Przeciążenia, cz. 2

***  
Nie zostawił mnie, nie porzucił. Czymkolwiek była ta relacja, a na pewno nie była związkiem, powiedział, że ma dość. Może byłoby mi lżej, gdybym wiedziała, że pojawił się ktoś inny. Mogłabym wmawiać sobie, że to chwilowe zauroczenie i walczyć o niego, ale nie było nikogo. Była praca, kariera i znudzenie seksem ze mną. Znudzenie mną.
Stałam na środku małego pokoju i nie słuchałam tego, co mówi. Przed moimi oczyma snuły się obrazy naszych zbliżeń, krótkich chwil, kiedy wydawało mi się, że to nie mechanika, a taniec. Za każdym razem dawałam sobie kolejny raz. Kolejny raz, żeby udowodnić mu, że to nie układ, nie seks bez zobowiązań, ale coś więcej, tylko on jeszcze tego nie dostrzegł. Wierzyłam w siebie, w to, że mi się uda, że on zobaczy to, co ja widzę od dawna. A teraz wypraszał mnie ze swojego mieszkania i życia. Starałam się sobie przypomnieć czy przegapiłam moment, żeby powiedzieć mu, co czuję. Nie. Czerpałam pełnym garściami z kontaktu z nim i wiem, że on robił to samo. Nie pozostawałam bierna, starałam się wyjaśnić, rozmawiać, przekonać, on po prostu nie słyszał. Słuchał, ale nie słyszał. Akceptował moje uczucia, ale nie dlatego, że czuł podobnie. Zrobił bilans zysków i strat i stwierdził, że droga do moich majtek może być okupiona nieśmiałymi lamentami zakochanej kobiety.
Teraz… ja to wszystko wiem, nawet czasem dochodzę do punktu, w którym go rozumiem. Powinnam zostawić przeszłość za sobą, ale… tak bardzo za nim tęsknię. Za jego zapachem i dotykiem, za wszystkim tym, co przez cały okres spotkań z nim stało się znajome, bezpieczne i moje…
***
Siedziałam w ulubionej kafejce. Miałam tydzień urlopu, zupełnie niechcianego, ale nazbierało się go tyle, że w pracy zmuszono mnie do jego wykorzystania. Nie miałam planów, przychodziłam tutaj codziennie na kawę, patrzyłam na ulicę za oknem, żeby z czasem położyć głowę na stole i po prostu trwać z zamkniętymi oczami. Pani Wiesia, starsza kobieta od łzawych czasopism dla pań, już nie reagowała, nie chciała poić mnie wodą i wzywać karetki. Polubiłam ją za to, że zrozumiała nie pytając, po prostu spojrzała w moje oczy.
Znowu lało. Z czołem opartym o stolik zaczynałam drzemkę.
- Nieładnie tak w miejscu publicznym – męski głos wybudził mnie z zamroczenia.
Bardzo powoli podniosłam głowę. Z rumieńcami na twarzy i zmrużonymi oczami, starałam się ogarnąć na nowo rzeczywistość przede mną. Na głowie miałam siano zamiast włosów.
- O, serwetka – wyrwało mi się.
- A serwetka. Widzę, że numer telefonu znalazłaś, ale już drogi do aparatu nie – stał nade mną cały czas się uśmiechając.
- Wybacz, miałam… mnóstwo na głowie – powiedziałam prostując plecy i przygładzając włosy i ubranie.
- Właśnie widzę – nie czekając dłużej na zaproszenie usiadł.
- Jak tam? – zapytał lekkim tonem.
Patrzyłam na niego jak na przybysza z kosmosu. Nienawidzę takich pytań: jak tam?, co tam?, jak leci?. Niby chcesz zagadać, ale zupełnie nie masz pojęcia o życiu osoby, którą w ten sposób pytasz,  mnóstwo w tym spoufalania się, zero precyzji. Większość się daje na to nabrać traktując to pytanie jak zbytek łaski. „Mogę powiedzieć o tym, o czym chcę. Mam wybór” – myślą. Mnie to drażni.
- Nic. A tam? – zapytałam patrząc na niego tępo.
- Jestem Krzysztof Biegun – przedstawił się niezrażony.
- Północny czy południowy? – spojrzał na mnie zaskoczony.
- Aaa, to nazwisko. Wybacz, jestem nieprzytomna, mój mózg leci na autopilocie – potrząsnęłam lekko głową – Rozalia Andrzejewska.
- Rozalia? Róża? – wypowiedział te słowa miękko, jakby z czułością.
- Nie, tylko nie Róża, wolę Rosa – odparłam, a jego źrenice się ciut rozszerzyły.
- Róża to piękne imię dla kobiety, wyrafinowane.
- Mnie kojarzy się z nadzieniem do pączków. Poza tym, wolę być poranną, swojską rosą niż niedostępną różą z ogrodu królewskiego – po co ja to mu tłumaczyłam? – A ty Krzyś… Krzyś… to ten od Kubusia Puchatka? – myślałam, że wybrnęłam, ale jak się usłyszałam, zrozumiałam, że robię z siebie coraz większego głupka.
- Nie, nie ten, ale chętnie go poznam. Kubusia też – kontynuował poważnie jakby nasza rozmowa nie sięgała absurdu – jestem muzykiem. A ty?
- Wiesz… to nic ciekawego – zaczęłam obejmując dłońmi jeszcze ciepły kubek z kawą - Zbieram kapsle od piwa i kamyki do mozaik – westchnęłam przeciągle.
Tracił cierpliwość, widziałam to. Zmierzył mnie wzrokiem, uśmiechnął się szybko i wyjął papierosa z paczki lekko stukając nim o jeden z jej boków.
- Mogę? – zapytał, ale nie czekał na moją odpowiedź. Wsadził go do ust i zapalił wypuszczając ogromny siwy dym z buzi.
- Pewnie, nie krępuj się – mówiłam to ze zwężonymi oczyma krztusząc się dymem. Dla lepszego efektu machałam dłonią przed twarzą, żeby rozproszyć białą mgiełkę.
Patrzyliśmy przez chwilę na siebie w milczeniu. Nie odpuszczał, a ja czułam się coraz bardziej zmęczona. Nie miałam siły udawać przed nim, że wszystko jest ok. Spojrzałam na swoje dłonie, moje myśli znowu wróciły do małego pokoju na trzecim piętrze. Oparłam czoło o blat.
- Co się dzieje? – spytał zupełnie innym tonem niż dotąd.
Długo nie odpowiadałam.
- Facet? – zapytał, a kiedy gwałtownie podniosłam do góry głowę, odparł – Facet. Nie smuć się, widocznie nie było wam pisane – powiedział ten banał tak lekko, jakby to, z czym się mierzę było zwykłym katarem.  
Poczułam wściekłość. Nie, nie musiało go obchodzić, co czuję, co teraz dzieje się we mnie, ale to nie było „nic”. Dotknął mnie do żywego swoim lekceważeniem. Nie jestem nastolatką, nie durzę się w innym chłopcu co tydzień. Jestem dojrzałą kobietą i trochę w życiu przeszłam. Gdyby tylko nie głupie serce, lokowałabym swoje uczucia rozważniej, ale ono jest i teraz boli. Nikt nie ma prawa kwestionować wagi tego bólu.
- Posłuchaj bardzo uważnie – zaczęłam – kiedy mnie rżnął, wydawałam z siebie dźwięki podobne do kwiczenia świni, tak było mi dobrze. To nie było romantyczne. Kiedy stał za mną nagi i czułam tylko jego oddech na szyi, byłam bliska rozpadu. Twoje lekceważenie mówi mi, że nie wiesz, co oznacza obecność kogoś oddalonego od ciebie tylko kilka centymetrów i uczucie przyciągania go do skóry jak magnez. Sama świadomość tej małej odległości sprawiała, że stawałam się ciężką bryłą, z lawą w okolicach cipki. Napięcie między nami można było ciąć nożem. Nie zrozumiesz, co oznacza czekanie w takiej chwili i nie zrozumiesz dreszczy, spowolnienia, intymności, plątaniny rąk i nóg, niezgrabnych ruchów, dotknięć warg, ocierania.
Potarłam skronie, nie zwróciłam uwagi na jego rozszerzone z szoku oczy.
- Kiedy we mnie wchodził, czułam się kompletna. Posuwał dobrze, bardzo dobrze. Czułam jego pot, urywany oddech, słyszałam jęk, kiedy dochodził i mam żal do siebie jak cholera, że nie kazałam mu patrzeć mi w oczy, kiedy wypełniał mnie swoim nasieniem. Mam dwubiegunówkę i to nic nie tłumaczy, bo wiem, że miłość to nie tylko seks, ale nie mogę oprzeć się temu, co czuję, a moje czucie mówi mi, że to były chwile najbliższego kontaktu, jakiego w swoim chorym umyśle mogłam doświadczyć. Spełniałam jego każdą fantazję, byłam na każde zawołanie… – dopiero teraz zauważyłam jak jest młody. Wcześniej mi to umknęło przez te poważne oczy, choć śmiejące się oczy. I wzrost.
- Ile masz lat? – ocknęłam się nieco zagubiona.
- Dwadzieścia dziewięć, a ty?
- Trzydzieści sześć… - dotarło do mnie jak bardzo się wygłupiłam, mój wybuch zupełnie nie był adekwatny do sytuacji. Powinnam go zlać, a ja odsłoniłam się do końca. I ta dwubiegunówka… Nigdy nikomu tego nie mówiłam i obiecałam sobie, że nigdy nie użyję choroby jako argumentu. To mega słabe.
- Przepraszam… - zdołałam tylko wykrztusić. "Dlaczego się na nim tak wyładowuje?" - pytałam siebie. Zerwałam się z miejsca. W pośpiechu zdjęłam płaszcz z wieszaka, założyłam tylko szal, resztę wzięłam do ręki i wyprułam na deszczową ulicę.
Nie zauważyłam, że siedział tam jeszcze tylko chwilę, a jego twarz wyrażała z każdą upływającą sekundą coraz mocniejsze postanowienie.
Wstał równie gwałtownie, co ja i poszedł za mną.

JakKamyk

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i erotyczne, użyła 1574 słów i 8591 znaków.

3 komentarze

 
  • Ball34

    Naprawdę dobre krótkie opowiadanie, dobre pióro szeroka gama emocji, będą z tego róże

    24 mar 2018

  • elninio1972

    napięcie wprowadzasz... jak w dobrym thrilerze ;)

    20 mar 2018

  • Gaba

    Emocje się gotują, zaczynają kipieć... no to zobaczymy kiedy wybuchną! Pięknie piszesz, oby tak dalej. P.s. magnez to pierwiastek a magnes ma dwa bieguny i przyciąga albo odpycha. Pozdrawiam :nunu:

    18 mar 2018