plany się zmieniają cz.2

Zbliżał się, był coraz bliżej, nie szedł szybko, tylko powoli, jakby wiedział że nie jestem wstanie zrobić ani jednego kroku, bo sparaliżował mnie strach.
Ja też to wiedziałam, że jeżeli teraz czegoś nie zrobię to mogę się pożegnać z życiem, co prawda nie wiem jakie ma plany, ale to jest chyba najbardziej trafny pomysł, że chce mnie zabić.
Nogi miałam jak z waty, po ciele przebiegło nieprzyjemne uczucie ciepła zwiastujące koniec.
- Zrób coś! - Wykrzyknęłam sama do siebie, lecz kiedy nieziemsko przystojny nieznajomy usłyszał moje słowa, przystanął na chwile i przechylił głowę w bok, dając do zrozumienia że nic  nie rozumie.
Ja też nic nie rozumiałam, co tu się działo, skąd on się tu wziął i czemu kierował się w moją stronę?
Patrzyłam na niego ciągle oniemiałym wzrokiem, przez głowę przelatywały różne ważne dla mnie wspomnienia, nie było ich zbyt wiele, ale były tak cenne jak diamenty.
Zebrałam się w sobie i przywaliłam sobie z liścia, co pozwoliło mi powrócić do zdrowych zmysłów, nieznajomy znów przystanął i tym razem wiedziałam że jest zdezorientowany.
Zauważyłam tylko że wymamrotał coś pod nosem, mogę się tylko domyślać że obelgi w moją stronę, albo to jak szalona jestem.
Wykorzystując jego zamyślenie pobiegłam w stronę barierki oddzielającej ulice od łąki z lasem.
Spróbowałam przeskoczyć barierkę, ale i tak zaliczyłam sromotną glebę prosto w błoto.
- Cholera jasna, czy chociaż raz szczęście może się do mnie uśmiechnąć - wypowiedziałam te słowa ze złością skierowane do przykrych chwil w moim krótkim życiu.
Podniosłam się szybko, cały płaszcz był w błocie, ale to nie było teraz ważne, płaszczem pomartwię się kiedy uda mi się ujść z życiem z tej powalonej akcji co się tu odbywa.
Przebiegłam przez łąkę z prędkością zająca, który ucieka w popłochu gdy zobaczy człowieka.
Wpadłam do lasu, las nie był gęsty, ale i tak liczyłam że uda mi się gdzieś ukryć.
Płuca mnie piekły, nogi z każdym przebiegniętym metrem odmawiały posłuszeństwa, każdy oddech coraz trudniej łapałam, policzek niemiłosiernie mnie piekł i bolał, ale starałam się odsunąć na bok te wszystkie nieprzyjemnie uczucia.
Nie obejrzałam się za siebie ani razu i nie miałam zamiaru, nie wiedząc czemu i tak czułam że podąża za mną, ale w jakim celu, jaki ma ku temu powód, czemu akurat ja?
Zauważyłam że las robi się coraz rzadszy, źle to wróży, na otwartej przestrzeni nie znajdę miejsca gdzie się schowam.
Wybiegłam z lasu na otartą przestrzeń, chyba chociaż raz los się do mnie uśmiechnął, bo w oddali zobaczyłam stary trzy-piętrowy budynek z paroma drzewami i krzakami dokoła.
- To moja szansa - powiedziałam bez tchu i pobiegłam w stronę budynku.
W głowie przeanalizowałam wiele scenariuszy, jak mogłam bym się ukryć i uciec od tego gościa, chociaż bardzo, ale to bardzo mnie zastanawiało czego od ode mnie chce?
Wbiegłam do budynku i udałam się na najwyższe piętro w nadziei że nie będzie mu się chciało wejść na trzecie piętro.
- Nadzieja matką głupich - wymamrotałam pod nosem, gdy wbiegłam na ostatnie piętro, rozejrzałam się szybko i dostrzegłam długi prostokątny korytarz z kilkoma drzwiami.
Wybrałam ostanie drzwi po prawej stronie korytarza, wbiegłam do pomieszczenia za drzwiami.
Zamknęłam je, rozejrzałam się po pomieszczeniu, ale nie dostrzegłam niczego, nic nawet jednego pieprzonego krzesła, którym by mogła zablokować drzwi.
Wiedziałam że się zbliża, czułam to w kościach, nie wiedziałam kompletnie co mogłam bym jeszcze zrobić, aby mieć jakąś szanse na przeżycie.
Podeszłam do okna, wyjrzałam przenie bardo ostrożnie, z ulgą zobaczyłam że pod blokiem rośnie krzak i to dość spory, wiedziałam że jeżeli go usłyszę, wyskoczę przez okno prosto na krzak, istnieje ryzyko się się zabije, bo to jest jednak trzecie piętro, ale jest też nadzieja że uda mi się przeżyć i uciec.
Przykucnęłam przy oknie, dopiero teraz poczułam jak nogi mnie bolą, a płuca z każdym oddechem chcą przestać pracować, z powodu zbyt dużego wysiłku, krew szumiała mi w głowie, adrenalina powoli opuszczała moje ciało i coraz bardziej odrzucałam myśl że wyskoczę przez okno na krzak.
Bardziej byłam za tym alby skonfrontować się nim i dowiedzieć się czego chce, ale wiedziałam że ta opcja również może oznaczać śmierć.
Kucając przy oknie nasłuchiwałam, powoli się uspokajałam, ale i tak wiedziałam że muszę być czujna.
- Tup, tup, tup - to kroki!
Krzyknęłam w myślach i bez chwili namysłu wyskoczyłam prze okno, leciałam w dół, prosto na krzak.
Uderzyłam z impetem w gałęzie, była zima więc nie mogłam liczyć na poduszkę z liści.
Krzak mnie nie uratował, załamałam kilka gałęzi, ale to i tak nie zamortyzowało upadku, upadłam na plecy na twardą zimną ziemie, chciałam krzyczeć z bólu, ale nie mogłam oddychać.
Łapczywie zaczerpnęłam powietrza i kalsznełam, poczułam w ustach metaliczny posmak, to krew, poczułam jak wypływa z moich ust, czułam że to koniec.
- Tup, tup, tup - kroki były bardzo ciche, ale i tak je usłyszałam - idzie tu - ale to i tak bez znaczenia, bo ja umieram, jednak wybrałam złą opcje - pomyślałam, bo nie mogłam mówić kiedy krew wypływała mi z ust a ja, z każdą sekundą coraz bardzie zanikałam, oddech stawał się płytszy, chciało mi się spać, poczułam przyjemne ciepło otulające moje ciało, kiedy z przerażeniem usiadłam i otworzyłam szeroko oczy.
Nie czułam nic, żadnego bólu, krwi w ustach, zmęczenia długim begiem, bolących pleców od uderzenia w ziemię.
- Wiedziałem że będą z tobą problemy, ale nie sądziłem że kiedy zobaczysz swojego przyszłego męża będziesz chciała się zabić - wypowiedział te słowa bez emocji, jakby nie dziwiło go to że uleczył mnie.
- Chwila!- krzyknęłam.
- Jakiego przyszłego męża, o ile dobrze wiem nie jestem z nikim zaręczona! - wypowiedziałam te słowa z taką złością jakbym nigdy nie chciała się żenić, nawet z własnej woli.
- twoi opiekunowie nie przekazali ci że kiedy skończysz dwadzieścia jeden lat, przybędę aby pojąć cię za żonę?
- Ubzdurałeś sobie coś, prawda? - zapytałam go zdezorientowana, tą całą dziwną sytuacją.
Nie miał zamiaru odpowiedzieć na moje pytanie, tylko uderzył swoją złotą laską w ziemię i pochłonął nas niebiesko-zielony słup.  


SPRAWDZAŁAM OPOWIADANIE PARĘ RAZY, ALE JEŚLI ZAUWAŻYSZ BŁĄD NAPISZ KOMENTARZ, A JA POSTARAM SIĘ DO NIEGO ZASTOSOWAĆ  
Miłego czytania!!!

adusia029

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość i fantasy, użyła 1256 słów i 6694 znaków, zaktualizowała 16 wrz 2019.

Dodaj komentarz

Zaloguj się aby dodać komentarz. Nie masz konta? Załóż konto za darmo.