Najgorszy początek cz.2

Ledwie weszłam do domu, zostałam zbombardowana pytaniami.
- Jak było w szkole? - spytała mama, nakrywając do stołu.
- Jak zawsze - odpowiedziałam, siadając na krześle.
Na jej twarzy pojawił się grymas, który jednak zniknął tak szybko jak się pojawił.
- Może jakieś szczegóły? Poznałaś kogoś? - spytała, stawiając przede mną kubek z gorącą herbatą.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i pociągnęłam łyk. Skrzywiłam się.
- Słodziłaś?
Mama przewróciła oczami, na co głośno się roześmiałam. Robiłyśmy to dokładnie tak samo! To był nasz znak rozpoznawczy.
- Tak - powiedziała, stawiając przede mną nowy kubek wypełniony gorzką herbatą - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie.
Westchnęłam teatralnie, dając jej do zrozumienia że nie mam ochoty odpowiadać na żadne z tych głupich pytań. Jednak ona spojrzała na mnie surowo, czym przywróciła mnie do porządku.
- Przepraszam mamo, wiesz przecież że strasznie nie lubię być tą nową - wstałam i pocałowałam ją w policzek - Poznałam Klaudie, chodzę z nią do klasy. Jest bardzo fajna, jedyna która zamieniła dzisiaj ze mną więcej niż trzy słowa.  
Na myśl przyszedł mi jeszcze pewien czarno włosy chłopak,   jednak nie wspomniałam o nim mamie.
Spojrzała na mnie ze smutkiem.
- Przepraszam kochanie, wiem że to moja wina. Te ciągłe przeprowadzki... to już ostatni raz, obiecuję.
Zdobyłam się na uśmiech i pokiwałam głową. Gdzieś to już kiedyś słyszałam.
- Dobra, to ja idę do siebie. Jakby co to mnie wołaj.
W pokoju osunęłam się na łóżko. Jestem totalnie zrezygnowana i beznadziejnie nieszczęśliwa. Złapałam za telefon i wybrałam numer Klary. Odebrała po piątym sygnale.
-  Hej - przywitałam się.
- Paula? Hej - odpowiedziała. W tle usłyszałam teatralne "cii". Nie była sama.
- Przeszkadzam? - zapytałam.
- Nie coś ty - na jej odpowiedz, w tle usłyszałam śmiech. Zmroziło mnie. Ledwo wyjechałam a już znalazła nowe przyjaciółki? Oczywiście nie chciałam żeby była samotna, ale nic nie poradzę że z gniewu aż ścisnęło mnie w dołku.
- Najwyraźniej tak - powiedziałam lodowato. Rozłączyłam się i ułożyłam na boku. Do oczu napłynęły mi łzy. Dlaczego ten początek musi być tak cholernie trudny? Wszystkie inne takie nie były! Rozpłakałam się, waląc pięścią w poduszkę. Wszystkie inne razy miały być ostatnie! Dlaczego musieliśmy przeprowadzić się znowu.  
- Dlaczego? - jęknęłam, szlochając - Dlaczego, dlaczego, dlaczego! Dlaczego ja? - łkałam.
Wstałam z łóżka, kierując się w stronę drzwi. Nie zauważyłam że stała w nich mama. Jej oczy lśniły od łez. Straciłam rezon, a serce stanęło mi w miejscu. Zamarłam czekając na jej ruch.
- Kochanie - chlipnęła, wyciągając do mnie ręce i przyciągając mnie do siebie - Tak bardzo mi przykro, nie wiedziałam że tak ciężko to znosisz - załkała.
Przytuliłam ją, gromiąc się w duchu.
- To nic mamo naprawdę, ja po prostu rozmawiałam z Klarą to wszystko.  
Osunęła się ode mnie, ocierając łzy.
- Coś się stało?  
Wzruszyłam ramionami.
- Po prostu szybko się pocieszyła po wyjeździe przyjaciółki - odpowiedziałam zwięźle. W gardle urosła mi gula której nie mogłam przełknąć.  
- Nigdy jej nie lubiłam - stwierdziła stanowczo.
Roześmiałam się serdecznie, na co się uśmiechnęła. Przytuliłam ją do siebie.  
- Kocham Cię mamo - wyszeptałam. Miałam ją a ona miała mnie. Musiałam być silna dla niej i dla siebie. Wiem że razem przetrwamy wszystko.
Następnego dnia w szkole wszystko znów szło nie tak jak powinno. Zapukałam na lekcje matematyki z dziesięciominutowym spóźnieniem.
- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie - uśmiechnęłam się przepraszająco. Jednak matematyczce nie przypadł mój uśmiech.
- Spóźnienie? Wstawiłam ci nie obecność.
Zmarszczyłam brwi.
- Nieobecność może mi Pani wstawić po 15 minutach rozpoczęcia lekcji nie po 10 - zaprotestowałam.
Ktoś na sali prychnął, a reszta wstrzymała oddech. Dosłownie. W ciszy która zaległa w klasie, nie usłyszałam nawet szurania.  
- Słucham?! - wybuchła.
Zmroziło mnie.  
- Siadaj! Natychmiast! Gdyby nie to że masz bardzo dobre referencje z matematyki, z innych szkół, już dawno znalazła byś się za drzwiami!
Spanikowana rozejrzałam się po sali, szukając ratunku.Klaudia pomachała do mnie z rogu sali.
Usiadłam, oddychając z ulgą.
- Dziękuję - wyszeptałam.  
Uśmiechnęła się i puściła mi oczko.
- Co za jędza - wyszeptałam.  
Spojrzała na mnie z przestrachem i palcem nakazała mi być cicho.
Obruszyłam się lekko, jednak potakująco kiwnęłam głową.
35 minut później, cała klasa odetchnęła z ulgą.
Po wyjściu z sali, ruszyłam w stronę klasy w której miały odbyć się kolejne zajęcia. Po chwili dogoniła mnie Klaudia.
- Coś się stało? - spytała.  
- Nie nic, po prostu ta stara jędza działa mi na nerwy.
Roześmiała się, jednak widząc brak reakcji z mojej strony, zamilkła.
w ciszy weszliśmy na górę.
Spojrzałam na Klaudie, która nie uśmiechając się szła obok mnie.
- Przepraszam - wypaliłam.
Spojrzała na mnie pytająco. Usiadłam na ławce, która znajdowała się pod oknami, na środku korytarza. Poklepałam miejsce obok siebie, dając jej znak by usiadła.
- Chciałam przeprosić bo - zaczęłam, jednak ktoś stanął przed nami, bezczelnie podsłuchując, wytrącając mnie tym z równowagi.  
Spojrzałam w górę, napotykając spojrzenie brązowych oczu.
Uśmiechał się do mnie, jednak nie miałam dzisiaj humoru. I postanowiłam twardo trzymać się swojego postanowienia. W tym roku liczy się tylko matura.
- To nie ładnie tak podsłuchiwać - warknęłam.
Roześmiał się głośno.
- Chyba pierwszy raz usłyszałem jak ktoś  groźnie wypowiada słowo "ładnie". - roześmiał się. -Jeżeli takim samym tonem powiesz "Bąbelek" i nie roześmiejesz się po tym, dam ci spokój.
Zmrużyłam oczy, gotowa podjąć wyzwanie.
- Bąbelek - powiedziałam najbardziej hardo jak potrafiłam, jednak po chwili mimowolnie się roześmiałam. Brzmiało to tak absurdalnie.
- Widzisz Bąbelku, z uśmiechem ci do twarzy - puścił mi oko odchodząc.  
Patrzyłam za nim, dopóki całkiem nie zniknął mi z oczu.
- Leci na ciebie - oznajmiła Klaudia.
Przewróciłam oczami, jednak uśmiech nie znikał mi z twarzy.
- Nawet jeśli, w co wątpię, nie interesuje mnie to. Nie mam mu nic do zaoferowania.
Przyjrzała mi się, wzdychając.
- Co chciałaś mi powiedzieć? - uśmiechnęła się lekko, dodając mi otuchy.
- Chciałam cię przeprosić za ranek, nie zasłużyłaś na to. Ja po prostu...wczoraj straciłam przyjaciółkę ze starej szkoły i wytrąciło mnie to z równowagi.  
Uśmiechnęła się.
- Widzisz kujonku, to nie mógł być przypadek. Po prostu wszystko ci mówi że one były tylko sztuczne, bo w końcu spotkałaś mnie.  
Roześmiałam się, zwracając tym uwagę całego korytarza.  
- Taka jesteś pewna siebie?  -powiedziałam wesoło, rozglądając się.
- Spójrz mi w oczy i powiedz że to nie jest prawda! - krzyknęła teatralnie.  
Zadzwonił dzwonek.
- Chodź przyjaciółko! Tym razem nie mogę się spóźnić. Nie chce stracić  reputacji kujona.
Lekcje mijały spokojnie. Do czasu. Na długiej przerwie, Klaudia złapała mnie pod boki i hardo zapytała.
- Idziemy coś zjeść?
Na sam dźwięk, mój brzuch wydał zadowolony pomruk.
- Gdzie? Nie zjemy pod salą?
- Idziemy do stołówki!
Zaskoczona spojrzałam na nią.
- Macie tu stołówkę?
- Jasne, za kogo ty nas masz? - spytała, udając oburzenie.
- Niezła z ciebie aktorka wiesz?  
Puściła do mnie oko.
- To dla mnie komplement.
W stołówce było pełno ludzi. O ile można to było nazwać stołówką. Była to ogromna sala na wysokość piętra i na długość porządnej hali sportowej.  Dookoła ustawione były okrągłe stoły, przypominające te z filmu "High School Musical". Z rozdziawionymi ustami, rozglądałam się po całej sali.
- Robi robotę co?
Pokiwałam głową.
- Totalnie, zajebiste.
- Chodź - złapała mnie za rękę - Idziemy coś kupić i zajmiemy jakieś miejsce.
Ruszyłam za nią, mijając po drodze stoły z rozmawiającymi pomiędzy sobą u uczniami. Nie mogłam wyjść z podziwu.
W sklepiki kupiłam sobie gorącą  herbatę i bułkę.  
-  To gdzie siadamy? - Spytałam, rozglądając się po sali. Większa część była zajęta.
Klaudia zmrużyła oczy, wskazując mi jeden z trzech stolików znajdujących się na podwyższeniu.
- Tam! - klasnęła wesoło w dłonie i ruszyła przed siebie. Poczłapałam za nią. Czułam że to miejsce nie jest przeznaczone dla takich plebsów jak my.
- To nie jest dobr..- zaczęłam, jednak mi przerwała.
- Nie zamulaj, tylko siadaj.
Posłusznie usiadłam, starając się ignorować zaskoczone i kpiarskie spojrzenia innych.
Chwilę później w stronę naszego stolika ruszyła grupka ludzi, jednak na moje nieszczęście nie byle jakich. W naszą stronę zmierzała Angelika, wraz ze świtą. Wśród nich dostrzegłam czarnowłosego chłopaka. Zmarszczyłam brwi. Dalej nie wiedziałam jak ma na imię.
Kiedy stanęła tuż nad nami, w tym samym momencie przewróciłyśmy oczami. Nie lubiłam mieć z nikim zatargów, jednak nie byłam jakaś bardzo nieśmiała i w razie czego wiedziałam, że nie ugnę się pod ich obraźliwymi komentarzami.
- Spadać stąd! - zażądała Angelika.
Spojrzałam na nią z pogardą.
- Chyba ci się coś pomyliło - odpowiedziałam, starając się zachować chłód, chociaż w głębi serca najchętniej roześmiała bym się w głos.  
- Chyba tobie się coś pomyliło! - Krzyknęła, rzucają torbę na stół, tym samym, rozlewając na mnie gorącą herbatę.
Syknęłam z bólu.
Czarnowłosy, podszedł do mnie, wycierając moje spodnie chusteczką.
Był tak blisko, że znów omiótł mnie jego zapach, taki sam jak wczoraj.
- Nic ci nie jest, Bąbelku? - zapytał miękko, patrząc mi w oczy.
- Nie, dzięki. - uśmiechnęłam się do niego, jednak w tej samej chwili wiedziałam że był to błąd.  
Angelika wpadła w szał.
- Kamil! Jak możesz pomagać tej suce!
Kamil, czyli tak miał na imię.
Wzruszył ramionami i stanął za nią. Spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się,   jednak ja pozostałam obojętna. Nazwała mnie suką a on nie zareagował. Z niewiadomych powodów bardo mnie to zabolało.  
- Słucham? - spojrzałam jej w oczy z całą nienawiścią, którą zbierałam w sobie przez ostatnie dni. - Jak śmiesz nazywać mnie suką? Kompletnie mnie nie znasz! - wrzeszczałam - Jedyną suką na tej sali jesteś wyłącznie ty Angelika! Odpieprz się - syknęłam na koniec, siadając na swoim miejscu.
Jeżeli myślała że dzisiaj tu usiądzie to grubo się myliła.
Klaudia wstała i pstryknęła palcami.
- Głucha jesteś? - spytała, rozmyślnie przeciągając głoski - Spieprzaj! - krzyknęła na koniec.
Blondynka tupiąc, oddaliła się ze świtą.  
Przybiłyśmy sobie piątki.
W szatni znów panował tłok, jednak jakimś cudem udało mi się dojść do szafki. Owiał mnie zapach znajomych już perfum.
- Cześć Bąbelku - uśmiechnął się Kamil, opierając się o szafkę obok mnie.
- Nie nazywaj mnie tak - syknęłam.
Odsunął się nieznaczne, zaskoczony moim jadem.
- Co się stało? - zapytał, kiedy szatnia zaczęła powoli pustoszeć.
- No nie wiem, może to, że ta sztuczna blondynka nazwała mnie dzisiaj suką a ty nie zareagowałeś?! - trzasnęłam szafką. Jak tak dalej pójdzie, długo nie pociągnie.
Spuścił wzrok.
- Ja... - zaczął - nie mogłem.
Prychnęłam, odwracając się gotowa do wyjścia. Jednak złapał mnie za rękę, odwracając w swoją stronę.
Spojrzał na mnie ze smutnym uśmiechem.
- Angelika to moja przyrodnia siostra, więc nie mogłem się jej sprzeciwić bo w domu miałbym przerąbane. Nawet nie wiesz jaka z niej aktorka - przewrócił oczami, ciężko wzdychając.
- Chciałabyś wybrać się ze mną na pizze? Dzisiaj wieczorem?  
- Mówiłam ci już, nie szukam chłopaka, z resztą mam dużo nauki.
- Ej Bąbelku, to byłoby zwykłe przyjacielskie spotkanie okej? - uśmiechnął się, jakby ta myśl była wyjątkowo śmieszna - Proszę?
Westchnęłam pokonana.
- Dobrze, bądź u mnie o siódmej.  
Podałam mu adres i szybkim krokiem wyszłam z szatni. Nie chciałam żeby widział jak szeroko się uśmiecham.

Mascotte

opublikowała opowiadanie w kategorii miłość, użyła 2384 słów i 12426 znaków, zaktualizowała 5 lis 2016. Tagi: #miłość #szkoła #nowa #matura #maturzustka

4 komentarze

 
  • wariatka69

    Mam nadzieję że będzie kolejna część <3

    27 lis 2016

  • Andz

    Kiedy next?

    7 lis 2016

  • Olifffka<3

    Extra Bąbelku  :jupi:

    5 lis 2016

  • Mascotte

    @Olifffka<3  :dancing:

    5 lis 2016

  • jaaa

    Cuuudne <3

    5 lis 2016

  • Mascotte

    @jaaa dziękuję  :lol2:

    5 lis 2016

  • jaaa

    @Mascotte czekam na kolejną <3

    5 lis 2016