaka, chciała, żeby wytłumaczył się z tych słów, ale nie mogła go znaleźć. Dwie farbowane rude stanęły tuż obok.
  -Patrz, czy to nie Majewski? Wrócił do Leo? - zapytała wyższa i wskazała na prowizoryczny parkiet.
  -Podobno, ale przyszedł z jakąś inną dziewczyną - dodała druga i zmieniła temat.
  Amelia gapiła się na Krzysztofa. Tańczył z tą lafiryndą. Byli blisko, a on się uśmiechał. Był zadowolony. Pomyślała o bankiecie, na który ją zaprosił. Też miał ten swój uroczy uśmiech. A teraz nie był skierowany do niej. Nie chciała już więcej myśleć. Po prostu odszukała drzwi frontowe i przecisnęła się do wyjścia.
  Na zewnątrz było kilkanaście osób, rozmawiali i palili. Minęła ich, nie podnosząc wzroku. Wyciągnęła z torebki telefon. Zastanawiała się do kogo zadzwonić. Ola i Klaudia pewnie poszły na jakąś małą imprezę jak co piątek. Dwudziesta druga trzydzieści. Pewnie już piły. Mama wyjechała do taty do Monachium. Chłopacy. Kamil i Łukasz są na bank z dziewczynami. Ale Mateusz... Mateusz ma chyba drugą zmianę, więc jeszcze nie zdążył nigdzie wyjść. Wybrała numer.
  -Słucham? - odezwał się przyjazny głos.
  -Mati? Co robisz? - zbeształa się w myślach. To nie jest dobry pomysł, żeby po nią przyjeżdżał.
  -Mel? Wszystko w porządku? - Mateusz się zaniepokoił. Nie brzmiała najlepiej.
  -Jasne, dlaczego? - Blondynka myślała teraz tylko o tym, żeby nie wydać się przygnębioną. Ale było już za późno.
  -Nie miałaś być czasem na imprezie z Krzyśkiem? - Słyszała jak się o nią martwi. Nie mogła odpowiedzieć. - Mel?
  -Przyjedziesz po mnie? Nie mam do kogo... - zaczęła.
  -Już jadę. Gdzie?
  Podała adres. Posłuchała, że ma się trzymać, bo on zaraz będzie i rozłączyła się. Po kilku sekundach na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Krzyśka wraz z dzwonkiem. Amelia patrzyła tępo na telefon. Zanim dotarła do bramy wjazdowej dzwonił sześć razy.
  Nie płakała. Nie była zła. Nie pękło jej serce. Była rozczarowana. Po prostu.
  -Mel! - Usłyszała od strony rezydencji. - Mel!
  Apatycznie spojrzała na zegarek w komórce - dzwoniła po Mateusza ponad piętnaście minut temu. Odwróciła się do Majewskiego, który biegł przez podjazd.
-Co tu robisz? - zapytał zdyszany, kiedy dotarł do dziewczyny. Chciał się przytulić, ale się odsunęła. - Co się stało?
  -Chcę wrócić do domu - wyszeptała nie patrząc mu w oczy.
  -Okej, już wracam po samochód... - Był zdezorientowany.
  -Piłeś.
  -Dobra, to zadzwonię po kierowcę i za chwilę...
  -Chcę wrócić do domu. Sama. - Odeszła parę kroków. Brunet nie rozumiał, co się właściwe stało.
  -Mel, co jest? - zapytał czule, ale napotkał tylko zimny wzrok. - Na prawdę nie wiem, co się stało. Szukałem cię wszędzie, aż ktoś mi powiedział. że wyszłaś. I...
  -Daj spokój, słyszałam twoich kolegów. I widziałam...
  -Co? Nic nie rozumiem...
  Na końcu ulicy pojawiły się światła. Opel Astra szybko przemierzał drogę.
  -Ja zrozumiałam. Wolisz tę brunetkę. Leo. Jestem chyba tylko nagrodą pocieszenia. A mi nie odpowiada taka rola. - Samochód podjechał niemal do stóp dziewczyny. - Wracaj na imprezę. Chyba nie chcemy robić sensacji? Jakbyś nie wiedział, co powiedzieć, to źle się poczułam. Albo za dużo wypiłam. Z resztą wymyślisz coś, jesteś kreatywny. - Obróciła się i otworzyła drzwi od strony pasażera.- Nie chcę cię już widzieć - powiedziała gorzko i wsiadła do samochodu.
  Krzysztof stał tam i patrzył osłupiały. Nie był pewny, co się właściwie stało. Stara Astra odjeżdżała. Z Amelią. Z ogromnego domu słychać było dudniącą muzykę. A on sam stojąc na ulicy, zastanawiał się, mimo przytępionego alkoholem umysłu, gdzie, do cholery, popełnił błąd.

  Asfalt szybko uciekał pod kołami samochodu. Rześkie powietrze wciskało się przez uchyloną szybę auta. A Amelia była pogrążona w myślach. O ile to dobra nazwa na wyobrażanie sobie spotkania z Krzysztofem. Myślała o każdym scenariuszu: spotkają się przypadkiem po roku i są zawstydzeni swoim widokiem, prowadzą grzecznościową rozmowę. Albo on przyjeżdża do niej i ją przeprasza, a ona mu wybacza. Albo on przyjeżdża z wielkim bukietem róż, tłumaczy się, a ona nie daje się przeprosić. Albo ona spotyka go z tą Leokadią i są szczęśliwi, a Amelia jest jak piąte koło u wozu. Albo...
  -To powiesz mi co się stało? - Mateusz przerwał ciszę, kiedy byli w połowie drogi do jej domu. Brak rozmowy wcale go nie krępował, ale martwił się o Kowalczyk. I był ciekawy. Amelia spojrzała na niego zdziwiona, dopiero zdała sobie sprawę, że nie jest sama i nie umarła samotna dlatego, że już nigdy nie spotkała Majewskiego. - Jak nie chcesz, to nie mów - dodał.
  -Nie, spoko. - Uśmiechnęła się. - Chyba właśnie się rozstaliśmy. - Nagle oboje zszokował fakt, że blondynka tak mało się tym przejęła. - W każdym razie... Krzysiek nie jest taki, za jakiego go miałam. Z resztą pewnie i tak woli być ze swoją byłą... - mówiła to tak lekko, jak gdyby rozmawiali o pogodzie.
   -A wiesz to, bo?
  -Słyszałam rozmowę jego kolegów i widziałam, jak tańczy z tą swoją Leo. - Była oburzona nie tyle faktem, że jej związek się skończył, tylko tym, że została potraktowana w niewłaściwy sposób.
  -To trochę małe poszlaki. - Zaśmiał się. - Jesteś po prostu zazdrosna. I robisz coś za szybko, jak zawsze.
  -Tak? - Amelia opowiedziała mu wszystko. Czekała na jego reakcję, patrząc na domki jednorodzinne na swoim osiedlu.
  -Tak jak mówiłem... - Chłopak poważnie spojrzał na Kowalczyk. - Przesadziłaś. Taniec to nic złego. A ci chłopacy tylko sobie gadali. Faceci często rozmawiają tak o takich rzeczach, co nie znaczy, że to wszystko prawda. Po prostu sobie żartowali. A ty i tak pewnie to wszystko podkoloryzowałaś, żeby wyszło na twoje.
  Amelia nie poczuła ulgi, przeciwnie - wolałaby wrócić do bycia singielką. Bała się, że uczucie, którym go darzy, to nie jest zakochanie. Dębski znowu był zaskoczony, kiedy dziewczyna wzruszyła obojętnie ramionami, żeby po kilkunastu sekundach wybuchnąć śmiechem.
  -Co się stało? - zapytał zaniepokojony, parkując na właściwym podjeździe.
  -Jeden z nich dał mi ósemkę. Inny mocne siedem. - powiedziała, żeby znowu się zaśmiać.
  -I? - Nie rozumiał.
-I myślę, że jestem raczej szóstką z plusem. - Mateusz popatrzył na dziewczynę z niedowierzaniem. Przyjrzał się jej uważnie, nigdy wcześniej nie zwracał uwagi na jej urodę
   -Ja bym ci chyba dał więcej niż sześć z plusem. - Mimochodem spojrzał na jej dekolt. -Hmm.. jakieś siedem-osiem.
   -Oj, przestań. Jesteś miły, żeby nie było mi przykro. - Uśmiechnęła się anielsko i otworzyła drzwi.. - Chodź na piwo.
   -Przecież jestem samochodem.
   -Zostawisz tutaj, nie masz przecież daleko do domu. - Zarzuciła włosy do tyłu, żeby wyciągnąć torebkę spod siedzenia.
   -Okej, namówiłaś mnie.
   Mateusz wyciągnął klucze ze stacyjki i zamknął Astrę, kiedy Amelia mocowała się z drzwiami frontowymi. Chłopak bez ceregieli wszedł za nią do środka i otworzył lodówkę. Bywał tak często w tym domu, że nie było tu dla niego żadnych tajemnic.
   -O, masz niezły zapas - krzyknął do Kowalczyk znajdującej się w łazience.
   -No, to na jutrzejszy wyjazd - powiedziała wchodząc do kuchni i robiąc sobie kitkę. - Bierz co chcesz, rano dokupię.
    -Twoja mama w jest w Niemczech? - Wybrał z lodówki Tyskie.
    -No, pojechała wczoraj do taty. Dla mnie Somersby.
    -To przecież nie jest piwo - zaprotestował, ale i tak wyjął butelkę ze złocistym płynem.
    -Jak nie? Ma cztery i pół procent. - Wyjęła otwieracz z szuflady.
    -Ale tu pisze: "NAPÓJ PIWNY". To nie to samo. - Podał jej alkohol. Lubili się przekomarzać w ten sposób.
   -Eh, - westchnęła. - No dobra.
   Otworzyli sobie piwa i wyszli za dom. Amelia usiadła na drewnianym stole, a Mateusz tylko się oparł.
    -I jak? - zapytał po chwili.
    -Co: jak? - Patrzyła na niebo, na którym zbierały się chmury. - Zapowiadali burzę, chyba już się zbiera. Nawet jakby chłodniej się zrobiło.
    -Wiesz o co mi chodzi. - Popatrzył na nią wymownie. - Jak się trzymasz?
    -Przecież nie umieram. - Pociągnęła łyk. - Na początku poczułam się strasznie przedmiotowo. Ale teraz... teraz jest mi wszystko jedno.
    -Wszystko jedno? - powtórzył skonsternowany. - Nie chcesz, żeby to wszystko się wyjaśniło? Żeby Krzysiek przyjechał i cię udobruchał?
   -Nie, nie chcę. - Spuściła wzrok. - Nie mów dziewczynom, bo uważają, że jest ideałem. - Zobaczyła, że Dębski otwiera usta i zaraz dodała - i w zasadzie nie chodzi o to, czy jest czy nie. Problem tkwi we mnie. Chyba nie czuję tego, co powinnam.
    -Chyba nie rozumiem...
    -Oj, bo imponuje mi, że Krzysiek gra świetnie w kosza, cudownie tańczy, studiuje prawo... Ale tylko go lubię. Od dawna zastanawiam się, czy nie powinnam być szaleńczo zakochana. -Westchnęła głośno. - Pamiętasz "Cień wiatru"? "Ktoś kiedyś powiedział, że w chwili, kiedy zaczynasz zastanawiać się, czy kochasz kogoś, przestałeś go już kochać na zawsze." - Dała mu kilka sekund na przetrawienie jej słów. - Rozumiesz?  
   -Chcesz powiedzieć, że nie czujesz do niego nic poza sympatią? Ale... czy to nie na takich facetów lecą wszystkie dziewczyny?  
    -Tak. I tak. Ale ja chcę czegoś innego, głębszego. I teraz mi tylko przykro. Bo jeśli on czuje coś więcej? Jak go zranię przez swoją nieodpowiedzialność..? - Utkwiła wzrok gdzieś daleko.
    Przetarł sobie kark dłonią, zastanawiając się przez ułamek sekundy, czy zdradzić się przed Kowalczyk ze swoimi utrapieniami.  
    - Jest jedna dziewczyna... nie wiem, czy wiesz...  
     -Jak już odkrywamy do końca karty... Wiem, Klaudia. - Wychyliła na kilka sekund butelkę. - Kontynuuj.  
    -Jesteś bystra. Mogłem się domyślić, że wiesz. - Uśmiechnął się do siebie. - Kiedyś, nagle zaczęła mi się podobać. Chyba przez to, że zaczęła trenować, odrabiała za mnie lekcje i w ogóle. I niedawno uświadomiłem sobie, że latam za nią jak głupi, ale nic mi się już w niej nie podoba, poza tymi treningami. Wmówiłem sobie, że to jest nie wiadomo co. A to tylko wspólne zainteresowania. Może z Krzyśkiem też będzie coś w tym guście. - Pokiwała głową, patrząc na butelkę, którą obracała w dłoniach.
    - Myślisz, że dlaczego nigdy nie miałam chłopaka? - Zapytała znienacka po chwili ciszy.
    -Zawsze myślałem, że jesteś po prostu wybredna.  
    -Nie. - Uśmiechnęła się, rozbawiona. Zeszła ze stołu, wzorem chłopaka oparła się o blat. I z pasją dodała - bo zawsze chciałam się zakochać, szukałam tego jedynego. Drugiej połówki, która jest mi przeznaczona. Do tej pory nikt nie miał jednocześnie tyle cierpliwości, odwagi i determinacji, żeby... żeby no wiesz...  
    Dębski bez słowa objął ramieniem blondynkę i przygarnął ją bliżej siebie. Poczuł, jak jej ciało drży.  
    -Spokojnie, wszystko będzie dobrze.  
    Mateusz wiedział tylko jedno: musi ją chronić, być przy niej. Amelia czuła się w jego ramionach bezpieczna i spokojna. I w jednej sekundzie jakby iskra przeszła miedzy nimi - spojrzeli na siebie równocześnie. Powoli i niepewnie zbliżali swoje twarze do siebie. Dziewczynie serce waliło jak młotem, usta radośnie oczekiwały innych ust, przez ciało przechodziły fale gorąca. Wreszcie, niepewni siebie, po kilkakrotnym cofaniu twarzy, złączyli się w delikatnym pocałunku. Mateusz ledwie dotykał dłonią twarzy Amelii ze strachu, że zaraz potłucze się jak porcelana. Dziewczyna nigdy nie przeżyła takiego czułego, ale jednocześnie elektryzującego pocałunku.  
     -Chyba powinniśmy... - zaczęła Kowalczyk, ciężko oddychając z przejęcia, kiedy ich usta się rozłączyły. - Powinniśmy o tym porozmawiać.... albo zapomnieć.  
     Malutkie kropelki deszczu spadały na nich i wszędzie dookoła, chociaż oni zdawali się tego nie zauważać. Ich twarze dzieliły milimetry.  
     -Albo... - wyszeptał Mateusz, podświadome jeszcze bardziej przylegając do jej ciała. - Możemy pocałować się jeszcze raz.  
      Nie czekali. Ich wargi błyskawicznie zaczęły tańczyć swój taniec. Całowali się najmocniej, najnamiętniej, jak tylko potrafili. Dopiero duże i ciężkie krople, które gwałtownie spadły otrzeźwiły ich na chwilkę. Spojrzeli na panującą wokół ulewę i śmiali się do rozpuku. Przez chwilę. Potem znów nie mogli oderwać swych ust, całując się bez pamięci wśród strug deszczu.

laleczka

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3005 słów i 16382 znaków.

4 komentarze

 
  • mysza

    Kiedy kolejna?!

    20 lip 2015

  • fgx

    Kiedy następna części? zaje*iste to! :D

    23 cze 2015

  • Paulaa

    Oooo jakie to piękne ;)

    15 cze 2015

  • Kika

    No ciekawy obrót sprawy :) Jestem na taak.! Czekam na więcej :)

    14 cze 2015