Szefowa

SzefowaRozdział 1
Moje obcasy odbijały się echem od posadzki. Wszystkie spojrzenia skupione były na mnie, a odgłosy rozmów zastąpiła teraz całkowita cisza. Marzyłam o tej chwili od dawna i kiedy w końcu miała nastąpić ciężko mi było ukryć ekscytację. Wiedziałam, że ta sytuacja rozniesie się po firmie szerokim echem, ale nie obchodziło mnie to. Minęłam biuro mojej przyjaciółki i pomachałam jej z szerokim uśmiechem przez szklaną szybę. Wybałuszyła na mnie oczy i wybiegła, niemal przewracając się o próg.

-Chyba nie masz zamiaru naprawdę tego zrobić? zapytała, próbując mnie zatrzymać-Zastanów się jeszcze raz, on może zniszczyć Ci życie-chwyciła mnie za łokieć i przyciągnęła do siebie.

Nie miałam ochoty już dłużej nad tym debatować, wiem że się martwiła ale musiała się z tym pogodzić. Moja decyzja była nieodwracalna, żałowałam tylko, że nie podjęłam jej wcześniej. Victoria widząc moją minę najwyraźniej postanowiła dać sobie spokój. Posłała mi tylko współczujące spojrzenie i wróciła do siebie ze spuszczoną głową. Wszyscy go uwielbiali, ja kiedyś też . Granica została przekroczona i nie miałam zamiaru już dłużej godzić się na tą sytuację. Drzwi do biura prezesa były tuż przede mną. Nie było już odwrotu, chciałam doprowadzić tę sprawę do końca. Serce zaczęło bić mocniej, a oddech stał się płytki i nierównomierny. Policzyłam do dziesięciu i zapukałam, doskonale wiedząc że i tak nie usłyszę odpowiedzi. Weszłam do środka, nie czekając już dłużej.

-Tak, tak –usłyszałam-Muszę kończyć, oddzwonię później-przerwałam mu rozmowę i nie był z tego powodu zadowolony. Wysoki mężczyzna siedział za biurkiem i wpatrywał się we mnie ze złością. Przejął naszą firmę rok temu, wyciągając ją z ogromnego dołka. Odpowiednia osoba na odpowiednim miejscu.  

Był bystry i potrafił manipulować innymi bez mrugnięcia okiem. Imponowało mi to w nim, do czasu. Byliśmy przez chwilę razem, ale to historia na kiedy indziej. Polityka naszej firmy nie zabrania jakichkolwiek stosunków między pracownikami. Większość korzystała z tego, jak tylko mogła. Kosmyk ciemnych włosów wypadł z jego idealnej fryzury, przeczesał go palcami i nadal wpatrywał się we mnie bez słowa. Na czole pojawiła się zmarszczka, tak jak zawsze kiedy tracił cierpliwość.

-Czym zawdzięczam sobie Twoją wizytę? podparł się na łokciach i skinął na krzesło naprzeciwko siebie. Nie skorzystałam z jego propozycji, rzuciłam mu tylko na biurko wypowiedzenie;

-Mógłbyś podpisać? Miejmy już tą farsę za sobą-zmarszczył brwi i potargał papier na moich oczach. Odchylił się do tyłu, zaplótł ręce nad głową i milczał.

-Jakie wypowiedzenie? odparł, jak gdyby nigdy nic. Zagryzłam zęby, dobrze że byłam przygotowana na tą ewentualność. Wyciągnęłam z torebki teczkę z kopią wypowiedzenia. Usiadłam na biurku i posłałam mu wyzywający uśmiech. Szach mat.

Jego mina była tego warta, o tak. Podałam mu długopis i nachyliłam się odrobinę celebrując swoje małe zwycięstwo. Zagryzł wargę i zawahał się przez chwilę.

-Bez względu na to czy się zgadasz czy nie i tak musisz to podpisać, twoja odmowa nie ma znaczenia. Moje wypowiedzenie jest ważne od dnia, którego Ci je wręczyłam-podsunęłam mu bliżej kartkę. Obracał długopis między palcami, ale ostatecznie złożył na niej swój podpis. Poczułam jak kamień spada mi z serca. Miałam ochotę zrobić zdjęcie tej chwili na pamiątkę, ale powstrzymałam się. W końcu jestem kobietą z klasą, przynajmniej czasami.

Pozbierałam swoje rzeczy i z zadowoleniem miałam zamiar opuścić to pomieszczenie.

-Z tego co pamiętam, okres twojego wypowiedzenia to trzydzieści dni-przeklęłam w duchu, że też musiał sobie o tym przypomnieć.  

-Z tego co pamiętam lubisz się pozbywać swoich pracowników w trybie natychmiastowym? Zresztą sama często musiałam przekazywać im informację o redukcji etatów-powiedziałam.

Chwyciłam klamkę ,ale zanim wyszłam przypomniałam sobie o pewnym istotnym fakcie. Mimowolnie rumieńce pojawiły się na mojej twarzy. Teraz i tak już nie miałam nic do stracenia.

-Dobrze Ci radzę rozstańmy się pokojowo-wróciłam do niego, pokazując na wyświetlaczu telefonu zdjęcie-Pamiętasz sylwestra? Pokazałam mu zdjęcie, na którym leży pijany z gołym tyłkiem i rysunkiem uśmiechniętej małpki na prawym pośladku.

-Cios poniżej pasa-warknął z delikatnym uśmiechem w kąciku ust.  

-To co, żegnamy się?-podałam mu rękę, wiedziałam że jestem na wygranej pozycji.

Wstał, wyprostował się i uścisnął moją dłoń. Przyciągnął mnie do siebie, pachniał miętą i tytoniem. Był atrakcyjnym mężczyzną, przez jego łóżko przewinęła się nie jedna kobieta. Był męski, inteligentny i bardzo opiekuńczy, ale na dłuższą metę życie z nim było trudne. Sama coś o tym wiedziałam.

Jego oddech owiał moje ucho, powodując gęsią skórkę;

-Zapomniałem już jak ładnie pachniesz-wciągnął mój zapach i zamknął na chwilę oczy.  

Znałam już te jego sztuczki i nie dam się już nabrać. Odsunęłam się na bezpieczną odległość.

-Dziękuję za owocną współpracę-parsknęłam i ruszyłam do wyjścia. Nareszcie.

-Jeszcze się zobaczymy-puścił mi oczko i wrócił do swoich zajęć.

Po południu umówiłam się z Victorią na mieście. Mocne espresso i kawałek tarty cytrynowej to mój codzienny rytuał. Nie wyobrażałam sobie dnia bez tych dwóch rzeczy.

-Nie krzyczał, więc nie było tak źle-wywnioskowała.  

Sączyła swoją lemoniadę już od dobrych trzydziestu minut, próbując wyciągnąć ode mnie jakiekolwiek informację.

-Powiedzmy, że poszliśmy na ugodę, ja nie będę uprzykrzać życia jemu, a on mi-uśmiechnęłam się na samo wspomnienie jego miny. Przyglądała mi się badawczo jeszcze przez chwilę, w końcu musi odpuścić.

-Rafael Montez tak po prostu dał Ci spokój? Pomimo łączącej Was przeszłości? spodziewałam się, że nie uwierzy mi tak od razu-Andrea, chcesz mi coś powiedzieć?

-No może mam kilka kompromitujących go zdjęć do użytku własnego-pokazałam jej pamiętne zdjęcie, ledwo powstrzymała łzy.

Kelnerka bacznie nas obserwowała, chyba wątpiła w naszą stabilność emocjonalną. Ja sama też często w nią wątpiłam.

-Jesteś potworem-parsknęła gromkim śmiechem.

Odetchnęłam zdając sobie sprawę, że byłam wolna. Mogłam robić to na co tylko miałam ochotę. Wieczór o tej porze roku zapadał szybciej, siedziałyśmy w ciszy napawając się ostatnimi promieniami słońca. Stare miasto było niemal całkiem puste, kilka par siedziało na ławkach słuchając ulicznego koncertu. Niedaleko jacyś panowie śpiewali w barze, z tego co usłyszałam, wieczór kawalerski. Kochałam Włochy za ich klimat, ludzie potrafili cieszyć się z małych rzeczy. Pyszne wino, najlepsze jedzenie i przyjaźnie, które zawiązuje się na całe życie. Przeprowadziłam się tutaj na potrzeby kontraktu parę lat temu i do tej pory nie mogłam wyjść z podziwu nad pięknem tego kraju. Najlepsza decyzja jaką podjęłam to przyjazd tutaj, zdecydowanie.

-Co planujesz teraz? objęła mnie ramieniem.  

Nie odezwałam się ani słowem dopóki nie stanęłyśmy przed starą kamienicą z różanymi witrażami w oknach.

-Co to za miejsce? przyjrzała się dokładnie i dopiero potem skupiła uwagę na mnie

-To moja droga będzie moja wymarzona restauracja-westchnęłam.

Zakochałam się w tym miejscu od pierwszego wejrzenia, dlatego nie zastanawiałam się zbyt długo. Gdy tylko usłyszałam, że jest na sprzedaż od razu skontaktowałam się z właścicielem. Od tamtej pory to miejsce było moje.

Ekipa remontowa pracowała tu ciężko od dwóch tygodni, żeby spełnić moje wymagania. Za kilka dni wszyscy mieli poznać to miejsce. W życiu nie byłam szczęśliwsza.

-Gratuluje kochana, bardzo się cieszę! przytuliła mnie mocno.

Nigdy nie byłam czegoś tak bardzo pewna.

-Dzięki Viki, czuję że znalazłam wreszcie swoje miejsce.

Pełna energii byłam gotowa na nowe wyzwania.


Witam serdecznie i zapraszam!

2 komentarze

 
  • Użytkownik Marietta

    Super ❤️ pisz dalej

    14 cze 2020

  • Użytkownik Pani123

    Mam wrażenie, że to nie było ostatnie słowo Rafaela. Ciekawe w którym kierunku to pójdzie. Ode mnie łapa i liczę na kontynuację :)

    26 maj 2020

  • Użytkownik patik4

    @Pani123 dzięki 😊

    26 maj 2020