Prawdziwe życie Aleksandry cz. 2

Prawdziwe życie Aleksandry cz. 2ROZDZIAŁ II

  Jadę na uczelnię, kiedy wyjeżdżałam z Gdańska włączyłam radio, wtedy się załamałam. Zapomniałam że dziś jest wtorek oraz, że wstałam o 5:50, a nie 8:50. Pod sumując jestem już w Sopocie, jest dokładnie 7:25 i mam 2 godz. i 35 min do rozpoczęcia pierwszego wykładu. Jednak morska bryza idealnie przypomina mi o tym, że jestem zaledwie 50 m od pustej plaży, w samochodzie mam koc, a mój wolny czas to 2 godz. i 35 min! Jezu, Olka nareszcie masz czas tylko dla siebie i to w tak idealnym miejscu!

  Jest dość zimno ale znalazłam bluzę Filipa i drugi koc w samochodzie, nic nie zepsuje mi moich 2 godz. i 35 min, powtarzam nic!  

  Moja przyjaciółka boi rozmawiać się z własnych chłopakiem.
  Mój chłopak wczoraj sprawił, że czułam się szczęśliwa jak dziecko.
  Mój dziekan docenił moją pracę nad uroczystością.
  Moja psychika nareszcie odpoczywa.
  Moje życie jest nareszcie poukładane.
  Moje oceny dają mi dobry start.
  Moje marzenie z czasów dzieciństwa właśnie się spełnia.
  Mój cel także.
  Moja rodzina jest ze mnie dumna.
  Moje przyjaźnie…

Właśnie moje przyjaźnie, w ostatni dzień gimnazjum obiecałyśmy, że nie przestaniemy się przyjaźnić i spotykać, a w liceum złożyłyśmy pewną "umowę”, że nie zaprzestaniemy naszej znajomości i będziemy o nią dbać. Mam przy sobie Paulinę, która za rok albo półtora jedzie do Ameryki. A co z Dominiką, Kamilą i Klaudią? Ostatnio widziałam się z nimi w wakacje, cudem wszystkie zjechałyśmy do rodzinnego miasta. Dziś jest 6 czerwca 2023 roku, a ostatnio rozmawiałyśmy wszystkie razem w sierpniu 2022 roku…  

  Jeśli Paulina już się otrząśnie, porozmawiam z nią o tym. Musimy się spotkać, tęsknię za nimi, żyje w ciągłym pośpiechu, mój dzień to tylko dom, uczelnia, dom, Filip, siłownia, dom, nie mam czasu na myślenie. Cieszę się, że miałam dla siebie te 2 godz. Czas jechać na uczelnię, ruszaj się mała!

  
  Jestem na miejscu, mam jeszcze 15 minut do wykładu, szybko witając się z Panią Anią idę do biblioteki. Nie wyobrażam sobie, że za 2 dni nie będę mogła tu wejść. Uniwersytet Sopocki ma największy i najstarszy zbiór ksiąg. To miejsce ma coś w sobie. Wielkie regały sięgające aż do sufitu znajdującego się na wysokości 6 merów, stare ale zarazem piękne meble z dębu, fotele obite ciemną skórą oraz największy jaki w życiu mogłam zobaczyć wełniany dywan. Gdy tu przychodzę zaczytuję się w książkach, do czasu kiedy nie usłyszę cichego i ciepłego głosu pani bibliotekarki. Wiek tej jakże kruchej kobiety będzie dla mnie odwieczną zagadką. Oddam swoje książki i zmykam na lekcje, żebym tylko nie wpadła w trans czytania.  

  Sprawdzam na planie z kim mam dziś wykład i szczerze się jak głupia do tablicy na głównym holu. Moje pierwsze zajęcia dziś poprowadzi Pani Lipiec, to największy i najlepszy przypadek w moim życiu, z oto tą wspaniałą kobietą wiążę swoją przeszłość. To ona wyprowadzała mnie z depresji, którą przeżyłam w bardzo młodym wieku. Czy żałuję, że przez nią przeszłam z jednej strony tak, zadałam sobie wiele krzywdy i bólu, myślałam o najgorszym ale zawsze jest druga strona medalu i w moim przeżyciu także. W tamtym czasie mogłam zobaczyć na kogo mogę liczyć a na kogo nie, wzbogaciło mnie to o wielkie doświadczenie. Kiedyś Pan Młynowski jako pracę do zaliczenia zadał nam temat blisko mi znany "Depresja wieku nastoletniego”, bardzo wczułam się w tą pracę opisałam wszystkie swoje przeżycia. Pan Młynowski wyróżnił moją pracę na tle całej grupy, chociaż nigdy niczego podobnego nie zrobił.  

  Kolejne miłe zaskoczenie dzisiejszego dnia! Nasze wszystkie zajęcia poprowadziła najukochańsza Pani Lipiec, od godziny 10:10 do 16:15! Rozmawialiśmy, omawialiśmy i dyskutowaliśmy na temat dzieci z adopcji i trudnej decyzji do podjęcia przez przybranych rodziców "Czy powiedzieć mojemu dziecku, że nie jestem jego biologiczną matka?” Ciężki ale nieunikniony temat wśród tysięcy rodzin w Polsce.  

  Wsiadam do samochodu ze zdziwieniem, pierwszy raz od 5 lat wracam do domu spokojna i od razu po wykładach. Żadnych sms’ów, nieodebranych rozmów, spotkań czy wyczerpujących pytań. Czy ja śnie czy to na pewno moje życie? Śmieje się wyjeżdżając w parkingu.  

  I znów jestem 50 metrów od pustej plaży, mam dwa koce i bluzę Filipa, 2 godziny zanim ludzie zaczną do mnie wydzwaniać i czas na zebranie myśli. Przepraszam świecie nieustającego pośpiechu, zatrzymuję się!

  Wiatr bawi się moimi włosami, a szum morza jest muzyką dla moich uszu. Wtulając się jeszcze mocniej w koc zamykam oczy. Przypominam sobie te wszystkie chwile z liceum i gimnazjum, przypominam sobie Dominikę, Kamilę i Klaudię i przypominam sobie Adriana. Pośpiesznie otwieram oczy, zabieram rzeczy i wbiegam do samochodu. Jestem na pograniczu płaczu. Adrian to chłopak, którego poznałam tak jakby przez Klaudię, bardzo się do niego przywiązałam choć raz w życiu widziałam go na oczy. W liceum pamiętam dokładnie to był 6 czerwca wracałam sama do domu, bawiłam się komórką gdy nagle na ekranie pojawił się jego numer ucieszona odebrałam, lecz to nie był on, to jego matka, która zapłakana wyjąkała "Adrian w nocy, skoczył z wieżowca, znalazłam jego notatnik i tam pisał o Tobie, stwierdziłam, że powinnaś wiedzieć” nie dając mi szansy nic odpowiedzieć rozłączyła się. W jednej minucie moje życie uległo zmianie, długo się zbierałam po jego śmierci. Zapomniałam o nim do teraz.  

Po 15 minutach uspokoiłam się, wracamy do domu maleńka.  


Mam cholerną ochotę na dobre białe wino, w drodze do domu zahaczyłam o sklep. Gdy jestem na parkingu zauważam samochód Krzyśka zdenerwowana, biegnę do domu i piszę sms’a do Filipa
"Samochód Krzyśka jest pod moim mieszkaniem, jak to? Myślałam, że dziś pracujecie.”
Zanim łapie za klamkę dostaje odpowiedź od Filipa
"JAK TO?! O 17:30 MIAŁ BYĆ NA SPOTKANIU Z NASZYM NAJWAŻNIEJSZYM KLIENTEM, DAJ ZNAĆ CZY JEST U WAS CZY NIE. ZABIJE GO.”

Cieszę się, że teraz nie jestem obok niego i nie widzę go w takim stanie.  
Wchodzą do mieszkania słyszę już błagalny głos Pauliny  
-Proszę Cię Krzysiek, wyjdź stąd, mam dość –słychać, że przed chwilą płakała  
-Nie wyjdę dopóki mi nie wybaczysz –spokojnie odpowiada  
-O ile dobrze wiem, to jesteś spóźniony na bardzo ważne spotkanie, a ona raczej nie chce z Tobą rozmawiać! –wpadam zdenerwowana do salonu
-O cholera! Olka! Zapomniałem! –szybko zakłada marynarkę –Wrócę tu, nie skończyliśmy rozmowy. –wychodzi w pośpiechu  
-Zabiję naprawdę. –patrzę na nią z żalem –Czego chciał?  
-Przepraszał –wstała i poszła do pokoju

  Choć mój dzień zapowiadał się pozytywnie i skończyłam wcześniej czuję się wykończona. Odpiszę Filipowi na sms’a i idę na długą kąpiel.

"Tak Krzysiek był u nas ale pobiegł już na spotkanie, będzie miał ok. 20 minutowe spóźnienie.”


Mam dość, zamykam oczy i zanurzam się w wannie pełniej piany. Wkładam słuchawki od mojego IPada, układam go obok wanny tak, żeby się nie zamoczył i zapadam w relaks.

Godzinę później, z transu wyrywa mnie sms od Pauliny, zdziwiona odczytuje
"On tu wrócił, puka do drzwi”  

Po raz kolejny w ciągu dzisiejszego dnia zdenerwowana zakładam szlafrok i ręcznik na głowę przy tym wypadając z łazienki i zamykając drzwi od pokoju Pauliny.

Otwieram na widok Krzyśka aż gotuje się we mnie.
-Czego?! –wyszczekuje  
-Rozumiem, że Ty, Filip i Paulina jesteście na mnie wściekli ale bardzo chcę to wyprostować, proszę wpuść mnie –jak zwykle mówi spokojnym tonem.
-Wejdź.  
-Za chwilę przyjedzie tutaj Filip, jego też chcę przeprosić.  
-Pozwól, że tego nie skomentuję, teraz idę do Pauliny zapytać ją czy ma ochotę na Ciebie patrzeć – odpowiadając ironicznie uśmiecham się do niego

-Paulina on jest w salonie, za chwilę będzie tu… -nagle wstała i założyła na siebie bluzę
-Słyszałam, już idę –jej ton był bardzo ostry, chyba ustaliła sobie regułkę co ma mu powiedzieć  

W ciszy czekamy na Filipa, ta cisza mnie przeraża. Cały czas obserwuję zachowanie Krzyśka jak i Pauliny. On "bada” wzrokiem każdy przedmiot, każdą ścianę, okno i drzwi w pokoju, zaś Paulina non stop obserwuje jeden punk za oknem. Na szczęście ten krępujący nastrój przerywa dzwonek do drzwi. Cieszę się i boję reakcji Filipa na widok Krzyśka. Ja i Filip siadamy na sofie, Paulina na fotelu obok, a Krzysiek na taborecie przy barze. Wtedy zaczyna

-Chciałbym zacząć od Filipa –ich oczy się spotykają –Stary wybacz mi! Kompletnie straciłem poczucie czasu! Powiedziałem Panu Mullerowi, że trafiłem na korek i dlatego się spóźniłem, zrozumiał –jego spokojny ton to w rzecz, która mnie dziś przeraża
-Zapamiętaj, to, że jesteś dla mnie jak brat nie znaczy, że nie mogę Cię wykopać, jeszcze jeden taki wybryk i wylatujesz. –mam wrażenie jakby chciał za chwilę wstać i mu przyłożyć.

-Ola, rozumiem Cię, że jesteś na mnie strasznie zła ale kiedy kolega wysłał mi te zdjęcie mms’em wpadłem w furię, nie wiedziałem co robić, wydrukowałem je i od razu przyjechałem tutaj –znów ten ton
-Mogłeś trochę łagodniej z nią porozmawiać, nie wiem co Ty na to ale rano przyznała się nam, że wczoraj się Ciebie bała –mówię to z taką złością, że to chyba ja mam ochotę do niego wstać

-Naprawdę się mnie bałaś? –pyta Pauliny z niedowierzaniem
-Tak, tak strasznie na mnie patrzyłeś i krzyczałeś –wyszeptała  
-Naprawdę nie chciałem, po prostu byłem zazdrosny, przepraszam, proszę wybacz mi –chyba nareszcie zrozumiał jak ona się czuła.
Podszedł do niej i przytulił do swojego ciała, zanurzając twarz w jej pięknych i długich włosach

Filip spojrzał na mnie i wyszeptał mi do ucha
-Teraz zostawmy ich Pani psycholog, ubieraj i porywam Cię do mnie –uśmiecha do mnie i całuje w policzek  
  
Dziesięć minut później, wychodzimy z mieszkania nie zauważalni przez tulących się do siebie i śmiejących na sofie przed chwilą skłóconych ludzi.

W windzie wymieniliśmy spojrzenia i zaczęliśmy się śmiać, oboje jesteśmy ubrani nad wyraz po "domowemu”, założyliśmy lekko przetarte jasne jeansy i bluzy z kapturami.
-A więc, restauracja odpada –mówię, śmiejąc się cicho  
-Ach, tak ale za to spacer po plaży, a potem kolacja u mnie jak najbardziej pasuje –odpowiada bardzo poważnie patrząc się w podłogę, jednak jego kąciki ust unoszą się do góry
-Hm, a może ja nie mam ochoty na spędzenie z Panem czasu na plaży oraz u Pana w domu –patrzę się w podłogę jak on lecz ukradkiem obserwuję jego reakcję
Szybko się wyprostował i parząc mi prosto w oczy z przerażeniem pyta
-Ale jak to?  
-Niech Pan zapamięta, Panie Filipie ja czasami prowadzę z Panem grę –śmieję się patrząc na jego usta
-A więc Panno Aleksandro tym razem Pani też przegra –powtarzając sytuację z wczoraj łapie mnie i przytrzymuje przy ścianie, jednak kiedy drzwi od windy się otwierają ja schylam się i uciekam mu z przed nosa.
Biegnę w stronę plaży, w myślach dziękując za siłownię i kondycję, po około 5 minutach ucieczki znajdujemy się oboje na plaży. Ja przewracając się o własne nogi, upadam na piasek, kiedy on mnie łapie, unosi i pyta
-Posiada Pani w kieszeni klucze, telefon, portfel lub coś wartościowego? –puszcza mnie
-Telefon i klucze?
-Ach, tak –wkłada rękę do mojej kieszeni i rzuca zawartość na pasek, tak samo postępuje ze swoimi rzeczami.
Zdjął swoją i moją bluzę ze mnie. Po czym z zaskoczenia znów mnie podniósł i wrzucił do morza.
Po raz kolejny bawimy się jak dzieci, po 15 minutach śmiechu, ochlapywania i pływania. Wyszliśmy z wody, wtedy poczułam jak bardzo jestem mokra i jak bardzo jest mi zimno.  
Filip patrząc jak bardzo się trzęsę, kazał mi zaczekać. Miałam ochotę go zabić, zostawił mnie samą o 22 na ciemnej plaży z wartościowymi rzeczami, w samym staniku i zamarzającą.  
Pięć minut później wrócił, w suchych spodniach z kluczykami od samochodu w ręce, kocem i ręcznikiem.
-Jesteś suchy? –pytam zdziwiona  
-Tak, przebrałem się w samochodzie masz tu ręcznik, koc i moją bluzę. Przebieraj się piękna  
  
Po tym jak się przebrałam, zabrał mnie do samochodu, gdzie zobaczyłam walizkę co wyjaśniło mi skąd miał ubrania ale czy on gdzieś wyjeżdża?  
-Masz mi coś do powiedzenia? –pytam patrząc na walizkę
-Chciałem Ci powiedzieć po kolacji –unika mojego wzroku
-Mów teraz –warczę  
-Robisz się bardzo poważna, proszę zaczekajmy do kolacji –nalega, parząc tylko na drogę  
-Nie! Albo mi teraz powiesz albo zatrzymujesz samochód, i wysiadam! –chyba zaczęłam krzyczeć  
-Dobrze, tylko już nie krzycz. –poważny ton powraca –muszę wyjechać.
-Gdzie? Na ile? Z kim? I po co?  
-Zaczynasz zachowywać się jak Krzysiek ale dobrze powiem Ci. Do Tokio, na 3 tygodnie, z kolegą z pracy, w sprawach kontraktu.
-Ty sobie ze mnie żartujesz na 3 tygodnie?! Kiedy ja skończyłam szkołę?! Kiedy? –tak, krzyczę na niego  
-Jeszcze raz proszę nie krzycz. Przepraszam to nie ja ustalałem datę. Jutro o 15 mam lot. –jak on może być tak spokojny?!  
-Zawróć albo się zatrzymaj.  
-Słucham? –wreszcie na mnie spojrzał  
-Zawróć ale się zatrzymaj, już  
-Nie –patrzy na mnie z nie dowierzaniem
-ZAWRÓĆ ALBO SIĘ ZARZYMAJ, JUŻ! INACZEJ WYJDĘ NAWET JEŚLI SAMOCHÓD BĘDZIE JECHAŁ! –mam w oczach łzy, oprócz dzisiejszego dnia ostatni raz płakałam na wigilii u rodziców.
-Dobrze, zawrócę  

Przez całą drogę nie wymieniliśmy ani jednego słowa, nie odezwał się ani słowem choć cały czas słyszał moje szlochanie. Dopiero na parkingu, gdy wysiadałam złapał mnie za rękę i powiedział
-Przepraszam, pamiętaj nie chciałem, kocham Cię  
-Puść mnie –wymamrotałam i pobiegłam do domu

Gdy weszłam do mieszkania nie było nikogo, na stole leżała karteczka od Pauliny

"Dziękuję za pomoc, poszliśmy do Krzyśka, zostanę u niego do czwartku, spotkamy się na rozdaniu dyplomów, trzymam kciuki za mowę.
              Twoja Paulina
PS. Kocham Cię "  
Pogrążona w smutku, wyjęłam butelkę whisky i szklanka za szklanką zasypiam.

Kiedy się obudziłam, stwierdziłam, że nie ma sensu iść dziś na wykłady choć to ostatni dzień. Mam kaca, czuje się okropnie, na włosach nadal czuję sól z morza i nawet się nie przebrałam.
  
Po ogarnięciu mieszkania, poszłam pod prysznic, ze łzami w oczach zmywałam z siebie sól i zapach perfum Filipa… Zawinęłam włosy w ręcznik i zarzuciłam na siebie szlafrok. Nie mam najmniejszej ochoty na jedzenie, choć moim ostatnim posiłkiem był jogurt wczoraj w czasie przerwy pomiędzy wykładami. Kawa mi wystarczy, musi. Zabrałam z mojego pokoju książkę i koc, a następnie położyłam się na sofie i zaczytałam od czasu do czasu biorąc łyk kawy. Dochodziła 12 kiedy, z transu wyrwał mnie dzwonek do drzwi, bez najmniejszego zastanowienia się, otworzyłam je. Wtedy w drzwiach stanął on, nieprzyzwoicie przystojny, ubrany w białą koszulę, ciemne jeansy i szarą marynarkę, jednak wyglądał inaczej niż zwykle, był smutny.
-Cześć, mogę wejść? –zapytał patrząc na mnie
-Jak musisz. –wymamrotałam  
-Chciałbym zadać Ci trzy pytania mogę? –mówi cały czas patrząc na mnie
-Powtarzam, jak musisz –odpowiadam, unikając jego wzroku
-Kochasz mnie?
-Przecież wiesz –dlaczego pyta mnie o tak oczywistą rzecz?
-Odpowiedz –próbuje zakryć swój smutek, poważnym tonem, nie zapominaj jestem psychologiem
-Tak, kocham Cię  
-Dobrze, będziesz tęsknić? –cały czas obserwuje moją reakcję, do czego on zmierza
-Jasne, że będę tęsknić, nie wyobrażasz sobie jak bardzo –tęsknota boli ale zbliża, znów dwie strony medalu
-Ostatnie. Chcesz, żebym wyleciał? –rozgryzłam go, jeśli odpowiem "nie” on stwierdzi, że nie poleci, a wtedy jego firma wiele straci, jeśli zaś powiem "tak” będę cierpieć ale uratuje jego firmę. Serce czy rozum? Dziewczyno! Nad czym ty się zastanawiasz?! Przecież ta firma to całe jego życie, dasz radę to tylko trzy tygodnie, to będzie dla was próba!
- Tak chcę. Chcę bo wiem jak bardzo jest dla Ciebie ważny ten kontrakt i jak długo o niego walczyłeś, wiem ile dla Ciebie znaczy firma i ile ciężkiej pracy w nią włożyłeś. Leć. Nie zwracaj na mnie uwagi te 3 tygodnie to będzie próba dla naszego związku, a zarazem dowiemy się czy umiemy wytrzymać bez siebie 3 tygodnie. Kocham Cię pamiętaj –tłumaczę, patrząc mu prosto w oczy
-Zapomniałem, że moja piękna jest psychologiem i mnie rozgryzie. Szczerze? Nie sądziłem, że to będzie Twoja odpowiedź. Dziękuję, że rozumiesz ile pracy wkładam w firmę i przepraszam, że nie powiedziałem wcześniej. Będę pisał i dzwonił, kocham Cię. Żegnaj –łapiąc mnie za biodra, przysunął do siebie i pocałował namiętnie jak nigdy, nie chce się z nim żegnać, nie teraz, boję się, za późno on już wyszedł.

  Siedzę na kanapie i wtulam się w jego bluzę, czuję pustkę, boję się, że to było nasze ostatnie spotkanie, że pojawi się inna, która pokocha go bardziej niż ja i mi go zabierze. Jestem na niego wściekła, że nie powiedział mi tego wcześniej. On już wyszedł, nie dociera to do mnie, nie dotknę go, nie poczuję jego zapachu, nie zobaczę przez trzy tygodnie, a jeśli nie wróci? Nie zobaczę go już nigdy…

  

  Jest 16 a ja nadal siedzę i płaczę. Dość! Nie mogę płakać on już wyjechał, wróci to dobrze, nie wróci też dobrze. Idę się przebrać i lecę na zakupy, do Spa, zjeść coś i na plaże. To jest dzień dla mnie wybacz świecie, zwalniam.  
  Otwieram szafę 20 marynarek, 15 par spodni i 4 pary legginsów, eleganckie koszule, bluzki, sukienki i buty. Na końcu szafy znalazłam sukienkę w kwiatki, pamiętam, że bardzo lubiłam ją nosić w czasach liceum. Zakładam starą ale śliczną sukienkę, baleriny, małą skórzaną torebkę przekładaną przez ramię, włosy związuję w niechlujnego koka i robię delikatny makijaż. Po chwili namysłu na rękę zakładam zegarek, aby zostawić w domu to przeklęte urządzenie zwane telefonem.  

  Przeszłam chyba już 3 sklepy ale nie widzę nic interesującego, może dlatego, że chodzę po samych eleganckich salonach mody, ubrana w letnią młodzieżową sukienkę. Nie wiem, szczerze mnie to nie obchodzi. W Spa tradycyjnie zawitałam saunę i masarze gorącymi kamieniami, następnie udałam się na manicure i pedicure oraz maseczki, wypoczęta i zrelaksowana wyszłam z salonu około godziny 19:30.  
  Po drodze wpadłam do ulubionej restauracji, gdzie zjadłam przepysznego łososia.
O godzinie 21 udałam się na plażę gdzie zamyślona podziwiałam gwiazdy i parę całującą się na pisaku oddalonej 50 metrów ode mnie. Zapadając w stan zamyślenia odpłynęłam wraz odgłosem odbijających się fal.  

A co jeśli on nie wróci?
Albo wróci z inną?
Dlaczego myślałam o Adrianie?
Czy to coś znaczy?
Czemu nie spotykam się z moimi przyjaciółkami?
Czemu jestem zawsze elegancka?
Czemu to ja załatwiam wszystko?
Dlaczego żyję w ciągłym pośpiechu?  

  Chciałabym znać odpowiedzi na te pytania lecz nawet dla siebie jestem zagadką nie do rozwiązania. Czym się zorientowałam była już północ, blask księżyca oświetlał mi drogę do domu, cały czas trzymając mnie w jednej wielkiej zagadce, zwanej moim życiem.
  
Gdy wróciłam do domu, od razu się przebrałam i zasnęłam, jutro mam wielki dzień, oby był udany…

strawberry

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 3505 słów i 19798 znaków.

2 komentarze

 
  • chocolate

    czekam na kolejną część!
    :)  :bravo:

    4 kwi 2014

  • <333333 cudnowne :****

    pisz dalej :) świetnie ci to wychodzi :*

    29 mar 2014