Prawdziwe życie Aleksandry cz. 1

Prawdziwe życie Aleksandry cz. 1ROZDZIAŁ I

- Hej, księżniczko zbudź się! – krzyczy moja najlepsza przyjaciółka Paulina
-Jeszcze pięć minut, prooszę - mamrocze pod nosem  
  
  Paulina zrezygnowana wróciła do kuchni.
Która to już godzina? Spoglądam sklejonymi oczyma na zegarek w telefonie, o cholera! Już tak późno?! Szybko wyskakując z łóżka sięgam po spodnie, bieliznę i jakąś bluzkę z nadzieją, że jest czysta. Wpadam do łazienki i szybko się ubieram. Jest 7:30, Olka spokojnie dasz radę, masz jeszcze 40 minut. Biegnąc do kuchni potykam się, o krzesło i upadając na twarz przeklinam wszystko dookoła. Paulina nie może wytrzymać i wybucha śmiechem.
-Widzę, że trenujesz bieg krótko dystansowy – ach, tak ona i jej nie śmieszne żarciki
-Znalazłam! –krzyczę podekscytowana  
- Co?  
-Twojego kolczyka, którego szukałaś, myślisz, że to był upadek? Nie, ja po prosu rzuciłam się na zdobycz –jak zwykle pięknie wybrnęłam z kompromitującej sytuacji.
-Tak, na pewno. Leć lepiej na uczelnię bo się spóźnisz! – mówi zażenowana moim jakże pięknym wybrnięciem.
- Lepiej znajdź kluczyki od mojego samochodu!  
-Nie masz czasu, weź mój –wręcza mi kluczyki do swojego auta
-Mam!!! O dziękuję losie, uratowałeś mnie przed kompromitacją i jazdą Fredem! – śmieję się i bacznie obserwuję jej reakcję
-Bardzo śmieszne. Nie każdy ma dzianego chłopaka, który sprawia takie prezenty – mruczy naburmuszona  
- To był cios poniżej pasa! Żegnam Panią – wychodzę podenerwowana jak ona mogła?  
    Owszem nie mogę zaprzeczyć Filip jest bogaty ale pracuje na to ciężko. Zresztą Krzysiek jest podobny! Nie moja wina, że do uczelni mam kawałek drogi, a moja Eryka uległa autodestrukcji…  
    Wsiadam do mojego kochanego audi i jadę, zostało mi 20 minut na dotarcie na uczelnie, muszę przyśpieszyć. Uwielbiam zapach morskiej bryzy, wpadającej do mojego samochodu, to chyba jedyny czas kiedy mogę się zrelaksować, szkoda że trwa on tak krótko.
    I oto jestem, szukanie miejsca na parkingu to moja życiowa pasja… Kieruję się do głównych drzwi, nadal nie wierzę, ja zwykła dziewczyna mieszkająca w małym mieście spełniła swoje największe marzenie.  
    Eh, to moje ostatnie dni w tym miejscu. Wchodzę do holu pokrytego marmurem, i pięknymi starymi obrazami. Pani Ania z recepcji znów wita mnie swoim pięknym uśmiechem, kiedy rozmawiam z nią mam ochotę jej wykrzyczeć w twarz "Pani Aniu, może Pani się tak nie uśmiechać, cholernie mnie Pani pociąga a ja mam chłopaka!” Dołujący fakt Pani Ania nasza recepcjonista jest biseksualistą…  
- Witam Panią Aleksandrę – kobieto proszę cię, skończ tak na mnie patrzeć  
-Witam, Pani Aniu, jakże miło mi Panią widzieć, czy Pan Różycki zaakceptował moją propozycję dotyczącej uroczystości w czwartek?  
-Hm, o ile pamiętam chciał z Panią spotkać się o 17:15 – i znów ten uśmiech
- Dziękuję za informację, która to już godzina? Ach, za minutę zaczyna się mój wykład –w pośpiechu odwracam się od Pani Ani i pośpiesznym krokiem idę na lekcję.
   Pierwsza godzina to zajęcia z Panem Młynowskim, dziś omawiamy problemy współczesnych nastolatków, znaczy on mówi a my udajemy, że nas to interesuje. Niestety nasz kochany wykładowca nie ma najmniejszego pojęcia, o problemach dzisiejszej młodzieży.  
   I tak mijają mi zajęcia od godziny 8:30 do 16:50. Siedzę zniecierpliwiona na poczekalni przez pokojem dziekana, nagle dostałam sms’y od Filipa i Pauliny :
" Wpadnę do Ciebie o 19, porywam się, bądź gotowa”
"Czy ma Pani ochotę na fajki, chińszczyznę, wino i wyciskacz łez?”
   Pierwszy sms mnie lekko zdenerwował, co to ma znaczyć "bądź gotowa”? A może ja nie mam jakiejkolwiek ochoty na wyjścia?! Jednak drugi sms mnie zmartwił jeżeli Paulina chce fajki, wino, chińszczyznę i wyciskacz łez to może oznaczać tylko jedno, pokłóciła się z Krzyśkiem. A więc przykro mi Filipie ale Twoje zamiary wobec dzisiejszego wieczoru ze mną, muszą ulec zmianie. Kiedy chcę odpisać, wyzywa mnie dziekan, wrzucam szybko telefon do torby. Trzy pełne oddechy i wchodzę.  
-Witam panienkę Aleksandrę! – wyciąga rękę do uścisku
-Bardzo mi miło widzeń Pana dziekana – wymieniliśmy uścisk, jak na razie wszystko idzie dobrze.
- A więc Panno Aleksandro –cholera wraca poważny ton –Przejrzałem Pani propozycje na temat rozdania dyplomów w czwartek i jestem zdumiony. Myślałem, że klasyczny wystrój zostawimy, a tutaj widzę granatowe i białe szarfy, biały podest ozdobiony hiacyntami i krzesła z niebieski obiciami i szkolną orkiestrę? Szczerze mówiąc opadła mi szczęka jak to czytałem ale jestem z Pani cholernie dumny, od razu przepraszam za słownictwo, zawsze chciałem aby nasza orkiestra występowała na rozdaniu i o to jest! Mam jednak małą uwagę nie załączyła Pani swojej mowy gdzie ona jest, czyżby Pani jej jeszcze nie przygotowała? –pyta ze zdziwieniem  
-Dziękuję za przyjęcie wystroju, włożyłam w ten projekt wiele pracy, tak, nie załączyłam mowy ale tylko dlatego, że chcę aby była niespodzianką, oczywiście, że jest przygotowana i jestem z niej bardzo dumna jednak chciałabym aby została ona przeczytana tylko przeze mnie i w czwartek ale jeśli tylko Pan dziekan miał zastrzeżenie co do mojego postępowania, mogę juro ją Panu dostarczyć.
-Z rok na rok zdumiewa mnie Pani, bardzo doceniam Pani zaangażowanie i doceniam Pani postępowanie wobec mowy, ma Pani racje ona musi zostać przeczytana przez odpowiednią osobę i w odpowiednim czasie. Na dziś dziękuję Pani Aleksandro, dowidzenia.
-Dziękuję Panu za poświęcony czas do widzenia –wymieniamy uściski dłoń i wychodzę.
   Nie rozumiem tego dlaczego nie powiedział, pani Ani, aby mi przekazała, że zgadza się na mój projekt? Jest 18:30, a ja nie odpisałam na sms’y, szukając telefonu w torebce kieruję się do samochodu. Hm? 5 wiadomości od Filipa i 2 nieodebrane połączenia oraz jedna wiadomość na poczcie głosowej i 2 wiadomości od Pauliny.  
Krzysiek:
"Masz zajęcia do 17:50 tak?”
"Jest 18, a ja nadal nie znam odpowiedzi?”
"Ola, co się dzieje, martwię się”
"Jeżeli grasz sobie ze mną i chcesz, żebym był zdenerwowany udaje Ci się”
"Jest 18:15, odbierz proszę”
Paulina:
"To jak?”
"Filip się o Ciebie wypytuje co jest?”
"Gdzie jesteś martwię się?”
Eh, teraz poczta głosowa, a więc słucham uważnie:
"Aleksandro! Gdzie Ty jesteś, Filip jest strasznie zdenerwowany, zresztą ja też, odzwoń do mnie, błagam Cię!”
    Ludzie, kochani trochę luzu… Dobra czas odpisać, żeby nie zeszli na zawał.
"Spokojnie, miałam zajęcia do 16:50 ale musiałam iść spotkanie z dziekanem, w nic nie GRAM! Ten wieczór chcę spędzić z Pauliną, przykro mi nie pojadę z Tobą.”

"Żyję, spokojnie, miałam spotkanie z dziekanem dlatego się nie odzywałam. Wracam już do domu, jadę po chińszczyznę i wino, Ty załatw film.”

   Jadę do domu, trochę zdenerwowana gdy znów czuję zapach morskiej bryzy i słyszę szum morza IDALNIE, lecz muszę jechać szybko do domu, zresztą jak zawsze… Z jednej strony chciałabym się dowiedzieć gdzie chce mnie zabrać Filip, a z drugiej strony muszę być przy Paulinie.

   Na trasie do domu mam najlepszą chińszczyznę na świecie, a w radiu leci moja ulubiona piosenka zaczynam śpiewać, wygłupiam się, gdyby tylko tu był Filip skarciłby mnie za nieuważne prowadzenie samochodu, czy on kiedykolwiek przestanie zachowywać się jak mój ojciec, rozumiem jest starszy o 4 lata ale to nieznaczny, że musi taki być… Mój telefon dzwoni, odbieram i nie zastanawiając się mówię:
-Trzymaj się Paulina, już jadę po chińszczyznę –mówię radośnie
W telefonie nie usłyszałam jednak jej głosu
-Cześć Olu, to ja Krzysiek, chciałem się zapytać czy Paulina dobrze się czuje –mówi dziwnie poważnym głosem
-Od rana się z nią nie widziałam, właśnie wracam do domu, coś się stało?  
-Mieliśmy małą sprzeczkę, nic poważnego – mamrocze –bezpiecznej podróży, cześć
   Myślisz, że jestem głupia? "nic poważnego”? Ona z byle powodu nie je chińszczyzny!
Muszę jechać szybciej, do lokalu z jedzeniem mam jeszcze dwa kilometry, a do Gdańska dziesięć…
Czas cię goni maleńka, streszczaj się.

   Jestem w lokalu, jak zawsze czekając z jedzenie podziwiam wnętrze, tu jest tak pięknie.
Wewnątrz dominuje złoty i czerwony, na ścianach można dostrzec ręcznie malowane chińskie wzory, w rogach sufitu widnieją złote smoki, a na oknach bambusy.  
   O i jest moje danie na wynos, wracam do samochodu.

   W centrum jest świetny sklep z winami, kupię jedno i czmycham czym prędzej do domu.
Kiedy zbliżam się do samochodu, nagle czuję na swoich biodrach czyjeś dłonie. Wystraszona krzyczę i odwracam się.
-Nie ma to jak odpowiednia reakcja na widok własnego faceta –nie wiem czy moja reakcja go wystraszyła, zdumiała, zażenowała czy może zdenerwowała?
-Wybacz, wystraszyłeś mnie –zgrabnie odpowiadam
-Wybaczam –uśmiecha się szarmancko i oddaje na mojej szyi serię pocałunków –Dlaczego nie chciałaś się dziś spotkać, ostatnio widzieliśmy się 3 dni temu.
-Ze słodkich pocałunków na poważny ton… Jak ja to wielbię… -wzdycham- Paulina pokłóciła się z Krzyśkiem, chyba drobna sprzeczka ale nie podoba mi się to.
-Mój przyjaciel i i drobna sprzeczka? Żartujesz sobie? On jest nad wyraz spokojny, jeżeli się pokłócili to naprawdę ostro, lepiej jedź do niej to na pewno nie jest błahostka, żegnam piękna –na pożegnanie całuje mnie namiętnie w usta.

   Co ten dupek zrobił mojej przyjaciółce?! "Nic poważnego”? Obiecuje rozszarpię.
Gdy otwieram drzwi od mieszkania, słyszę szlochającą Paulinę, gdy tylko mnie zobaczyła rzuciła mi się na szyję i wyszeptała "Pomocy”

   Jak nic rozszarpię obiecuję!

Usiadłyśmy na sofie w milczeniu  

-Dzwonił do mnie –mruknęłam pod nosem
-Krzysiek?!  
-Tak
-Jak on mógł?! Po co?! Jeszcze Cię stresować w czasie jazdy?! –widziałam, że wkurzyła się konkretnie, widziałam ją tylko raz w takim sanie ale to były jeszcze czasy liceum.
-Uspokój się Paulina, krzykiem nie pomożesz sobie, zapytał jak się czujesz, a jak się go zapytałam coś się stało odpowiedział mi "nic poważnego” możesz mi to wytłumaczyć? – warknęłam
-Ja nie wiem, nie wiem co będzie z nami, z naszą przyszłością –zakryła twarz dłońmi i zaszlochała
-Wytłumaczysz mi to? –powiedziałam spokojnie
Cisza.
-Zapytam jeszcze raz, wytłumaczysz mi co się dzieje? –trochę zdenerwowana powtarzam  
Cisza.
Cholera.
-CZY BĘDZIESZ MI KU**A ŁASKAWA TO WYTŁUMACZYĆ BO JAK NIE TO POJADĘ DO NIEGO I SIĘ SAMA DOWIEM! TO ŻE CHOLERA STUDJUJE PSYCHOLOGIE NIE OZNACZA, ŻE MAM DAR CZYTANIA W MYŚLACH! ROZUMIESZ?! –krzyczałam na nią, gdy skończyłam miałam wyrzuty sumienia, że to zrobiłam jednak czuje, że inaczej nie mogłam.

Jedyne co zrobiła to zaszlochała i nadal milczała.

-Sama chciałaś pieprze to jadę do niego –wstałam i złapałam za kluczyki, wtedy ona się podniosła  
-Powiem Ci, tylko proszę nie jedź tam –wyszeptała  

Po chwili obie wróciłyśmy na sofę wtedy ona zaczęła mówić

-Niedługo po tym jak wyszłaś, zadzwonił do mnie, stwierdził, że musimy porozmawiać. Trzydzieści minut potem wpadł do kuchni zdenerwowany. Rzucił mi na stół jakieś zdjęcia i krzyczał na mnie, że "Ja już Ci nie wystarczam?!” "Kto to?!” itd. Wystraszona jego zachowaniem, wzięłam do ręki te zdjęcia i miałam ochotę wybuchnąć śmiechem, zapytał czy mnie to bawi jak pokiwałam głową. Nazwał mnie głupią idiotką bez uczuć wtedy ja wybuchłam, spoliczkowałam go i wykrzyczałam prawdę, że to mój brat na dodatek rodzony, że przyjechał do mnie bo nie widziałam się z nim pół roku i że powinien zmienić detektywa, że dziękuję mu za zaufanie i że ma wyjść. On przepraszał ale ja nie byłam w stanie na niego patrzeć, proszę nie jedź do niego i nie krzycz na mnie –wybuchła płaczem
-Przepraszam nie powinnam krzyczeć, mam nie wyobrażalną ochotę do niego pojechać ale skoro sobie tego nie życzysz to uszanuję Twoją decyzję. –wyszeptałam jednocześnie pozwalając jej wypłakać się na ramieniu.

    W przeciągu dwóch godzin obejrzałyśmy film, zjadłyśmy i Paulina upiła się lekko winem. Zdając sobie sprawę, że nie jest w stanie iść ale nie mogę jej zostawić na sofie, uniosłam ją i położyłam spać do łóżka, w myślach dziękując Filipowi, za zmuszenie chodzenia na siłownię.  

   Była 22:10 kiedy sprzątnęłam, umyłam się i przebrałam, kiedy dostałam sms’a od Filipa
"Śpicie już?”
Szybko odpisałam:
"Paulina zasnęła, a ja jeszcze ogarniam mieszkanie. PS.: dziękuję za siłownię, nareszcie się przydała”
Miałam cichą nadzieję, że wpadnie i pójdziemy razem spać, jedyne czego teraz pragnę to wtulić się w jego silne ramiona. Dostałam następnego sms’a:
"Za 5 minut będę u Ciebie piękna”  
Szczerze? Strasznie się ucieszyłam, wyczerpujący dzień z cudownym zakończeniem.

   Jak zwykle punktualnie rozlega się pukanie do drzwi. I oto on. Ubrany w białą koszulę, jasne jeansy i czarną marynarkę. Przeczesując włosy pyta mnie

-Wpuścisz mnie czy będziemy tak stać do rana? –śmieje się, patrząc mi prosto w oczy
-Hmm? Nie wiem czy powinnam proszę Pana, o tak nie przyzwoitej godzinie puka Pan do moich drzwi. –uśmiecham się do niego, przygryzając dolną wargę
-A czy przyzwoity były by pocałunek o tej porze? –wtedy wchodząc do mieszkania, zamyka drzwi i przyciska mnie do nich –niestety czy pora jest przyzwoita czy nie, nie ma Pani ucieczki od mego pocałunku –śmieje się cały czas patrząc swoimi niebieskimi oczyma na mnie
-Niech Pan nie będzie taki pewny –mówię zgrabnie wymykając się z jego objęć i uciekając za wyspę w kuchni  
-Cwanie, cwanie piękna ale i tak mi nie uciekniesz – wykonując krok w lewo, jednak ja zdążyłam pobiec do salonu
-Dzisiaj pisałaś mi, że ze mną nie grasz, jednak to robisz – wykonuje szybki ruch w lewo zmylając mnie i wpadam prosto na niego, rzucamy się na sofę, całując.
-Niestety dzisiejszą grę przegrałam ale podoba mi się przegrana –szepczę mu do ucha

   Pięć minut potem siedliśmy spokojnie na kanapie wtedy przyznałam mu rację co do siłowni to go rozbawiło, a potem opowiedziałam mu o Krzyśku i Paulinie, nie zdziwiło go to zbytnio ale zapytał czy ma z nim porozmawiać. Uznałam, że nie mam na to zgody Pauliny więc na razie nie.

   Kiedy spojrzałam na zegarek było już wpół do pierwszej w nocy. Postanowiliśmy iść spać. I o to mój zakręcony dzień zakończyłam w obięciach ukochanego.

   Rano obudził nas jego budzik, nastawiony na 5:50. Postanowiłam, że także wstanę i przygotuję śniadanie dla niego, a potem dla Pauli. Kiedy robiłam naleśniki, on złapał mnie za biodra, odwrócił przodem do siebie, uniósł i posadził na blacie. Prawił mi komplementy, a potem zaczął całować staliśmy się nie obecni liczyliśmy się tylko my do czasu, kiedy poczuliśmy, że moje naleśniki się palą. Ze śmiechem ratowaliśmy kuchnię, od kopcącego naleśnika. Po zjedzeniu ja poszłam od prysznic, a Filip sprzątał, kiedy wróciłam Paulina siedziała przy stole a on mówił jej, że musi się spotkać z Krzyśkiem

-Musisz z nim w końcu porozmawiać –mówił do niej poważnym tonem  
-Zgadzam się z Filipem, nie uciekniesz od tego –przytulam przyjaciółkę na powianie  
-Ale ja nie mogę –wyszeptała
-Czemu –odpowiedzieliśmy chórem  
-Bo ja się go… boję… -powiedziała to tak cicho, że ledwo usłyszeliśmy ale na tyle głośno, żebyśmy obydwoje stali w osłupieniu.
-Paulina, pytam teraz jak najbardziej poważnie, czy on kiedykolwiek Cię skrzywdził? –Filip pyta ją zdenerwowany
-Nie ale wczoraj, cholernie się go bałam, nie chcę z nim rozmawiać sama. –wyszeptała płacząc
-Na pewno?  
-Tak nigdy nic mi nie zrobił, przysięgam.
-Okej, obiecuję Ci, że będziemy obok z Filipem i w razie czego wkroczymy, prawda kochanie? –mówię patrząc tylko w jej smutne oczy.
-Prawda –uśmiecha się do mnie –no a teraz muszę lecieć do pracy, żegnaj piękna, a Ty Paulina uśmiech i do przodu –całuje mnie w czoło i wychodzi.
  

-Ty się połóż jeszcze, a ja zmykam na uczelnię, pa –przytulam ją, łapię za torebkę, kluczyki i wychodzę z nadzieją, że Krzysiek do niej nie przyjdzie…

strawberry

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2899 słów i 16663 znaków.

2 komentarze

 
  • Użytkownik <333333 cudnowne :****

    popieram chocolate :D

    29 mar 2014

  • Użytkownik chocolate

    opowiadanie świetne, jest oryginalne a nie jakaś opowieść o niespełnionej miłości nastolatków (choć i te są czasem fajne)
    PISZ DALEJ!  :kiss:

    19 mar 2014