Należymy do siebie cz.3

UWAGA ROZDZIAŁ DO KOŃCA NIE SPRAWDZONY!

Większość uczniów tej szkoły porozjeżdżała się już do domów na wakacje. Dzięki temu swobodnie i w spokoju mogłam pójść pozwiedzać szkołę. Jednak podczas pierwszego poranka, pobytu tutaj uświadomiłam sobie, że nie do końca będzie tak, jak sobie zaplanowałam.

Dochodzi godzina dziewiąta. Rozciągam się i jęczę na ten fakt, gdyż nie należę do rannych ptaszków. Nim zdanżam się zorientować, dostrzegam nad swoją twarzą parę brązowych oczu, bez skrupułów się we mnie wpatrujących. Zakładam, że to właśnie moja współlokatorka. Nie mam pojęcia co próbuje wyczytać z mojego wyrazu twarzy, jednak jest to trochę dziwne i przerażające jednocześnie. Może chce się upewnić czy jestem istotą ludzką?  

Doprawdy śmieszne.

Mam tylko cichą nadzieję, że nie stała tak zbyt długo. W innym wypadku zacznę się jej bać lub po prostu następnym razem ucieknę z piskiem. W każdym razie, kiedy tylko zorientowała się, że na nią patrzę, na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech i jakoś nie zapowiadało się, że szybko stamtąd zniknie.

— Cześć, nawet nie wiesz jak się cieszę, że będę dzielić z tobą pokój. Już tak dawno tu nikogo nie było, że powoli zaczynałam wariować — mówi wszystko na jednym wdechu i marszczy brwi w niezadowoleniu. Chyba zaczynam rozumieć dlaczego do tej pory nie miała żadnego lokatora.  
Lekko oszołomiona nagłymi informacjami, tak wcześnie z rana, posyłam jej "szczery” uśmiech.  

— T-tak. Ja też się cieszę — jąkam się ze zmieszaniem wypisanym na twarzy i wydostaję się spod pościeli. Najszybciej jak potrafię ruszam w stronę łazienki, po drodze zgarniając potrzebne rzeczy i zamykam ją na klucz, chcąc uniknąć zbędnych pytań.

Po wzięciu szybkiego prysznica, wychodzę z kabiny i staję przed lustrem, uprzednio owijając się ręcznikiem. Dokładnie taksuję swoje odbicie i wzdycham przeciągle na ten widok. Potrząsam głową i zaczynam malować rzęsy, po czym zakładam naszykowane wcześniej ubrania. Na nogi wciągam granatową, przewiewną spódnicę nad kolano, białą koszulkę na ramiączka chowam do środka, na to zarzucam czarny sweterek, a na nogi wsuwam baleriny. Gotowa wychodzę z łazienki.

— Woah, pożyczyłaś te ciuchy od swojej babci? — komentuje blondynka, zmierzając mnie wzrokiem, kiedy tylko staję przed nią w całej okazałości.
Fakt, miałam nowe i zdecydowanie ładniejsze ubrania, ale nie widziałam sensu ich zakładania skoro w szkole praktycznie nikogo nie było. Dziwne, ale cóż.

Taka właśnie jesteś.

— Cóż... Dzięki? — kwituję jej wypowiedź, która zdecydowanie nie była na miejscu. Zdaję sobie sprawę, że nie każdemu mogą podobać się moje ubrania, jednak można okazać to w trochę łagodniejszy sposób. — Dobra, aż tak źle wyglądam? - wzdycham po chwili, nie mogąc dłużej znieść na sobie jej palącego wzroku i opadam na łóżko.

— Kochanie wystarczy chcieć. — na te słowa odwracam głowę w jej stronę i marszczę brwi.

— Co masz na myśli?

— Z każdego można zrobić "gwiazdę hollywood”, a ty z taką urodą zdecydowanie się do tego nadajesz. — mówi pewnie i podaje mi rękę. — Chodź, zrobimy z ciebie ładniejszą wersje Kim Kardashian.

— To raczej nie możliwe. — śmieje się, podnosząc z łóżka.

* * *

Po dwóch godzinach stylizacji, jakie zafundowała mi Clarie spoglądam w lustro. Na ten widok wstrzymuję powietrze w niedowierzaniu.  

— Wow, to naprawdę ja. — bardziej stwierdzam niż pytam i unoszę brwi do góry. Naprawdę nie mogę w to uwierzyć, bo w końcu się sobie podobam.

— Tak Shailey, to naprawdę ty. — uśmiecha się, stając za mną i łapiąc mnie za ramiona.

Po raz pierwszy nie mogę oderwać wzroku od lustra i jestem zadowolona ze swojego wyglądu.  

Proste włosy delikatnie opadają mi na plecy, a pojedyncze pasma na piersi. Mam idealny makijaż, idealnie pomalowane rzęsy i idealnie położony bronzer na policzkach. Ubrana w wełniany, ale przewiewny sweter w kolorze pudrowego różu, podarte jeansy z wysokim stanem, a na nogach czarne converse. Wszystko podkreśla złoty łańcuch z blaszką, typu Kolia Chocker*. Na nosie nie widnieją już moje duże okulary. Zastąpiłam je niewidocznymi soczewkami.

— Naprawdę ci dziękuję, bo wcale nie musiałaś tego robić — mówię i nieśmiało przytulam dziewczynę.

— Drobiazg.  

— Nie wiem jak mogę ci się odwdzięczyć.  

— Przestań, wystarczy, że pozwolisz mi oprowadzić cię po szkole. — macha ręką w akompaniamencie dziewczęcego chichotu.

— Wtedy będę miała u ciebie dwa długi — odpowiadam ze śmiechem i razem ruszamy w kierunku korytarza.  

***

- Tu jest stołówka. - powiedziała wskazując na parę drzwi.

Pchnęła je i weszła do środka, a ja za nią. Pomieszczenie było ogromne. Wszędzie stały stoły, kwiatki różnej wielkości i okna. Po lewej stronie znajdowały się blaty, z których można było brać jedzenia. Zaraz obok nich schody prowadzące na balkon, na którym znajdowały się, z tego, co się dowiedziałam od Clarie, stoły dla tak zwanych VIP'ów. Mimo wszystko, to podobno bardzo mili uczniowie i nie robią z siebie, nie wiadomo kogo. Blondynka pokazała mi jeszcze bibliotekę, sekretariat, toalety i różne sale. Został jeszcze tylko dziedziniec.

- Powiedz mi coś o sobie - wypaliła Clarie.

- Nie jestem ciekawym tematem do rozmowy. - Zmarszczyłam brwi.

- Oj no dawaj. Na pewno coś jest. - Wywróciła oczami.
"Zwłaszcza to jak znęcali się nade mną w gimnazjum", pomyślałam.

- A co byś chciała wiedzieć?

- Gdzie wcześniej mieszkałaś? Masz rodzeństwo? Jesteś biedna czy bogata? Miałaś kiedyś chłopaka? Kiedy pierwszy raz się całowałaś? - wyliczała dziewczyna.
Spojrzałam na nią krzywo. - No co, muszę wiedzieć, z kim się zadaje.

- W Londynie. Jedynaczka. Bogata. Ani jednego. Nigdy - wymamrotałam.

- Ty nigdy nie miałaś chłopaka i się nie całowałaś? - Zrobiła wielkie oczy.
Przytaknęłam głową.

- Pieprzysz.

- Jestem całkiem poważna. - Wzruszyłam ramionami. - A powiedz mi coś o uczniach - poprosiłam, zmieniając temat.

- Z nimi jest zupełnie inaczej niż w normalnych szkołach - zaczęła po chwili zastanowienia. - Tutaj wszyscy traktowani są na praktycznie takim samym poziomie. Nie zwracają uwagi na to, jak się uczysz, ubierasz, czy masz bogatych rodziców, czy biednych. Po prostu lubią cię za to, kim jesteś i tego się trzymaj. - Spojrzała na mnie, na co przytaknęłam głową. - Owszem zdarzy się kilka wyjątków. Głównie chodzi tu o Amber. Typowa pusta, plastikowa blondi. Niby nic, ale lepiej nie zaczynaj z nią, choćby dla świętego spokoju.

- Ok.

- Okej - powiedziałam, informując, że rozumiem.

- A i najważniejsza sprawa. - Uniosła palec wskazujący do góry. - Za nic w świecie nie próbuj flirtować z "jej chłopakiem".

- Dlaczego z "jej chłopakiem" - powtórzyłam, mając na myśli, żeby wytłumaczyła mi ten cudzysłów.

- Bo to wygląda tak, że ona ugania się za nim od początku roku, a on od początku roku ma ją kompletnie w dupie, ale do jej pustej główki to dotrzeć nie może i zabije każdego, kto się do niego zbliży.

- A jeśli mogę wiedzieć, o kim właściwe mówimy? - zbliżając się do dziedzińca, przechodziłyśmy obok jakiejś grupki chłopaków, którzy gdy tylko nas zobaczyli, zaczęli gwizdać.
Od razu zalałam się rumieńcem na myśl, że to może na mój widok. Na szczęście nikt tego nie widział.

- A no tak. Większość uczniów się go boi i z nim nie zadziera. Chodzą plotki, że podobno zgwałcił siostrę jakiegoś kolesia, niby się kumplowali, niby nie. Wiesz taki typowy "bad boy" - zaśmiała się. - W każdym razie nazywa się Calum Vandervaal.

W końcu nasza bohaterka słyszy imię CALUM. XDD Co oznacza, że jesteśmy coraz bliżej rozkręcenia całego opowiadania.

voodbe

opublikował opowiadanie w kategorii miłość, użył 1435 słów i 8021 znaków.

5 komentarzy

 
  • Andz

    Kiedy next?

    2 lis 2016

  • Olifffka<3

    Kiedy next ?

    1 lis 2016

  • Olifffka<3

    Suuper

    25 paź 2016

  • Koteczka

    Fajnie to rozkręciłaś :) Czasem jednak się gubię. Najpierw rzuca się na łóżko, a potem się budzi następnego dnia. Ale tak to jest fajne opowiadanie:D

    24 paź 2016

  • Nataliiia

    Kiedy następna część??

    24 paź 2016